środa, lipca 29, 2015

Przeczytania... (52) Ludwik Stomma "Antropologia wojny" (Wydawnictwo ISKRY)


Każda linijka, którą zapisuje Ludwik Stomma zasługuje na naszą uwagę. W moim księgozbiorze, to nie pierwsza rozprawa Jego autorstwa. "Antropologia wojny", którą wydały ISKRY, to lektura obowiązkowa. Posunę się do stwierdzenia, że każdy średnio inteligentny człowiek, ba! pasjonat historii musi wziąć "na czytelniczy warsztat" owe 290 stron. Nie wiem, jak Wy, ale lubię sobie "pogadać" ze Stommą. Nie sprowadzam się do pozycji szarżującego odyńca, bo po prostu w większości tez widzę odbicie swego myślenie. Zgadzam się. Będę tu sypał pewnymi cytatami. Powinni sobie je wziąć do serca ci, którzy lubią "potrząsać szabelką". Oj groźne to figury. Książka, którą mamy przed sobą, to niczym kubeł zimnej wody na łeb każdego militarysty!...
Nie ma w tej książce tego wątku, ale przed laty moja sympatia do generała/prezydenta Eisenhowera runęła, kiedy dotarło do mnie, jak ów lekko traktował kwestię zrzucania bomb atomowych...  Nie chcę nawet wysilać wyobraźni, ale strach pomyśleć, co by było gdyby ów zasiadał w Białym Domu w czasie tzw. kryzysu kubańskiego. Dlatego uważam, że wszelkie jastrzębie, którym marzy się siłowe rozstrzyganie sporów powinni koniecznie sięgnąć po "Antropologię wojny". Kilka egzemplarzy Wydawnictwo powinno wysłać do Moskwy! Czy zaślepienie opuściłoby awanturników z Kremla? Wątpię.
Nie wiem czy odważyłbym się podarować tą książkę np. byłem oficerom, włącznie z tymi, którzy służyli w L.W.P. Podskórnie odczuwam ukrytą w tekście awersję do "trepów tamtego okresu". Mnie też do tego grona zaliczcie. Choć zdaję sobie sprawę, że bez wsparcia pewnego pułkownika (Cz. B.) musiałbym przysięgać w latach 80-tych XX w. wierność ludowej armii i jej sojuszniczej Armii Czerwonej i innych krajów Układu Warszawskiego. Proszę zobaczyć, jakie demony obudziła ta książka. W życiorysy nastolatków, moich rówieśników, wdzierały się straszne litery: WKU! Na własny użytek twierdziłem, że WKU, jak śmierć - o nikim nie zapomina.
Kiedy przeczytałem zdanie: "Nasz zsakralizowany żołnierz, wcielenie narodowego ducha, jest i musi pozostać poza jakimkolwiek rozliczeniami, oskarżeniami i kpinami" wróciło do mnie wspomnienie z 1979 r. Z przyjacielem "Szymonem" fotografowałem przemiany na ul. K. Ujejskiego w Bydgoszczy. Na potężnej rurze (kanalizacyjnej?) siedział zamroczony żołnierz tzw. służby zasadniczej. Dokładnie takiej, jakiej próbował uniknąć każdy zdrowo myślący nastolatek tego czasu.Był zapalny, żeby rzecz z wojskowa "w cztery dupy!". Skierowałem na niego obiektyw mojej "Smieny 8". "Szymon" powstrzymał mnie: "Nie rób - powiedział. - On jest w mundurze". Nawet teraz mam ciarki na ręku... Warte zapamiętania jest choćby takie spostrzeżenie: "...z wojska się nie kpi. To wojsko ma ewentualny monopol na ośmieszanie i pogardę dla cywilów. Nigdy odwrotnie". Wprawdzie L. Stomma nie porusza wątku poznańskiego czerwca 1956 r., ale to po tej rzezi, jaką urządziło L.W.P. rozsądni ludzie podkreślali, że splugawiono polski mundur!
Można się nie zgadzać z tym, co pisze Ludwik Stomma. Nie pozostają te słowa obojętnymi, choćby na czytających. Wykpiwa ordery, lampasy, defilady? Jest miejsce na pompatyczną poezję i pieśń, która budowała narodowy charakter? Dostaje się wielu. Ucieszy na pewno nie-miłośników prozy H. Sienkiewicza, bo temuż szczególnie. Proszę sprawdzić:
  • Każda wojna, obronna czy agresywna, sprowadza się ostatecznie do obustronnego mordu.
  • Żołnierski fach jest, obiektywnie rzecz biorąc, zawodem zabójców.
  • Wojsko obrasta w mit, w który samo zaczyna wierzyć i skutecznie narzucać go społeczeństwu.
  • Ważne jest tylko, żeby za każdym razem stworzyć konstrukcję intelektualną, mityczną, udowadniającą, że nasze działania są słuszne, niezbędne i przede wszystkim racjonalne.
  • Wojna, wbrew jej sztabom i teoretykom, jest bezsensem i zawsze wymyka się spod ich kontroli [...].
  • Żołnierzowi na wojnie, co odróżnia go od wszelkiego cywilstwa, dane jest boskie prawo zabijania.
  • Jest żołnierz na polu chwały (cudowny i jakże charakterystyczny eufemizm na opisanie miejsca międzyludzkiej rzezi) istotą uwolnioną od obowiązujących gorsetów moralnych, wartości i przykazań.
  • Przeznaczenie do bohaterstwa wyrastającego ponad codzienność skundlonego dnia jest kolejnym elementem oddzielającym mundurowych od cywilnego świata.
  • Armia każdego kraju lubi [...] błyskotki. 
  • Nasz żołnierz (rycerz, powstaniec) nie zdradza, nie dezerteruje, nie tchórzy, nie gwałci, nie łupi, chyba że w jakichś zupełnie marginalnych, a więc niegodnych wspomnienia przypadkach.
  • Wojsko bez wojny jest defiladową operetką.
  • Między prawdą a kłamstwem rozpościera się szerokie pole półprawd, plotek, insynuacji i słuszności niemożliwych do ustalenia, pomiędzy białym a czarnym mieszczą się wszelkie odcienie szarości. 
  • Dopiero wojna pozwala przełamać człowiekowi zakaz, który oddziela go od bogów - tabu zadawania śmierci, dysponowania życiem bliźniego.
  • Kiedy przestaje istnieć elementarne piąte przykazanie, dlaczego miałyby obowiązywać szóste, siódme etc.
  • Wojna jest zapewne straszliwa i zbrodnicza, ale na samym końcu przynosi nam wyzwolenie. Katharsis. 
  • Upowszechnić piękno wojny podjęła się literatura, ale przede wszystkim artyści obrazu.
  • ...armia podczas wojny jest emanacją grupy, dynastii, narodu, państwa.
  • Szarże, symbole jednostek zbrojnych, sztandary pułkowe, traktowane są z godną Don Kichota śmiertelną powagą.
  • Wojna jest z istoty swojej niemoralna, zbrodnicza i nade wszystko cyniczna.
  • Wojna jest niezbędna wojakom.
  • Jaką nudą i rozczarowaniem jest dla zawodowego żołnierza siedzenie przed stołem z rozłożonymi mapami i rysowanie na nich planów operacji, które i tak nigdy się nie odbędą.
  • Marzenie o wojnie jest więc niezbywalną treścią życia każdego ambitnego wojaka.
  • Mówiąc "wojna" nie mówimy tylko o nieszczęściu u krzywdzie, ale przede wszystkim o totalnym, umykającym rozumowi absurdzie.
  • Wojna ważniejsza jest dla ludzkości niż pismo!
Uważam, że gdyby te słowa padły na bardziej zmilitaryzowany naród Autor miałby się z pyszna. Pewnie można by było dostać w mordę!... Nie byłoby łagodnego przemilczenia. Na szczęście już nam to nie grozi? Sam Stomma czuje swym wytrawnym nosem "pismo" i zastrzega się w pewnym momencie: "Książka ta nie jest w żadnym przypadku jakimkolwiek manifestem pacyfizmu". Czy aby na pewno? Z chęcią popolemizowałbym z Autorem "twarzą w twarz".
Rzadko o tym wspominam, ale... chciałem kiedyś podjąć starania o przyjęcia do szkoły... oficerskiej. Miałem nawet stosowne druki. Trzeba je było tylko złożyć w WKU. Zawahałem się, pomyślałem, podarłem je i L.W.P.  nie pozyskało  mnie. Co mnie przeraziło? Instytucja... rozkazu! Ja, który niczym basior lubiłem chadzać własnymi ścieżkami (i myślami miałem uginać się pod ciężarem czyjego rozkazu? Nie pasowało to do mnie. Tu znajdziemy coś na ten temat: "Wystarczy tylko słuchać rozkazów, stać się elementem zbiorowiska, żeby mieć niezaprzeczalną i patriotyczną rację". Teraz, po przeszło XXX latach służby, byłbym może w randze pułkownika lub generała? Nie zastanawiałbym się czy grozi nam niż demograficzny. I miałbym "błyskotki" i beretki! A tak - mam gówno!...
Jest coś na rzeczy, kiedy Ludwik Stomma uświadamia nam: "Polska wyspecjalizowała się w składaniu laurów przegranym. Kult kolejnych beznadziejnych powstań jest tego niezaprzeczalnym dowodem".  Już pewnie podnosi się kolejny głos: veto! veto!... Ale, to przecież marszałek Józef Piłsudski jest autorem takiego zdania: "W Polsce za mało obchodzi się rocznic wielkich zwycięstw odniesionych w naszej historii, a za dużo sentymentalizmu łączy nas z rocznicami tragicznymi". I wracam na karty "Antropologii wojny": "Nie ma takiej klęski, której by tradycja polska nie umiała przekuć w pomniki: Westerplatte, bitwa nad Bzurą, bitwa pod Kockiem, Olszynkę Grochowską". Po chwili jednak nas uspakaja, że to nie jest tylko polska specyficzność. W historii każdego państwa, wielu wojen znajdziemy różne Termopile! Uwaga - co na temat powstania warszawskiego znajdziemy!...
"Zwycięzcy i pokonani będą mieli prawo do pomników i pamięci" - konkluduje L. Stomma, kiedy pisze o "żołnierzach wyklętych". Trafnie uświadamia nam: "Partyzant, jak każdy inny organizm, musi się posilać. Dopóki jest akceptowany przez żywicieli, może być Robin Hoodem, kiedy z konieczności zaczyna wymuszać i kraść, staje się udręką obywateli bez względu na ideologię, którą reprezentuje". Uważnie przeczytać należy cytowaną wypowiedź Jacka Kuronia na temat Józefa Kurasia-"Ognia".
Proszę mi wierzyć, ale świetnie jest zestawić, to co napisał w "Antropologii wojny" L. Stomma, z tym, co mamy u Paula Hama w "1914 rok końca świata". Takie dopełnianie się naszego przeczytania tylko nasz wzbogaca. Tylko ktoś z bardzo grubą skórą mógłby po nich jeszcze piać peany na cześć wojny. Gdzie w tym wszystkim antropologia? Ja znajduję ją choćby w zdaniu: "Mord jest czynem  brutalnie zwierzęcym. Człowiek uważa się jednak za kreaturę wyższą - homo  s a p i e n s. Śmierć i akt jej zadawania mają więc dla niego nie tylko charakter zwierzęcy czy wynikający z przyziemnej walki o byt, ale także wymiar metafizyczny". Ma rację dodając po kilku stronach: "Zadaniem antropologa kultury jest dziwienie się. Spoglądanie z bolesną uwagą na przyjęte kanony mylenia, demaskowanie mitów". Owa demaskacja może... zaboleć. Szczególnie, kiedy dotyka takich "wojennych świętości", jak bitwa pod Wiedniem?  Jestem zdania, że to ostatnie robi L. Stomma od lat. I za to m. in. Go cenię. Ciekawe, co by powiedzieli Anglicy, gdyby o pamiętnej szarży pod Bałakławą przeczytali: "Heroizm i patos pozwoliły zapomnieć o bezsensie i tragedii". Nie znajdziecie, tu u L. Stommy, co bitwie o Monte Cassino napisał generał S. Sosabowski. Spróbujcie odnaleźć. Pouczająca lekcja czeka mitologów...
Rewelacyjne i prowokacyjne (i chyba dość odważne?)  jest stwierdzenie Autora: "Nie da się pójść na Wilno, to chodźmy przynajmniej do Kabulu albo Bagdadu. Wszystko da się jakoś uzasadnić i usprawiedliwić".
Tak, lektura L. Stommy, to chwilami gorzka piguła do strawienia. Bo naprawdę stawia nas przed problemami, z którymi oswoić się jest ciężko, a jeszcze je zaakceptować, kiedy to uderza w naszą... dumę narodową, wiekową tradycję: "Herosów tworzy wojna, a nie żmudna i jałowa służba społeczeństwu".
Że z natury jesteśmy militarystami? I ja się od tego nie uwalniam. Tyle huku dział, krwi i śmierci na mym blogu. Nie przestaję pamiętać, że jestem pierwszym w rodzinie pokoleniem, które nie zaznało koszmaru wojny. I niech tak pozostanie.
Czy są minusy "Antropologii historii"? Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że szukam (węszę, wpadam na... - niepotrzebne usunąć) - błędów. Niestety tekst, tak wytrawnego pisarza, jak Ludwik Stomma nie jest od nich uwolniony. Rzeczą ludzką jest błądzić? Zbłądzenie wdarło się do zdania: "Król Szwecji Karol X Gustaw (1622-1660), syn - żeby było śmiesznie, Jana Kazimierza, tyle że nie króla polskiego, swojego przeciwnika, ale palatyna Zweibrückeni Katarzyny córki Karola IX Wazy, kuzynki polskiego Jana Kazimierza". No - nie! Katarzyna Wazówna była kuzynką (siostrą stryjeczną), ale JKM Zygmunta III Wazy - czyli ojca "naszego" Jana Kazimierza. Dla tegoż króla była dalszą ciotką!... Kolejny błąd genealogiczny, kiedy opisuje "cud domu brandenburskiego", czyli nagły zgon carycy Elżbiety, kiedy nastąpiło "...wstąpienie na tron jej germanofilskiego syna Piotra III ocaliło Prusy Fryderyka Wielkiego przed, zdawałoby się, nieuniknioną klęską". Piotr III (de facto Karl Peter Ulrich von Holstein-Gottorp) nie mógł być synem Elżbiety, kiedy był synem jej siostry Anny! Ze zmarłą monarchinią łączyły go związki ciotka-siostrzeniec! Teraz ja stawiam "veto!" przy zdaniu: "chłopów, którzy inaczej nie oddaliliby się zapewne nigdy dalej niż trzydzieści kilometrów od rodzinnych zaścianków"? Protestuję, jako potomek litewskiej szlachty zaściankowej! W zaściankach mieszkała  s z l a c h t a ! Nie chłopi! Takowi mieszkali na wsi. Nie rozumiem zdania "Armia Juliusza, późniejszego Cezara [...]"? To znaczy, że rodowe cognomen spadło nań z wyróżnienia? Tak to w starożytnym Rzymie "nie działało".
Niech rozmyślanie nad sensem lub bezsensem wojny zamkną te zdania (klucze?), które zamykają to "Przeczytania...": "Ta książka nie daje odpowiedzi. Jest tylko przyczynkiem do wątpliwości. Jeżeli ktoś podejmie wyzwanie, będzie to już krok naprzód".

Brak komentarzy: