środa, marca 22, 2023
...na 960-tą rocznicę śmierci królowej Rychezy Lotaryńskiej - 21 III 1063 r.
X lat temu poniższym tekstem uczciłem pamięć królowej niezwykłej: Rychezy Lotaryńskiej. Wtedy tekst ten ukazał się pod tytułem: "Rycheza - władczyni kontrowersyjna... - na 950 rocznicę śmierci królowej (21 III 1063 r.)". Moja fascynacja żoną JKM Mieszka II Lamberta (1025-1034) - trwa. Nic się nie zmieniło. Niestety lata mijają i jakoś nie trafia w me ręce biografia tej niezwykłej władczyni. Wiem, że Wydawnictwo Avalon wydało książkę. Niestety, nie jest ono zainteresowane współpracą z moim blogiem. Ale też nie pamiętam, abym w księgarni trafił na plon pracy pani Małgorzaty Delimata-Proch. Zatem miniona dekada nie wzbogaciła mnie o dodatkową wiedzę. Trudno. Nie pozostaje mi zatem, jak tylko przypomnieć, to co opublikowałem w 2013 r. Dokonuję tylko kosmetycznych skrótów, m. in. usuwam nadmiar (moim zdaniem) ikonografii. O ile zubożyło to moją narrację, to proszę wrócić do premierowej publikacji.
Kiedy czytałem biografię Kazimierza
Odnowiciela autorstwa Zdzisława Pietrasa i piastowskie powieści Karola Bunscha (m. in. „Bracia”). W szkolnych podręcznikach pojawia się jako ta, która wywiozła koronę królewską do Niemiec. Córka palatyna Ezona pozostawiła po sobie trwalsze ślady. W końcu rzucała cień na państwo Piastów przez blisko
dwadzieścia lat swego życia. Strach pomyśleć, co by się stało z nim stało, gdyby nie jej wstawiennictwo najpierw u Konrada
II, a potem Henryka III i wyekspediowanie germańskich wojów z synem
Kazimierzem do zniszczonego Gniezna i Poznania. Myślę o królowej
Rychezie (Ryksie), której 960 rocznica śmierci minęła wczoraj, 21 marca, pierwszego dnia wiosny!
Jej
mariaż z Mieszkiem Bolesławowicem, późniejszym królem Mieszkiem
II, w 1013 r. był gwarantem kolejnego rozejmu, jaki zawarli ze sobą
wojujący monarchowie Henryk II (później przez kościół rzymski
uznany za świętego) i Bolesław I Chrobry. W roczniku cystersów
kamienieckich zapisano: „...syn Bolesława pierwszego, Mieszko,
poślubił żonę, siostrę cesarza Ottona trzeciego”. Historycy są zgodni, że ówcześni kronikarza (tym tropem poszedł
również w XI w. Anonim tzw. Gall) z premedytacją mylili związki
rodzinne w „domu Ottonów”, by dodać splendoru Piastom. Rycheza
była siostrzenicą Ottona III. Nic jednak nie zmienia faktu, że w
jej żyłach płynęła krew Karola Wielkiego. Zapominamy, że
ukochany jedynak Kazimierz pięknie później Odnowicielem nazwany
nosił na drugie imię: Karol. Choć o królewskim pożyciu Rychezy z
Mieszkiem właściwie nic nie wiemy w literaturze utrzymuje się, że
nie stworzyli zgodnego stadła. Śmierć seniora rodu, Bolesława I,
tylko to pogłębiła, albo ujawniła poważny kryzys, skoro
król-małżonek wziął sobie nałożnicę?
Ambitnej
Niemce przypisywano wszelkie nieszczęścia, które targały państwem
Piastów po 1025 r. Zważmy, że gro władczyń z niemieckim
rodowodem nigdy nie miało „dobrej prasy” u Polaków. Proszę
przypomnieć sobie np. księżnę Agnieszkę, żonę Władysława II
Wygnańca i to, co o niej wypisywał Mistrz Wincenty zwany
Kadłubkiem. Rycheza w genach musiała mieć wrytą cesarką dumę.
Ktoś kto wywodził się z Karolingów nie mógł patrzeć, jak
narusza się jej godność jako kobiety i władczyni. A możliwe, że
doszło też do zagrożenia pozycji jedynaka, jako jedynego
sukcesora? Nikt wprawdzie dziś nie drze szat nad istnieniem lub nie
tzw. Bolesława Zapomnianego (?), ale kiedy prześledzi się losy młodego
Kazimierza aż dziw bierze, że za jedynakiem zatrzasnęły się
wierzeje jakiegoś nieznanego nam klasztoru. To sytuacja w feudalnej
Europie niebywała! Która matka pozwoliłaby na uszczuplenie praw
własnego syna? Która z pazurami nie stanęłaby w jego obronie?
Taką widzę Rychezę!
Bez wątpienia związała swój los z braćmi
męża, przyrodnim Bezprymem i rodzonym Ottonem. Opuściła Polskę w
1031 r. (kiedy Mieszko II był podstępnie więziony przez Czechów).
S. Kętrzyński napisał: „Nie wiemy, w jaki sposób oddaliła się
z Polski Rycheza, czy było to wynikiem gwałtu, czy dobrowolnym
wyjazdem (...)”. Wyjazd monarchini jest wiązany z wydarzeniem, które tak odnotował
kronikarz z Hildesheimu: „...Bezprym przesłał cesarzowi
(Konradowi II – przyp. K.N.) koronę wraz z innymi insygniami
królewskimi, które brat jego niesłusznie sobie przywłaszczył, a
równocześnie (...) obiecał poddać się cesarzowi”.
Smutne jest to, że koronę Piastów przekazać miała osobiście
właśnie Rycheza, która dożywotnio zachowała prawo do używaniu
tytułu „królowa Polski”. Królowa
Rycheza nigdy nie powróciła do Polski. Zmarła dopiero w 1063 r. w
Saalfeld, gdzie miała być pochowana. Z jakichś powodów pogrzebano
ją w Kolonii w kościele NP. Marii. Do dziś zachował się jej
grobowiec.
Królowa
Rycheza, o czym zapewne niewielu wie, ma bardzo duży wkład w
rozwój... kultury polskiej! Otóż w pamiętnym 1013 r. przywiozła
ze sobą do Polski tzw. rocznik rugijsko-koloński, który był
uzupełniany w Krakowie do XIII w. Polscy uczeni nazwali go zresztą
„rocznikiem Rychezy”. Niektórzy mają wątpliwości czy nie
opuścił on Polski razem z jej właścicielką w 1031 r. Jeśli tak
było, to wrócił on z księciem Kazimierzem około 1039 r.
Historycy wysoko cenią związki, jaki łączyły królową z
klasztorem w Tyńcu. Prawdopodobnie za jej sprawą znalazł się tam
psałterz, który w X w. wykonano dla arcybiskupa Egberta. Uzupełniły
go później m. in. modlitwy, których autorstwo przypisuje się
królewskiej córce, Gertrudzie. Wstawiennictwie Rychezy miał
klasztor zawdzięczać posiadanie tzw. „Sakramentarza tynieckiego”.
Jak ocenił G. Labuda: „Na ufundowanie Tyńcowi tak kosztownego
rękopisu mogła się zdobyć tylko osoba dysponująca odpowiednimi
funduszami...”. I wskazał na Rychezę lub jej brata, arcybiskupa
Hermana.
Bodaj
najważniejszą zasługą wygnanej królowej było wyekspediowanie
syna do kraju. Rocznik magdeburski zanotował: „Kazimierz z matką
przez Polaków wypędzony, długo błąkał się u Sasów na
wygnaniu”.
Pięciuset wojów u boku Piastowica, to była siła, z którą
należało się liczyć.
Jak widać pierwsza królowa Polski, to osoba nie tylko kontrowersyjna, co
i godna podziwu. Czy nie należałoby się powiedzenie o Niej, że była
pierwszą mecenaską kultury polskiej? Zabytki piśmiennicze, które
przywiozła ze sobą godne są chyba tego, aby tak pomyśleć. Smutne, że
często patrzymy na bohaterów naszej historii pod jednym kątem. Wtedy
jednak otrzymujemy obraz wypaczony i niepełny. Nie zapominajmy, że imię
Rycheza nie poszło w zapomnieniu razem z matką Odnowiciela. Proszę
zerknąć do "Genealogii..." O. Balzera. Tam też czytamy m. in. o tym, że "...przygnębiona
wypadkiem śmierci jednego z braci (...) postanowiła porzucić życie
świeckie i w s t ą p i ł a d o k l a s z t o r u benedyktyńskiego w
Brunwiller. Tytuł królowej polskiej (regina Polonie), którego mimo to
używa jeszcze ciągle w późniejszych dyplomach, polega na szczególnym
przywileju, udzielonym jej przez Konrada II, w chwili, kiedy przybyła do
Niemiec i ofiarowała mu insygnia koronacyjne polskie".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.