czwartek, czerwca 09, 2022

Przeczytania odcinek 444: Paweł Śpiewak "Midrasze. Księga nad księgami" (Znak)

"Księga nad księgami. Midrasze to zbiór niezwykłych rozważań dotyczących pierwszej księgi żydowskiej Tory – Bereszit, czyli Księgi Rodzaju, zarazem pierwszej księgi chrześcijańskiej Biblii. Powstały z przyjemności dociekania i stawiania pytań o tekst, z którym autor obcuje na co dzień.  
To swoista wędrówka po świecie Księgi Rodzaju, zaglądanie pod podszewkę opisywanych tam wydarzeń, próba dopowiedzenia i wyjaśnienia poszczególnych jej wątków. To również opowieść o dziejach żydowskich w ogóle – o religii, kulturze i tradycji" - czytam w mailu, jaki otrzymałem, podobny zapis znajdziemy na okładce książki Pawła Śpiewaka "Midrasze. Księga nad księgami", jaką wznowiło Wydawnictwo Znak. Po kilku latach dostajemy do rąk wersje poszerzoną i poprawioną. Nie mogę dokonać analizy porównawczej, gdyż wydania z 2004 r. po prostu nie posiadam. Zresztą, jak innych książek Autora. Tak, dla mnie to debiut. Pewnie, że wiem kim jest, słuchałem wielu wypowiedzi telewizyjnych, ale nad słowem pisanym nie pochylałem się. Wydawnictwo uświadamia mnie, że to wydanie wzbogacano aż o... dziewiętnaście nowych rozdziałów? Na mnie robi to wrażenie.
Nie wiem, jak ustosunkować się do całości. Doszedłem bowiem do wniosku, że trzeba jednak dysponować wiedzą biblijną choćby w stopniu dobrym. Ja się chyba do tego nie nadaję? Trudno mi polemizować, odnosić się do "Biblii" przy moim krytycznym i ostrożnym podejściu do jej treści. Należę do grona sceptyków, którym trudno uznać historyczność Pisma, ba! traktować je jako źródło. Zbijają mnie treści, wobec których jestem naprawdę bezbronny, np.: "Kain nie mógł być synem Adama, zapewniają mistrzowie midraszy. Ewa miała zapłonąć pożądaniem do jednego z aniołów". Wiem, że to nie wcale pierwszym rozdział czy wstępne rozważanie. Ale nie czuję się na siłach, aby mocować się z argumentami za czy przeciw. Kiedy próbuję sobie przypomnieć, co do mej dziecinnej głowy wkładała na katechezie siostra Klara, to ni jak nie mogę przypomnieć sobie, abym coś podobnego słyszał. A raczej uważałem.
Tak, książka Pawła Śpiewaka może wbić średnio rozgarniętego w materii biblijnej homo sapiens w przekonanie, że tak naprawdę  n i c  nie wiemy o Biblii czy jej głębszej treści. Przecież wiem, że tam stoi o Noe czy Mojżeszu. Takim ignorantem nie jestem. Ale czy każdy czytelnik gotowy jest na spotkanie z takim terminami jak "zewnętrzne splugawienie", "prefiguracja żydowskiego losu" lub "tu coś miesza się biblijnym genealogom". To drobiazgi? Czy ja wiem? "Noe był dziwna istotą, niepodobną do innych ludzi, przypominał synów Boga. Ojciec Noego, Lamach, obawiał się, że dziecko jest owocem związku jego zony z tymi boskimi istotami" - czytamy w innym miejscu. Chwytam się za głowę! I dalej nie wiem, co z robić z pozyskaną wiedzą: "Wynika z tego, że potop nie nadszedł po to, by naprawiać ludzkie postępki, ale usunąć z ziemi wszystkich półbogów. Noe został ocalony nie dlatego, że był sprawiedliwy, lecz dlatego, że wyróżniał się w swoim pokoleniu".
Staram się. Nie poddaję.  "Droga do Tory jest otwarta. Nie ma tu miejsca na inną hierarchię niż duchowa. Nie pomoże ani bogactwo, ani sława" - zapewnia P. Śpiewak. Rozważania o rajskim ogrodzie (Edenie) zmuszają do skupienia uwagi. Tyle tu faktów, nazw, rozważań. Tak, można się pogubić? Lektura wymaga od nas skupienia.
Wiedziałem, że "Midrasze..." nie będą lekturą łatwą. Czułem to. Nie pomyliłem się. "Pierwszy człowiek uświadomił sobie, kim jest wobec świata natury i jakie ma w stosunku do niego obowiązki. wiemy, że otrzymał władzę nad roślinami i zwierzętami. Co to znaczy - nie wiemy. [...] Tkwił w świecie ożywionym, ale nie był z nim w jedności". Słyszał kto o... łuskach, którymi mieli być pokryci pierwsi ludzie? Porównanie do jaszczurów jest tu jak najbardziej na miejscu. Dlaczego kobieta miała być stworzona z żebra Adama? Też znajdziemy tu ciekawą interpretację tego wiekopomnego wydarzenia. Lektura wzbudza naszą ciekawość. Czy nie jest cenne takie spostrzeżenie Autora: "Religia żydowska nie ma nauczać, czym jest świętość. Nie zajmuje się dogmatyką. Jej domeną nie są spory epistemologów. sprowadza się do ludzkich postępków i w nich znajduje spełnienie". I może to jest klucz (żeby nie rzecz: wytrych) do rozważań dookoła tej książki.
Napisałem uczciwie do Wydawnictwa, że książka chyba przerosła mnie intelektualnie. Może pora na banalność lub inną szmirę dolnej kategorii? Cytuję teraz 50 % z maila, jaki odstałem odwrotną pocztą: "Może po prostu jakiś mały kawałek? Fragment dotyczący konkretnej historii, postaci, okoliczności?". No, debilem nie jestem, to i owo kumam, po prostu nie czuję się na siłach z tą materią. Co innego czytać księdza A. Bonieckiego, ks. J. Tischnera, ba! biskupa G. Rysia, ale Paweł Śpiewak, to jednak inna liga. Nie spodziewałem się  t e g o . Zbyt rzadko obcowałem z "Biblią", co nie znaczy, że nie mocuję się z tekstem. Pewnie, że znajduję tu prawdy, które są też moimi. A może to lęk, że odkryję, jak bardzo jednak Księga jest we mnie, modelowała mnie czy nawet manipulowała mną? Sam się gubię. Lektura, która zmusza mnie do polemiki! Z samym sobą! To ciągłe z sobą gadanie! "KAŻDE ŻYCIE WYMAGA OCHRONY, ŻADNE ŻYCIE NIE JEST LEPSZE ANI GORSZE" - trudno się pod tym zdaniem nie powtórzyć, ale jak ja mam to przenieść na umysłach moich uczniów, kiedy słyszą, że są wysokiej rangi politycy odmawiający człowieczeństwa innym, spychających innych w obręb jakiejś ideologii, która rzekoma zagraża wartościom? A o nich przecież jest w tej książce. Nie wiem, co zrobić ze stwierdzeniem: "...Noe został wybrany nie dlatego, że posiadł wielka mądrość lub był takli sprawiedliwy, lecz dlatego, że znalazł  w oczach Boga życzliwość". Nie potrafię ustosunkować się do treści niemal dogmatycznych: "Wiemy, że Bóg jest niczym skała, Jego dzieła są doskonałe. Tak jest od początku świata, ale etyka odpowiedzialności jednostkowej została odkryta przez Boga znacznie później i ona w nas stale dojrzewa". A może ja po prostu nie dojrzałem jeszcze? 
Odmiana jest, kiedy Paweł Śpiewak pisze o swoim domu, własnych doświadczeniach. zaprasza jakby do siebie.  I to daje otuchę w tej niezwykłej lekturze. "Urodziłem się w domu poetów, ale nigdy nie widziałem, jak rodzi sie wiersz" - czytałem to zdanie i kilka następnych parokrotnie, aby przekonać się, że nie jest to odwołanie się do "Biblii", albo z niej cytat. Ale nie. To dla odmiany może z tego rozdziału ("Arka i słowo") zdań kilkoro:
  • Nie wiem, skąd zlatywały się słowa, jak siadały w wersach, łączyły się w metafory, zdania.
  • Zresztą, co ja mogłem wiedzieć, skoro do pokoju rodziców zachodziłem rzadko.
  • Ojciec pracował w słowach.
  • Same litery zdawały się naczyniem pierwotnej siły.
  • Słowa nie miały być szybą, przez którą tylko ogląda się świat - same były światłem.
  • Mowa tkwiła w literze, ale mówiły też glina i piasek, mówiły wody potopu i spalający ogień.
  • Po stopniach mowy schodziło się w głąb nas samych.
  • Słowo oczyszczone mogło boleć jak nagi, oślepły nerw człowieka.
  • Arka jest symbolem ocalenia, przejścia.
  • ...Tora zawiera w sobie ukryte Imię Boga.
  • Pokolenie wojny było obdarzone wyjątkowo ostrą świadomością języka.
  • Słowa ugłaskane nie bolą, zastygły.
Przypominam, to tylko wybór z kilku stron jednego rozdziału. Takie nauki też są tutaj. Te łatwiej mi ogarnąć? Bez wątpienia. Mamy drobne światło rzucone na dorastanie Autora, panującego w domu ducha i... wychowanie. Takiego świata już nie ma lub tylko w bardzo okrojonym wymiarze? Zrozumie to pewnie pokolenie, które wychowano w myśl nauki "dzieci i ryby głosu nie mają". To, co Paweł  Śpiewak pisze o swoim ojcu i roli słowa w jego życiu - bezcenne: "Był skazany na zadręczenie się słowem, pokonywanie psychicznych skamielin, wędrowanie za słowem, ku słowu, nieustannie grożące ostateczną klęską".  Biblia, Noe, potop, Arka,  dom rodzinny, ojciec - trzeba skupienia, aby się wsłuchać w ten świat. 
"Być może zło nie tkwi w organizacji politycznej, w instytucji władzy, monarchii, ale w tym, do czego i jak ich się używa" - to rozważanie wysłałbym do wielu polityków AD 2022. Szkoda, że większość z nich unika konfrontacji z inteligencją Autora tej książki. Prościej iść między maluczkich, co to niczego nie czytają, starczy im jedna gazeta, jeden kanał telewizyjny (lub dwa), jedna stacja radiowa. "Podział ludzkości na narody był karą. Niósł i niesie niebezpieczeństwo wojen" - los wieży Babel, to doskonały wstęp do rozumienia współczesności? Nie wiem czy dobrze to interpretuję. Tyle wątpliwości i niewiedzy własnej wypływa przy tej lekturze. Nie wiem czy taka była intencja Autora, ale wielu z czytających sięgnie po Biblię, wróci do tekstu. Nie, zaraz tłumnie nie nawróci zbłąkanych, ale da chwilę przemyśleń, oddalenia od tego, co dookoła. Tak to odbieram - i z tym pozostaję, choć nie wszystko odbieram, jako swoje...

Brak komentarzy: