czwartek, stycznia 06, 2022

Przeczytania odcinek 427: Marcin Król "Pakuję walizkę" (Iskry)

Na swój sposób, to... dziwna książka. Co o tym świadczy: esej "Pakuję walizkę" (stąd tytuł całości) połączony z "Notatkami, dziennikiem czasu pandemii". Mamy dzięki temu szerszy obraz, a dla większości z nas, którzy po raz pierwszy stykają się z twórczością pana profesora Marcina Króla (1944-2020) cenne dopełnienie. Po raz kolejny można powtórzyć: brawo Iskry! W czas pandemii  t a k a  książką, z bardzo osobistymi dygresjami wybitnego filozofa  polityki i historyka, to cenność nie do oszacowania. Zawsze będę powtarzał, że dziennik/pamiętnik/diariusz pisany w zaciszu własnych ścian, to cenne źródło dla poznania ludzi i epok. Oczywiście zakładając, że autor nie konfabuluje, nie ma problemów emocjonalnych itp. Tylko, że ja tu mogę zaznaczyć jego obecność w dość ograniczonym zakresie.
W krótkim czasie, to drugi dziennik, jaki ukazuje się w tym cyklu. Jakże różne czasy. Tyrmand i 1956, a teraz Król i 2020. Tylko tak składając te życiowe puzzle możemy budować obraz dwóch Polsk: Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i III Rzeczypospolitej Polskiej.
Nazwisko prof. M. Króla nie było mi obce, ale nadużyciem by było gdybym napisał, że zaczytywałem się plonem pracy naukowej. W stanie wojennym ktoś pożyczył mi (do poczytywałem sobie za ogromny dowód zaufania) książkę "Józef Piłsudski. Ewolucja myśli politycznej". Tym bardziej teraz sięgam po "Pakuję walizkę". Tym bardziej, że sam docieram do podobnych wniosków, że zaraz, za kilka lat kończy się moja droga zawodowa (czytaj: emerytura), a i trwanie tu nad Brdą i Wisłą coraz bardziej ciąży...
"Znałem Jarka i Lecha, to moi dobrzy koledzy" - takie oświadczenie, przyznanie się znajdziemy we wspomnieniach Marci Shore (w tłumaczeniu Michała Sutowskiego)  robi jednak na mnie wrażenie. "...mój gatunek raczej na wymarciu" - cytowany jest wywiad z Marcinem Sroczyńskim. I stąd m. in. ta książka. Bo jeśli ludzie tamtej epoki mieliby nas zostawiać bez swoich świadectw tego, co przeżyli, to wypadlibyśmy blado. Kto nam wyprostuje to, co nowi pisaciele chcą upichcić w zaciszu swoich gabinetów? Przecież nie byliśmy w komitywie z Sewerynem Blumsztajnem, Jackiem Kuroniem czy Adamem Michnikiem, ba! Jarkiem i Lechem.  
Nie mam złudzeń, dla takich, którzy nie wiedzą kim była "Katarzyna Wielka" lub odgrażają się o niechęci edukowania z zewnątrz, książka jaką nam zostawił pan profesor Marcin Król, nie będzie lekturą, szansą na zdobycie wiedzy, weryfikacją zastygłych poglądów, frustracji i intelektualnych kompleksów. Tu tego pokroju apologeci nie wiedzieć czego nie pochylą swych wysublimowanych czaszek, nie sfałdują swoich wyprasowanych mózgów. Z każdym porównaniem staję coraz to złośliwszy i zjadliwszy? Trudno. Takie czasy. Nikomu jednak nie odmawiam poglądów i czytania, co mu tam się podoba, ale tego samego chcę od drugiej strony. Nie wam decydować, co mam i mogę czytać, oglądać czy pisać. Dlatego będę czytał, to co napisał prof. M. Król, ba! będę to odczytywał moim uczniom, niech zaczną myśleć. Szczególnie tym, co mają usta pełne Polski, ale nigdy nie przeczytali szkolnej lektury (patrz "Dziady", "Nad  Niemnem" czy "Lalka"), a pieśń patriotyczną śpiewają tylko wtedy gdy im kto przed oczami zaświeci bilbordem z tekstem tejże.
Oto, bez wątpienia, mamy kolejną książkę-polemikę. Bo każdy zdrowo myślący doszuka się wartości, w które wierzy, które inni szargają, a minione pokolenia wypisywały na swoich sztandarach. Nie zapominajmy Autor, to przedstawiciel pokolenia Marca '68! Nie przespał dziejowej chwili, był jej uczestnikiem i ofiarą. Potrzeba innej rekomendacji. Zdaję sobie sprawę, że dla pokolenia przełomu wieków XX i XXI lata 1968, 1970 - i następne, to kurzem niepamięci zapomniane kurhany, jak dla wielu z nas ten Kraka i Wandy w Krakowie. Tym bardziej trzeba brać się do roboty i odkopywać przeszłość. Za kilkanaście(-dziesiąt) lat książka wydana w 2021 r. będzie takim samym dokumentem, jak choćby pamiętniki Władysława Broniewskiego z czasów, gdy był w Legionach a potem bił bolszewików. Ja wiem,gdzie stanie mój egzemplarz "Pakuję walizkę": obok książek J. Kuronia, K. Modzelewskiego, ks. J. Tischnera, prof. B. Geremka, prof. J. Tazbira, A. Michnika, D. Tuska, biografii L. Wałęsy, T. Mazowieckiego, J. Lityńskiego. Proszę zobaczyć, jaki poczet Polaków się nam pojawił.
Tyle mego odczuwania po lekturze. Teraz oddam głos Autorowi, bo co ja tam magisterek od historii wiem. Kilka wyjątków z eseju "Pakuję walizkę" i "Dziennika..." powinno rozjaśnić obraz, sprawić czy moje tu rozpisywanie ma jakiś sens, czy to tylko moje pisanie dla pisania. Osobiście czuję się rozjaśniony, ba! chwilami nawet usprawiedliwiony. Najpierw esej, ze szczególnym wskazaniem na tekst pt. "Zanikający Kościół", proszę zwrócić choćby uwagę na stosunek do nauk J. Ratzingera/Benedykta XVI.
  • Utrata złudzeń może jednym wydawać się przedwczesna, innym nieistotna, bo sądzą, że ich nie mieli.
  • Z zastrzeżeń można zbudować gmach, ale będzie to gmach pusty i zbędny.
  • W kulturze europejskiej przekonanie o tym, że coś się bezpowrotnie kończy, istnieje co najmniej od renesansu.  
  • Kiedy wszystko jest podawane w wątpliwość, nic nie jest pewne, a zatem nic nie jest stałe.
  • Pesymiści zatem zawsze mają rację.
  • Do dzisiaj nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wojna i jej konsekwencje podważyły wszystko, każdą formę myślenia, wszelkie wartości.
  • Bezruch i bierność to również dobry opis reakcji tych, którzy w faszyzmie, a potem w nazizmie odnajdywali strywializowane, ale silne działające wątki nietzscheańskie. 
  • Myśl religijna nigdy nie podniosła się po ciosach zadawanych jej na oślep przez oświecenie.
  • Katolicka nauka społeczna dała księżom i hierarchom fałszywe mniemanie, że mają odpowiedź na problemy świata współczesnego. 
  • Pisać i myśleć każdy może, ale Pismo Święte ma to do siebie, że można wziąć dwa zdania i rozwinąć je w dowolną stronę.
  • Nawet próby zmiany oblicza Watykanu kończą się minimalnym powodzeniem, a co dopiero powiedzieć o próbach przywrócenia ducha do Kościoła.
  • Zapowiedzi zerwania nici tradycji chrześcijańskiej pojawiły się już stosunkowo dawno.

Chciałbym, żeby rozważania prof. M. Króla na temat Kościoła stanowiły kanwę dyskusji na katechezie w szkole średniej. Naiwne? Zapewne. Tu nie ma zjadliwości, bezpardonowego ataku, lewactwa, jak to zwykli węszyć wszędzie ci tylko prawi i tylko sprawiedliwi. "Kiedy widzę, jak zbiera się polski Episkopat, przypomina mi się tylko Roma Felliniego z pokazem mody kardynalskiej. Kiedy czytam te namaszczone i pust rozważania, myślę z przykrością, że to są następcy św. Tomasza i Pascala. Degradacja niebywała. Co się stało" - czytamy. Czy to jest już atak? Bzdura! To przejaw troski! Powinny zasmucić i takie stwierdzenia: "Kościół porzucił rozważania na temat sensu życia, grzechu, łaski i Trójcy Świętej na rzecz rozważań na temat płci i prawidłowej rodziny. Filozofię zarzucił całkowicie". Dalej jest chyba jeszcze groźniej: "Nic więc dziwnego, że Kościół stracił teologię".  I wcale nie mamy tu rechotu triumfalizmu. Trzeba być z drewna (czytaj: być Pinokiem0, aby bez refleksji przeczytać "Banalizację zła" i "Poza cierpieniem i przyjemnością":
  • Ciekawi mnie nie natura zła, lecz jego nieobecność.
  • Dobro to rezultat walki ze złem, a nie prosty odruch moralny.
  • Diabeł gości w naszej śledzionie od narodzin po śmierć.
  • Dopiero dzięki walce ze złem stajemy się dobrzy chociaż na moment.
  • Diabeł daje nadzieję na przezwyciężenie, psychopatia - nie. 
  • My wciąż w naszej kulturze mamy jednego wielkiego Fausta - Goethego.
  • Mein Kampf - dzieło jawnie diabelski, tylko zlekceważone, a trzeba czytać - przeszedł niemal bez echa. 
  • Hitler to zło, a nie przeciwnik, jak to bywało w minionych wojnach.
  • Banalizacja zła to zatem ucieczka od odróżnienia na dobro i zło.
  • Nawet praca ma być przyjemnością, co głupio powiedział mądry Marks. 
  • Tylko dla nielicznych sens życia jest pytaniem, na które gotowej odpowiedzi nie mają
  • Zerwanie nici tradycji, które jest faktem, nie oznacza niemożliwości sięgania po duchowość lat i wieków minionych. 
  • Zerwanie nici tradycji oznacza, że musimy wiele wysiłków podjąć sami. Tradycja ułatwiała nam życie.
  • Męczymy się, ale im bardziej jesteśmy stali i stanowczy w naszych wyborach spośród cudzego doświadczenia, tym dla nas lepiej.
  • Życie z cierpieniem było elementem świata zastanego.
  • Cierpienie jest rzeczywiste i jest częścią naszego losu.
  • W cywilizacji naszej pojawił się olbrzymi przemysł unikania cierpienia.
  • Dla oświecenia religia to przesąd, dla Freuda wielkie złudzenie.
  • Nie ma wiary łatwej, przyjemnej i usuwającej lub ograniczającej cierpienie.

To dobrze, że te eseje budzą wewnętrzne dyskutowanie na linii czytelnik-autor. to jest walor  t a k i c h książek. Powtórzę banał (i oczywistość): nie zostawiają nas obojętnymi. bo mimo wszystko odnosimy każdą myśl do siebie, wbrew sobie i przetwarzamy. Z różnym skutkiem. "Notatki, dziennik z czasu pandemii" zaczynam od podejrzenia zapisu z... 29 maja 2020 r. Dlaczego? Bo to dzień moich LVII urodzin. I znowu trafiam na szok zaskoczenia: "Sprawiedliwość i prawo. Zaskoczę Państwa, ale sprawiedliwość z prawem nie ma nic wspólnego". Robi się ciekawie? Na pewno intrygująco. I gdybym do "Przeczytanie" na tym zamknął zdaniu, to by dopiero się nawyrabiało? Przecież doskonale wiem, że tylko część czytający ten cykl weźmie do ręki plon pracy pana  profesora Marcina Króla. Gdybym miał moc sprawczą i wymógł: bierzemy do ręki "Pakuję walizkę" i za tydzień dyskutujemy nad nią, to byłoby twórcze podejście do książki. Musi mi starczyć fakt, że kilkadziesiąt osób przeczyta ten tekst.
  • Oczywiście bez kodeksów i prawa życie społeczne i polityczne byłoby niemożliwe.
  • Sprawiedliwość jest jak gwiazda, dzięki której orientujemy się, jaką drogę wybrać w ciemnym lesie.
  • Sprawiedliwość ma charakter subiektywny.
  • Dzisiaj wartość, jaką jest pokój, jest tak oczywista, że przestaliśmy w ogóle mysleć o wojnie, inwestować w wojnę, zbroić się.
  • Zapomnieliśmy o starych maksymach jak vis pacem, para bellum
  • Cnoty wojenne w demokracji są zbędne lub wręcz szkodliwe. 
  • Pielęgnujmy pokój, bo wyzwala z nas dobre ludzkie cechy.
  • Sprawiedliwość jest wartością, jak równość, fundamentalną i powszechnie cenioną.
  • Nie spiszemy kodeksu sprawiedliwości jak kodeksu prawa.
  • ...im inteligentniejszy przywódca polityczny, tym chętniej słucha cudzych opinii. 
  • Lekceważenie filozofii to stary obyczaj i stary błąd.
  • Filozofia jest mistrzynią nauk wszelakich.
  • Widzimy, że parlamenty (Polska bije wszelkie reokordy, ale i w wielkiej Brytanii skandaliczne głosowania wokół Brexitu) już nie są ani formą reprezentacji, ani sprawnym ciałem ustawodawczym. Obecne rządy też się nadają do śmieci. 
  • Na razie nadszedł czas posłuszeństwa w celu ograniczenia pandemii, a we wszystkich innych sprawach powszechnego obywatelskiego nieposłuszeństwa.
  • Powiedzieć, czym jest demokracja, to zadanie karkołomne.
  • Ważniejsze są wybory. A nędza niech umiera po cichu.
  • Słowem, demokracja to nieustanne kompromisy interesów, poglądów, namiętności.
  • Odmowa ma jednak konsekwencje w postaci rezygnacji z wpływu na bieg spraw publicznych i nieprzeszkadzania tym, którzy taki wpływ chcą mieć.
  • Jeżeli nie chcemy zabijać
  •  ducha, musimy być idealistami. 
  • ...Jarosław Kaczyński, podły realista grający  na najniższych uczuciach.
  • Bez marzenia zatem jesteśmy jak wydrążeni ludzie, którzy zawsze będą sceptyczni, czyli realistami.
  • Toleruję zatem poglądy głupiej osoby wygłaszane w sytuacji towarzyskiej, toleruję poglądy skrajnie niezgodne z moimi, ale tylko toleruję, a w najmniejszym stopniu nie aprobuję. 

Tak, filozofia wyznawana przez pana profesora Marcina Króla jest również i... moją. A już bałem się, że jestem jakiś odmieniec, co z wiekiem dziwaczeje. Chyba jednak nadal jestem normalny. I tu kolejne podziękowanie dla Iskier, bo bez tej książki sądziłbym, że jest ze mną coraz gorzej. To nieprawda, że to takie proste: przepisywać sobie jakieś zdania. Zapraszam do działania. Chodzi przede wszystkim, aby zachować ich sens. Usuwam niektóre, gdy się nad nimi zastanowię i widzę, że bez pełnego akapitu nie mają tu racji bytu. Dlatego chcę zrobić, to co wynika z dziennika (pod datą 13 VI 2020 r.) i zamieścić jeden, cały akapit: "Kiedy byłem dziekanem, przyszedł do mnie doktor habilitowany ze skargą, że to Żydzi uniemożliwiają mu awans na profesora tytularnego. Zaproponowałem mu alternatywę: albo wyjdzie i nigdy się do mnie nie odezwie, albo dostanie w mordę. Wyszedł, bo jestem dość duży. Oto granica tolerancji. W takich przypadkach nie ma co rozmawiać, przekonywać czy tym bardziej wychowywać. Jeśli postawa tolerancji nie jest częścią mojej duchowości, to nic się nie da zrobić". Zaprawdę powiadam: będę go cytował przy każdej okazji (pewnie chwilami z głowy), gdy trafię na antysemitę lub inną nietolerancyjność (czytaj: rasizm)! I za to też podziękuje Iskrom, bo bez Waszego publikowania po prostu nie poznałbym tej sceny.

Brak komentarzy: