poniedziałek, sierpnia 02, 2021

Przeczytania... (408) Wojciech Tadeusz Brański "Jędrek '44" (Bellona)

"Ta książka to wyimaginowana rozmowa między braćmi o sensie powstania. Rozmowa, która mogłaby się odbyć naprawdę, gdyby Jędrek jeszcze żył" - intrygujące zachęcenia znajdziemy na okładce tej książki. Dopiero, co minęła 77-ta rocznica wybuchu powstania warszawskiego. Powiedziano wiele szumnych, patetycznych słów. Znowu śpiewano "Hej, chłopcy bagnet na broń". Z każdym rokiem dorzuca się mitologizującą cegiełkę. Czy tak jest w przypadku książki Wojciecha Tadeusza Brańskiego, którą podsuwa Bellona? "Jędrek '44". To opowieść o szukaniu prawdy, udowodnieniu prawdy i przywróceniu prawdy. Można tylko żałować, że główny bohater tej opowieści nie żyje od 1980 r. Andrzej (Jędrek) Brański. W ten czas dziejowej próby miał zaledwie lat 17-ście. Brat, Wojciech Tadeusz Brański, dobija się o pamięć o bracie.
Na tle wielu powstańczych książek ta, moim zdaniem, zapowiada się... wyjątkowo? Brat pisze o bracie. Brat mozolnie rekonstruuje powstańcze ścieżki starszego brata, aby znalazł się w wykazie powstańców  '44. Musiał pozbierać i poukładać te historyczne puzzle. Ile takich losów poszło w zapomnienie? Setki, tysiące? No to zmierzmy się z książką, którą Autor podzielił na trzy części: "Okupacja i powstanie", "Próba dialogu z Jędrkiem i duchami przeszłości" oraz "Po powstaniu". Jest też "Posłowie". Nie ukrywam, że mnie interesuje najbardziej Jędrek Brański części I, czyli czasu między 1 VIII, a 2 X 1944 r. Bardzo szybko mój kredyt zaufania czytelniczego zostanie wystawiony na próbę, potem rozczaruje (nawet boleśnie).
Nie miałem w rodzinie powstańców warszawskich. W rodzinie mojej żony wypadło to lepiej: kuzyn babci Helenki, Michał Rydlewski, ps. "Michu" walczył m. in. na Woli, Starówce, Śródmieściu, był żołnierzem zgrupowania "Leśnik", poległ we wrześniu; ciotka Hala miała wtedy 11-ście lat i wraz z mamą i siostrą widziały koszmar, były pędzone przed czołgami. Przeżyły. Nie mam emocjonalnego stosunku do tego, co działo się nad Wisłą między 1 VIII, a 2 X 1944 r. Trochę w życiu na ten temat przeczytałem. A tematyka powstańcza był i jest mi bliska. Nigdy nie zapomnę obchodów z okazji 50-lecia wybuchu powstania z 1994 r. Skromny zapis fotograficzny ujawniłem na tym blogu, m. in. z pogrzebu prochów gen. Bora i wizyty prezydenta R. Kaczorowskiego przy grobie K. K. Baczyńskiego. Po co ten akapit? Przechwalanka? Nie. Po prostu uświadomienie, że powstanie tkwi w nas w różnych wymiarach. Moi wileńscy krewni pozostawali w strukturach Okręgu Wileńskiego AK. 
"Aby uznać kogoś za powstańca, musi być świadectwo towarzyszy broni, dowódcy albo uczestników wspólnych walk lub temu podobny «twardy dowód»" - usłyszał Autor książki, kiedy dotarło do niego, że nie ma Andrzeja/Jędrka w wykazie insurgentów AD 1944. I tu właśnie zaczyna się się ta niezwykła opowieść! Oto brat musi udowodnić, że był ktoś taki, jak "Czarny", zwany również "Cyganem". Dotarcie do prawdy wcale nie należało do prostych spraw. "Nie mając szansy wysłuchania wspomnień Jędrka lub odczytania ich z jakiegoś zapisu, utrwalonych w w rodzinnych wspomnieniach albo relacjach kolegów - zacząłem odtwarzać prawdopodobny ciąg wydarzeń z jego życia [...]" - pisze Autor. Jestem pełen podziwu dla trudu i determinacji. Znam to. Przez lata odbudowywałem swoje drzewo genealogiczne (zresztą nadal to robię). I wiem, jakie kłody czekają na śmiałków, co porywają się ze swą niewiedzą na historię. Sam zresztą przyznaje: "...próba odtworzenia kilku młodzieńczych lat jego życia na podstawie dostępnych cudzych zapisów daje obraz losu  «statystycznego» chłopaka wciągniętego w wir historii, jednego z wielu". Jędrek ma szczęście, że Wojciech Tadeusz chciał i porwał się na odtworzenie tego czasu.
Często przyszło słyszeć: "Nie, Andrzeja Brańskiego nie pamiętam".  A czas, o którym pisze Autor, bił, uciekał, na niekorzyść szukającego zagubionych śladów i  dowodów prawdy. Po prostu ludzie umierali. Jak to delikatnie poetycko napisano o śmierci znanego pisarza i podróżnik Olgierda Budrewicza: "...wybrał się w najdłuższą ze swoich podróży, tę, z której się już nie wraca". Zwątpienia, rozczarowanie, zawód! Znam te uczucia. Aż tu pewnego dnia jeden z powstańców zawiadamia W. T. Brańskiego: "Pamiętam. Pamiętam Andrzeja doskonale. Mam sporo zdjęć, na których można go zobaczyć". Inny potwierdza: "Andrzej, przynajmniej w ostatnim okresie przed powstaniem, był w internacie w tej samej grupie co ja. [...] Potwierdzam, że smalił cholewki do dziewczyny z sąsiedztwa, córki generała, nie wiem którego". W strefie domysłów pozostało czyją, generalską córką była dziewczyna, w które kochał się "Czarny", choć Autor na własny użytek próbował dociec tego sekretu. Niestety takich domyśleń będzie dużo. Wkrótce udało mu się dotrzeć też do... wykazu ocen, jakie osiągnął brat na tajnych kompletach. Już w czasie powstania imię jakiejś Ewy wyryć miał Jędrek na kolbie swego karabinu.
Zaskakuje, czego Autor nie ukrywa, jednak skromny zasób wiedzy na temat tego, co robił brat w czasie okupacji. Zawał zabił go w 1980 r., kiedy miał zaledwie 52. lata: "...doprawdy nie wiem, co sam Jędrek myślał o powstaniu, o swoim w nim udziale i o tym, co się działo potem". Doskonale zdaję sobie sprawę, że szczególnie przedstawiciele młodszego pokolenia mogliby mieć pretensje. Dlatego wyjaśnia zawiłości po II wojnie światowej, kiedy po prostu nie mówiło się na pewne tematy: "...powstanie - to powstanie - było świętością, o której się nie dyskutuje, tylko czci oraz odrzuca potencjalną krytykę". Ja to znam! Ja to pamiętam! Ja to nazywam "dualizmem edukacji historycznej", co innego w domu i co innego w szkole. Dostaje się Mironowi Białoszewskiemu: "...nie mogłem się pogodzić z jego beznamiętną relacją o dniach powstańczego zrywu, z chłodnymi obserwacjami z pozycji nie chłopaka, jakim w powstaniu był Jędrek, lecz 21-letniego mężczyzny siedzącego w piwnicy, nie na barykadzie".
Dostajemy kilka scen z pamięci Autora (rocznik 1935), chaotycznych, nie łączących się. Tyle ile zapamiętało dziecko wojny. Rówieśnik zmarłej w maju mojej Mamy. Niedługo i tych wspomnień nam zabraknie. Uczciwie w pewnym momencie przyznaje: "...nigdy nie dowiem się, co naprawdę przeżywał w powstaniu, co myślał, jak oceniał siebie, to, co się działo, w czym brał udział". I mamy naprawdę rzetelną ocenę brata. I powrót do siebie: "Całymi jeszcze latami po wojnie warkot lecącego samolotu wywoływał we mnie stan wewnętrznego alarmu, ucisk serca i żołądka [...]". Dla moje Mamy żywy pozostał świst i łomot sowieckich "Katiuszy". Proszę zobaczyć, co się dzieje: książka budzi demony z naszych rodzinnych historii. I tak będzie z każdym czytającym, który czuje więź historyczną z tym, co było po 1 IX 1939 r.
Oczywiście W. T. Brański nie ogranicza się do roli śledzenia losów brata, kreśli panoramę powstania. Robi to cytując wypowiedzi różnych uczestników. Dla wielu apologetów może to być kubeł zimnej wody: "Było nas trzydziestu, może czterdziestu. Mieliśmy pięć pistoletów, jeśli dobrze pamiętam, czeskich zbrojówek z amunicją dorabianą [...]". Dopełnieniem uzbrojenia było kilka granatów i dwa kolejne pistolety. "To było całe uzbrojenie wielkiego oddziału, który ostatecznie liczył około osiemdziesięciu chłopa w pierwszych godzinach Powstania" - to z tej samej relacji.
A jednak, moim zdaniem, Wojciech Tadeusz Brański może kogoś... zniechęcić do lektury? Okazuje się, że coraz mnie w tym wszystkim jest samego Jędrka. Każdą lukę wypełnia cennymi (to nie ulga wątpliwości) relacjami świadków/uczestników. Budują one nastrój. Przybliżają czas powstania. Tylko, że w nich... nie ma Jędrka! Nie zdziwiłbym się, gdyby kolejny czytelnik poczuł się... oszukanym. Nikt nie kwestionuje badawczej pracy Autora, ale czy naprawdę tego chcemy biorąc do ręki książkę "Jędrek '44"? Czy usatysfakcjonuje kogoś, kto już wiele przeczytał o powstaniu, gdy czyta: "Nie ma dwojga takich samych ludzi, lecz wiele jest podobieństwa w przeżyciach i doznaniach". I cytuje moment wyjścia z Żoliborza ze wspomnień pewnego Zbyszka, bo gdzieś tam był Jędrek? Co tak naprawdę obchodzi kogoś nastrój i dylematy kapitulujących powstańców? Osoba zainteresowana tematyką, to wie! No, chyba, że po książkę sięga nowicjusz, ktoś kto kroczy jeszcze niepewnie w temat, bo akurat obejrzał film "Miasto '44" - i chce poznać obraz z innej strony. Opisując szpital na Żoliborzu, jak niesiono pomoc rannym, Autor pisze: "Jednym z nich był Jędrek. Gdzie opatrywano jego ranę, tego nie wiem, ani tego, co sie z nim działo później". I dalej: "Gdziekolwiek leży Jędrek, musiały dochodzić do niego wieści o bestialskim traktowaniu rannych i ludności cywilnej [...]". Tego się obawiałem: spekulacje!
Nie intersekcją mnie domysły Autora! Ja chciałem tylko JĘDRKA! Rekonstrukcji. Drobiazgowej pracy, składania tych życiowych puzzli. Tego mogłem oczekiwać, bo na to przygotowano mnie. I teraz nie wiem kto jest winny: pan Wojciech Tadeusz Brański czy Bellona? W zamian właściwie dostajemy antologię wspomnień. Druga część pt. "Próba dialogu z Jędrkiem i duchami przeszłości" mogłaby stanowić odrębną książkę. Tym bardziej, że pomieszczona między 75 a 216 stroną. To już rozważania czysto historyczne, rzekłbym akademickie. Pociesza, że Autor sam tu przyznaje: "Mam żal do siebie, że nie pytałem Jędrka o jego powstańcze przeżycia, a teraz mogę jedynie mozolnie zdobywać strzępki informacji, z których i tak nie złożę sobie wiarygodnego obrazu, bo mam tylko pojedyncze elementy tej układanki". I znowu spekulacja/domysł: "Mogę tylko założyć, że poglądy Jędrka nie odbiegały daleko od tych, które mieli jego dawniejsi koledzy". Skąd ta pewność? Jako nauczyciel historii obawiam się, że młode pokolenie może popłynąć tą... nierzetelną strugą i zbudować sobie swój obraz powstania i powstańców, bo zapewne ktoś tam mieć mógł odczucia jak... To już nie jest historia. 
I dalej, gdy przychodzi opisywać w trzeciej części stalagowy los Jędrka, jest tak samo, bo znajdziemy: "Na podstawie opracowań obejmujących losy jeńców stalagów trudno dokładnie odtworzyć przeżycia pojedynczego jeńca, jakim był Jędrek". A okoliczności werbunku do II Korpusu: "Pewnie tą drogą..." - kolejne pisanie na piasku. Tylko dlaczego kilka akapitów dalej stawia sobie pytanie: "W jaki sposób dotarł do II Korpusu?". Czyżby zapomniał, co był na stronie 219, aby na 221 mieć podobne wątpliwości?  Czepiam się? Tak, bo od książki historycznej, wspomnieniowej wymagam rzetelności, profesjonalizmu! To nie może być na łapu-capu posklecana narracja. Tak, wciąż budzi się czujność belferska. Jest przecież groźba, że "Jędrek '44" może być dla kogoś jedyną książką o losach nastoletniego powstańca. Może nigdy nie sięgnie po klasyków? I, co wtedy? Zostaje z taką wiedzą? Skąd te pewności o przebiegu służby brata u Andersa
"Jędrek '44" jest zatem stratą czasu? Nie. Dlaczego? "Próbowałem odtworzyć prawdopodobny ciąg wydarzeń z życia Jędrka [...]" - i dalej jeszcze: "Zanim przystąpiłem do spisania, a bardziej odgadywania powstańczych i popowstaniowych kolei życia Jędrka, w części prawdziwych, a większości odgadywanych - musiałem przekopać się przez obszerną powstańczą literaturę". Trzeba oddać sprawiedliwość, że ośmioletnia praca pana Wojciecha Tadeusza Brańskiego nie poszła na marne. Na portalu Muzeum Powstania Warszawskiego jest notka biograficzna, do której odsyłam*, a o której Autor książki milczy, za to pisze na zakończenie: "...imienia próżno szukać nie tylko na Murze Pamięci w Muzeum Historii Powstania Warszawskiego. Nie ma go nawet w rejestrach Zgrupowania  «Żywiciel», z którym szedł do boju pod Dworcem Gdańskim i oprócz rany nie otrzymał od losu żadnych innych odznaczeń"

_______________________________________
* https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/andrzej-branski,4328.html (data dostępu 26 VII 2021)

Brak komentarzy: