środa, października 02, 2019
Powstanie warszawskie w dokumentach - 9 - klęska
"Tu, na zapleczu, na pierwszy rzut oka przybyszowi stamtąd [tj. ze Śródmieścia - przyp. KN] przedstawia się jak oaza spokoju i dostatku. Złudne to wrażenie. I tutaj wrogowie dopuszczali się bestialskich mordów. Wiele jest mogił, wiele ruin. Oddziały liniowe biją się twardo" - wspominała jedna z uczestniczek walk na Mokotowie*. 2 X 1944 r. po 63. dniach ustały walki w Warszawie. Bilans strat, to liczby. Różnie brzmiące. Nie do zweryfikowania. Oto bolączka kolejnych pokoleń. Tak naprawdę nigdy nie dowiemy się ile osób cywilnych, żołnierzami AK oddało życie za wydanie rozkazu o podjęciu walk 1 VIII 1944 r.
2 X nie ma hucznych obchodów. Milcząc nad dramatem klęski uczymy młodzież, że to jednak powstańcy wygrali? Wskazują na to różne sondaże uliczne. Apoteoza siłą rzeczy zasłania rzeczywisty obraz 63. krwawych dni. Nie starczy zwerbować się do grupy rekonstrukcyjnej, pomazać się błotem i otapetować znakiem Polski Walczącej, aby wiedzieć na pewno w czym bierze się udział.
2 X powinien być szczególnym dniem zadumy nad KLĘSKĄ. Bo przecież ona wpisana jest w dzieje wielu nacji. Jest taka sama lekcję historii, lekcją pokory - chyba nawet większą niż wielkie victorie. Alboż nie uczymy się na lekcjach historii o Legnicy (1241 r.), Cecorze (1610 r.) czy Maciejowicach (1794 r.)? Przykładów można mnożyć. Powstanie warszawskie było klęską. Najstraszliwszą klęską w dziejach militarnych Polski. Tym bardziej trzeba to sobie uzmysławiać.
Tym pisaniem zamykam cykl na ten rok. 75-ta rocznica powstania warszawskiego zobowiązuje do refleksji, zadumy. Miał być tylko okolicznościowy tryptyk. Zebrało się tego więcej. Dlatego też powrót do tematu kilka miesięcy po radosnym odśpiewywaniu na placu J. Piłsudskiego wszelkich pieśni powstańczych. Niech te wspomnienia uświadomią, przypomną, utrwalą, jakim dramatem było owych 63. dni. Kilka kadrów, jak z cudem ocalałego filmu:
- Sądzę, że niedostarczenie broni uratowało życie wielu żołnierzom naszego batalionu. Jakimż to uzbrojeniem trzeba by dysponować, żeby mieć jakiekolwiek szanse zdobycia Stauferkaserne atakiem przez całe Pole Mokotowskie, które nie było puste, ale "nasycone" uzbrojonymi niemieckimi jednostkami.
- Pocisk trafia "Janusza" i rozrywa całe jego ciało na części przed moimi oczami. Nogi osobno, ręce osobno. Oderwana od kadłuba głowa potoczyła się po jezdni. Wszędzie błyszczy krew, jak kałuże rozlanej czerwonej farby.
- Wraz z Rysinem przeżyliśmy chwile wahań, rozterek i grozy, gdy nam powiedziano, że mamy wynieść z placu Narutowicza - za rogiem ulicy Słupeckiej - rannego powstańca, który znajdował się pod ostrzałem snajperów i karabinów maszynowych.
- Z wyprawy po wodę przynosiłyśmy smutne wieści, że Powstanie na Ochocie upadło, że Niemcy wysiedlają ludzi z okolicznych domów. Tylko raz, nie zważając na strzały i pociski zapalające, z sercem ściśniętym wzruszeniem podziwiałyśmy z dachu naszego domu łopoczącą na wietrze biało-czerwoną flagę, chyba na dachu Prudentialu.
- Myślę, że dla wszystkich, i również dla nas, młodych chłopaków, były to piękne dni, mimo że codziennie byliśmy świadkami śmierci, pożarów i zniszczeń, ale na tym małym obszarze żyliśmy w wolnej Polsce, o której marzyliśmy w konspiracyjnym harcerstwie.
- Nie potrafiłem mu wytłumaczyć, że po matce Ormiance miałem śniadą cerę i falujące czarne włosy, garbaty nos i w ogóle wyglądałem jak semita. On sprawdzał moją kenkartę, ale nie dał jej wiary. Zapędził mnie do bramy pobliskiego domu i kazał mi pokazać mój członek, oczekując, że jestem obrzezany. Kiedy zobaczył, że nie jestem, tak się zirytował, że kopniakami wyrzucił mnie na ulicę i gonił za mną przez ładne kilkanaście kroków.
- Przez długie dni i noce nasza część Mokotowa był nękana ogniem granatników z Dworkowej. Każdy, kto znalazł się na ulicy, mógł łatwo oberwać. Chodziło się przez otwory wybite w ścianach sąsiadujących ze sobą domów.
- Rzuciłem dwie butelki, jedną po drugiej. Nagle motor "Goliata" ucichł i ogromny płomień buchnął do góry. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi z wygranej, lecz długo nasza radość nie potrwała, Za parę minut widzimy grupę czołgów podciągających "Goliaty". Kilka już wali w nasze stanowiska.
- A potem kazano nam zejść do piwnicy. Pierwszy raz zobaczyłem w piwnicy ludzi, dzieci, matki, smród od moczu, gówien dziecięcych. Gdzie kto pójdzie do toalety? To był szok, patrzeć, jak ludność cywilna cierpi.
- W oddziale dostaję wiadomość o kapitulacji. Na wieczornym apelu dostaje nominację na stopień kaprala, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że awans ten będzie miał wpływ na cały mój pobyt w obozie. Rozdają nam legitymacje Armii Krajowej, żołd po 10 dolarów i, nie pamiętam już jaką, sumę banknotów okupacyjnych złotych ostemplowanych pieczątką przez kwatermistrzostwo, że to żołd Armii Krajowej.
- Ukraińcy bez przerwy atakują. Pociski raz po raz uderzają w pobliskie domy. Nie jest przyjemnie pracować pod drewnianym dachem, gdy naokoło wszystko się sypie i wali. Dopiero gdy jeden z pocisków uderzył w nasz dom, kazano nam zejść do piwnicy.
Pawlina S., Wojna w kanałach. Podziemna walka Warszawy, Znak Horyzont, Kraków 2019
Warszawskie dzieci, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań brw
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.