poniedziałek, lipca 01, 2024

Halina...

...to moja Mama, Halina Klara Poźniak-Grzybowska (1935-2021). 
Wiem tekst pojawił się latem roku ubiegłego. Postanowiłem go wznawiać  każdego  1 lipca. Powód? Dzień Imienin Mamy. To było ważne wydarzenie. Bez dwóch zdań. Musiałem taksówką podjeżdżać pod gmach Sądu Rejonowego przy Wałach Jagiellońskich, bo pani Matka odbierała tak niewyobrażalnie wielkiej ilości bukiety kwiatów, że mogliśmy tego dnia otwierać kwiaciarnię. Nie bez dumy dodam, że po latach i piszącego te słowa pod koniec roków szkolnych spotykało podobne wyróżnienie. Bardzo miłe. 
Ten tekst/post/artykuł jest wyjątkowy, bo ujawnia fotograficzne talenta Bohaterki. Spojrzenie na Bydgoszcz pod koniec lat 50-tych XX w. Zatem raz jeszcze zapraszam na spacer po urokliwym bydgoskim fyrtlu. W swojej narracji usunąłem pierwszy akapit i fragment ostatniego, aby całość brzmiała bardziej logicznie. W poprzednim wydaniu tekst/post/artykuł pojawił się w określonym cyklu tematycznym. Usunięte fragmenty nie burzą sensu tego, co napisałem wcześniej.

*      *      *
 

Bydgoszcz - ul. Staszica - Mama - 27 lipca 1958 r.
 
Udało mi się odnaleźć zdjęcia Autorki wyjątkowej i niepowtarzalnej: mojej Mamy. Wiedziałem, że gdzieś mam te zdjęcia. Pamięć zawiodła i przez długi czas nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie ich szukać. A w końcu chodziło o prywatną inicjatywę fotograficzną. Mama dostała od swego brata aparat marski "Смена" i połknęła bakcyla fotografowania. Po latach, piszący ten blog, sięgnął po aparat brata, którym była "Смена 8". I rychło (bo i te kadry odnalazłem) dokumentowałem to i owo pod koniec lat 70-tych XX w. Odsyłam do mego pisania z 22 III 2015 r., to artykuł/post/tekst pt. "Pstryk!... pstryk!... pstryk!...". 
 
 
Mamy aparat niestety przed laty uległ wykorzystaniu przez mego przyjaciela "Szymona" przy budowie domowego powiększalnika, kiedy powstawała nasza pierwsza ciemnia. Odkręcił obiektyw, a potem nie wiem, co się z nim stało. Przepadł. To dokładnie taki model, jak z powyższego zdjęcia. Akurat ten egzemplarz był własnością pana Bronisława Murawskiego z Chełmży.
Zdjęć zachowało się dwanaście. Wszystkie wykonane w jednym, że rzeknę po bydgosku: fyrtlu! Ogólnie kwartał między ulicami Staszica, alejami A. Mickiewicza, 20 stycznia 1920, M. Kopernika i I. J. Paderewskiego. Znający topografię Bydgoszczy już wiedzą! Chodzi o okolice parku Jana Kochanowskiego i Filharmonii Pomorskiej (jak mnie ta nazwa rozsadza!). Jedno z ukochanych miejsc, które odwiedzam i fotografuję. Wtedy powraca: Mama też kiedyś fotografowała te same budynki, zabytki.
To kiedyś jest bardzo ścisłe i proste do ustalenia i uchronienia przed niepamięcią pokoleń. Prawnuki (Gabriela, Jerzy i Grześ, to do Was!) odnajdą kiedyś daty na odwrocie większości zdjęć. Na siedmiu napisane jest: Bydgoszcz, dn. 27 lipca 1958. Na jednym tylko: Bydgoszcz lato 1960. Trzy nie są datowane. Mogę spekulować, że powstały w czasie tych dwóch sesji. Zaraz staną się przyczynkiem spaceru po jednym z najurokliwszych miejsc Bydgoszczy.

1. Dawny gmach Technikum Handlowego.

Taki był pod koniec lat 50-tych właściciel i użytkownik tego zasłużonego dla miasta gmachu oświatowego? Okazuje się, że Mama pomyliła się w swoim pisaniu. Faktycznie było tu Technikum Handlowe, aliści od roku szkolnego 1953/54 przekształcono szkołę na Technikum Kolejowe Ministerstwa Kolei. Słusznie zatem kojarzyłem budynek jako Technikum Kolejowe, czyli tzw. kolejówkę. Będąc przedszkolakiem i drepcząc na ul. M. Kopernika (którą zresztą we fragmentach tu widzimy) mijałem go każdego dnia. Pamiętam, że w dolnych oknach (tych po lewej stronie) stała onegdaj klatka z kanarkiem. Aż na czterech zdjęciach widoczny jest szacowny budynek, który wzniesiono na początku XX w. Na mnie wrażenie robi ujęcie, kiedy w kadr wpadł autobus linii nr 2. Może wtedy fotografujący (Mama nie mogła być sama, skoro na jednym ze zdjęć i ona została uwieczniona) przeklinał, że ten wpakował mu się w kadr, a dziś to bezcenność ze względu na ów autobus. Może ktoś rozpozna model? Chętnie dopiszę jego nazwę, albo poszukam w Internecie.
 

 


 
2. Filharmonia Pomorska im. I. J. Paderewskiego. 

Uściślijmy: mamy Filharmonię imienia wirtuoza, jego ulicę, tudzież pomnik przy Filharmonii.  Co mnie irytuje, kiedy myślę o tej szacownej świątyni muzyki klasycznej (i nie koniecznie takiej). To określenie: Pomorska! Bydgoszcz jest ofiarą włączenia jej przed 1 IX 1939 r. w granice ówczesnego województwa pomorskiego (z siedzibą zresztą w Toruniu) i odtąd zaczęło się upomorzanie miasta! Tak skuteczne, że mało kto tu nad Brdą pamięta, że to Kujawy! Aha! Toruń, to też nie żadne Pomorze, a ziemia chełmińska! Słyszałem na dziedzińcu słynnego Ratusza, jak przewodnik taką ciemnotę wkładał do głów znudzonych wycieczkowiczów. Ale trudno to wybić z zalepionych niewiedzą mózgów! Kamień węgielny wmurowano 26 VI 1954 r. i ruszyła budowa! Ukończono ją w 1958 r. Jesienią! Zatem mamy bardzo świeże zdjęcie świeżego gmachu. Powstało między 1958, a 1960 rokiem. Może jeszcze w chwili, kiedy trwały we wnętrzu tzw. roboty wykończeniowe?  Warto przypomnieć budynek wzniesiono na dawnym Bismarckplatz. 
 
 
3. Obecny Gmach Akademii Muzycznej.

Doszliśmy do skrzyżowania dwóch ulic: 20 stycznia 1920 i Juliusza Słowackiego. W czasach cesarskich (do 1920), to były: Goethestraße und Bismarckstraße. Aha! ul. I. J. Paderewskiego, to była wtedy Schillerstraße. Takie topograficzne ciekawostki, o których piszę w "Bydgoskim abecadle". I ten budynek powstał na początku XX w. jako siedziba urzędu powiatowego, zaprojektował go radca budowlany E. von Saltzwedel z Poczdamu. Okazuje się, że dopiero po 1975 r., kiedy w czasach towarzysza E. Gierka zmieniono podział administracyjny PRL-u,  budynek oddano sztuce! Warto przypomnieć, że absolwentem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy im. A. Rubinsteina jest m. in. Rafał Blechacz. Na zdjęciu Mamy niewiele widać szacownej budowli. Trudno. Idziemy dalej, proszę wycieczki.
 
 
 
4. Bydgoska Łuczniczka.
 
Nie może być blogu (bloga? - nie wiem, która forma jest słuszna), który powstając w Bydgoszczy nie pisałby, wzmiankował czy nawet zachwycał się... gołą babą z łukiem! Oczywiście i tu znajdziemy o niej ślady. Tak, to jeden z symboli "małego Berlina / kleine Berlin". A mamy go dzięki talentowi Ferdinanda Lepckego (1866-1909). Ja już nie mogę pamiętać dawnych lokalizacji "Łuczniczki". Pierwotnie stała przy ul. Mostowej, przy placu Teatralnym, którego ozdobą był pięknej urody gmach Teatru Miejskiego. Niestety Sowieci spalili go w 1945 r. Miasta nie stać na jakieś ogólnonarodowe fanaberie, aby go odbudować.  Bo niby kto miałby zapłacić? Putin? Oprawa wokół figury zmieniała się przez lata. Dziś jest całkiem inna, niż w 1960 r. Tak datowana jest osobiście przez Mamę fotografia. Na szczęście dożyliśmy takiego znormalnienia w odczytywaniu polsko-niemieckich losów Bydgoszczy, że mknie po szynach tramwaj, a na nim napisane jest: FERDINAND LEPCKE. Mea culpa! Ale od lat zbieram się do napisania kilku słów rzeźbiarzu. Jest tego wart. 
 
 
5. Teatr Polski im. Hieronima Konieczki.
 
Alfons Licznerski (1902-1976) zaprojektował, a gmach wzniesiono w latach 1948-1949. Obecnie trwa rewolucyjna przebudowa.  Na razie nie ma szans na znalezienia się na widowni, bo jej po prostu nie ma! Stoi tylko fasada.  A przed laty z Córką na spektaklach dla dzieci (m. in. adaptacja losów niejakiego Pinokia) i Synem na "Ryszardzie III" Williama Shakespeare'a (w roli tytułowej gościnnie wystąpił Mariusz Saniternik). Pomyśleć, że kilka lat później to moje dziecię będzie w Leicester świadkiem ponownego pochówku JKM Ryszarda III, który zginął w 1485 r. w bitwie pod Bosworth. Otworzył tym samym drogą na tron nowej dynastii: Tudorom. Proszę poszukać, jest na ten temat pisanie na tym blogu.
 
 
6. Obecny gmach VI Liceum Ogólnokształcącego. 
 
Szkoła o zacnej przeszłości i rodowodem sięgającym rzecz jasna czasów Hohenzollernów. Nie jest celem pisania teraz szerszej monografii. Gmach wzniesiono w latach 1910-1911, przy ówczesnej Brasickestraße. Odtąd przez blisko dekadę działała jako Stadtische Burgerschule. W wolnej od pruskiego jarzma Bydgoszczy siedzibę znalazło tu Żeńskie Gimnazjum Humanistyczne Miasta Bydgoszczy, czyli słynna szkoła pani Wandy Rolbieskiej (1876-1952). Od przeszło sześćdziesięciu lat patronują VI Liceum Jan i Jędrzej Śniadeccy. Nie dość na tym: piszący te słowa kilka lat, za dyrektorowania pani dyrektor Iwony Waszkiewicz, uczył tam historii.
 
7. Kamienice.

Nie potrafię zidentyfikować jednego ze zdjęć. Tego, które zamyka ten sentymentalny spacer. Jedno jest tylko podpisane: ul. 24 stycznia 2. To ten pierwszy kadr. Dlaczego ta kamienica była tak ważna, że Mama wykonała tę fotografię? Nie wiem. Mieszkała tam jakaś przyjaciółka, młodzieńcza sympatia czy po prostu zwykły przypadek? Kolejna to na pewno budynek przy skrzyżowaniu ówczesnej ul. L. Szenwalda (obecnie Cz. Miłosza) z ul. M. Kopernika.  




 
 
Nie ukrywam, że ten bydgoski fyrtel należy do ulubionych przeze mnie miejsc w rodzinnym mieście. Wielokrotnie fotografowałem pokazane tu budynki i miejsca. Zapewne jeszcze nie raz tu zaproszę zainteresowanych miejskimi peregrynacjami. A, że przy okazji budzą się wspomnienia? Inaczej po prostu być nie może. Możliwe, że za kolejnych lat minieniem i moje kadry będą dla kogoś świadectwem, jak wyglądało miasto na początku XXI wieku.

Autorka zdjęć przy Warszawie M-20 - 9 IV 1956

Brak komentarzy: