sobota, lipca 31, 2021

...na 77-tą rocznicę wybuchu powstania warszawskiego - 1 VIII 1944 r.

 

Jutro 1 sierpnia. Kolejna rocznica. Już LXXVII. Banałem jest powtarzanie, że na naszych oczach odchodzi pokolenie Kolumbów rocznik '20? Tego pokolenie już prawie nie ma. Ostatnio odszedł m. in. prof. W. Kieżun (1922-1921). Ilu innych? Nie znam statystyk. Pozostający świadkowie tamtych sierpniowych, wrześniowych i październikowych dni 1944 roku, to wprawdzie już staruszkowie, ale wtedy w dniu ołowiu będący dziećmi. Dowódcy powstania już na wieczorny apel nie stawią się.
Kiedy piszę ten tekst nie wiem, jak będą wyglądały obchody wybuchu powstania. Zabraknie refleksji nad dramatem 63. dni. 1 sierpnia podkreśla się determinację, chęć walki, wzięcie odwetu za pogardę i terror lat okupacji. Nikomu nie przychodzi do głowy, aby przypomnieć, że o godzinie "W", co dziesiąty powstaniec miał jaką to bądź broń.
Mają rację weterani, którzy oglądają rekonstrukcyjne sceny i widząc uzbrojenie wzdychają: gdybyśmy mieli taką broń i tyle wtedy, to inaczej by walka wyglądała. Zapałem i heroizmem nie można było uzupełnić braków. "Choć na tygrysy maja visy" - będzie pewnie płynąć nad placem Marszałka J. Piłsudskiego. Nie wiem ilu zastanowi się nad potwornością strof: "Warszawskie dzieci pójdziemy w bój...". 
Przede mną leży książka Piotra Zychowicza pt. "Obłęd '44, czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi wywołując Powstanie Warszawskie" (Rebis, Poznań 2013). Nie interesuje mnie warstwa komentatorska, nie oceniam pracy Autora. Czerpię z wykorzystanych tam zapisów źródłowych! Te mnie interesują. Zatem wczytajmy się. Oto historia tłumaczy się sama?
 
Gen. Antoni Chruściel - "Monter" o godzinie "W":  ...wartownicy przyzwyczaili się do tego nasilenia ruchu około godz. 17.00 i obserwacja fal ludzkich, przesuwających się ulicami bok nich, odrywała ich uwagę. Wmieszani w takie tłumy żołnierze, tworząc grupy czołowe mające uderzyć na wartowników i opanować bunkry przy wejściach do bloków, mieli widoki powodzenia. Również przesunięcie i gromadzenie całych plutonów mogło ujść uwagi agentów Gestapo i policji jedynie o tej porze. 
Żołnierz W. Chrzanowski o postawie majora L. Gawrycha: Nasza kompania miała za zadanie zdobycie koszar żandarmerii. Ale gdy Gawrych dowiedział się od płk. "Radwana", że nie będzie przewidzianego przydziału broni, odmówił wykonania rozkazu. Zagrożono mu sądem wojennym, ale on powiedział, że sam gotów jest ponieść wszelką odpowiedzialność, ale nie będzie narażał podwładnych na oczywistą śmierć.
Wspominanie wnuka uczestnika walk: Około 60 ludzi zostało uzbrojonych w 1 karabin z 10 pociskami, 1 pistolet z 1 magazynkiem i trzy granaty. Porucznik "Gustaw" wydał rozkaz zdobycia koszar na placu Narutowicza i cała ta masa ludzi, w ogromnej większości nieuzbrojona, ruszyła na rzeź. Nie dotarli nawet do połowy odległości, jaka dzieliła ich od budynku koszar. Zostali zmasakrowani w taki sposób, że w przeciągu 2-3 minut plac Narutowicza wraz z ulicami do niego dochodzącymi pokrył się ciałami ponad 300 osób.
Jan Ciechanowski wspomina atak na Dom Akademicki: ...dostaliśmy się pod silny ogień niemieckich ciężkich karabinów maszynowych z trzech stron. Pod tym morderczym, krzyżowym ogniem nasze natarcie załamało się, a Niemcy zaczęli przechodzić do przeciwuderzenia, zorientowawszy się, że jesteśmy uzbrojeni głównie w broń krótką i granaty. W natarciu straciliśmy dziesięciu ludzi, w tym dowódcę. [...] Natarcie to nigdy nie miało choćby najmniejszej szansy powodzenia, jego wynik był z góry przesądzony.
Jan Sidorowicz oceniał: Ja jestem tylko plutonowym podchorążym, ale na studium wojskowym wbijano mi do głowy, że aby atak miał szansę powodzenia, trzeba mieć przewagę liczebną nad wrogiem w stosunku 2:1. Stosunek był 1 powstaniec na 3 Niemców, przy braku broni długiej, nie mówiąc już o broni ciężkiej.
 
Nie sądzę, aby takie głosy pobrzmiewały 1 sierpnia z mównic, refleksji, ocen. One padają, jakby obok, na tyle cicho, aby nie zakłócić entuzjazmu świętowania. Wielu pewnie zastanawia się: ale czego? No, jeśli na swoich lekcjach zacytuję te wypowiedzi (a zacytuję!), to przecież średnio rozgarnięty historycznie i strategicznie uczeń (a wielu ma strategię w jednym palcu, bo przecież gier, gierek zaliczonych maja na pęczki) sam oceni tych, którzy wydawali tak tragiczne w skutkach rozkazy.
Nikt nie kwestionuje bohaterstwa, oddania, poświęcenia. Zastanawia jednak ogrom ofiar i wracają pytania: czy naprawdę nie dało się uniknąć podobnych decyzji/rozkazów? Jestem zdania, że 1 sierpnia, kiedy o godzinie 17,00 rozwyją się po całym kraju syreny, powinien być dniem zadumy nad tragicznością polskich wyborów. Nie powinniśmy futrować kolejnego pokolenia mitologią powstańczą. Ponoć wielu młodych ludzi, którzy opuszczają Muzeum Powstania Warszawskiego, są przekonani o zwycięstwie... powstania i powstańców. Na pytanie kto wygrał, pada odpowiedź: MY! "Zajmujemy całe miasto z wyjątkiem nielicznych wysepek trzymanych przez wroga, który drży ze zdenerwowania, ale trzyma się jeszcze tu i ówdzie, dając świadectwo prawdzie, że Niemiec jest istotą bezmyślną" - jeśli ktoś zatrzyma się na poziomie tej zuchwałej wypowiedzi, to faktycznie uwierzy, że 1944 r. na ulicach Warszawy wygrali chłopcy spod "Parasola". Nie, nie wygrali. Czyja to wypowiedź? Samego "Montera".
Raz jeszcze wracam do książki "Myśmy po prostu walczyli". Zamieszczono tam wiersz, który napisał uczestnik walk, kapitan Wojciech Zdeb (1912-1997), pt. "Powstanie Warszawskie (w 42 rocznicę)". Cytuję tylko drobny fragment:

Niech nikt nie ośmieli się zadrwić
z tych dni poświęcenia
naszych braci, sióstr, matek, ojców
i z dzieci imienia!
Niech ze czcią pochylą się głowy
przed tymi, co dali swe życie
na ulicach Warszawy -
dla Ciebie Polsko i dla Twej sławy!**
 
 
______________________________
*Zychowicz P., Obłęd '44, czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując Powstanie Warszawskie, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2013, s. 311-320
** Zdeb W., Powstanie warszawskie (w 42 rocznicę), /w:/ Myśmy po prostu walczyli, praca zbiorowa pod redakcją S. Krasuckiego, Związek Powstańców Warszawskich w Bydgoszczy, Bydgoszcz 1995,  s. 117 

Brak komentarzy: