piątek, maja 24, 2024

Monte Cassino - z tamtej strony...

"Pomysł, że przeciwnik spróbuje zaatakować górzyste odcinki frontu, wydawał mi się równie mało sensowny jak dowództwu grupy armii i dowództwu armii - choć oceniając sytuację, oczywiście i tej możliwości nie wykluczyliśmy" - to wypowiedź General der Panzertruppe Fridolina Rudolfa Theodora Ritter und Edler von Senger und Etterlina (1891-1963) [1] Mamy oto okazję zerknąć na pole bitwy pod Monte Cassino nie byle kogo, bo to on dowodził na linii Gustawa. Nie szukałem wspomnień niemieckich z frontu włoskiego. Nawet, przyznaję szczerze, nie wiedziałem o istnieniu takowych autorstwa tak wysokiej rangi oficera Wehrmachtu. Tym bardziej ochoczo wziąłem się do lektury. 
 
Generał Frido von Senger und Etterlin (1891-1963) - domena publiczna
 
"Walki o Monte Cassino" zajmują sporo miejsca, bo aż dobre sto stron (od 237 do 340), to jakaś 1/3 "Wojny w Europie". Nie wiem czy na język polski przetłumaczono jakieś inne pamiętniki z walk w tym rejonie Europy. Może kiedyś znowu przypadkowo na jakieś trafię? Nie mam pojęcia, jak oceniane są te wspomnienia na tle innych mu podobnych. Książkę otwiera "Wprowadzenie", które napisał Matthew Parker. Tak, znamy tego brytyjskiego historyka! Kilka dni temu to jego książce poświęciłem odcinek "Przeczytań" [2] Zatem z niego cytuję: "Von Senger jest dobrym pisarzem, na tyle pewnym siebie, że dostarcza czytelnikowi barwnych i kunsztownych opisów pejzaży, osobowości i grozy fizycznego wymiaru wojny, pełnego ran i śmierci". Chciałbym więcej, ale nie mam na to po prostu czasu. Obawiam się, że popłynąłbym w złą stronę. M. Parker nie jest wolny od wątpliwości czy na ostateczny kształt wspomnień (a te po raz pierwszy ukazały się drukiem w 1960 r.) powojenne przemyślenia, jak tu ujął: uległy one "odkażeniu" po procesach norymberskich, np. spojrzenie na kwestę prześladowania Żydów lub krytyczne ocenianie samego Führera.
Czy przez to książka warta jest naszego jej nie dostrzegania? Po prostu stąpajmy ostrożnie. Ja na pewno z Autorem polemizował nie będę. Dla mnie to po prostu jeden z głosów niemieckich, o którym M. Parker napisał: "Monte Cassino zagwarantowało mu prestiż. Było to jego najważniejsze zadanie jako dowódcy i w porównaniu z całą resztą walk obronnych największe tego typu zwycięstwo niemieckie w ciągu tej wojny. Przez ponad cztery miesiące oddziały aliantów, jedne po drugich, były raz za razem niszczone na linii Gustawa, opierającej się na Monte Cassino". Ktoś doda (i słusznie): do czasu
Postarałem się dokonać wyboru kilkunastu wypowiedzi (akapitów) niemieckiego generała. Nie urywam, że to i owo zaskoczyło mnie. Przypomniano przy okazji o smutnym skutku wcielenia części ziem polskich do Rzeszy: Polacy, którzy podpisali tzw. Deutsche Volksliste (DVL) byli werbowani do Wehrmachtu i... bronili Monte Cassino. Trzeba tu przypomnieć rodakom z centralnej Polski (często uważających się za... 100% Polaków), że szydzenie z dziadka z Wehrmachtu  jest jaskrawym przykładem, jak bardzo nie znamy realiów II wojny światowej. Polacy nie wstępowali do armii niemieckiej, bo taka była ich wola. Nie było polskich formacji ochotniczych. To był wielki dramat pokolenia. Częstokroć np. obrońcy Bydgoszczy z Września '39  potem ginęli w mundurach feldgrau na wszystkich frontach II wojny światowej. I odpłynąłem od głównego nurtu? "Dlaczego?" - dopytuje się ktoś z Kongresówki. Wyjaśni się to przy pewnym cytowaniu. 

Awans na dowódcę XIV Korpusu Pancernego: Wyznaczony na nowe stanowisko, z ulgą przyjąłem zdecydowanie najważniejszy odcinek frontu włoskiego na lądzie, mianowicie zachodni. Obejmowałem połowę półwyspu. Taki odcinek korpusu pokrywał się z odcinkiem amerykańskiej 5. Armii generała Clarka
Kesserling kontra Rommel: Rommel był za tym, by bronić Włoch w Apeninach na tak zwanej linii gotów, Kesserling natomiast chciał stawić opór wszędzie, gdzie nadarzy się po temu okazja. Były przecieki - choć nie było to jasne - że Hitler przychylił się do zdania Kesserlinga, jako bliższego jego własnemu sposobowi myślenia. 
Ocena planów walki: Ocena sytuacji przez najwyższe dowództwo była dla mnie, gdy przejmowałem korpus, o tyle istotna, że inaczej trzeba było zabierać się do zdecydowanej obrony na południe od Rzymu, a inaczej do walk opóźniających z zamiarem wycofania się w Apeniny. 
Polacy w Wehrmachcie: Dywizja [tj. 3 dywizja Grenadierów Pancernych - przyp. KN] już podczas walk odwrotowych pod Salerno poniosła straty nieproporcjonalne do natężenia walk. Było w niej bardzo wielu volksdeutschów pochodzących z okupowanych terenów Polski, którzy służyli w Wehrmachcie w celu sprawdzenia ich lojalności. Mogli otrzymywać odznaczenia za dzielność, ale nie wolno było ich awansować przed zakończeniem okresu próby. To specjalne traktowanie podyktowane kryteriami rasowymi nie przyczyniło się bynajmniej do podniesienia morale wojska, a w dodatku do żołnierzy docierały skargi krewnych z rodzinnych stron, źle traktowanych przez urzędujących tam funkcjonariuszy partii.
Boże Narodzenie 1943 r. w opactwie: W Boże Narodzenie uczestniczyłem w drodze powrotnej z frontu w mszy w krypcie opactwa Monte Cassino. Tym sposobem byłem jedynem żołnierzem, którego wpuszczono do opactwa od początku poważnych walk w tym rejonie. Żołnierzom wstęp był wzbroniony. Wartownik przy furcie pilnował, by ten rozkaz był ściśle przestrzegany.
Pierwsze walki: ...udało się zatrzymać nieprzyjaciela przed główną linią obrony, aż 5. dywizja Górska zdołała jako tako wykończyć linię Gustawa, tym bardziej że miała wyposażenie odpowiednie do takiego zadania. Pozycję udało się należycie obsadzić i atak utknął. Niemniej przyznaję, że nieraz miałem wrażenie stąpania po kruchym lodzie. 
Wątpliwości obrońcy: Po lądowaniu w Nettuno [tj. Aliantów - przyp. KN]nie mogłem już liczyć na odwody grupy armii w takim zakresie jak dotychczas. To oczywiście wszystkim dowódcom narzuciło pytanie, czy w razie natarcia na dużą skalę w ogóle może być mowa o utrzymaniu frontu pod Cassino, czy też lepiej byłoby wycofać się i utworzyć linię frontu za przyczółkiem pod Anzio, a więc połączyć obie niemieckie armie i oszczędzić spore siły. 
Ocena pierwszych alianckich ataków: Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nieprzyjaciel próbuje dokonać przełamania w tylu miejscach. Miałem wrażenie, że tym sposobem rozdrabnia swoje siły. [...] Kolejne ataki pozostałych korpusów alianckich na środkowym i północnym odcinku frontu także straciły pierwotny sens i ich wynik miał tylko znaczenie taktyczne. 
Opactwo: Bardzo chętnie zgodziłem się oszczędzić opactwu wojny. Nikt by nie chciał brać odpowiedzialności za zniszczenie takiego pomnika kultury dla sukcesu taktycznego. [...] Nie było mi nic wiadomo o formalnej umowie z nieprzyjacielem w sprawie neutralizacji klasztoru. Mocno wątpię żeby coś takiego istniało.  
Skutki zbombardowania opactwa: Bombardowanie odniosło skutek odwrotny od zamierzonego. Teraz mogliśmy z czystym sumieniem obsadzić opactwo, zwłaszcza że ruiny budynków lepiej się nadają do obrony niż same budynki. Żeby się bronić w budynku, najpierw trzeba go zburzyć. Teraz Niemcy dysponowali potężnym punktem oporu, górującym nad okolicą, który świetnie sprawdził się w późniejszych walkach.
Obawy: ...obawiałem się natarcia korpusu Juina z jego świetną dywizją marokańską i algierską. Liczyłem się z szerokim uderzeniem operacyjnym w dolinę Atiny, wymierzonym w nasze chude linie, za którymi nie było pozycji stopujących. [...] Nieprzyjaciel mógł chyba uniknąć krwawych walk o Monte Cassino. 
Alianckie motywy polityczne: Kontynuacja walki miała jednak dla alianckiego dowództwa znaczenie jeszcze i z innego powodu: alianci potrzebowali odpowiedzi na zarzuty Rosjan, że nic nie robią. Armia Czerwona w szybkiej ofensywie przez Boh, Dniestr i Prut dotarła do Rumunii i Galicji. Alianci zachodni musieli atakować. Generalnie natarcie na całej linii w rejonie Cassino wymagało czasochłonnych przegrupowań, podczas których coś musiało się dziać. Tym sposobem napięcia polityczne względy prestiżowe i rozczarowania doprowadziły do czegoś tak niezwykłego jak druga bitwa o Cassino. 
Obrońcy: W Cassino bomby nie spadały na wystraszonych uchodźców, lecz na najtwardszych  żołnierzy Wehrmachtu. 1. Dywizja Strzelców Spadochronowych luzowała 90. Dywizję Grenadierów Pancernych batalionami, tak aby nowe oddziały stopniowo zaznajamiały się z terenem.
Pole bitwy: Przeszedłem przez duże pole kraterów, co i raz przeorywane ogniem ciężkiej artylerii, choć wyglądało na to, że nie ma tam żywego ducha. Nie było tam jednego całego drzewa, kawałka zielonej ziemi. Słyszałem tylko świst odłamków, dźwięczne wybuchy pocisków, czułem zapach świeżo rozrywanej ziemi i znajomą mieszankę woni rozpalonego żelaza i spalonego prochu. A jednak były tu, starannie zamaskowane, baterie, których załogi szybko wyskakiwały z ukrycia, strzelały i znów znikały.
Skutki zbombardowania miasteczka Cassino: Bomby spadające na miasto położyły wprawdzie kres wielu istnieniom ludzkim i zniszczyły urządzenia obronne, ale wykonały też sporą pracę na rzecz obrońców. Natarcie piechoty wyjaśniło jeden błąd w rachunkach: czołgi nie były  w stanie wedrzeć się do miasta. Bomby zamieniły miasto w pole kraterów i czołgi mogły posuwać się przez wąskie zaułki tylko po żmudnych robotach saperskich. Kratery były pełne gruzu, toteż trudno był je sforsować. 
Lotnictwo walczących stron: Luftwaffe była tak zdziesiątkowana, że nie bardzo mogła sobie pozwolić na regularne loty rozpoznawcze. [...] Panowanie aliantów w powietrzu było brzemienne w skutki. Loty rozpoznawcze nad niemieckimi liniami, których niemieckie myśliwce nie były w stanie ochronić, zapewniały nieprzyjacielskiej artylerii kompletną i nieprzerwaną obserwację. Nie wykorzystali należycie tej przewagi tylko dlatego, że ich natarcie posuwało się zbyt wolno, skutkiem czego zawsze mieliśmy dość czasu, by odwody potrzebne do kontruderzeń przemieszczać w nocy. [...] Największym zmartwieniem dowództwa było panowanie nieprzyjaciela w powietrzu bezpośrednio za atakowanymi pozycjami.
Führer po raz 1: My, niemieccy dowódcy wysokiego szczebla, byliśmy praktycznie ubezwłasnowolnieni. Ponieważ to ubezwłasnowolnienie ujawniło się w powoływaniu się na dyrektywy Hitlera, uważano go za rzeczywistego grabarza tak zwanego zadaniowego systemu dowodzenia. [...] Bycie dowódcą w armii Hitlera nie dawało satysfakcji. Śmiem wątpić, czy promieniowanie w każdej sytuacji optymizmem i wiarą w "ostateczne zwycięstwo" świadczy o sile.
Odwody: Kurczenie się, wskutek którego nie wszystkie dowództwa dysponowały takimi normalnymi odwodami, prowadzi do tego, co już często opisywałem: istniejące odwody znajdują się w dyspozycji najwyższego zainteresowanego  dowództwa, a dowódcy odpowiadający na miejscu odwodami nie dysponują. [...] Pozostawało beznadziejne zastępowanie piechurów artylerzystami, których wyciągano z baterii, cennym personelem technicznych saperów i łączności, kierowcami i żołnierzami zaopatrzenia.
Bezradność Wehrmachtu:  W walce manewrowej dowódca strony, która może wykonywać niezbędne manewry taktyczne tylko w nocy, jest w sytuacji szachisty, któremu przysługuje jeden ruch na trzy ruchy przeciwnika. [...] W czasie walki i za dnia niepodobna było dostać się z jednego punktu oporu do drugiego, chyba że na górskich graniach. 
Monte Cassino: Teren pod Cassino był trudny. Piechur nie był w stanie okopać się na pierwszej linii w górach. Echo w dolinach zwielokrotniało działanie psychologiczne huraganowego ognia. Na ścieżkach, którymi docierało zaopatrzenie, nie było gdzie uciec w bok. [...] Bitwy pod Cassino co do ich istoty miały charakter wojny górskiej. [...] Niesamowite wrażenie początkowo robi zwielokrotniony odgłos kanonady artyleryjskiej. Na równinach pomiędzy jednym wybuchem a drugim można sie jeszcze porozumieć, w górach pogłos i echo zlewają się w jeden hałas. Do odłamków pocisków dołączają odłamki skał.
Führer po raz 2: Odmalował katastrofalną sytuację na froncie wschodnim, gdzie ponosiliśmy klęskę za klęską. [...] nie ukrywał natomiast obaw przed nadchodzącą inwazją na Zachodzie i powstaniem nowego frontu pochłaniającego nasze siły. Jedyne słowa otuchy, jakie ten człowiek miał dla frontowych żołnierzy, to wymamrotana pod nosem formuła, że wszystkie te trudności będzie trzeba przezwyciężyć dzięki "wierze". Nic więcej, nawet nadziei na osławione tajne bronie, którą karmiono przeciętnego niemieckiego zjadacza chleba. [...] Co można było zrobić? Hitlera może i dałoby się zabić. Ale czy to rozwiązałoby problem całej bandy zgromadzonej dookoła niego, trzymającej władzę i nawykłej do używania jej do zbrodniczych celów?
Ostatnie natarcie Aliantów: ...natarcie 12 maja było kompletnym zaskoczeniem. Widać to choćby stąd, że wielu ważnych niemieckich dowódców w chwili rozpoczęcia natarcia było nieobecnych. [...] Ta beztroska wynikała jednak nie tylko z niedostatecznej orientacji w zamiarach nieprzyjaciela na najbliższy czas. 
Błędy taktyczne: Widzimy tu szkolny przykład zwyrodnienia sztuki dowodzenia pod wypływem Hitlera. Dowódca wyższego szczebla, który przed natarciem rozdaje swoje odwody pułkom, sprowadza swoją rolę do nadzorowania podwładnych. Pozbył się on decydującego środka dowodzenia. [...] Dodatkowo pogarszał sytuację fakt, że dowódcy korpusów dowodzących w chwili rozpoczęcia dużego natarcia nie znali frontu, nigdy nie przeprowadzili walk na większa skalę  z tym przeciwnikiem i skutkiem tego nie mieli mojego długiego doświadczenia z wojskiem i terenem.

Nie ukrywam, że ta narracja wciąga. Spojrzenie z drugiej strony, choć pozbawiona frontowych obrazów walk, jest cenna dla każdego kto chce zrozumieć Monte Cassino. Rzadko już podnosi się głos odwagi na temat sensowności walki o ten włoski masyw. "Z wojskowego punktu widzenia żaden rozsądnie myślący żołnierz nie obrałby w marcu 1944 r. Cassino na obiekt natarcia. Podejrzana wydawałaby mu się sama myśl, żeby w środku zimy próbować bez operacji pomocniczej zdobyć szturmem najsilniejszą twierdzę w Europie siłami jednego korpusu" - to zacytowane przez Autora spostrzeżenie nowozelandzkiego historyka A. C. Philippsa.  Że dotyczy wcześniejszego etapu walk o Monte Cassino, niż maj 1944? Nic to. Pierwsze zdanie to klucz! Uważałem za ważne, aby je tu zostawić. Może zabrzmi to niepoważnie, ale ubawiła mi reakcja austriackiego żołnierza z dywizji górskiej (nie określono dokładnie) na widok trudności w walkach: "Ratunku, ja chcę na front wschodni!". Zachęcam do poznania całości.

 Opat Gregorio Diamare  opuszcza Monte Cassino - 16 II 1944 - w furażerce gen. F. Senger und Etterlin - domena publiczna
 
Suplement:
Antysemityzm: Żydożerstwo Hitlera było znane od początku jego kariery politycznej. Wstydziliśmy się że sprawy poszły w takim kierunku. W istocie nie było większej hańby niż postawienie poza nawiasem społeczeństwa nielicznej mniejszości reprezentującej wysoki poziom umysłowy. Już samo to wystarczało, by przekreślić towarzystwo trzymające władzę jako sadystów i zboczeńców. [...] Antysemityzm szerokich warstw ludności, który wyrodził się w zbrodnię, uważałem za rzecz wyjątkowo haniebną.

[1] Senger und Etterlin von F., Wojna w Europie. Wspomnienia niemieckiego dowódcy obrony Monte Cassino, tłum. M. Górny, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2013
[2] Parker M., Monte Cassino, tłum. R. Bartołd, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2024

2 komentarze:

  1. Świetne podejście do tematu. Rzadko czyta się o obrońcach Monte Cassino.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykła historia, w wielu z nas drzemie jeszcze ten żywy gen wojny. Historia warta przypomnienia.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.