poniedziałek, stycznia 08, 2024

...na 140-tą rocznicę urodzin Kornela Makuszyńskiego - 8 I 1884 r.

"Każdy nałóg, jak nam zresztą w szkole tłumaczono, - jest rzeczą nieprzystojną, - mój zaś nałóg pisania listów ze wszystkich stron świata, a szczególnie z Zakopanego, przeszedł już w rozpustę" - z tak rozbrajającą szczerością otwiera się książka pana Kornela Makuszyńskiego (1884-1953), pt. "Moje listy". Posiadane przeze mnie wydanie ma już sto lat, bo ukazało się drukiem w Warszawie w 1923 r. Stąd niech nikt z czerwonym długopisem nie gania po linijkach i nie poprawia składnię, ani ortografię, bo przepisuję tu cytaty za oryginalnym wydaniem. 
 
Kornel Makuszyński - fotografia z 1931 r. - domena publiczna
Pretekstem tego pisania jest przypadająca 140-ta rocznica urodzin Autora, tak bliskich kiedyś całym pokoleniom książek, jak "Awantura o Basię", "Szatan z siódmej klasy", "Przyjaciel wesołego diabła", "O dwóch takich, co ukradli księżyc" czy "120 przygód Koziołka Matołka". Na tę okoliczność sięgnąłem po jedyną książkę Zacnego Jubilata, jaką posiadam na wyciągnięcie ręki. A, że epistolografia umiera na naszych oczach bezpowrotnie (sam nie wiem, kiedy napisałem ostatni list) tym bardziej postanowiłem zdobyte w gdańskim antykwariacie przy ul. Piwnej 54 "Moje listy" tutaj, dzisiaj wykorzystać. Czy jednak mamy do czynienia z listami w dosłownym tego słowa znaczeniu?
Jest coś na kształt przed-wstępu. Drobniejszą czcionką, poprzedza rozdział pierwszy ("Zimowe listy z Zakopanego"): "Autor tych listów uprzedza, że chcociaż sam jest człowiekiem tkliwym, przytem pobożnym i statecznym, że chcociaż jest listy są również takie i mogły by być napisane rosa niebieską na płatkach śnieżnej leliji, - jednakże obłuda ludzka może się w nich dopatrzeć wyrażeń zdrożnych, co autora serdecznie martwi i oburza. Listy te bowiem zostały przez niego napisane w celach moralnych. Pisząc je, autor wciąż podnosił wzrok ku niebiosom, a Anioł Stróż był zawsze przy nim". Cudowna polszczyzna, cudowna subtelność. Aha! żeby potem nie było na mnie: gdy trafimy na zjadliwe uwagi pod adresem mojżeszowego narodu, to pretensje kierujemy do KM, a nie autora blogu. Antysemityzm jest mi równie obmierzły, jak ksenofobia, faszyzm czy inny nacjonalizm. Wydarzenia z 12 grudnia 2023 r. w polskim Sejmie obudziły na czas jakiś dyskurs wobec polskiego antysemityzmu. Zatem
I choć mamy przed sobą: "Zimowe listy z Zakopanego", "Listy z Sopotu", "Ciche wspomnienie", "Aby coś po nich zostało...", "Listy ze Lwowa", to ja zerkam o czym pisał Autor na stronach 29 do 66. To właśnie wyjątki z "Listów z Sopotu". Tych kilka ułupków zdaniowych niech nam przypomną, że żadni
Braunowie czy Bąkiewiecze nie wymyślili antysemityzmu. skoro u Pisarza, tej miary co Kornel Makuszyński znajdujemy takie oto  k w i a t k i :
 
Cytat 1: Pojąć nie mogę, jak zakopiańskie żydy spenetrowały, że w lecie 1922 roku wcale nie pojadę do Zakopanego, tylko do Sopotu, ale jakoś się zwiedziały i wszystkie pojechały za mną.  
Cytat 2: Ale i to pewna pociecha, że w tym roku w Zakopanem na widok żyda rozczuleni ludzie rzucali mu się na szyję, taki to tam teraz rarytas.
Cytat 3: Sądzę jednak, że mi Nowaczyński uczynnie odstąpi kilku żydów na te listy, za co ja mu oddam cztery razy tylu Żydów z Zakopanego; zresztą tegoroczni żydzi z Sopotu pochodzą z mojego terenu i mam do nich słuszne i zadawnione praw, wyłączając niewielką grupę warszawską, cywilizowaną i pięknie po polsku mówiącą, którzy nikogo nie kompromituję i do których list ten się odnosi. 
Cytat 4: ...Sopot bowiem tegoroczny to jedna wielka mykwa, mykwa zaś jest to wielka kadź kąpielowa, która ma tę właściwość, że pożydowskiej kąpieli jest w niej zawsze więcej cieczy, niż jej było przed kąpielą. 
Cytat 5: Żydowskie kąpiele w Sopocie mają jednak i dobrą swoją stronę, wszystka bowiem ryba, oszalała z przestrachu, śmiertelnie zalękła, odurzona zapachem, obłąkana z rozpaczy, zadarłszy ogony, uciekła na polskie morze, gdzie ją można z wody wyjmować rękami, jak oczadziałą. 

Obrzydliwa ironia. Nie wiedzieć dlaczego K. Makuszyński od czasu do czasu pisał słowo Żyd z wielkiej litery, raczej stosował jej małą odmianę. Złośliwość Autora nie oszczędza również... "Biblii"? Od cytowania robi się gorzko z niesmaku w gębie. Ja - tak mam. Nie wiem jak kto inny. Tych wynaturzeń nie da się łykać bez emocji i współczucia nad tym, kto to pisał i jak to pisał. To nic, że sto lat temu. Świece chanukowe w Sejmie same nie zgasły!
 
Cytat 6: W Morzu Czerwonem, kiedy przerażone bałwany stanęły dęba i jeżyły się z przestrachu, aby się nie zetknąć z ludem wybranym, co słusznie zostało ogłoszone jako cud, gdyż raz i bałwan okazał się przeraźliwe mądrym - nie było większej gromady, jak w morzu sopockiem. 
Cytat 7: Czasem szczury, kierowane jakimś tajemnym nakazem, wędrują niezliczoną gromadą, tak samo w tym roku przywędrowali nad morze żydowie. 
Cytat 8: Przybyli wszyscy; starzy i młodzi, biedni i bogaci, we frakach i chałatach, na goło jednak wyglądają oni tak samo i niezliczona ta gromada moczy się w morskiej soli.
Cytat 9: Żydowska kąpiel jest to cały ceremonjał. Prawie pierwszy idzie do kąpieli "Gucio odważny". Reszta stoi na deskach i patrzy z miłym, niedowierzającym podziwem. 
Cytat 10: Kiedy wszystkie żydy są już w odzie, wtedy dopiero radość bije pod niebiosy; każdy, pływając, tłucze nogami w wodę, pycha, krzyczy z radosnego strachu i płynie na oślep w napadzie zwarjowanej odwagi.

Trudno było jednak cytować te obrzydliwe w treści i formie literackie inwektywy. Nie cytowałem, jak Bałtyk reagował na obecność starozakonnych gości. Raczej nie chcielibyśmy czytać  t a k i e g o  Kornela Makuszyńskiego. Ale taki też bywał. 100. lat temu. O kim pisał: tałatajstwo? O Żydach! Ciekawe, bo oberwało się mocno Żydom rosyjskim! I z tego potoku kalumnii na ich właśnie temat: "W serdecznej przyjaźni z głupimi Niemcami, bo mądrzy odwracają sie od nich z lekceważeniem, zawładnęli Sopotem w zupełności, morze blednie na ich widok - ludzie dostają mdłości". I swoista puenta: "Chciałbym w tym liście napisać coś równie niekoszernego, ale się nie da; trzebaby wyjechać w tym celu na pełne morze, w Sopocie jest to niemożliwe". To nie znaczy, że to koniec. Dla mnie, na okoliczność rocznicy, jednak tak. Zbyt to wszystkie takie ohydą podpieczone...
Zamiar mego pisania, kiedy siadałem do niego kilka tygodni temu, był zgoła inny. Wyszło, co wyszło. Dla mnie to sygnał, jak  b a r d z o  pokolenie, który wydobywało się z okowów niewoli tkwiło w zatwardziałych poglądach na świat. Nie wiem, jaki był stosunek Kornela Makuszyńskiego do swego pisania sprzed 1 września 1939 r. w późniejszym okresie, na ile skutki II wojny światowej skruszyły jego stosunek do Żydów i żydowskości. Tak po prostu było. Dziś pielęgnowanie demonów przeszłości i budowanie im ołtarzy raczej nie uchodzi. Tym rocznicowym zapisem zrobiłem krzywdę Jubilatowi? Nie z tym zamiarem siadałem przed komputerem. Po prostu chciałem pokazać, jak dobre pióro szło na usługi niskich nie-tolerancyjnych pobudek. Jak zatem miał czuć i czynić rozum, który pochłaniał takie nauki? Jak mógł nie być antysemitą? Trudna sprawa. I zapewne tego tu nie rozstrzygniemy.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.