niedziela, listopada 07, 2021

Przeczytania (419) Leszek Kołakowski "Śmierć jako własnośc prywatna" (Wydawnictwo Znak)

"Cywilizacja taka jak nasza, w której ludzie gorliwie poszukują eksperymentalnych świadectw na rzecz swej nadziei życia wiecznego, nie tyle odsłaniają, nie tyle odsłaniają swoje chwalebne zaufanie do metod «naukowych», ile raczej ujawnia tylko niepewną, kruchą pozycję religijnego dziedzictwa" -  to profesor Leszek Kołakowski (1927-2009), to po prostu cytat z książki, jaką zawdzięczamy odwadze Wydawnictwa Znak: "Śmierć jako własność prywatna". Gdzie tu odwaga? Jeśli ktoś nie umie czytać ze zrozumieniem, ja mu palcem pokazywał nie będę. I znowu oberwie się mi się za... lewactwo? Jakie to pokrętne i zaskakujące, że niejakim rodzi się w głowie taka myśl. Nie mam zamiaru kopać się z koniem. I albo ktoś czyta, albo daje sobie spokój z podobnym wysiłkiem intelektualnym. Że nie każdemu w smak, jakie tu książki są pokazywane, to ma tyle innych, zastępczych tytułów, że nie ma problemu. Każdy wybiera sobie takich piewców, proroków i ideologów, jakich potrzebuje. Ja w tej chwili mam potrzebę, aby czytać profesora Leszka Kołakowskiego.  
Nie, to nie jest lektura łatwa, prosta i taka sobie do poduszki. Nikomu nie bronię zabrać jej do łóżka. Czas i miejsce czytania - dowolne. Jeszcze nam nikt nie przydziela tytułów, autorów i czasu do czytania. Że już tym pierwszym cytowaniem staję w poprzek pewnych schematów myślenia? Ja po prostu nie wierzę, że gdzieś tam jest kraina szczęśliwości (lub upodlenia) i czekają na mnie minione pokolenia. Mam do tego prawo. Bez względu czy czytam GW czy oglądam TVN-24. Używam tych skrótów, bo niejaki wobec mnie ich użył, że to taki wąski pasek niejakiej inteligencji. Słowo "niejaki" będę chyba jeszcze długo używał, bo tak prostacko potrafią niejacy (nijacy?) ludzie odrzucać samą myśl, że ktoś odważył się myśleć i pisać inaczej. Ci prosto i szpagatowo myślący uwierzyli, że tylko oni mają rację. Nie sądzę, aby z tej matrycy ludziska sięgnęli po tę książkę. Zapewne wykorzystane tu cytaty już dopieką ich do żywego!...
  • Ci, którzy nie wierzą w nieśmiertelność indywidualną duszy, nie wierzą również w nieśmiertelność cielesną [...]. 
  • Nie mamy nadziei spotkać się więcej ani o sprawach błahych i ważnych gawędzić wspólnie w innym świecie.
  • Niespodziewana śmierć osób bliskich pozostawia ową trudną do wysłowienia ambiwalencję: nie możemy przyjąć do wiadomości ich nieistnienia, a zarazem nie możemy sobie ich obecnego istnienia wyobrazić, nie potrafimy uznać faktu, doświadczając zarazem poczucia jego fatalnej nieuchronności. 
  • Śmierć - to tyle co nic.
  • Skończoność wartości nie jest sama wartością suplementarną, ale nieskończoność jest warunkiem wartości.
"Śmierć jako własność prywatna", to książka dla odważnych. Bo odwagą jest mieć swoje zdanie, i kiedy karawana idzie na Wschód, to nas ciągnie na Zachód. Kiedy dziś słyszymy o obcych wpływach, pouczaniach w obcych językach, to zupełnie nie rozumiem, co nad Wisłą, Wartą i Odrą robi chrześcijaństwo. Bo nie dość, że przyszło z Zachodu, to jeszcze do XX w. wspierała ją obca mowie rodzimej i narodowej łacina. Zbyt wiele mnie w tym pisaniu, a niewiele Wielkiego Filozofa? Ale, przecież tego pisania nie byłoby bez tej książki! To ona budzi we mnie refleksje, nie pozwala iść wobec niej obojętnie. Ilość błędów literowych, jakie za sobą zostawiam (staram się potem je korygować, a i to trochę ich na pewno zostaje), zawsze świadczy o mojej ekscytacji, poruszeniu, napięciu i jak najszybszej chęci napisania o książce, podzielić się nią, jej mądrością lub głupotą.
  • Lęk abstrakcyjny przed śmiercią jest zjawiskiem najzupełniej odmiennym. 
  • Lęk abstrakcyjny przed śmiercią jest złowrogi, bowiem żadna konkretna śmierć, to znaczy śmierć w danej chwili, nie jest absolutnie nieuchronna, póki nie nastąpi, natomiast śmierć w ogóle jest nieuchronna bezwzględnie. 
  • Jednakże lęk przed śmiercią fizyczną nie jest lękiem przed utratą przyszłości.
  • ...temu, kto lęka się śmierci jako utraty osobowości, nie przyniosłaby pocieszenia wiadomość, że może odrodzić się przy całkowitym zapomnieniu swego życia dotychczasowego.
  • Lęk przed śmiercią konkretną dotyczy śmierci biologicznej, lęk abstrakcyjny przed śmiercią dotyczy śmierci duchowej, zaniku poczucia osobowości.
Nie, tu głupoty nie będzie. Zresztą, co ja tam prosty magister od historii mogę wiedzieć o filozofii, skoro nie odróżniam Anaksymandra od Anaksymenesa. Mogę tylko zostawić tu kilka(-naście) cytatów. "Znowu będzie przepisywał książkę?!" - parsknie pan o prawidłowo i sumiennie podciętych baczkach. Tak, bo tylko tak mogę kogoś przyciągnąć lub odstraszyć od czytania. Najpierw napisałem "od lektury", ale zmitygowałem się i zastąpiłem "od czytania". Brzmi łagodniej. Na wiele sposobów odmienia się słowo  ś m i e r ć . Chwilami trzeba odłożyć czytanie na później. Tak, żeby nie wpaść w czarną rozpacz.
  • Nie ma nieśmiertelności osobowej zobiektywizowanej przez ekspresję. 
  • Nie istniejemy ani w naszych dziełach, ani w naszych pomnikach, ani w naszych potomkach, ani w pamięci bliźnich, nie istniejemy po prostu, reszta jest złudzeniem.
  • Jedynie śmierć jest poważna i to, co leży w jej cieniu.
  • Jedynie śmierć jest ważna osobowo i jej rozgałęzienia, pasożytniczo wrastające w nasze przeżywanie świata. 
  • ...możemy poświęcić życie dla czegoś, co nas przekracza, nie możemy wszakże poświęcić niczemu faktu śmierci.
Nie, nie przepisałem całej książki. Dopiero, co były Zaduszki. Zapalaliśmy światła pamięci na grobach, a jeśli te nie zachowały się, to wracaliśmy w naszych wspomnieniach. Pewnie dla wielu 2021 r., jak dla mnie, to najtrudniejszy rok, bo ostatecznego odchodzenia wielu bliskich mi ludzi. Na tylu pogrzebach nie byłem jeszcze nigdy w czasie jednych dziesięciu miesięcy. Chciałbym wierzyć, że nikt mnie już nie zaskoczy wiadomością o śmierci kolejnego członka rodziny, krewnego i powinowatego, znajomego, sąsiada czy koleżanki/kolegi z pracy.  Czy "Śmierć jako własność prywatna" pomaga mi w ten czas morowy? Na pewno zmusza do refleksji, wyhamowania. To nie jest książka jednorazowego czytania. Bo tu każda strona, ba! często i zdanie/a sprawiają, że czytam je po raz kolejny, wracam i... czytam raz jeszcze. Nie pomaga mi w tym okładka autorstwa Olgierda Chmielewskiego.
  • Nie masz sposobu, aby fakt śmierci, goły zanik, uczynić wartością.
  • Udajemy wiarę w nieśmiertelność duszy, lecz jest to wiara nikła, wiotka, podszyta najczęściej niepewnością, utkana z fałszywej materii, ze strachu i z niczego więcej.  
  • ...obrona nasza przed śmiercią w postaci rozpływania się w otoczeniu jest iluzoryczna, tak samo jak zapewnienie dorosłych, którzy przysięgają dziecku, że zastrzyk nie boli.
  • Nawet rozmawiać i myśleć o śmierci potrafimy w tym celu, aby ją zamaskować [...].
  • Usiłujemy [...] uczynić na różne sposoby ze śmierci część życia własnego, aby zataić jej czystą negatywność, a więc jej opór wobec wszelkich prób afirmacji.
"Śmierć jako własność prywatna" - jakiż celny to tytuł. To nie jest w moim czytelniczym dorobku pierwsza książka o śmierci. Nie udaję, że jej nie ma. Umiem określić przyczyny zgonu wielu moich przodków. Średnia życia w linii męskiej nie jest imponująca. Może zostało mi kilkanaście ostatnich lat życia? Nie wiem. I chyba nie chciałbym tego wiedzieć. Jeśli czytanie profesora Leszka Kołakowskiego ułatwi nam zrozumieć, pojednać ze świadomością, a nawet przestraszyć się, to chyba dobrze. Tylko prosto i słusznie myślący mają życie zaprogramowane odgórnie. Bo odpowiem dwoma innymi zdaniami: "Z punktu widzenia tej trwałej funkcji wiary w nieśmiertelność nie jest istotne, czy ludzie mają dodatkowo (czy też utrzymują, że maja, albo chcą mieć) jakiekolwiek potwierdzenie życia po śmierci. Jest to kwestia zmiennych konwencji kulturalnych". I ja z tą myślą pozostaję. Co, jeśli uwierzę w reinkarnację albo w istnienie kosmitów?  A niby dlaczego Zeus czy Aton z Amonem muszą być gorsi od Jahwe/Jehowy/JHW i całego zastępu świętych? Jakąż cudowną puentą byłby fakt, gdyby to "Przeczytanie" było ostatnim w moim pisaniu na tym blogu. Napisane? I zgon!

Brak komentarzy: