środa, lutego 26, 2025

My english adventure - odcinek 18 - Cambridge po raz drugi!

"My english adventure" - jak obiecałem kroczymy uliczkami kolejnego angielskiego klejnotu miejskiego i historycznego, Cambridge. Miasto z duszą. Miasto z tradycją, ba! wielką historią. Może byłem kiepskim obserwatorem, ale nie pamiętam, aby w Londynie zerkał na mnie z dwóch gmachów sam JKM Henryk VIII Tudor, którego przeciętny konsument historii kojarzy z powodu sześciu żon i zerwania związków z Rzymem. Raczej to nie będzie ostatnie spacerowanie. Byłoby niewdzięcznością, gdybym o niespodziance, jaką zaplanowali Orsi i Maciej wspominał tylko tak sobie. Zatem kroczmy, nie traćmy czasu.


Tak, warto zadzierać głowy. Nie powinno nam umykać nic. Wtedy jednak narażamy się, że nasi zacni gospodarze (czytaj: Orsi i Maciej) narażeni zostają na naszą fotografomanię lub po prostu zainteresowanie detalem, gzymsem, oknem, herbem czy nagrobkiem. Ze mną tak jest i to kolejne advenczerowaniem potwierdza to z każdym krokiem, a tym samym umieszczonym tu zdjęciem. 



No i kolejna uczelnia, która na szczęście nie zamyka bram przed ciekawskim okiem turysty. Tym razem przekroczyliśmy próg Pembroke College! Magia! Wiem, ta moja ekscytacja może już drażnić. Ale tak to odbierałem wtedy (tj. 19 września roku minionego) i niech mi pozostanie. Wiem, zbyt emocjonalnie to odbieram i przekazuję dalej. Bo niby kogo ta moja ekscytacja zachwyca. Ale same fakty, fasady i inne detale bez drżenia przekazu? Słabe.  



Tu naprawdę czuć było ducha... Hogwartu. Ten nie wytłumaczalny klimat. Cisza. Spokój. Syn nawet zapytał mnie: "Chciałbyś tu uczuć?". W takich murach? Tak! Chodząc po takich ścieżkach? Tak! Nawet zadumać się w uczelnianej kaplicy, choć raczej mi nie po drodze z ludźmi głębokiej wiary... Jest coś jednak magicznego w kaplicach, kościołach, że dusza inaczej oddycha, a umysł jakby oczyszcza się ze złogów? 




Poruszający jest ten... krzyż! To THE CROSS OF MIGRANTS, dzieło Francesco Tuccio z Lampedusy. Symbol naszych czasów? Oto czas kiedy z Afryki dążą ku wolnej Europie migranci! Tu szukają perspektyw nowego życia. Pokonują Morze Śródziemne, aby się w nim znaleźć. Z różnym skutkiem. Często bardzo tragicznym. Ten krzyż został wykonany ze szczątków łodzi, które były milczącymi świadkami tragedii i nadziei. Artefakt, który zalega w umyśle i nie pozostawia obojętnym. W każdym bądź razie nie powinien. 


Poruszyły mnie tablice w krużgankach. Poświęcone pamięci byłych uczniów Pembroke College, którzy oddali swe życie na frontach wielkiej wojny 1914-1918. "VIVIT MEMORIA TRCENTOVM DOMVS FILIORVM OVI PATRIA MILITANTES POSVERVNT VITAM". Lista nazwisk aż przytłacza.



Na każdym kroku historia. Takie miejsce. Taki klimat. Ale naprawdę daje chwilę na wyciszenie. Bo tu nie ma tłumów, gwaru. I jakby... kuzyn Big Bena znajdzie się? O tym, że uczelnia żyje świadczą zaparkowane... rowery. Tak, wspominałem o tym atucie Cambridge, że to rowerowe miasto. 



 

Stare spotyka się z nowym? Choćby rzeźbiarsko. Pomnik premiera Williama Pitta - młodszego (1759-1806), absolwenta tej uczelni [1] Chyba dostrzegamy stylizację... rzymską. Trochę przypomniała mi się poza z pomnika katedralnego w Warszawie Stanisława Małachowskiego.  Ale jest też coś z ducha nowego?  Forma i treść do dyskusji. 




Trudno się oderwać od detali architektonicznych. Znów łapię się na tym, że zamęczam szczegółem miast ograniczyć się do ogółu. To chyba wizja smutku, że nie mogę pokazać wszystkiego, bo mnogość zdjęć tylko w tym jednym miejscu po prostu jest ogromna. Dopiero teraz rozumiem wyrozumiałość Orsi i Macieja, że pozwalali mi jednak na moje fotograficzne spełnianie się. A teraz mam żal do samego siebie, że tak mało upubliczniam zdjęć z Pembroke College?




Nie pamiętam ile czasu zajęło nam spacerowanie pomiędzy murami zacnej uczelni. Podpatrzyłem, że oprócz Williama Pitta-młodszego absolwentem założonej w XIV w. tej świątyni nauki i edukacji był Eric Idle jeden z członków Monty Pyton'a! [2] Niestety, trzeba opuścić gościnny dziedziniec, bo przecież warto zobaczyć coś jeszcze, a może i zjeść coś jeszcze, a może i suvenira nabyć?


Jak zatem widać Pembroke College opanował zupełnie ten odcinek "My english adventure". Zatem kolejny odcinek i kolejne spacerowanie zapewnione. No i czeka na nas... marchewkowe ciasto! 



Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.