poniedziałek, grudnia 14, 2020

Był grudzień...

"Autentyczny dialog społeczny był wszak obcy praktyce realnego socjalizmu. Nie po raz pierwszy, i niestety, nie ostatni w dziejach PRL łatwiej było przeciwko robotnikom posłać milicję i wojsko niż podjąć z nimi poważne rozmowy" - tak oceniał zaangażowanie władz w rozładowanie napięć społecznych w Grudniu 1970 prof. J. Eisler*. Brutalne przemoc! Siła! Konfrontacja! Zabić! A władzy raz wziętej nie oddać. Sowietyści z KC PZPR już pokazywali kły i pazury w Poznaniu w 1956 r., na ulicach Warszawy w 1968 r. Stoczniowcy "od Lenina" zostali zaatakowani już 14 grudnia. W ruch poszedł wtedy gaz łzawiący i petardy. Przedsmak tego, co przyniosły kolejne dni, z tragicznym czarnym czwartkiem.


 

Po raz kolejny władza ukazała prawdziwe oblicze socjalizmu! Aż dziw, że nie powtarzano za kubańskimi towarzyszami "Socialismo o muerte!". "W trakcie pacyfikowania demonstracji zużyto łącznie około 150 tys. sztuk środków chemicznych, a tylko żołnierze wystrzelili na Wybrzeżu blisko 46 tys. pocisków różnego kalibru i różnych typów" - uświadamia nam prof. J. Eisler. Statystyka użytej broni jest porażająca: 27 000 żołnierzy! 550 czołgów! 750 transporterów opancerzonych! 108 samolotów i śmigłowców! 40 jednostek pływających Marynarki Wojennej! 

Na drzwiach ponieśli go Świętojańską
Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom
Chłopcy, stoczniowcy, pomścijcie druha
Janek Wiśniewski padł

Huczą petardy, ścielą się gazy
Na robotników sypią się razy
Padają starcy, dzieci, kobiety
Janek Wiśniewski padł

Nie wiem na ile wiarygodnym świadkiem Grudnia '70 był ówczesny oficer WSW Czesław Kiszczak. Taką wiedzą dzielił się w rozmowie, jaką przeprowadził z nim Jerzy Diatłowicki, kiedy omawiano kwestię rozkazu Władysława Gomułki o użyciu broni: "Jako zawodowy wojskowy natychmiast zrozumiałem, że jeśli ta machina, którą dysponuj władza, zostanie uruchomiona i rozkręcona, to dojdzie do tragedii na niewyobrażalną skalę". Chcę wierzyć, że te wątpliwości nie powstały po tym, jak padły pierwsze strzały. Dalej Kiszczak mówił: "Co ciekawe, polecenie Gomułki zostało przekazane do lokalnego sztabu kryzysowego w Gdańsku przez premiera Józefa Cyrankiewicza. W całej procedurze całkowicie pominięto ministra obrony narodowej generała Jaruzelskiego, chociaż był obecny przy podejmowaniu tej decyzji"**. Czy oficer WSW dysponował  wtedy taką wiedzą w 1970 r.? Czy mamy do czynienia z próbą wybielania ministra obrony narodowej?...


Jeden raniony, drugi zabity
Krew się polała grudniowym świtem
To partia strzela do robotników
Janek Wiśniewski padł

Są między nami tacy, którzy z rozrzewnieniem wspominają czasy PRL-u. Rozumiem to. Było się młodym, świat dopiero na nas czekał (tylko, że bardzo ściśle wtłoczony w 312 696 km² i bez większej perspektywy ujrzenia czegokolwiek). To dlatego zacytuję trzy wypowiedzi towarzyszy, w tym tego najważniejszy, którego do władzy wyniósł Październik '56, towarzysza Władysława Gomułki. Oto jakie poglądy na temat robotników i wydarzeń na Wybrzeżu wyrażał w rozmowie telefonicznej z samym towarzyszem Breżniewem: "To żadna klasa robotnicza. To kontrrewolucja i my się z nią należycie rozprawimy. Przypomnijcie sobie Kronsztad. Czy nie była to kontrrewolucja? I co z nią zrobił Leni? Są zdusił bunt kronsztadzki". Towarzyszowi "Wiesławowi" wtórował towarzysz Zenon Kliszko: "Mamy do czynienia z kontrrewolucją i nieważne jest, że zginie 200 lub więcej stoczniowców. Zostanie zburzona stocznia, a na gruzach starej zbudujemy nową, z nowa załogą". Nie potrafię bez emocji czytać te słowa. Miażdżą mnie swoim cynizmem, butą i okrucieństwem mimo pięćdziesięciu lat od ich wyrażenia. I ci komunistyczni bandyci leżą cały czas na Powązkach? Proszę sprawdzić: np. kwatera A29-półkole 2-4. Poraża pogląd ówczesnego wiceadmirała Ludwika Janczyszyna: "Pod Elblągiem ustawione są działa wycelowane w naszą stocznię i kamień na kamieniu nie zostanie. Potem zbuduje się nową, też robota dla wielu będzie, a ludzi mamy dosyć. Ale my nie pozwolimy, żeby ktoś godził w nasz ustrój, myśmy o to walczyli. Wystarczy rzucić kamieniem czy wnieść jakiś okrzyk, a wojsko ma rozkaz strzelać". 


Karol Modzelewski był wtedy więźniem politycznym w Zakładzie Karnym w Wołowie, przy jakże uroczej ulicy Więziennej 6. Jedynym kontaktem ze światem był głośnik wiszący na wejściem do celi. Oto, jak to zapamiętał wróg publiczny PRL nr 2 (bo jedynka bez wątpienia należy się Jackowi Kuroniowi): "Ruszyła machina propagandowa - w ślad za kulami musiała polecieć w stronę zbuntowanych robotników plwocina nienawistnych epitetów. Ubliżano im od chuliganów, rabusiów, wandali, podpalaczy i «elementów przestępczych». Były to słowa w najwyższym stopniu jątrzące". Warto dodać wypowiedź majstra w zakładzie, którego więźniowie pracowali. Oto, co ów robotnik powiedział: "Co oni wygadują, jacy chuligani, jakie elementy? To są ludzie pracy, tacy sami, jak ja! Jutro może do mnie będą strzelać..."****
 

Niewielu jest wśród nas, którzy byli blisko ówczesnej władzy. Mamy okazję czytać pogląd na temat Grudnia '70 Andrzeja Werblana (rocznik 1924): "...kluczową decyzję, a mianowicie zgodę na użycie broni na Wybrzeżu, podejmował I sekretarz KC, który nie ponosił za to konstytucyjnej i prawnej odpowiedzialności. Lub, co gorzej, mógł ponosić odpowiedzialność, ale za uzurpację władzy. Gdyż z punktu widzenia prawa on władzy do wydawania takich decyzji nie miał". Czyste rączki? Nikt, nigdy towarzysza Wiesława nie postawił przed obliczem Temidy! Nie dość na tym, zaraz po jego śmierci (1982 r.) zaczęło się odgruzowywanie pamięci, ba! nadawanie imienia różnym fabrykom itp. Ciekawe, że I sekretarzowi KC PZPR zabrakło odwagi, aby rozkaz o użyciu broni scedował na J. Cyrankiewicza: "Cyrankiewicz podszedł do telefonu, połączył się i jako premier ją przekazał. Czyli brał odpowiedzialność na siebie"*****. Makiawelizm w komunistycznym wydaniu!...  

Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta
Przez niego giną dzieci, niewiasty
Poczekaj draniu, my cię dostaniem
Janek Wiśniewski padł

Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska
Idźcie do domu, skończona walka
Świat się dowiedział, nic nie powiedział
Janek Wiśniewski padł

"W kontekście użytych wówczas środków liczba ofiar ten narodowej tragedii przez lata budziła, a czasem budzi nadal wątpliwości. Wiele osób było przekonanych, że ofiar śmiertelnych musiało być więcej niż to podano. Wszak według oficjalnych danych w Grudniu śmierć poniosło łącznie 45 osób, a 1165 zostało rannych" - konkluduje  prof. J. Eisler. Jedną z ofiar był Zbyszek Godlewski (lat 18), którego śmierć utrwalił tekst Krzysztofa Dowgiałły. W tych dniach minie pół wieku od tamtego morderstwa! Bo strzelania do bezbronnego tłumu inaczej nazwać się nie godzi. 

Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność, i nową Polskę

Janek Wiśniewski padł  

___________________________________

* Eisler J., Czterdzieści pięć lat, które wstrząsnęły Polską. Historia polityczna PRL, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2018, s. 279, 283

 ** Człowiek honoru? Czesław Kiszczak w rozmowie z Jerzym Diatłowicki, Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 96

*** cytaty za Gajdziński P., Czerwony Ślepowron. Biografia Wojciecha Jaruzelskiego, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2017, s.100-101

**** Modzelewski K., Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca, Iskry, Warszawa 2013, s. 206 

***** Werblan A, Polska Ludowa postscriptum, Iskry, Warszawa 2019, s. 288

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.