wtorek, września 10, 2019
Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem... (04)
"«Jest źle, jest bardzo źle, jest gorzej aniżeli źle». Był wyraźnie przygnębiony, przez pewien czas milczał, chodząc po pokoju tam i z powrotem. Mówił z pewnym wysiłkiem. Dowiedziałem się, że front armii pomorskiej został przerwany, kawaleria jest w rozsypce. 27 i 9 dywizja są rozbite. Armia cofa się na całym froncie, mając odwrót odcięty; łączność z nią została zerwana" - tak wydarzenia / nastrój 3 IX 1939 roku wspominał generał broni Kazimierz Sosnkowski (1885-1969). II Rzeczpospolita jeszcze wtedy miała nadzieję. Tego samego dnia wybuchną walki na ulicach Bydgoszczy...
Generał Kazimierz Sosnkowski nie wymaga rekomendacji. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Jego istnieniu? Chyba w czasie projekcji filmu "Polonia Restituta" w reż. B. Poręby. Nigdy nie mogłem pojąć, jak to się stało, że reżimowa TVP zwerbowała do swoich programów panią generałową Jadwigę Sosnkowską. Od XXX lat w moim księgozbiorze znajduje się książka "Cieniom września"*. Ona zatem stanowi podstawę tego odcinka cyklu. Oczywiście odsyłam do całej lektury. Tu tylko będzie rys. Tu tylko poznamy drobne ślady, jakie w 1939 roku zostawiał za sobą Generał. Jednego nie mógł wiedzieć, kiedy przekraczał granicę: nigdy więcej, za życia, nie wróci do Polski. Przez lata zapomniany również dziś raczej nie należy do kanonów bohaterów kampanii polskiej 1939 r. i II wojny światowej w ogóle. Nawet to, że w latach 1943-1944 był Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie uchodzi uwadze pokoleń. "Przesada!" - oponuje pan z watą cukrową? Nie, proszę pana. Ja to wiem. Ja to przerobiłem, gdy w maju robiłem wystawę na 75-tą rocznicę zdobycia Monte Cassino. Wywiesiłem w gablocie m. in. portret Naczelnego Wodza. Pytano się mnie: "a kto to?". Chciałem odpowiedzieć: krasnoludek!...
- Odniosłem nie po raz pierwszy wrażenie, że Marszałek niechętnie słucha moich uwag związanych z planem wojny. Odparł on z pewną niecierpliwością, że dane dotyczące sił nieprzyjacielskich, zebranych na podstawie śląskiej, uważa za przesadne.
- W ciągu ostatnich dwóch tygodni poprzedzających wybuch wojny decyzje mobilizacyjne zapadały w tempie przyśpieszonym.
- Generał Szylling, zagrożony z obu skrzydeł, postawił wniosek o wycofanie armii "Kraków", na co Marszałek udzielił zezwolenia. wobec odwrotu Szyllinga i Bortnowskiego armie Rómmla i Kutrzeby tez muszą odejść do tyłu.
- W ciągu całej rozmowy Marszałek robił wrażenie człowieka wstrząśniętego psychicznie, jak gdyby zdjętego przeczuciem zbliżającej sie katastrofy. Z jego słów przebijało podniecenie, które starał się opanować mężnie, lecz z widocznym trudem.
- Walczyć do ostatka, do ostatniego skrawka własnego terytorium, wzorem Belgii podczas wojny światowej - był to nakaz zarówno honoru, jak i praktycznego rozumu. Nawet przegrana kampania i całkowita utrata terytorium państwa nie oznaczały bynajmniej końca walki.
- ...należało oś odwrotu naszych sił zbrojnych zorientować nie wprost na wschód, w stronę Rosji związanej paktem z Niemcami, lecz na południowy wschód, w stronę sojuszniczej Rumunii, przez którą biegły jedyne połączenia z Francją i Wielką Brytanią.
Dość ponury obraz września. Dni pierwszych. Dalej nie będzie lepiej? Nie wyobrażam sobie, co musiało dziać się w umyśle jednego z ojców niepodległości, kiedy patrzył, jak mozolnie odbudowany kraj padał pod ciosami agresji niemieckiej, a wkrótce jeszcze sowieckiej. Na krótko (6-7 IX) Generał znalazł się w Warszawie. Odnajdziemy bardzo ciekawe zapisy dotyczące m. in. prezydenta Stefana Starzyńskiego. Warto się nimi posiłkować, o ile będziemy pisać o obronie Stolicy.
- Po ulicach [tj. Sandomierza - przyp. KN] wałęsały się luźne grupy żołnierzy o wyglądzie nader podejrzanym. Stanowiły one mieszaninę bardzo różnolitą pod względem pochodzenia organizacyjnego.
- Sytuacja organizacyjna armii była nie do pozazdroszczenia. Wzdłuż pogranicza Czech i Słowacji stały rozciągnięte w kordon słabe oddziały, złożone przeważnie z jednostek KOP i batalionów Obrony Narodowej.
- Prezydent Starzyński zabrał się do pracy z zadziwiająca energią. Już w dwie godziny później mieszkańcy Warszawy pracowali przy budowie barykad, a ulicami miasta ciągnęły tłumy ludności cywilnej, kierując się ku ustalonym punktom zbiórki.
- Drogi wylotowe [tj. z Warszawy - przyp. KN] zawalone były uchodźcami w stopniu o wiele większym aniżeli poprzedniej nocy. Przebycie pierwszych kilku kilometrów, aż do skrzyżowania z szosą lubelską, zabrało parę godzin czasu.
- Łączności z armiami nie było. Radiostacje zostały zaledwie rozwinięte i uzyskania połączeń spodziewano się dopiero około godziny jedenastej. [...] Gdy zaczęły nadchodzić radiodepesze dla Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza, nie można ich było odczytać, ponieważ oficer z szyframi, wysłany do Brześcia pociągiem, jeszcze nie przybył.
- Jeśli istniało wówczas jakieś wyjście z pułapki, polegać ono mogło jedynie na tym, aby oceniwszy trzeźwo siły, które jeszcze można było przez wycofanie uratować od pogromu, starać się przy ich pomocy przedłużyć kampanię do zimy, na froncie radykalnie skróconym, utrzymując w posiadaniu szlaki łączące nas ze światem zewnętrznym, skąd nadejść mogła pomoc w lotnictwie i sprzęcie pancernym.
- Marszałek sądził, że ze Lwowa bliżej było do armii "Kraków" aniżeli z Kwatery Głównej. Uwaga ta była niewątpliwie dowcipna, ala zastanawiała w ustach człowieka, który od dziesięciu dni dowodził armiami bezpośrednio.
- Marszałek pocieszał mnie, że wiadomości o skutkach bombardowań zwykle bywają przesadzone. Odparłem, że zniszczenia widziałem osobiście.
- Przez cały czas rozmowy łamałem się wewnętrznie, prowadząc gwałtowną i ciężką walkę z uczuciem głuchego buntu przeciwko decyzji, która w chwili zarysowującej się klęski składała ciężar największy na moje barki. Górę wzięło poczucie obowiązku żołnierskiego.
- Byłem dowódcą bez sztabu, bez łączności i środków komunikacji, bez lotnictwa i obrony przeciwlotniczej, bez czołgów, bez odwodów, bez znajomości organizacyjnej i operacyjnej sytuacji większej części podporządkowanych wojsk.
- Wielką komplikacją w pracy na terenie Lwowa stanowiły tłumy uchodźców oraz niezliczone instytucje i urzędy cywilne i wojskowe, ewakuowane z rozległych połaci Polski. Mnie osobiście dawał się nieco we znaki mnogość dostojników państwowych [...].
- W przeważającej liczbie wypadków cała terminologia wojskowa, wszystkie ustalone pojęcia i zasady postępowania zawisły niejako w próżni, pozbawione zostały realnej treści i punktu zaczepienia. Właściwie mówiąc, wojna po stronie polskiej zaczynała tracić charakter regularnych operacji, nabierała natomiast cech jakiejś partyzantki na wielką skalę.
* Sosnkowski K., Cieniom września, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1989, s. 54
"...
OdpowiedzUsuńNie spałem z głowa na karabinie,
nie usłyszałem huku moździerzy,
Nie byłem w Rosji, drogi Stalinie,
Bom wtedy nawet i jeszcze nie żył.
Lecze nie mów Świecie: "nic to ta wojna" -
choć jam w niej śmierci nie poniosł wcale -
lecz jak ma dusza ma byc spokojna?
Inni zgineli, czy zrozumiałeś?
Drogi Hitlerze, aryjski królu,
co prowadziłeś Niemcy ku chwale,
nie pomyślaleś o ludzkim bólu,
gdy nas w noc cichą bombardowałeś?
Drogi Churchillu, panie premierze,
co Ty sądziłeś siedząc tam w Jałcie?
My ufni Tobie, my trwali w wierze,
jak wierzy głupiec pechowej karcie.
A co pan na to, panie Roosvelcie?
Czy z Siła Rosji trzeba sie liczyć?
Tak jak z kusznikiem, kiedy na bełcie,
jest znak królewski, a nie leśniczy?
..."
To wiersz z 2004tego roku.
Trafiłam na niego "buszując" w internecie.
Zaskakuje, jak bardzo II wojna światowa tkwi w świadomości pokoleń powojennych. Zatrważające jednak, że pojawiają się tacy, którzy dzielą społeczeństwo na białych, czerwonych i tęczowych.
Lidka Winiarska
...i wygrywają wybory.
OdpowiedzUsuńKompletnie lekceważąc prawa człowieka,ignorując sprawozdanie RPO...
OdpowiedzUsuńL.W.
Dyktat. Totalitaryzm. Czy już faszyzm?
OdpowiedzUsuńObawiam się,że to pytanie retoryczne
OdpowiedzUsuńL.W.