piątek, maja 12, 2023

...na 88-tą rocznicę śmierci Pierwszego Żołnierza Odrodzonej Rzeczypospolitej - 12 V 1935 r.

Będzie inaczej, jak za każdym razem przy okazji rocznicy 12 maja 1935 r. To było w poniedziałek 17 kwietnia. Do seansu interesującego mnie serialu na kanale TVN zabrakło kilku minut, ale ja sobie już przełączyłem na ów i na ekranie ukazała się końcówka teleturnieju, jaki prowadzi pan Hubert Urbański. Pech chciał, że trafiłem na pana XX (personalia do ustalenia bez większego problemu w Internecie), który zostawił postawiony wobec pytania: "Gdzie przez ostatni rok I wojny światowej więziony był Józef Piłsudski?" Stawka była poważna. Można było zainkasować 5000 złotych polskich! Warianty jak zwykle cztery: a.  w Petersburgu, b. w Luksemburgu, c. w Edynburgu, d. w Magdeburgu. Mój stan naiwności i wiary w wiedzę rodaka został wystawiony na... zaskoczenie równoznaczne z zamurowaniem. Pan XX jął się bowiem wahać. Zabawne są wtedy te głośne przemyślenia, analizowania, zmagania się z samym sobą i swoją (nie-)wiedzą. Napięcie rosło, kiedy ten zewnętrzny monolog i chwilami dialog z prowadzącym przeciągał się. Pan XX  stawiał na: Petersburg. Już mi się człowieka zrobiło żal. Czułem podskórnie, że będzie dlań grób! Dla przypomnienia: w 1917 r. nie było już Petersburga, jakoż przemianowano stolicę Moskali na Piotrogród! No, ale dobra. Nie znęcajmy się nad panem XX. W końcu ja też nie potrafię wyjaśnić sobie prawa Pitagorasa czy innych teorii z pogranicza fizyki czy astronomii. Do przyjaciela pan XX nie chciał dzwonić, bo jak uważał ten nie był mocny w dziedzinie, zatem dawaj 50 na 50! No i ostał się wariant: a i d. To już tylko utwierdziło pytanego, że odpowiedź może być tylko jedna: A! No i po chwili mógł odbierać czek na gwarantowane 1000 zł.
„Popiersie Józefa Piłsudskiego” Konstantego Laszczki - Muzeum Wojska Polskiego
 
Po co ja tak szczegółowo się na temat tego występu rozpisuję? Krótko: aby uświadomić, że nie ma odpowiedzi oczywistych. Wiem, że to obecnie program nauczania na poziomie klasy VII szkoły podstawowej. Już słyszę ironię, że programy przeładowane, że na co i po co komu taka wiedza, że ważniejsza jest umiejętność pokrycia m² farbą, tapetą lub innym kaflem. Prawda! Psu na budę komuś wiedza o Bolesławie Rogatce lub nawet pierwszym Marszałku Polski. Boli jednak zupełna ignorancja i brak elementarnej wiedzy. No, bo skoro ktoś kwalifikuje się do takiego programu, to musi mieć wiedzę. Koła ratunkowe przecież nie załatwią za nas wszystkiego. Zbieramy pokłosie edukacji pokolenia ściągaczy, skryptów, skrótów itp, etc, itd. Ja naprawdę boję się kto będzie za lat kilka uczył kolejne pokolenia. A może już to trwa w najlepsze? Dumni absolwenci szkół średnich i uniwersytetów, którzy są chwalą się publicznie, że w życiu żadnej książki nie przeczytali i do niczego im nie potrzebny Bolesław Rogatka i pierwszy Marszałek Polski! I zarabiają, że ho, ho, ho. Nawet nie wybiorę wariantu odpowiedzi, jakie to kwoty.
Co to ma wspólnego z  dzisiejsza rocznicą?! - irytuje się ten czy ów. B a  r d z o   dużo moim zdaniem. To jak z tymi sloganami, które powtarza się przy okazji 3 maja czy 11 listopada. Gęby pełne historii, a błąd błędem błąd pogania, pół-prawdy. Zachwyty mają zastąpić wiedzę?! Jeśli osobiście nie mam na jakiś temat wiedzy, to siedzę cicho i słucham, co mądrzejsi mówią, uczę się. I nie potrzeba mi na to zachęty pana prezydenta Rzeczypospolitej. Ja, to wiem, że tego nie wiem, bo jak kamieniem wraca do mnie Sokrates! Dlatego wiem, że nie ma treści oczywistych. Ona są dla zainteresowanych. Nie usiądę nigdy przed panem Hubertem Urbańskim, bo byle prawo Keplera, budowa nefronu, etniczność Nepalu czy kto jest obecnie prezydentem Peru zmiotłaby mnie z tego fotela i byłby wstyd nie tylko przed rodziną, ale całą nacją między Odrą, a Bugiem.
Zapewniałem pierwszym zdaniem, że: będzie inaczej, jak za każdym razem. Nie, nie będę znowu przypominał godzin, miejsca, okoliczności, przytaczał ostatnich słów umierającego Komendanta, relacji świadków. Sam niedawno przeżyłem rozterkę (pt. śmiać się czy płakać), kiedy uczeń na widok zdjęcia Ch. Chaplina odpowiedział: Hitler. W tej smutnej chwili zatęskniłem za milczeniem klasy wobec tego samego zdjęcia. Choć i to było dla mnie chwilą dramatyczną i naprawdę smutną. Może gdybym zapytał o bohatera jakieś komputerowej ubijatki, to byłbym kontent, ale to był Ch. Chaplin, a nie B. Keaton, H. Lloyd czy rodzima P. Negri (skądinąd związana m. in. z Bydgoszczą)! Kogo dziś naprawdę interesuje 12 maja 1935 r.? Kogo dziś naprawdę interesuje J. Piłsudski? Przeżarliśmy się historią? Zaraz przypomina się rozmowa z kupcem w krakowskich Sukiennicach z 1998 r., kiedy zapytałem o brak figurek Marszałka, które w początkach lat 80-tych tego samego XX w. były niemal na każdym straganie. Pan kupiec odpowiedział: "A kto to dziś kupi?". To była odpowiedź sprzed już ćwierćwiecza. I już wtedy robiło się gorzko w gębie.
Swoją drogą wygrane 1000 zł., to też niezły grosz. Chciałbym za jedną samodzielną odpowiedź dostawać taką finansową gratyfikację. Bo z pytaniem poprzedzającym to o losach J. Piłsudskiego, wtedy jeszcze nie marszałka, też był problem i ratowała pana XX publiczność.  Nie wiem na czym polegała prościzna pytania pierwszego. Jaki wniosek? Narodzie na konkursy! Po 1000 zł.! Trochę książków da się za to kupić. W tym wypadku wskazana byłaby biografia marszałka J. Piłsudskiego.

Brak komentarzy: