środa, grudnia 16, 2020

Krwawy Grudzień...

To będzie pierwszy tego rodzaju odtwórczy zapis. Artykuł pt. "Krwawy grudzień '70" ukazał się równe dziesięć lat temu w miesięczniku "Wiadomości, Głosy, Rozmowy o Szkole" (nr 10/2010, s. 8-13), jaki wydawało Kujawsko-Pomorskie Centrum Edukacji Nauczycieli, których byłem współpracownikiem, jako doradca metodyzmy w latach 2006-2013. Dla potrzeb blogu dokonałem tu pewnych skrótów i zmian. Na pewno nie wpłynie to na jakość tekstu.

*     *     *

15 XII 1970 r. Biuro Polityczne KC PZPR, m. in. Wł. Gomułka, premier J. Cyrankiewicz, marszałek M. Spychalski, generał W. Jaruzelski pod wpływem napływających z Wybrzeża meldunków podjęło decyzję brzemienną w skutkach: "Wydać rozkaz do MO i wojska pozwalający na użycie broni w przypadkach podpalenia lub niszczenia obiektów, atakowania MO, niebezpieczeństwa dla życia ludzkiego". Nikt z towarzyszy nie zaprotestował! Kilka miesięcy później towarzysz Wiesław uświadamiał niezorientowanych (czytaj: obarczających I sekretarza KC PZPR odpowiedzialnością): "Nie odpowiada prawdzie, jakoby decyzja o użyciu broni został podjęta jednoosobowo, przeze mnie. Decyzja ta została podjęta kolektywnie [...]". Nic nie zmienia faktu, że tam był i tam decydował. Krew miała płynąć m. in. ulicami Gdańska i Gdyni!

 

Milicja Obywatelska (MO) bez litości atakowała kobiety! dzieci! młodzież szkolną! studentów! Jeden ze świadków wspominał, jak widział atak... 60-letniej kobiety na funkcjonariusza: "...podbiegła z kamieniem i tego milicjanta zaczęła tym kamieniem w głowę bić. Nie wiem skąd wzięła kamień. [...] Uderzyła go w głowę parę razy. Nie wiem, co było dalej. Po prostu zwierzęcy strach, uciekłem". 

Ulice poprzecinały barykady! Pojawiło się wojsko uzbrojone w ostra amunicję, czołgi i transportery opancerzone. agresja rodziła agresję! Jeden z pacyfikujących ulice Gdańska relacjonował: "Na ulicy były barykady z autobusów, tramwajów i przewróconych ciężarówek. Ludzie mieli nie tylko butelki, ale całe wiadra z benzyną. [...] co chwila przez radio słyszałem meldunku «Palę się! jestem unieruchomiony, mam zerwaną gąsienicę, co robić?». Kto stanął był spalony. Tak straciliśmy dwa transportery". Nie zapominajmy, że za nie wykonanie rozkazu w warunkach bojowych czekał... sąd polowy.

 

Towarzysz Zenon Kliszko, najbliższy duchem i ciałem współpracownik towarzysza Wiesława, nie zjawił się w Gdańsku dla oglądania Neptuna czy zabytkowego Żurawia. Towarzysz Zenon Kliszko miał swój pogląd na zastaną sytuację i pryncypialne spojrzenie Partii: "Jutro ostatecznie powinna nastąpić całkowita likwidacja zamieszek i przywrócenie spokoju. Pierwsze dwie akcje zabezpieczają milicja i wojsko, trzecią działania partyjnopolityczne. [...] W sprawie podwyżki płac żadnego postulatu się nie spełni, i to trzeba wyraźnie mówić". Napięcie rosło. 

Zastosowano totalną blokadę informacyjną, która mogłaby wypłynąć z objętego rozruchami Gdańska. Tak o tym zapisał Stefan Kisielewski w swoim pamiętniku: "Połączenia z Gdańskiem przerwane, słychać, że obowiązuje tam godzina policyjna. Nic pewnego powiedzieć nie można, bo nasza prasa i telewizja oczywiście milczą na ten temat [...], a «Wolną Europę» jakoś trudno złapać". Dezinformacja to również forma walki. Oto, co napisał osobisty sekretarz towarzysza Gomułki, Walery Namiotkiewicz: "Tłum w Gdańsku pod Komitetem Wojewódzkim dopadł dwóch milicjantów, którzy odłączyli się od zwartej grupy i w bestialski sposób ich zamordował. Głowy jednego z nich nie odnaleziono do obecnej chwili". Tego typu wiadomości kolportowała sama Służba Bezpieczeństwa, nakręcając spiralę agresji, nienawiści, a tym samym wpływając na decyzje władz w Warszawie. Warto przypomnieć, że konstytucja PRL nie dawała I sekretarzowi KC PZPR uprawnień o decydowaniu użycia broni przeciwko własnemu społeczeństwu!...

 

16 XII 1970 r. pod bramą Stoczni im. W. Lenina w Gdańsku padły strzały! "Na widok zbliżającej się grupy stoczniowców jeden z żołnierzy obsługi czołgu nie wytrzymał nerwowo i puścił dłuższą serię z karabinu maszynowego. Stało się nieszczęście! Na miejscu od razu zginęły bodaj 3 osoby, a kilkanaście było rannych". kiepskie wytłumaczenie dla tej zbrodni, niemniej ukazuje stan napięcia, jaki był po obu stronach. Nie jest łatwo przepisywać relacje i dokonywać wyboru źródeł, kiedy ma się świadomość, że to Polak Polakowi zgotował ten los!  "Z prawej strony klęczał chłopak, blondyn, chyba ze wsi, taki zdrowy chłopak. Cywil podszedł do niego: - Ty ze stoczni? - Tak. - Aha. No i zaczął katować. W głowę, w plecy, w głowę, w plecy. Chłopak zaczął wyć. Pytania właśnie tego typu: - Gdzie byłeś skurwysynu wczoraj? Zachciało się, wiem? - rozległy się z różnych stron sali. Ja odczuwałem zwierzęcy strach. Nie wierzę, że można być bohaterem w takich chwilach" - relacjonował jeden z zatrzymanych przez MO. Poraża dalsza część tego wspomnienia; "Płakałem. Chyba nie z bólu, tylko z wściekłości, bo nigdy w życiu nikt mnie tak nie upokorzył"

"Czarny czwartek". 17 XII 1970 r. Na peronie stacji Gdynia-Stocznia rozegrał się kolejny akt tragedii! Sygnałem do ataku stał się wystrzał z... armaty czołgowej pociskiem burząco-odłamkowym. Pośród idących do pracy stoczniowców wybuchła panika. Po jej chwilowym opanowaniu ktoś zawołał: "Chłopaki, oni strzelają ze ślepaków, chodźmy, pokażemy tym gnojkom!".  Nie mogli wiedzieć, że wojsku wydano ostrą amunicję! nie mogli wiedzieć, że wydano rozkaz, aby strzelając zabijać! "Padać zaczęli nie ci w pierwszych szeregach, lecz z dalszych, bo oni strzelali w bruk, pociski odbijały się od kocich łbów i straszliwie raziły, bo najgorszy jest właśnie rykoszet, powoduje największe rany" - wspominał jeden z ostrzelanych robotników. "...tylko gorąco mi się strasznie zrobiło, obróciłem się wokół swojej osi i upadłem na ulicę. To nie były przelewki, słyszę, że pociski koło głowy świstają [...], krew się leje - zacząłem krzyczeć" - kolejne świadectwo zbrodni. Wśród zabitych znalazł się 15-letni Zygmunt Gliniecki, uczeń Szkoły Podstawowej nr 7 w Gdyni! 

 

Tego dnia kule morderców dosięgnęły również 18-letniego Zbyszka Godlewskiego. "...ludzie podnieśli Zbigniewa Godlewskiego... stwierdzili, że już nie zyje... zwłoki na drzwiach poniesiono do miasta, do domu partii w Gdyni, zaczęto strzelać... zwłoki porzucono" - tak zapamiętał to jeden z obecnych tam. Zachowała się i taka relacja: "Tego chłopca niesiono najpierw na biało-czerwonej fladze, ale to nie było wygodne, więc razem z ta flagą położono go na drzwiach. Później, gdy pochód został rozbity, widziałem tę flagę zatkniętą na słupie trakcyjnym na ul. Śląskiej". Wstrząsającym dokumentem tej zbrodni jest zapis, jakiego dokonał amator-krótkofalowiec, nagrał rozmowę funkcjonariuszy SB: "Pokazał się grupa młodzieży, która niesie sztandar z napisem «Krew dzieci». «Kasztan», tu «Gujana». Grupa młodzieży na 10 Lutego. «Krew dzieci, krew dzieci». «Tłum niesie zabitego i krzyczy: Mordercy!». Ta grupa jest już na Świętojańskiej. Sztandar niosą zakrwawiony i tego zabitego. «Śliwa», zgłoś się. Na czele młodzież akademicka albo szkolna. «Śliwa», tu «Ataman». Tego zabitego niosą do stoczni. «Kasztan» pyta, jakie środki stosują nasi. Bo jest niebezpiecznie. Ludzie się zatrzymują, zdejmują czapki z głów, płaczą. Wszyscy dołączają, grupa rośnie. Może być niebezpiecznie". Tak na karty najnowszej historii Polski wchodził... Janek Wiśniewski!

W południe 17 XII towarzysz Władysław Gomułka, coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, wrzał: "W Gdańsku jest 2 tys. milicjantów, ale strzelać musiało wojsko. Co robi MO? Oni w pierwszej kolejności powinni użyć broni. [...] Ja gwiżdżę na całą propagandę, jeśli trzeba będzie strzelać i w ten sposób utrzymać porządek. Jo powinienem pozdejmować ministrów i komendantów MO, za to, że nie znają prawa". W Boże Narodzenie ogół kraju nadal niewiele wiedział, jaka tragedia stała się udziałem miast na wybrzeżu! Raz jeszcze sięgam po notatki Stefana Kisielewskiego: "O minionych zajściach nic - w gruncie rzeczy nie znamy ich przebiegu, nie wiemy, kto zginął, kto siedzi, dlaczego. Absolutne łajdackie i bezczelne lekceważenie społeczeństwa. [...] Prasa to największy brud naszego życia". Bezsilność wobec manipulacji, wobec milczenia, wobec rzetelnych informacji. Taki był Grudzień '70. Są tu jeszcze zwolennicy i miłośnicy PRL-u?...

Huczą petardy, ścielą się gazy
Na robotników sypią się razy
Padają starcy, dzieci, kobiety
Janek Wiśniewski padł

Jeden raniony, drugi zabity
Krew się polała grudniowym świtem
To partia strzela do robotników
Janek Wiśniewski padł

*      *      *

Grudzień '70. To już pięćdziesiąt lat. Pół wieku. Te sceny, słowa, śmierci wybrane z wielu - smutne, przerażające, groźne. Nie wolno zapomnieć. 

______________________________

Przy pisaniu całego artykułu korzystałem:

Eisler J., Grudzień 1970. Geneza, przebieg, konsekwencje, Sensacje XX wieku, Warszawa 2000

Eisler J., Grudzień 1970, /w:/ PRL od lipca 44 do grudnia 70, Warszawa 2010

Eisler J., Polskie miesiące - czyli kryzys(y) w PRL, Wydawnictwo IPN, Warszawa 2008

Kisielewski S., Dzienniki, Iskry, Warszawa 1996

Kowalski L., Generał ze skazą. Biografia wojskowa gen. armii Wojciecha Jaruzelskiego, Wydawnictwo Rytm, Warszawa 2001

Kula H. M., Dwa oblicza Grudnia '70. Oficjalne - rzeczywiste, Gdańsk 2000

Zyzak P., Lech Wałęsa idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy "Solidarności" do 1988, Wydawnictwo Arcana, Kraków 2009

Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej nr 11-12/2006 

Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej nr 3/2010

1 komentarz:

  1. "przyjdź do mnie dzisiaj mamo
    rady nie mogę dać
    do nas strzelają za bramą
    muszę tu być i trwać
    najlepiej przyjdź do mnie we śnie
    zamiast koszmarnych mar
    nie wiem czy żyję czy nie śnię
    stało co miało się stać
    gdzieś śmiech pogubił się w kątach
    uciekł i zamknął się strach
    kule zaczęły się błąkać
    tych się nie muszę już bać”.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.