poniedziałek, lipca 01, 2024
Halina...
...to moja Mama, Halina Klara Poźniak-Grzybowska (1935-2021).
Wiem tekst pojawił się latem roku ubiegłego. Postanowiłem go wznawiać każdego 1 lipca. Powód? Dzień Imienin Mamy. To było ważne wydarzenie. Bez dwóch zdań. Musiałem taksówką podjeżdżać pod gmach Sądu Rejonowego przy Wałach Jagiellońskich, bo pani Matka odbierała tak niewyobrażalnie wielkiej ilości bukiety kwiatów, że mogliśmy tego dnia otwierać kwiaciarnię. Nie bez dumy dodam, że po latach i piszącego te słowa pod koniec roków szkolnych spotykało podobne wyróżnienie. Bardzo miłe.
Ten tekst/post/artykuł jest wyjątkowy, bo ujawnia fotograficzne talenta Bohaterki. Spojrzenie na Bydgoszcz pod koniec lat 50-tych XX w. Zatem raz jeszcze zapraszam na spacer po urokliwym bydgoskim fyrtlu. W swojej narracji usunąłem pierwszy akapit i fragment ostatniego, aby całość brzmiała bardziej logicznie. W poprzednim wydaniu tekst/post/artykuł pojawił się w określonym cyklu tematycznym. Usunięte fragmenty nie burzą sensu tego, co napisałem wcześniej.
* * *
Udało mi się odnaleźć zdjęcia Autorki
wyjątkowej i niepowtarzalnej: mojej Mamy. Wiedziałem,
że gdzieś mam te zdjęcia. Pamięć zawiodła i przez długi czas nie mogłem
sobie przypomnieć, gdzie ich szukać. A w końcu chodziło o prywatną
inicjatywę fotograficzną. Mama dostała od swego brata aparat marski "Смена" i połknęła bakcyla fotografowania. Po latach, piszący ten blog, sięgnął po aparat brata, którym była "Смена 8".
I rychło (bo i te kadry odnalazłem) dokumentowałem to i owo pod koniec
lat 70-tych XX w. Odsyłam do mego pisania z 22 III 2015 r., to
artykuł/post/tekst pt. "Pstryk!... pstryk!... pstryk!...".
Mamy
aparat niestety przed laty uległ wykorzystaniu przez mego przyjaciela
"Szymona" przy budowie domowego powiększalnika, kiedy powstawała nasza
pierwsza ciemnia. Odkręcił obiektyw, a potem nie wiem, co się z nim
stało. Przepadł. To dokładnie taki model, jak z powyższego zdjęcia.
Akurat ten egzemplarz był własnością pana Bronisława Murawskiego z
Chełmży.
Zdjęć zachowało się dwanaście. Wszystkie wykonane w jednym, że rzeknę po bydgosku: fyrtlu!
Ogólnie kwartał między ulicami Staszica, alejami A. Mickiewicza, 20
stycznia 1920, M. Kopernika i I. J. Paderewskiego. Znający topografię
Bydgoszczy już wiedzą! Chodzi o okolice parku Jana Kochanowskiego i
Filharmonii Pomorskiej (jak mnie ta nazwa rozsadza!). Jedno z ukochanych
miejsc, które odwiedzam i fotografuję. Wtedy powraca: Mama też kiedyś
fotografowała te same budynki, zabytki.
To
kiedyś jest bardzo ścisłe i proste do ustalenia i uchronienia przed
niepamięcią pokoleń. Prawnuki (Gabriela, Jerzy i Grześ, to do Was!)
odnajdą kiedyś daty na odwrocie większości zdjęć. Na siedmiu napisane jest: Bydgoszcz, dn. 27 lipca 1958. Na jednym tylko: Bydgoszcz lato 1960.
Trzy nie są datowane. Mogę spekulować, że powstały w czasie tych dwóch
sesji. Zaraz staną się przyczynkiem spaceru po jednym z najurokliwszych
miejsc Bydgoszczy.
1. Dawny gmach Technikum Handlowego.
Taki
był pod koniec lat 50-tych właściciel i użytkownik tego zasłużonego dla
miasta gmachu oświatowego? Okazuje się, że Mama pomyliła się w swoim
pisaniu. Faktycznie było tu Technikum Handlowe, aliści od roku szkolnego
1953/54 przekształcono szkołę na Technikum Kolejowe Ministerstwa Kolei.
Słusznie zatem kojarzyłem budynek jako Technikum Kolejowe, czyli tzw.
kolejówkę. Będąc przedszkolakiem i drepcząc na ul. M. Kopernika (którą
zresztą we fragmentach tu widzimy) mijałem go każdego dnia. Pamiętam, że
w dolnych oknach (tych po lewej stronie) stała onegdaj klatka z
kanarkiem. Aż na czterech zdjęciach widoczny jest szacowny budynek,
który wzniesiono na początku XX w. Na mnie wrażenie robi ujęcie, kiedy w
kadr wpadł autobus linii nr 2. Może wtedy fotografujący (Mama
nie mogła być sama, skoro na jednym ze zdjęć i ona została uwieczniona)
przeklinał, że ten wpakował mu się w kadr, a dziś to bezcenność ze
względu na ów autobus. Może ktoś rozpozna model? Chętnie dopiszę jego
nazwę, albo poszukam w Internecie.
2. Filharmonia Pomorska im. I. J. Paderewskiego.
Uściślijmy:
mamy Filharmonię imienia wirtuoza, jego ulicę, tudzież pomnik przy
Filharmonii. Co mnie irytuje, kiedy myślę o tej szacownej świątyni
muzyki klasycznej (i nie koniecznie takiej). To określenie: Pomorska!
Bydgoszcz jest ofiarą włączenia jej przed 1 IX 1939 r. w granice
ówczesnego województwa pomorskiego (z siedzibą zresztą w Toruniu) i
odtąd zaczęło się upomorzanie miasta! Tak skuteczne, że mało kto tu nad
Brdą pamięta, że to Kujawy! Aha! Toruń, to też nie żadne Pomorze, a
ziemia chełmińska! Słyszałem na dziedzińcu słynnego Ratusza, jak
przewodnik taką ciemnotę wkładał do głów znudzonych wycieczkowiczów. Ale
trudno to wybić z zalepionych niewiedzą mózgów! Kamień węgielny
wmurowano 26 VI 1954 r. i ruszyła budowa! Ukończono ją w 1958 r.
Jesienią! Zatem mamy bardzo świeże zdjęcie świeżego gmachu. Powstało
między 1958, a 1960 rokiem. Może jeszcze w chwili, kiedy trwały we
wnętrzu tzw. roboty wykończeniowe? Warto przypomnieć budynek wzniesiono
na dawnym Bismarckplatz.
3. Obecny Gmach Akademii Muzycznej.
Doszliśmy do skrzyżowania dwóch ulic: 20 stycznia 1920 i Juliusza Słowackiego. W czasach cesarskich (do 1920), to były: Goethestraße und Bismarckstraße. Aha! ul. I. J. Paderewskiego, to była wtedy Schillerstraße.
Takie topograficzne ciekawostki, o których piszę w "Bydgoskim
abecadle". I ten budynek powstał na początku XX w. jako siedziba urzędu
powiatowego, zaprojektował go radca budowlany E.
von Saltzwedel z Poczdamu. Okazuje się, że dopiero po 1975 r., kiedy w
czasach towarzysza E. Gierka zmieniono podział administracyjny PRL-u,
budynek oddano sztuce! Warto przypomnieć, że absolwentem Akademii
Muzycznej w Bydgoszczy im. A. Rubinsteina jest m. in. Rafał Blechacz. Na
zdjęciu Mamy niewiele widać szacownej budowli. Trudno. Idziemy dalej,
proszę wycieczki.
4. Bydgoska Łuczniczka.
Nie
może być blogu (bloga? - nie wiem, która forma jest słuszna), który
powstając w Bydgoszczy nie pisałby, wzmiankował czy nawet zachwycał
się... gołą babą z łukiem! Oczywiście i tu znajdziemy o niej ślady. Tak,
to jeden z symboli "małego Berlina / kleine Berlin". A mamy go
dzięki talentowi Ferdinanda Lepckego (1866-1909). Ja już nie mogę
pamiętać dawnych lokalizacji "Łuczniczki". Pierwotnie stała przy ul.
Mostowej, przy placu Teatralnym, którego ozdobą był pięknej urody gmach
Teatru Miejskiego. Niestety Sowieci spalili go w 1945 r. Miasta nie stać
na jakieś ogólnonarodowe fanaberie, aby go odbudować. Bo niby kto
miałby zapłacić? Putin? Oprawa wokół figury zmieniała się przez lata.
Dziś jest całkiem inna, niż w 1960 r. Tak datowana jest osobiście przez
Mamę fotografia. Na szczęście dożyliśmy takiego znormalnienia w
odczytywaniu polsko-niemieckich losów Bydgoszczy, że mknie po szynach
tramwaj, a na nim napisane jest: FERDINAND LEPCKE. Mea culpa! Ale od lat
zbieram się do napisania kilku słów rzeźbiarzu. Jest tego wart.
5. Teatr Polski im. Hieronima Konieczki.
Alfons
Licznerski (1902-1976) zaprojektował, a gmach wzniesiono w latach
1948-1949. Obecnie trwa rewolucyjna przebudowa. Na razie nie ma szans
na znalezienia się na widowni, bo jej po prostu nie ma! Stoi tylko
fasada. A przed laty z Córką na spektaklach dla dzieci (m. in.
adaptacja losów niejakiego Pinokia) i Synem na "Ryszardzie III"
Williama Shakespeare'a (w roli tytułowej gościnnie wystąpił Mariusz
Saniternik). Pomyśleć, że kilka lat później to moje dziecię będzie w
Leicester świadkiem ponownego pochówku JKM Ryszarda III, który zginął w
1485 r. w bitwie pod Bosworth. Otworzył tym samym drogą na tron nowej dynastii: Tudorom. Proszę poszukać, jest na ten temat pisanie na tym blogu.
6. Obecny gmach VI Liceum Ogólnokształcącego.
Szkoła
o zacnej przeszłości i rodowodem sięgającym rzecz jasna czasów
Hohenzollernów. Nie jest celem pisania teraz szerszej monografii. Gmach
wzniesiono w latach 1910-1911, przy ówczesnej Brasickestraße. Odtąd przez blisko dekadę działała jako Stadtische Burgerschule. W wolnej od pruskiego jarzma Bydgoszczy siedzibę znalazło tu Żeńskie
Gimnazjum Humanistyczne Miasta Bydgoszczy, czyli słynna szkoła pani
Wandy Rolbieskiej (1876-1952). Od przeszło sześćdziesięciu lat patronują
VI Liceum Jan i Jędrzej Śniadeccy. Nie dość na tym: piszący te
słowa kilka lat, za dyrektorowania pani dyrektor Iwony Waszkiewicz,
uczył tam historii.
Nie
potrafię zidentyfikować jednego ze zdjęć. Tego, które zamyka ten
sentymentalny spacer. Jedno jest tylko podpisane: ul. 24 stycznia 2. To
ten pierwszy kadr. Dlaczego ta kamienica była tak ważna, że Mama
wykonała tę fotografię? Nie wiem. Mieszkała tam jakaś przyjaciółka,
młodzieńcza sympatia czy po prostu zwykły przypadek? Kolejna to na pewno
budynek przy skrzyżowaniu ówczesnej ul. L. Szenwalda (obecnie Cz.
Miłosza) z ul. M. Kopernika.
Nie
ukrywam, że ten bydgoski fyrtel należy do ulubionych przeze mnie miejsc
w rodzinnym mieście. Wielokrotnie fotografowałem pokazane tu budynki i
miejsca. Zapewne jeszcze nie raz tu zaproszę zainteresowanych miejskimi
peregrynacjami. A, że przy okazji budzą się wspomnienia? Inaczej po
prostu być nie może. Możliwe, że za kolejnych lat minieniem i moje kadry
będą dla kogoś świadectwem, jak wyglądało miasto na początku XXI wieku.
Autorka zdjęć przy Warszawie M-20 - 9 IV 1956
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.