wtorek, października 01, 2019
Powstanie warszawskie w dokumentach - 8 - kanały
W dniu własnych urodzin opublikowałem odcinek 306 "Przeczytań...". Poświęciłem je książce Sebastiana Pawlina "Wojna w kanałach. Podziemna walka Warszawy". 75-ta rocznica klęski/kapitulacji powstania warszawskiego sprawia, że wracam do tej książki. 2 października 1944 r. skończyła się walka w Stolicy. Zaczęła kształtować się legenda. Źle się dzieje, kiedy jakieś wydarzenie mitologizuje się. Utrudnia to potem realną, rzeczową, merytoryczną ocenę. Nagle ktoś nam zarzuci (proszę zerknąć pod jeden z wpisów przy sierpniowych odcinkach tego cyklu) bolszewizację. Apoteoza przysłania trzeźwość osądów? Błąd. Tak robić nie wolno. Zresztą ja nikogo nie oceniam. Nie mam do tego prawa.
Kilka miesięcy temu wypisałem trzydzieści różnych relacji z walk w kanałach. Teraz robię to samo? Powtarzać się ani myślę. Jest okazja, aby sięgnąć po szersze opisy tego, co wydarzyło się w warszawskich kanałach. Śmiem twierdzić, że gro z nas ma ukształtowane na ten temat wyobrażenie po obejrzeniu filmu "Kanał" w reżyserii A. Wajdy. Jak żaden inny odsłania dantejskie obrazy, jakie malował czas powstania. Dramaty cywili i żołnierzy/powstańców. Prawda została zatrzymana w relacjach tych, którzy przeżyli: weszli i wyszli z tego piekła. Sebastian Pawlina wskazał na ciekawy aspekt wykorzystania kanałów: "Wiele osób przeżyło dzięki nim pośrednio, chociaż dzięki lekom, jakie przenoszono tą drogą". Raczej o tym zapominamy.
Relacja 1: Kanał, którym dojdziemy do burzowca, jest ciasny i wymaga postawy skulonej, natomiast w burzowcu będziemy szli wyprostowani. Ponieważ będzie zupełnie ciemno, trzeba iść bardzo blisko siebie, tak by każdy dotykiem wyczuwał idącego przed nim, od czasu do czasu sprawdzając jeszcze jego obecność wyciągniętą ręką. Rozproszenie kolumny może grozić niepowodzeniem całej akcji.
Relacja 2: Dominantą uczucia człowieka, żołnierza, znajdującego się w kanale jest całkowita bezradność. Żołnierz był zamknięty jak gdyby w klatce o ciasnych ograniczających zewsząd ścianach. Jedyną rzeczą, którą mógł, to ponieść śmierć od granatu, wrzuconego przez nieprzyjaciela. To stwarzało szalenie przygnębiające poczucie całkowitego braku możliwości jakiegokolwiek działania i czynnego przeciwstawienia się sytuacji.
Relacja 3: Namyślał się chwilę u wylotu kanału przelewowego. Zdecydował się. Zsunął się w sam środek spienionego nurtu. Stanął od razu mocno, dwiema nogami. Zaparł się rękami o oślizłe ściany. Spieniona fala sięga mu do piersi, ochlapuje twarz.
Relacja 4: Gdy już byliśmy przygotowani do ewentualnego wejścia do kanału, pracownik Miejskich Zakładów Wodno-Kanalizacyjnych wszedł po drabinie pod samą przykrywę wietrznika z podnośnikiem i usiłował ją podnieść do góry. Po pewnym czasie zszedł z drabinki i zameldował, że nic nie może zrobić, że przykrywa jest mocno zespawana z trzonem wietrznika, a szczebel drabinki, na którym otwierający opierał podnośnik, uległ wygięciu.
Relacja 5: W świetle jednej lampy naftowej ukazuje się nam potworna topiel. Zburzona wodę pokrywa gęsta, biała plama. Widok ten odbiera nam resztki nadziei że w ogóle możemy się stąd wydostać.
2 października, to odpowiedni moment, aby przywoływać ponure epizody, jakie rozegrały się w warszawskich kanałach. Taki też było powstanie warszawskie. Nie starczy wyśpiewywać okolicznościowo "Marsz Mokotowa" czy "Małą dziewczynkę z AK". Oczywiście kanały, to epilog powstańczych dni: klęska! ewakuacja! ucieczka! ratunek! Chwile radosnej euforii pierwszych dni walk prysnęły bardzo szybko. Wiele z tego znajdziemy w tym cyklu. Gorzko czyta się o tym, jak entuzjazm płonął, później blednął, a na koniec gasł, aby przerodzić się w niechęć czy wręcz... wrogość. Nie wolno o tym zapominać 2 października.
Relacja 6: To, co miało miejsce w tych czeluściach, przechodziło wszelkie dotychczasowe wyobrażenia. Panował tu po prostu całkowity brak światła. Nie widziało się dosłownie nic, nawet końca własnego nosa. [...] Czarna, wilgotna czeluść, która nas wchłonęła, trwała z niezmiennym natężeniem przez cały czas naszej wędrówki.
Relacja 7: Pod ziemią na niektórych odcinkach patrole sprawdzały "dokumenty podróży", wskazywały drogę tym, którzy zbłądzili i, gdy zachodziła tego potrzeba, regulowały poziom wody. Na najbardziej uczęszczanych szlakach obowiązywał specjalny "rozkład godzin", gdyż ruch mógł być tylko jednokierunkowy - na mijanie się nie było miejsca.
Relacja 8: Woda gęsta od nieczystości sięga do kolan. Pod nogami grząsko i miękko. Przykry odór drapie w gardło i wywołuje mdłości.
Relacja 9: Byliśmy świadkami (jeżeli można być świadkiem czegoś w tak przeraźliwie ciasnej i ciemnej przestrzeni) - typowego szoku nerwowego związanego z poczuciem zamknięcia. Objawił się on przeraźliwym krzykiem, przechodzącym w jęk i skomlenie, a chwilami w nerwowy szloch - co delikwent czynił, nie bacząc na obowiązujące tu rygory.
Relacja 10: Lina albo się zerwała lub ktoś puścił ją, bo było co dźwigać w rękach, szliśmy więc dość długo luzem, aż w pewnym momencie doszliśmy do rozwidlenia w kanale. Okazało się, że zbłądziliśmy, nie było przewodnika (poszedł na czoło desantu). Poszliśmy dalej, wreszcie doszliśmy do Nowego Światu przy wareckiej. Właz był zamknięty, ale na górze słychać było polskie głosy.
Relacja 9: Byliśmy świadkami (jeżeli można być świadkiem czegoś w tak przeraźliwie ciasnej i ciemnej przestrzeni) - typowego szoku nerwowego związanego z poczuciem zamknięcia. Objawił się on przeraźliwym krzykiem, przechodzącym w jęk i skomlenie, a chwilami w nerwowy szloch - co delikwent czynił, nie bacząc na obowiązujące tu rygory.
Relacja 10: Lina albo się zerwała lub ktoś puścił ją, bo było co dźwigać w rękach, szliśmy więc dość długo luzem, aż w pewnym momencie doszliśmy do rozwidlenia w kanale. Okazało się, że zbłądziliśmy, nie było przewodnika (poszedł na czoło desantu). Poszliśmy dalej, wreszcie doszliśmy do Nowego Światu przy wareckiej. Właz był zamknięty, ale na górze słychać było polskie głosy.
"Niemcy bali się kanałów. W zasadzie do samego końca powstania nie odważyli się zejść do nich i na dole podjąć walki z powstańcami. [...] Faktem jest, że dysponując planami kanałów oraz mając do dyspozycji pracowników miejskiej kanalizacji, próbowali zamykać poszczególne odcinki, odbierając tym samym Polakom możliwość korzystania z nich" - to raz jeszcze Sebastian Pawlina. Kanały okazały się jedynymi drogami, które jeszcze budziły nadzieję na ratunek. Nikt nigdy nie określi ile ofiar pochłonęły warszawskie kanały. W książce znajdujemy wstrząsający zapis o powojennych penetracjach tychże kanałów: "...w burzowcu mokotowskim w Agricoli znaleziono zwłoki 42 osób w komorze rozdzielczej, pod ulicą Podchorążych zwłoki 13 osób, w burzowcu mokotowskim pod ulicą Zagórną znaleziono zwłoki 8 osób, w kanale C pod Krakowskim Przedmieściem zwłoki 2 osób, w kanale I klasy pod ulicą Grójecką róg Barskiej zwłoki 1 osoby, w kanale I klasy pod ulicą wawelską zwłoki 1 osoby itd. W ściekach spotykało się kości ludzkie i strzępy odzieży. Resztki te pochodziły z ofiar rozszarpanych przez granaty ręczne lub przez miny".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.