środa, marca 08, 2023

...na 55-tą rocznicę Marca '68 - 8 III 1968 r.

"W wydawnictwie Wiedza Powszechną Alicja Tejchmowa, żona ówczesnego sekretarza KC PZPR, zażądała od Anny Szaniawskiej tzw. samookreślenia. - To prawda, jestem Żydówką - powiedziała Anna, ale nie uważam się za gorszą Polkę niż pani. - Dostała brawa" - jakże to charakterystyczny obrazek dla polskiego Marca '68. Rozpętanie przez ówczesnego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę (1905-1982)  nagonki antyżydowskiej, to jedna z największych podłości na jaką zdobyła się władza komunistyczna po odejściu od stalinizmu. Właśnie mija LV lat od tamtych wydarzeń, kiedy wystawienie przez Kazimierza Dejmka "Dziadów" A. Mickiewicza pociągnęło za sobą lawinę! Antysemityzm znów stał się bronią przeciwko polskim obywatelom, niszczył, skazywał na wygnanie. Jednym z tych, który masakrował wtedy życiorysy naukowe i studenckie był ówczesny minister oświaty i szkolnictwa wyższego, były żołnierz Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalański, prof. Henryk Jabłoński (1909-2003)

Od lewej: Władysław Gomułka i prof. Henryk Jabłoński - domena publiczna

W 2018 r. poświęciłem wydarzeniom Marca '68 tryptyk tematyczny.  Nie robię z niego kompilacji. Siadam, aby raz jeszcze wrócić do czasu, kiedy będąc przedszkolakiem, nie miałem żadnej świadomości rozgrywających się dramatów. Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy pisanie o 1968 r.  nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji. Świat dookoła nas znormalniał. Pewnie nie obce jest tu nad Wisłą zawracanie jej biegu kijem, pisanie na nowo i modelowanie faktów bo komuś tak się to podoba (i co mi pan zrobi?). Dla mnie zawsze źródła, relacje świadków, zapisy jakie pozostawili uczestnicy stanowią bazę do poznania rzeczywistości tamtych marcowych dni.
Czemu to pisanie wzbogaciłem najpierw zdjęciami komunistycznych decydentów? Prosta odpowiedź: bo pokolenie XXI w. po prostu nie wie kim byli panowie z fotografii, nie rozumieją żartów tamtego okresu, trzeba im łopatologicznie wykładać, jakby chodziło o działalność kaliszan w Królestwie Polskim sprzed 1830 r. Kiedy sam pytam "kto identyfikuje się z danym wydarzeniem?" zalega cisza. Nawet nie mogę jej nazwać krępującą. Na dźwięk określenia "Marzec '68" nie dostaję odpowiedzi. Prędzej dowiedziałbym się od nich, jak nazywał się jakiś dinozaur z kredy czy jury. Ktoś powie: przesada! Nie, moi państwo nie ma mowy o przesadzie. Pokazuję zdjęcia Jacka Kuronia Reakcja - taka sama. Pokazuję zdjęcia Jacka Kaczmarskiego.Reakcja - taka sama. Pokazuję zdjęcia prymasa Stefa Wyszyńskiego. Reakcja - taka sama. Mam-że dalej wyliczać?
 
Jutrzenka moich politycznych  wrażeń:
Beztroska wiosna życia jedenasta,,
Rok: sześćdziesiąty ósmy, miesiąc: marzec, 
Przy placu Unii, prawie centrum miasta.

To właśnie Jacek Kaczmarski i pierwsze strofy wiersza "Doświadczenie". "Rozumieć historię Polski to tyle, co wierzyć w cuda" - tak trafnie napisał przed laty Adam Michnik. Nie może być o Marcu bez wspomnieniu o tym wyjątkowym uczestniku tamtych wydarzeń. Ciekawe, czy przy takiej okazji nie odezwą się demony i jeden z drugim (tzw. 100 % Polak) wyrzyga z siebie: Żyd! Wiem, jak bardzo zabolało, kiedy publicznie powiedziano, że Polak wyssał antysemityzm z mlekiem matki. A nie jest tak? Nie ma większej dla Lechity obelgi, jak rzucenie mu w twarz: ty Żydzie! "Polska uchodzi za kraj antysemicki, ale tylko parę razy w moim długim życiu zdarzyło mi się, że ktoś mi wypomniał żydowskich przodków. Robili to głównie, jeśli nie wyłącznie, ludzie na usługach władzy [...]" - to głos prof. Karola Modzelewskiego. No to ów 100 % (który dla mnie równa się albo idiota, albo faszysta) może zacząć swoje używanie! Pod jednym warunkiem: dysponuje wiedzą, a nie potokiem agitkowych plugastw.
Rośnie koło mnie stos książek, które mają mi pomóc zrozumieć czym był Marzec '68 r. Zawsze mam niedosyt. Zawsze mam poczucie, że mogłem więcej napisać, więcej doczytać i podać dalej. Ilu usiądzie i przemyśli, poruszy go los studentów, nauczycieli, zwykłych szarych ludzi tamtego okresu? A po co nam to? - irytuje sie podgolony karczoch. A po to matole, abyś nie zawłaszczał przestrzeni publicznej, łam prasy, radia, telewizji, abyś nie smarował w internecie o... jakichś demonicznych zagrożenia dla kraju, tożsamości narodowej czy poniewieranego ponoć i lżonego Kościoła.
"Niemała część młodzieży studenckiej w Warszawie, a także w innych ośrodkach akademickich w kraju została oszukana i sprowadzona przez wrogie socjalizmowi siły na fałszywą drogę. Siły te zasiały wśród studentów ziarna awanturniczej anarchii, łamania prawa. Posługując się metoda prowokacji, wzburzyły umysły części młodzieży, parły do wywołania starć ulicznych, do przelewu krwi" -  nie mogłem sobie odmówić tak długiego cytowania. Gdybym podsunął tych kilka zdań komuś z pokolenie Marca '68, to bez zastanawiania się odpowiedziałby: towarzysz Gomułka! Tak, to osławiony "Wiesław". Ten sam, którego tak oklaskiwano na placu Defilad w Październik 1956 r. Z tym, że 1968 r. ukazał oblicze innego Gomułki: ciasnego, ograniczonego komunistę, który powoli tracił kontakt z rzeczywistością! Nikt w 1968 r. nie mógł przewidzieć, że ten sam Gomułka będzie sprawcą zbrodnia, jaką stał się Grudzień '70!
"Wybuch marcowy nie miał żadnego podłoża ideologicznego, był spontanicznym ruchem niechęci, a może nienawiści do komunizmu. [....] Dominujące hasło, które nad tym wiecem się unosiło, to było: «Prasa kłamie». Pamiętam stos palonych gazet" - to wspomnienie zmarłego niedawno dziennikarza Tomasza Wołka. To smutne, ale w czasach, kiedy wielu z nas nawet nie zerka na "Wiadomości" TVP, które stały się tuba propagandy jedynie prawych i jedynie sprawiedliwych, jak zły szeląg wraca to samo. Moje pokolenie (rocznik '63) też pamięta, jakie plakaty i napisy pojawiały się na murach naszych miast (Bydgoszczy na pewno, proszę znaleźć na blogu moje zdjęcia AD 1981). Studentka z Wrocławia tak wspominała atmosferę studenckiego sprzeciwu: "Na strajku był przemówienia komitetu strajkowego. A także śpiewaliśmy rozmaite pieśni, również polski hymn, a na zakończenie Międzynarodówkę. Z przejęciem! «Wyklęty powstań ludu ziemi». To dziś brzmi bardzo śmiesznie, ale my naprawdę śpiewaliśmy to z przejęciem". A ja bym tej Pani napisał: to wcale nie było śmieszne! to wcale nie deprecjonuje Pani pokolenia w moich oczach! Komuna zawłaszczyła wiele! komuna splugawiła wiele! Również polskie pieśni rewolucyjne, nie tylko "Międzynarodówkę"! Kto dziś odtwarza na swoich lekcjach "Warszawiankę 1905 r.", "Mazura kajdaniarskiego" czy "Czerwony sztandar"? Za to ja teraz włączam YT, aby posłuchać utworu Wacława Święcickiego:
 
Naprzód Warszawo!
Na walkę krwawą,
Świętą a prawą!
Marsz, marsz, Warszawo!

Paradoks tego utworu polega na tym, że Autor słów nie dożył 1905 r. Odpłynąłem od wątku zasadniczego? Zapachniały mi barykady, czasy wojującego PPS-u czy SDKPiL-u? Nie w tym kierunku zmierzałem, ale jest okazja, aby znowu pomarudzić o... zamordowaniu ważnego przedmiotu, jakim było wychowanie muzyczne! Młodzież dziś by nawet nie wymruczała linii melodycznej żadnej z wymienionych pieśni. I proszę mi wierzyć na nikim nie zrobiłoby dziś wrażenia, że studenci w 1968 r. śpiewali "Międzynarodówkę". Sprawdzę to zaraz na swoich lekcjach... Tym bardziej dorzucę tu ten głos, pani Joanny Trzeciak-Walc: "Śpiewaliśmy Międzynarodówkę chóralnie. Czuliśmy się cudownie. [...] Myśmy się czuli spadkobiercami wielkiej tradycji rewolucyjnej: Broniewski, Waryński, dekabryści, Mickiewicz. Tak wychowano nas w szkole, że każdy, kto sprzeciwia się władzy ciemiężącej i odbierającej wolność, jest bohaterem". Nie uparłem się na wzmianki o "Międzynarodówce". Ale jeśli mamy dwie różne relacje, z dwóch różnych środowisk studenckich, to jednak coś musiało być na rzeczy, że owo "Wyklęty powstań ludu ziemi" podrywało się w chóralnym śpiewie!
"Nie chcieliśmy nic przewracać, nie rozumieliśmy dlaczego ten system tak strasznie się na nas jeży, skoro myśmy tylko chcieli, żeby to, co się mówi, było realizowane. [...] Chcieliśmy, żeby wypuścili ludzi, co ich niesprawiedliwie wsadzili do więzienia" - wspominała pani Paula Sawicka. Zatem zerknijmy, co wracał do Marca '68 człowiek władzy, bliski współpracownik tow. "Wiesława" towarzysz Andrzej Werblan: "Sądzę, że nikt nie oczekiwał takiej skali konfliktu, masowych ulicznych rozruchów! Ale to trafiło w nastrój społeczny i stąd ten rezonans, którego nikt nie oczekiwał. Ani moczarowcy, którzy wywołali nagonkę, ani Gomułka, który na nią pozwolił". I znowu wraca kwestia antysemityzmu tego okresu: "...nikt nie przypuszczał, że takie pandemonium się rozpęta. Gomułka sądził, że tę hecę antysemicką, kiedy tylko zechce, natychmiast przyhamuje". |Jednym wtedy marzył sie Mieczysław Moczar, drudzy już wtedy widzieli zbawcę w towarzyszu z Katowic, Edwardzie Gierku! To ów grzmiał na wiecu: "Nietrudno domyślić się, kto łoży na organizowanie awantur w Warszawie i kraju. Są to ci sami zawiedzeni wrogowie Polski Ludowej, których życie nie nauczyło rozumu, którzy przy każdej okazji dają o sobie znać, różni pogrobowcy starego ustroju, rewizjoniści, syjoniści, sługusi imperializmu. Chcę z tego miejsca stwierdzić, że śląska woda nie była i nigdy nie będzie woda na ich młyn. I jeśli co niektórzy będą nadal próbowali zawracać nurt naszego życia z obranej przez naród drogi, to śląska woda pogruchocze im kości". Jeszcze dziś skóra cierpnie na dźwięk tych podłych, poniżających i plugawych inwektyw. Czas E. Gierka jednak jeszcze nie nadszedł. Warto jednak pamiętać tę sytuację, bo przecież w 1970 r. Gierek nie wziął się znikąd.
"Pisze Kuroń, ze w 1968 roku studenci byli za socjalizmem. Cóż to jednak oznacza? Tylko tyle, że nie walczyli o kapitalizm, prywatyzację i rynek, lecz po prostu o wolność" - raz jeszcze oddaję głos Adamowi Michnikowi, aby na koniec zerknąć do tego, co pisał sam Jacek Kuroń. No to sięgam. I co tam znajduję? A choćby to: "Czy decyzja o relegacji Michnika i Szlajfera z Uniwersytetu Warszawskiego - podjęta zresztą wbrew obowiązującym wówczas przepisom, przez ministra szkół wyższych Henryka Jabłońskiego - była pomyślana jako prowokacja? W świetle faktów [...], możemy na to pytanie odpowiedzieć twierdząco - jeśli uściślimy, do jakich akcji chciano sprowokował studentów". Tak, wróciliśmy do osoby prof. H. Jabłońskiego. Dalej Kuroń pisał: "Trudno dziś powiedzieć, czy uniwersytecka opozycja zdawała sobie sprawę, w jak trudnej sytuacji postawiła ich decyzja Jabłońskiego. Sądzę jednak, że decyzja, którą podjęli - zwołując wiec - była jedyną, jaką podjąć mogli"
Nie można pisać o Marcu '68 i nie dotknąć burzy wokół "Dziadów". "Dla Kuronia fakt, że ogłoszono datę ostatniego spektaklu, zamiast po cichu zdjąć sztukę z afisza, dowodził, że władza prosiła się o demonstracje, że chodziło o wzniecenie ognia, który wzmocni jedną frakcję w PZPR - słowem, że była to prowokacja" -  czytamy w biografii tegoż. Tam także krótka wypowiedź Jana Lityńskiego: "Dla nich byliśmy Żydami, bananowymi dziećmi, kosmopolitami. tymczasem dla świadomości studentów fakt, że wystąpiliśmy w obronie Dziadów, miał wielkie znaczenie. Pokazaliśmy, że bronimy wartości narodowych". Nie ukrywam, że chciałbym słyszeć i widzieć, jak ze sceny padały pamiętne słowa:
 
Nie dziw, że nas tu przeklinają,
Wszak to już mija wiek.
Jak z Moskwy w Polskę nasyłają
Samych łajdaków stek. 
 
Nie chce się wierzyć, ale premiera odbyła się 25 XI 1967 r. na okoliczność rocznicy wybuchu bolszewickiej rewolty w Piotrogrodzie, zwanej potocznie: rewolucją październikową. Cennie  ocenił wystawienie dramatu A. Mickiewicza Gustaw Holoubek, czyli Gustaw/Konrad, wspominając: "Niezależnie od tego, skąd wypłynął pierwszy impuls, idea grania «Dziadów» jako utworu gloryfikującego władzę radziecką musiała skończyć się głębokim wstrząsem". Jakże mocno dźwięczały słowa Wieszcza:

Jeśli kto władzę cierpi,
Nie mów, że jej słucha;
Bóg czasem dalej władzę
W ręce złego ducha.

Burzę oklasków wzbudzało, gdy padało ze sceny:

Oni wyszukują przyczyny,
By uniwersytety znieść,
Krzyknąć, że uczniem jakobiny,
I waszą młodzież zjeść.

Odkładam na  następne rocznicowanie temat Marca '68? Niedaleko nam do 60-lecia. Czas robi swoje i z każdym rokiem ubywa nam tych, którzy mogą zaświadczyć jak to było, kto po której stronie stał, kto na kogo plwał. To smutne, kiedy uświadomimy sobie, że oto Polak Polakowi zgotował   t e n  los. Dlatego przygnębia mnie ilekroć stałem w Poznaniu przy pomniku Czerwca '56. Każdy z pozostawionych tam rocznikowych dat krzyczy do mnie, przytłacza. Jeśli macie tak samo, to w sumie cieszę się, bo nie jest Wam obojętne, że był  taki ponury czas. Mamy go za sobą? Nic nie zwalani nas od strzeżenia się, aby nie popełniać błędów ojców i dziadów, czy nawet pradziadów.  Proszę wziąć sobie do serca, to, co napisał prof. Karol Modzelewski: "Trzeba krok za krokiem rozbijać toksyczne stereotypy, aby nie rozrywały społecznych, w tym również narodowych więzi między Polakami".
 
Wykorzystane w pisaniu:
Bikont A., Łuczywo H., Jacek, Wydawnictwo Agora / Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2018 / Wołowiec 2018
Gajdziński P., Gomułka. Dyktatura ciemniaków,  Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2017
Grochowska M., Wytrąceni z milczenia, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
Kaczmarski J., Między nami. Wiersze zebrane, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017; https://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/wiersze/doswiadczenie-marzec-68/ 
Kuroń J.,  Taki upór, wybór M. Krawczyk, Ośrodek Karta, Warszawa 2011
Michnik A., Wściekłość i  wstyd, Zeszyty literackie, Warszawa 2005
Osęka P., My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia '68, Wydawnictwo Czarne, ISP PAN, Wołowiec 2015
Werblan A., Polska Ludowa postscriptum, Wydawnictwo Iskry, Warszawa  2019

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.