czwartek, listopada 30, 2023

...na 215-tą rocznicę zdobycia wąwozu Somosierra - 30 XI 1808 r.

 Pod prąd wąwozem w twarz ognistym wiatrom
 Po końskie brzuchy w nurt płynącej lawy
 Przez szwoleżerów łatwopalny szwadron
 Gardła armatnie kolanami dławić
 W mokry mrok topi głowy szwoleżerów
 Deszcz gliny, ziemi i rozbitej skały
 Ci, co polegną - pójdą w bohatery
 Ci, co przeżyją - pójdą w generały   

To Jacek Kaczmarski i jego "Somosierra". Dziś 30 listopada. Kilka rocznic chciałoby, aby o nich pisać, ale tak się nie da na tym blogu. Tym razem kolejny powrót do 30 listopada 1808 r.  Właściwie, to powinienem mieć... mieszane uczucia. Bo przecież wyborowy oddział Szwoleżerów Gwardii nie po to został utworzony, aby nieść zniewolenie innym. A każdy prędzej czy później musi sobie zadać pytanie: co Polacy robili w Hiszpanii? Amatorów prozy S. Żeromskiego czy W. Gąsiorowskiego prawie wśród nas już nie ma. To i wątpliwości nie budzą się w duszach. Niewielu sięga po rodzimych klasyków historiografii tej miary, co Sz. Askenazy, M. Kukiel czy A. Zahorski. A przecież, to nazwiska z najwyższych półek. 

January Suchodolski "Szarża pod Somosierrą" - domena publiczna

"Szwadron dogoniłem, kiedy już był wpadł do wąwozu i już był zabrał pierwsze piętro armat, i pędził dalej bez najmniejszego zatrzymania i bez żadnego porządku wojennego, któren dla cieśniny nawet był niepodobny. Wszyscy pędzli wśród ogromnego ognia tak kartaczowego z przodu i z prawej strony wąwozu, i samego jego szczytu, jak z ręcznej broni przez piechotę na nas w tę cieśninę ciskanego [...]" - to Andrzej Niegolewski, jeden z bohaterów szarży. Cytat już był na tym blogu. Przypominam go. Tak, jak nazwisko dzielnego junaka. Nie czarujmy się: może w pamięci nielicznych zakonotowało się nazwisko Jana Kozietulskiego, bo to on dowodził szarżą, aliści padł z koniem bodaj przy pierwszej baterii.

Potem twarz z ognia jeszcze nieobeschłą
Będą musieli w szczere giąć uśmiechy
Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość
Uszy nastawić na szeptów oddechy
Zwycięskie piersi obciążą ordery
I wstęgi spłyną z ramion sytych chwały
Ci, co polegli - idą w bohatery
Ci, co przeżyli - idą w generały 

"Daremnie upatrywałem hidalga - rolnika ze szpadą u boku, idącego z manierką wina za pługiem. W miastach nigdzie tajemniczych dźwięków gitary; głosy pięknych senores nie dochodziły do naszych uszu. Drzwi domów, wystawy sklepowe pozamykane wszędzie" -  tego cytatu nie było. Tak wspominał Henryk Brandt swoją służbę w Legii Nadwiślańskiej, która również wkroczyła do Hiszpanii. Nie, tu nie znajdziemy opisu szarży (to nie ta formacja), ale wiele cennych informacji o sytuacji w podbijanym kraju. Proponuję odnaleźć i zerknąć do tego cennego źródła. Tym bardziej, że Autor pisze też o innych kampaniach.
Nie uwierzę, że w taki dzień, jak dziś miłośnik epoki nie sięga po klasyczną pracę Mariana Brandysa, pt. "Kozietulski i inni"! Kilka lat wcześniej można było zobaczyć w kinach  "Popioły" w reżyserii A. Wajdy. "...ekranizacja Wajdy rozpaliła namiętne spory i dyskusje, które trwały kilka miesięcy. Brali w nich udział nie tylko ludzie zawodowo związani z kinem, lecz także pisarze, historycy, publicyści, a nawet... lekarze" - czytamy na portalu FilmPolskipl. Na swoich lekcjach pokazuję fragmenty tej ekranizacji. Zresztą starczy włączyć YT, aby przekonać się co ilustruje pieśń, którą otworzyłem to pisanie. Zresztą tragicznie, kiepskiej jakości.
 
Potem zaś czyści w paradnych mundurach 
Galopem w wąwóz wielkiej polityki 
Gdzie w deszczu złota i kadzideł chmurach 
Pióra miast, armat, państw krzyżują szyki 
I tylko niektórym ominie pokuta 
W mrowisku lękiem karmionych koterii 
Nieść będą ciężar wytrząśniętej z buta 
Grudki zaschniętej gliny Somosierry 
 
"Cesarz byłby niezawodnie zdobył wąwóz Somosierry piechota, ale by to kosztowało kilka tysięcy zabitych i rannych, wtenczas gdy zdobycie impetyczne przez jazdę nie poniosło i stu ludzi straty" - to zapis Józefa Załuskiego. Na szczęście kwerendę źródeł dla mnie (i dla nas) wykonał M. Brandys i teraz mogę tu cytować, co cenniejsze wypowiedzi. Ciekawą motywacją szwoleżerów uzupełnia Załuskich swoje pisanie: "Napoleon posłał Polaków, bo znał skład tego pułku, że każdy gotów był lecieć oślep na śmierć dla sławy kraju, dla honoru pułku, a zwłaszcza w oczach jego samego...". No, to chyba wszystko jasne, że Cesarz, gdy słyszał zwątpienie z ust własnych generałów, miał wtedy powiedzieć pamiętne słowa: "Niemożliwe? Tego słowa nie znam! Dla moich Polaków nie ma nic niemożliwego!".

Ale twarz z ognia jeszcze nieobeschłą
Będą musieli w szczere giąć uśmiechy
Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość
Uszy nastawić na szeptów oddechy
Nie ten umiera co właśnie umiera
Lecz ten, co żyjąc w martwej kroczy chwale
Więc ci, co zginęli, poszli w bohatery
Ci, co przeżyli - muszą walczyć dalej

I znowu opis z J. Załuskiego: "Jak tylko rozpoczęło się natarcie, trwało nieprzerwanie, zdobywając półbaterie armat jedne po drugich. Kozietulski mając zaraz z początku natarcia konia zabitego, nie mógł osobiści kończyć zwycięstwa, ale szwadron nie ustawał ani na chwilę, bo tym tylko sposobem armaty nieprzyjacielskie nie mogły nacierających powtórnie razić; wszystko to działo się ile możności w największym pedzie i w krótkiej bardzo chwili".  Tomasz Łubieński, inny uczestnik walk, pisał później do żony: "Mieliśmy wiele rozpraw, z których dzięki Opatrzności wyszliśmy szczęśliwie, a szczególnie z dzisiejszej bitwy pod Somosierrą możemy sie pochwalić, że rozstrzygnęliśmy los tej bitwy za trzeciem, raz po raz, uderzeniem na nieprzyjaciela. Zabraliśmy mu 13 armat, 5 sztandarów i rozproszyliśmy go zupełnie, a to w wąwozie prawie nieprzystępnym dla jazdy. Kozietulski okrył się sławą. Biedny Dziewanowski umarł, utraciwszy nogę. Niektórzy z naszych walecznych ziomków polegli, okrywszy się chwałą". 
 
Wojciech Kossak "Somosierra" - domena publiczna
 
Największym szczęściarzem szarży okazał się Andrzej Niegolewski, który tak wspominał to, co działo się przy czwartej wziętej baterii hiszpańskiej: "Wtem koń krwią plużący padł pode mną od strzału działowego. W oka mgnieniu kilku Hiszpanów uciekających nawróciło, a dwóch z karabinów do głowy przyłożonych dało ognia [...]. W tej chwili dziewięć razy pchnięto mnie bagnetem, obrano mnie z pieniędzy, a konia zostawiono na mnie". Kto teraz jest w Poznaniu może udać się do podziemi kościoła św. Wojciecha i oddać hołd pochowanemu tam bohaterowi spod Somosierry. A uhonorował go osobiście Cesarz jeszcze na polu bitwy: "Wkrótce nadjechał cesarz i krzyżem legii honorowej mnie zaszczycił. Pierwszy to był krzyż, który się pułkowi naszemu był dostał".  I jak dodaj dalej: "...a do tego zdobyłem go sobie w dzień moich imienin. Pierwszy to raz było, żem od ojca nie dostał wiązarka na imieniny, ale za to dostałem z rąk cesarza, za krew dla ojczyzny w dniu imienin przelaną i jeszcze płynącą". I niech to okolicznościowe wspomnienie zakończy T. Łubieński, który pisał dalej do żony tak: "Sława tego dnia przypadła zupełnie nam w udziale. Goniliśmy nieprzyjaciela z szablą nad karkiem więcej niż mil cztery. Zabraliśmy miasto Buytrago i wiele ekwipażów. Goniąc nieprzyjaciela rozpraszaliśmy go wszędzie [...]"
 
 
Literatura i internet: 
Brandt H., Moja służba w Legii Nadwiślańskiej,  Wydawnictwo Armagedon, Gdynia 2022
Brandys M., Kozietulski i inni, Wydawnictwo MG, Warszawa brw
Kaczmarski J., Między nami. Wiersze zebrane, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017  
https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=121891 

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.