piątek, lipca 21, 2023

Smakowanie Bydgoszczy - 97 - Młyny Rothera

 ...w blasku rewitalizacji!
Nie chce się wierzyć, że jesteśmy w tym samym miejscu, co w odcinku 14 tego cyklu (tj. 4 stycznia 2015 r.). Wyspa Młyńska raz po raz wraca w moim tu pisaniu. Bo to miejsce nie tylko, że urokliwe, ale takie, które odzyskało swoją duszę. Każdy kto przybędzie tu nad Brdę nie opuści miasta bez zachwycenia się Wyspą Młyńską. Lata temu bałbym się kogo bądź tam zabrać. Jeśli sam wkraczałem na Wyspę, to jedynie na własne ryzyko. Przesadzam? Ależ skąd. Niektórzy znajomi przed laty nawet nie wiedzieli, że takie miejsce istnieje.
 

 

Wyspa Młyńska jest bardzo wdzięcznym miejscem dla fotografowania. Wiem, są jeszcze kamienice, które tego lub owego mogą odstraszyć, aliści obawiam się tego dnia, kiedy wszystkie one zostaną otynkowane, a ich nowość aż zrani serce i oko. Oczywiście tytuł sugeruje, że punkt ciężkości skupia się na jednym miejscu: MŁYNACH ROTHERA!
 

Gmachy pojawił się w latach 1849-1850? No właśnie mam wątpliwości, bo czytam, że tak, ale i inna strona doucza, że ich wzniesienie zajęło pięć lat. Komu wierzyć? Faktem bezspornym jest, że przez blisko półtorej wieku służyły miastu zgodnie ze swą nazwą. Czyli mielono tu zboże na mąkę. Produkcja zakończyła się w latach 90-tych XX w. I niestety nastał bardzo trudny czas dla zabytkowych gmachów. Raz po raz rodziły się pomysły. Raz po raz budziła się nadzieja, że wreszcie coś drgnęło, że zaraz nadciągnie ratunek. Raz po raz sprowadzano nas na ziemię i trwał stan kolejnego wyczekiwania i ułudy, że jednak... 
 

 

Groziło całkiem realnie, że pewnego dnia obudzimy się, a z Młynów Rothera zostanie kupa gruzu. Bo stan murów będzie tak opłakany, że nikt nie zainwestuje w reanimowanie architektonicznego trupa. Na szczęście pesymizm umarł, kiedy pojawiły się... nowe okna. Osobiści odetchnąłem z ulgą, bo był to dla mnie znak, że skoro ktoś inwestuje w ich wstawienie, to coś idzie ku lepszemu.
 

 

Kiedy dziś patrzę na Młyny Rothera, to nie chce mi się wierzyć, że uratowano je, ba! tchnięto w wiekowe mury nowe życie. Kilka miesięcy temu przekroczyłem próg tego niezwykłego gmachu. Trudno, abym nie uległ zachwyceniu! Bardzo szybko ceglane mury ożyły, choć jeszcze daleka droga do tego, co czytamy na różnego rodzaju stronach, w tym oczywiście i Wikipedii. 
 
 
Robi wrażenie, jak wypełniono przestrzeń wewnątrz Młynów. Stal, szkło i piękno rodem z XIX w.? Ja mam takie odczucie. Nie zapominajmy, że stan naprawdę był opłakany. Dlatego ku przypomnieniu zostawiam tu kilka kadrów z 2015 r. Inaczej moje tu pisanie może być mało czytelne. Mamy wrażenie jakbyśmy byli w dwóch różnych światach? Mnie ta metamorfoza (rewitalizacja) po prostu urzeka i zachwyca. Jako bydgoszczanin w trzecim pokoleniu jestem dumny, że mogę gości i siebie tu zabrać.
 
Młyny Rothera - stan z 2015 - foto Autora blogu
 
Mamy do wyboru: schody lub windę. To dla tych, którzy chcą dostać się na taras widokowy. Polecam pieszą wspinaczkę. Kilka kalorii można zostawić. No i niezaprzeczalna okazja, aby pnąc się na piąte piętro móc podziwiać kunszt budowniczych, ale też i ogrom rewitalizacji. Zajrzeć na wystawę, gdzie nowoczesność, niemal rodem z kosmosu powinna wielu zaskoczyć. Mnie - zaskoczyła.
 

 

"W połowie XIX w. Christian von Rother, wysoki rangą pruski urzędnik, zdecydował o budowie Młyna nazwanego później na jego cześć. Zadania nie ułatwiał grząski grunt Wyspy Młyńskiej, z drugiej strony - bliskość wody pozwalała sprawnie spławiać zboże barkami bezpośrednio do spichrza, a także napędzić cały mechanizm" -  czytamy na ulotce, jaką można sobie zabrać na pamiątkę. Tam też ciekawostka: "W zaledwie 4 lata zbudowano potężne, działające 24 godziny na dobę przedsiębiorstwo. Wysokiej jakości mąka transportowana była w świat".
 
 
Rodzima odmiana Wikipedii zostawia niewiele informacji o Christianie von Rotherze. Żył w latach 1778-1849. Zatem nie dożył chwili, kiedy maszyny w Młynie puszczono w ruch, co nie przeszkodziło, aby jego nazwiskiem nazwano ten kompleks. Ch. von Rother pełnił urząd pruskiego ministra stanu. "Przez 28 lat był szefem handlu morskiego i pierwszym prezesem Banku Pruskiego" - i to ostatni szczegół z tego życia, jaki ma okazję poznać polski czytelnik. Niemiecki ma więcej szczęścia, bo dowie się chociażby o jego związkach z... Warszawą, kiedy ta była po III rozbiorze pruska, ale i jak poczynał sobie, kiedy stolicę zajął cesarz Napoleon. Dowodem uznania dla jego służby w Królestwie Pruskim było m. in. nadanie mu Orderu Czarnego Orła i tytułu honorowego obywatela miasta Berlina. Strona niemiecka zamieszcza też czarno-białą reprodukcję portretu pierwszego prezesa Banku Pruskiego. 14 listopada przypadnie 245-ta rocznica jego urodzin. Swoją drogą ciekawe czy wyruszy kiedyś na ulice Bydgoszczy tramwaj z napisem: Christian von Rother?

Christian von Rother (1778-1849) - domena publiczna.

Tych kilka zdjęć niech zachęca każdego: jesteś w Bydgoszczy - musisz odwiedzić Młyny Rothera. Moje zdjęcia, to stan sal, pomieszczeń bez zapełnionych treść. Zapowiadane wystawy, atrakcje, to wszystko jest w planach. Już teraz jednak staje się jasne, że miejsce staje się reprezentacyjnym punktem na mapie turystycznej tu nad Brdą. Swoje węgierskie pozdrowienia zostawiła tu kilka dni temu, urzeczona miejsce, Orsolya Majlath. Nie powstrzymałem się, aby i moja graficzność zjawiła się na tej oryginalnej ściance...
 

 

Wybranych blisko trzydzieści zdjęć, a ile tu zamieszczonych? Skromny wybór. Ale tak jak za każdym razem: dylematy, wybory, niezadowolenie. Zrozumie to każdy, kto odwiedzi Młyny Rothera. Wiem, że nie po raz ostatni odmieniam przez różne przypadki tę jedna nazwę. Czuję niedosyt, tym bardziej cenne będą wizyty w Młynach Rothera, aby przekonać się, jak będą zapełniać się treścią. Jeśli będę miał swój udział w utrwaleniu, jak bardzo zabytkowy obiekt nabierał będzie rumieńców, to będzie mój cichy wkład w rozsmakowywaniu się tym, co można znaleźć, obejrzeć w Bydgoszczy. Zapraszam.

 

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.