piątek, lipca 03, 2015

H u s a r i a

Jeden z moich uczniów zaszczycił mnie w czerwcu wypożyczeniem albumu "Husaria Rzeczypospolitej" Radosława Sikory i Radosława Szleszyńskiego (Instytut Wydawniczy ERICA, Warszawa 2014).  I ślad tego pożyczenia jest tutaj...
Chyba nie ma w historii polskiego oręża drugiej takiej formacji, która rozpalałaby naszą wyobraźnię, jak HUSARIA! Wielu, dałoby wiele, aby ujrzeć antenata okrytego w lamparcią skórę, z majestatycznymi skrzydłami  (nie do końca wiadomo, jak przytroczonymi i czy w ogóle używanymi). Wiem, że jeden z oszmiańskich Poźniaków stawał pod Wiedniem. Mam-że prawo utożsamiać się z nim? Pewnie jakaś niteczka pokrewieństwa gdzieś tam byłaby? Marzenie. Śmiem twierdzić, że potrafimy wymienić choć kilka bitew, w których to szarża husarii przechylała szalę zwycięstwa na stronę Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Edytorsko pięknie rzecz wydana, szkoda, że bardzo słona cena odstraszy potencjalnego miłośnika militarnych dziejów Sarmatów. Podbieram kilka cytatów źródłowych, Jest szczególna okazja! Kolejna rocznica bitwy pod KŁUSZYNEM, jednej z najważniejszym victoryi z udziałem ciężkiej jazdy Rzeczypospolitej Obojga Narodów! Nie zapominamy o dacie: 4 lipca 1610 r.! Wpiszmy ją do swych kalendarzy historycznych! Wieczna sława hetmanowi polnemu koronnemu Stanisławowi Żółkiewskiemu, tym bardziej, że to wszak pradziad "Lwa z Lechistanu", JKM Jana III Sobieskiego.
Mnogo tu cytatów obcych obserwatorów. Skoro wakacje, to nie skazuję nikogo na elaboraty. Kilka szczypt wiedzy nikomu jednak nie zaszkodzi, a jeszcze może wzmocni naszą historyczność? Tym bardziej, że bywamy tu i ówdzie, mijamy miejsca wielkich bitew (tych zwycięskich i tych klęską okrytych) - zatrzymajmy samochód, zsiądźmy z motocykla lub roweru, a jeszcze lepiej pognajmy TAM konno. Może spotkamy zbłąkaną duszę husarza ze złamaną szablą, pogiętym pancerzem? Jak ja bym chciał kogoś takiego spotkać!...


Były student Cambridge & Oksfordu, Fynes Moryson, pod koniec XVI w. znalazł się w państwie JKM Zygmunta III Wazy i tak opisał: "Polacy są wojowniczą nacją, odważną i rzutką, ale cała ich siła leży w kawalerii, której mają tak wielką liczbę, że niektórzy zapewniają, iż mogą wysłać w pole sto tysięcy koni; jedna prowincja. Litwa, może wysłać 70 tysięcy, a niedawnymi czasy król Stefan miał 40 tysięcy w swojej armii. Z tych kawalerzystów niektórych zowią husarzami, którzy są zbrojni w długą włócznię, tarczę, karabin lub krótką broń palną i dwa krótkie miecze, jeden z nich przy boku jeźdźca, drugi przymocowany pod lewą stroną jego siodła".
Z tego samego okresu pochodzi wspomnienie, którego autorem był prawdopodobnie profesor prawa rzymskiego w Akademii Zamojskiej, William Bruce: "Ich konie są tureckie, arabskie, wołoskie, neapolitańskie i najlepsze z własnych ras, które są bardzo dobre do takiej posługi. [...] Jazda jest doskonała, zarówno ze względu na jakość żołnierza, który jest dobry i strzeże honoru, jak i dowódców [...]". 


Charles Ogier był sekretarzem poselstwa francuskiego do Polski i w 1635 r., już za panowania JKM Władysława IV Wazy, takie pozostawił opisanie: "Chorągiew husarska [...] wyjechała nam z obozu naprzeciw; nie widziałem nigdy nic wdzięczniejszego od tego widoku. Szlachta polska oni wszyscy, na pięknych rumakach, w zbroi świetnej i błyszczącej, z zarzuconymi na plecy skórami panter, lwów i tygrysów [...]. Ci, którzy nie mają kosztownych skór, okrywają ramiona kobiercami, i to tak dla ozdoby jak dla zakrycia szczelin w zbroi".

Philippe le Masson du Pont, francuski inżynier w polskiej służbie za wojskowe wsparcie JKM Jana III otrzymał polskie szlachectwo tak opisał podziw dla husarii swego rodzinnego monarchy: "Król Ludwik, często słysząc, jak mówiono o pięknie husarskich oddziałów, wysłał rozkaz do markiza de Bethune, swego ambasadora przy polskim dworze, aby wracając przywiózł ze sobą jednego husarza z całym ekwipunkiem, by mógł być zaprezentowany królowi na dziedzińcu pałacu Saint-Germain".


Angielski poseł JKM Karola II, Laurence Hyde, odwiedził Rzeczpospolitą właśnie za panowania JKM Jana III: "A gdy szarżują, pędzą pełną szybkością z pochylonymi włóczniami i nic nie jest w stanie ustać przed nimi  Nigdy nie widziałem piękniejszego widoku. [...] To wojsko było najpiękniejszym widokiem, jaki zobaczyłem od czasu przybycia do Polski".
Francuski dworzanin IKM Marii i Jana III miał takie szczęście: "Widziałem Hussaryię w Potrzebie, kiedy się iuż pod czas Bataliey popsowała; a przecię zawsze widział, iak wielkiey pracy, w zażywaniu tych kopiey, przykładać musieli; y to tez, że ich impet, w samey rzeczy, impetu, trudno zastanowić, albowiem y konie y iazdę wskruś przeszyia, tak iak gdyby biegł do Pierscienia, wszystko, coby mu tylkoz było w przeszkodzie, lub się oppnowało, a nawet przenika".


Książka, a może bardziej album,  zaspokoi naszą potrzebę oglądania. Autorzy nie poszli na łatwiznę. Nie znajdziemy tu znanych reprodukcji obrazów np. S. Batowskiego czy W. Kossaka i J. Brandta. Mamy za to przepiękne sztychy z epoki! Poczynając od pamiętnej bitwy pod Orszą, widzimy ryciny z XVII w., kiedy husaria towarzyszyła poselstwom polskim lub uroczystym wjazdom monarchów. Powyżej prezentuję "próbkę" tych właśnie dzieł.  Mamy niezaprzeczalną okazję spojrzeć w oczy hetmanom czasów husarii, przyjrzeć się ich nagrobkom. Naprawdę, jako oglądacz książki/albumu, jestem pod wrażeniem. Warstwa źródłowa i ikonograficzna warta jest, aby ją posiąść. Choć cena... Uff!... Wartość podobnych tytułów ma tą szczególną zaletę, że w jednym miejscu mamy taką różnorodność w formie i treści. Gdybyśmy chcieli dotrzeć choćby do części tych tekstów, to musielibyśmy posiąść niezły księgozbiór. A tak panowie Radosław Sikora i Radosław Szleszyński odrobili za nas ciężką robotę dokumentacyjną.

Brak komentarzy: