środa, sierpnia 28, 2019

Przeczytania... (318) E. Marat, S. ARONSON, M. Wójcik "Wojna nadejdzie jutro. Żołnierz legendarnego Kedywu AK ostrzega" (Znak Litera Nova)

...i oto kolejna książka z wojną  w tle. Emil Marat i Michał Wójcik przeprowadzili wywiad ze Stanisławem Aronsonem. Tak powstała książka  "Wojna nadejdzie jutro. Żołnierz legendarnego Kedywu AK ostrzega" (Znak Litera Nova). "Wasz świat może runąć tak jak kiedyś mój – ostrzega Aronson. Jednocześnie wierzy, że najważniejsze jest to, co ludzi łączy, i jeśli nie damy się zwieść historii opartej na kłamstwie, wciąż mamy szansę na Polskę ludzi wolnych, myślących i dobrych dla innych" - to jeden z cytatów, jaki znajdziemy na okładce. Znajdziemy tam również pytania, które dla wielu mogą stać się bolesne, niewygodne, obrazoburcze? " Oto one: 1. Dlaczego Polskie Państwo Podziemne nie stanęło w obronie swoich żydowskich obywateli?; 2. Po co tworzy się mit „żołnierzy wyklętych” ze szkodą dla wspaniałej tradycji AK?; 3. Dlaczego manipuluje się historią i umacnia podziały? Już widzę, jak krzywią się niektóre twarze. Trudno dźwignąć wszystkie zarzuty, jakie postawił Stanisław Aronson (konspiracyjny pseudonim "Rysiek"). Tak, należy się przygotować na lekturę bardzo chwilami trudną, żeby nie rzec roszczeniową, oskarżającą. 
Trudno polemizować z bohaterem wywiadu, rocznikiem 1925. Obraz wojny, losów polskiej inteligencji żydowskiego pochodzenia. Rozliczenie z przeszłością. Chwilami zimny kubeł wody na rozpalone narodowe głowy! Nie sądzę, aby ci ci teraz heilują pod sztandarami ONR-u zauważyli tę książkę. Jeśli ktoś z tego  grona przeczyta "Wojna nadejdzie jutro..." powinien być w szoku. Jak zapewne wielu z nas.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałem się historii żydowskiego chłopaka, któremu historia wyznaczyła dziwne role. Nie ukrywam, nie znałem nawet ze słyszenia Stanisława Aronsona, jak również nie zetknąłem się z publicystyką duetu Marat & Wójcik. Nie wnikałem w zapowiedzi. Znak Litera Nova przysłała mi egzemplarz. Mój zabieg, aby nazwisko wspominającego napisać drukowanymi literami wziął się stąd, że i na okładce pojawiło się ono z użyciem większej czcionki.
Książka powinna być opatrzona ostrzeżeniem: "Bierzesz mnie na własną odpowiedzialność!".  To, co powiedział Stanisław Aronson może stać się zaskoczeniem dla wielu. Stać się też może, że ktoś po jej przeczytaniu ciśnie nią o podłogę? To będzie dobry objaw. Po prostu zmusi nas do ustosunkowania się do tego, jak ocenił działanie państwa podziemnego, co z sobą niosła okupacja i antysemityzm, jak groźne jest majstrowanie przy historii polityków.

HOLOCAUST:
  • W Warszawie [...] została  przecież większość rodziny. Dziadkowie, wujowie, rodzina ojca - Aronsonowie. Nie zapominajcie, że oni mieli w Warszawie różne interesy, nieruchomości, mieli z czego żyć. 
  • Nigdy nie chodziłem w łachmanach, nigdy nie byłem zmuszony ukraść kromki chleba. Nigdy nie byłem szmuglerem. I nigdy nie byłem w żadnym ruchu oporu. 
  • Dopiero za murem zaczęliśmy iść w stronę proletariatu. Ta pauperyzacja pełzła powoli.
  • Wyparłem z pamięci ten czas, tych kilka miesięcy.
  • Stres? Strach? Nie miałem nigdy paraliżu ze strachu, nigdy.
  • ...człowiek się łudził, że jest źle, ale będzie lepiej. Bo przecież Żydzi to doskonała siła robocza, fabryki muszą działać, interes się kręci. Po co komu śmierć Żydów?
  • Człowiek jest tak skonstruowany, że zawsze ma nadzieję. Zawsze.
  • Ja wiem, że byli uciekinierzy z Treblinki, i oni opowiadali, co widzieli. Ale nikt im nie wierzył.
  • Wy nie wiecie, co to jest strach. On odbiera rozum. Dobry robi się zły, a zły... choć rzadziej... dobry.
  • W getcie było kilka społeczeństw. Pięć, sześć... osiem różnych gett. Dla Niemców byliśmy jednym barachłem. 
  • Polacy nie ponoszą winy za Holocaust. Niemcy to wymyślili.
POLACY:
  • Wtedy nie tylko pieniądze były ważne. Ważne było mieć kogoś, kto był gotowy na ryzyko.
  • Pomagania to była prawie pewna śmierć.
  • ...każdy sąsiad był zagrożeniem. Wsypy, donosy to był chleb powszedni. Ludzie się bali.
  • Mam żal do Polaków po aryjskiej stronie. że gdy ruszyła Wielka akcja, oni sami z siebie nie ruszyli ratować bliskich znajomych, przyjaciół nawet.
  • Gdzie była polska solidarność, gdzie chrześcijańskie wartości, z których jesteśmy tak dumni?
  • Nie mam pretensji do kowalskiego czy Nowaka. Ja mam żal do państwa polskiego. O to, że nie przygotowało się na Zagładę.
  • Wtedy, w lipcu i sierpniu 1942 roku, państwo polskie [...] zrobiło bardzo niewiele, by ratować innych obywateli. To było odwrócenie głowy.
  • Państwo powinno błagać o przebaczenie. 
  • Żydzi byli Polakami, przypominam. To byli obywatele II Rzeczypospolitej.
  • ...w czasie wojny państwo polskie przyjęło niemieckie prawo wykluczenia Żydów ze swojej wspólnoty.
  • Ale wiem jedno: egzamin ze skuteczności państwa Rzeczpospolita oblała.
  • Wtedy takich hien [czytaj: szmalcowników - przyp. KN] było tysiące. Potem czytałem, że nawet kilka tysięcy tylko w Warszawie.
  • Jeszcze jedno: dużo ich było, tych szmalcowników, ale to nie był naród. Choć z tego narodu się wywodzili. 
  • I ta dyskusja, co Polacy mogli zrobić, czy mogli pomóc - ona nie jest rozstrzygnięta. Dla mnie jest jasne, że mogli nie szkodzić.
  • Choć większość polskiego społeczeństwa nie zdała egzaminu: odwracała głowę w inna stronę, los Żydów nie leżał większości Polaków na sercu, część w Zagładzie widziała ekonomiczną korzyść - taki prosty chłopski rachunek. 
  • ...nie można oceniać całego społeczeństwa na podstawie zachowań jakiejś grupy, nawet głupiej większości.
  • Przecież powtarzam ciągle: szmalcowników karać! Strzelać do nich bez wyroków, bo żeby wydać wyrok na szmalcownika, trzeba było świadków. 
  • I chwała tym, co ratowali, co pomagali. Ale mówienie, że wszyscy ratowali, wszyscy pomagali, to kłamstwo.
  • A za szmalcowników powinniśmy się wstydzić. Tak samo za to, że nikt z dowództwa nie kazał nam do nich strzelać. Wstyd!
  • Złożyłem przed wyjazdem z Polski przyrzeczenie, że będę zawsze pamiętał, że było wielu szlachetnych Polaków.
  • Stosunek części Polaków do Żydów w czasie wojny pozostawiał wiele do życzenia.
ARMIA KRAJOWA, KEDYW:
  • ...Józef Rybicki, twórca warszawskiego Kedywu, tak dobierał ludzi, aby żadnych antysemickich nastrojów nie było. I nie było. W ogóle. 
  • Nie wiem, jak to powiedzieć, esencjonalny czas w moim życiu.
  • Wtedy świat był czarno-biały. Dostajesz rozkaz, likwidujemy.
  • Nie jestem przekonany, czy w każdej sytuacji trzeba było sięgać po pistolet.
  • Ja się nie mściłem na esesmanach, którzy zagonili mnie do wagonu. Ja strzelałem do konfidentów. Do Niemców rzadko.
  • Niemcy za każdego zabitego swojego zabijali dziesięcioro naszych. Nie wolno nakręcać tej spirali, zemsta prowadzi na manowce. 
  • Uderzenia miały być precyzyjne i bolesne, ale tak, by nie narażać ludności. 
  • Te koszmarne wrzaski, szloch ludzi przed lufą. Spazmy, potem krew, to było straszne.
  • Można zapomnieć, można chcieć zapomnieć.
  • Pamiętajcie, że my byliśmy zwykłymi żołnierzami, którym nikt z dowódców nie musi się tłumaczyć. 
  • Mnie się zdaje, że wszystkie likwidacje parafował "Grot".
  • Ja nie wiem, w jaki sposób ktoś kompetentny uznaje kogoś za agenta.
  • Jak ktoś jest kanalią, to grożenie palcem na nic się nie zda. 
  • Rybicki kiedyś nam powiedział, że jesteśmy pół kroku od bandyctwa i że przejść z "normalnego" świata do półświatka jest bardzo łatwo.
  • "Andrzej" powiedział wyraźnie, że jak ktoś przekroczy tę wąską granicę dzielącą od kryminału, zostanie zlikwidowany. 
  • Ale kontrwywiad miał doskonałe rozeznanie, kto w Warszawie działa w środowiskach ukraińskich, kto w białoruskich, a kto jest nacjonalista rosyjskim. 
  • AK była dokładnie spenetrowana i zinfiltrowana przez Sowietów.
  • Nie wiedziałem, [...], że Kedyw, moja jednostka, to jedynie elita elit. 
  • Nie wypada być w AK jako Żyd, walczyć jako Żyd. Ale czy Żydzi, którzy wstąpili do armii amerykańskiej albo brytyjskiej, przestali być Żydami?
  • W oddziałach, w których był dowódca antysemita, antysemityzm był dopuszczalny. Niestety. 
  • Istnienie Podziemia jest czymś pozytywnym dla społeczeństwa, które wie, że są jakieś idee, że są stałe wartości. Ale koszty... Koszty tego były za wysokie. I wyniki dość marne.
POWSTANIE WARSZAWSKIE:
  • ...przed godziną W, była wielka ekscytacja. Bo to już, już za chwilę! Radość po prostu. Rozpierało nas. 
  • Zachwyceni [tj. uwolnieni z Pawiaka Żydzi - przyp. KN], paradowali w niemieckich hełmach. Potem część z nich przyłączyła się do powstania. 
  • ...umarłem. Od tego momentu [tj. 10 VIII 1944 r. - przyp. KN] dla wielu kolegów to ja juz byłem trupem. Już nie żyłem. Tak było do 1988 roku. Wtedy, jednak żywy, pojawiłem się na Powązkach.
  • Nikt nie miał pojęcia, że skończy się to taką tragedią i klęską. Nie aż taką!
  • Ja naprawdę byłem przekonany, że AK to potęga militarna. Tak myślałem.
  • Powstanie miało potrwać kilka dni i koniec. Kłopoty miały się zacząć dopiero potem, jak wkroczą Sowieci. 
  • Powstanie wywołało kilku kompletnie niekompetentnych ludzi. Wbrew logice. I oni - jak ślepcy z obrazu - poprowadzili nas ku tragedii. 
  • Stało się z nimi coś arcypolskiego: oni oszaleli, zachłysnęli się Polską i oszaleli. 
  • Liderzy AK w sposób zupełnie nieodpowiedzialny, szafując życiem setek tysięcy ludzi, rzucili się w szalonej szarży z pięściami na wroga. 
  • Przecież to nasze wojskowe szkolenie to był śmiech na sali.
  • Myśmy szli do powstania, na kilka dni krótkiej wymiany ognia. To była perspektywa najbliższych godzin, dni - nie dalej.
  • Nigdy po powstaniu nie broniłem jego sensu!!!
  • Przez lata propaganda czerwonych mówiła o bohaterskich szeregowcach czy podchorążych i zbrodniarzach generałach czy pułkownikach. Ja tak tego nie powiem, ale to, że nasi dowódcy zrobili koszmarny błąd, to dziś przyznaję.
  • Zgadzam się z generałem Andersem, który powiedział, że pada na kolana przed bohaterstwem powstańców, ale uważa, że samo powstanie to zbrodnia, a ci, którzy je wywołali, to zbrodniarze.
  • Byliśmy kropelką w morzu wysiłku zbrojnego aliantów. 
  • Mnie się zdaje, że ta "powstańcza" szczepionka nie zadziałała. 
  • Tak, wiem. Ja też miałem straszny żal do aliantów, że nas oddali. Dopiero potem uświadomiłem sobie, że Zachód grał przecież w swoim interesie. 
IZRAEL:
  • Nie byłem wychowany ani syjonistycznie, ani religijnie. W żadnej tradycji religijnej: ani katolickiej, ani żydowskiej.
  • W Jerozolimie dzieciaki malowały gwiazdy Dawida na brytyjskich samochodach pancernych. Ale tak naprawdę ludzie nie wyobrażali sobie, co ta deklaracja oznacza.
  • Nie kusiło mnie, żeby iść na wojnę! Wręcz odwrotnie, miałem dosyć walki. Dramat.
  • Wolność? Wcale nie byłem przekonany, że nagłe wygaśnięcie brytyjskiego mandatu jest czymś bezwzględnie dobrym. 
  • A tu nagle ma być państwo, małe, samodzielne, ale otoczone przez wszystkie kraje arabskie. To nie wyglądało dobrze.
  • ...tutaj nikt za bardzo nie znał się na walce. To była nauka w ogniu.
  • Było widać, że Żydzi się nie poddadzą i że po tym wszystkim, przez co przeszli w czasie wojny w Europie, muszą mieć ojczyznę.
  • Świadomość, że to jest nowa ojczyzna, prawdziwa - to ludzi łączyło, było fundamentem, czyś nie do rozbicia.
  • ...Jom Kipur? Zaskoczenie, trauma, bo oba fronty się zawaliły i naprawdę było zagrożenie, że stracimy Galileę, że dojdą do Tel Awiwu, że Hajfa będzie zajęta.
  • Zresztą podczas walk, żeby Arabowie nie rozumieli, z innym generałem rozmawiałem przez radio po polsku. To było nawet zabawne. 
  • W Izraelu nastroje antypolskie to jest norma. Niestety.
  • ...w Izraelu jestem bardziej Polakiem, a w Polsce bardziej Żydem. 
  • Dla syjonistów byłem obcy, bo Polak. Dla bundowców nigdy nie byłem swój, bo nie konspirowałem, poza tym posiadacz majątkowy.
EDUKACJA HISTORYCZNA:
  • Nie można mówić tylko o chwalebnych kartach polskiej historii, o podłościach też należy mówić. To jest bardzo ważne.  
  • Były czyny heroiczne, były też złe. Cały zryw jako fakt historyczny był bezcelowy, ale bohaterski i heroiczny. Jednak to nie znaczy, że teraz można sobie powstaniem wycierać pysk, ja się maszeruje z flagą falangi!
  • Zgroza! To dzieło [tj. animowany filmik IPNtv pt. Niezwyciężeni* - przyp. KN] na szczęście dość krótkie, powinno się natychmiast posłać do oceny psychiatry.  
  • Strach cywilów. Ale jak słyszę, że cały naród stał murem przeciwko Niemcom, to mnie śmiech ogarnia. Stał murem - owszem, ale obojętności.
  • Dostaję pasji, gdy słyszę o kulcie polskiego bohaterstwa. Bo to już jest kult. To jest religia. dogmat wiary.
  • ...coś mi się wydaje, że politycy myślą o Polakach w dziewiętnastowiecznych kategoriach. Że Polak  to potomek szlachty.
  • ...ten bohaterski polski naród to byli często tchórze, ludzie mało odważni. Z jednej strony nienawidzili okupanta, a z drugiej strony nie chcieli ryzykować.
  • Energię czerpie się z prawdy. Trzeba zawsze mówić prawdę, nie można się chować za kłamstwami.
  • Bo kto chce tłumaczyć, że jego dziadek nie był taki fajny, że bał się swego cienia, a w ogóle to mieszka w pożydowskim domu? A takich dziadków było wielu. Co na to poradzić?
  • Powstanie warszawskie jest kamieniem węgielnym.
  • Polska odzyskała w 1989 roku wolność nie dlatego, że czterdzieści pięć lat wcześniej było powstanie warszawskie, tylko dlatego, że upadła Rosja, to znaczy komunistyczna Rosja, ZSRR. 
  • Te wszystkie rekonstrukcje, parady, przebieranki w żołnierzy. Ja tego nie cierpię. I to jest niebezpieczne.Bo to ma za zadanie oswajanie młodych ludzi z wojenką. Nie wojną, a wojenką.
  • Propagandowe bzdury, polityka historyczna szyta dla idiotów. Jeśli mamy o czymś rozmawiać, to zapytajmy: po co władze karmią Polaków taka papką?
  • Nawet jeśli będą wyświetlać te filmy w polskich przedszkolach, to nie wychowają żołnierzy. Wychowają mięso armatnie. 
ŻOŁNIERZE WYKLĘCI:
  •  Ale tych "prawdziwych wyklętych" nie było aż tak wielu. To mit, że to były jakieś zorganizowane struktury, przypominające AK.
  • Walka wyklętych to był odwet, zemsta.
  • Bronię przyjaciół, kolegów z AL, polskiego Podziemia, które zrównuje się z tymi niezorganizowanymi grupami, często rabującymi wsie, dokonującymi mordów na ludności.
  • Zbrodnie trzeba nazwać zbrodniami, a nie wybielać zbrodniarzy tylko dlatego, że nosili orzełki na czapkach. 
  • Nie można en masse zrównywać AK-owców i tak zwanych wyklętych, o NSZ już nie wspomnę. 
  • Jasne było, że WiN i NIE miały na celu utrzymanie struktur podziemnych i działania wywiadowcze, a nie beznadziejną walkę z Rosjanami, życie w lesie i brutalne rekwizycje żywności od chłopów.
  • Mnie chodzi o skalę. O tę siłę i zmianę akcentów, że liczą się "wyklęci". Tak, trzeba oddać im hołd, ale nie robić z tego kultu i nowej religii. Bo to już jest manipulowanie historią.
  • WiN i NIE miały być strukturami niewalczącymi.
No, ciekaw jestem, jaki odbiór jest szczególnie ostatniego mego wypisywania z tego, co powiedział pan Stanisław Aronson. To przecież tylko fragmenty. Logicznie wykorzystane. A gorzko może przejść przez gardło każda literka. I w tym m. in. rozdziale jest zawarta owa przestroga o ostrzeganiu. Żeby nie mitologizować, nie otaczać li tylko aureolą chwały. To jest opinia kogoś kto przecież był w Warszawie w 1944 r., walczył na jej ulicach, został ranny. Pewnie, że niektóre oceny, to skutek późniejszych przemyśleń, dotarcia do źródeł decyzji, ujrzenia pewnych faktów w innym świetle. "Przepraszam. Ale nic nie zmieni mojego poglądu: jedyną dla mnie świętością jest prawda" - nie jest łatwo żyć w zgodzie z ta dewizą. Pan Stanisław Aronson wielokrotnie podkreślał, że trzyma się tego, co widział, co wie na pewno.  Bardzo krytycznie ocenia naukowy dorobek IPN-u, uprawianej polityki historycznej. Szczególnie dostaje się filmikowi, jaki możemy obejrzeć na YT, pt. "Niezwyciężeni". To na jego temat powiedział m. in.: "Bohaterem filmu jesteśmy my wszyscy, Polacy. Naród zwycięzców. Niepokonani. Bohaterowie, którzy stali murem jak jeden mąż. Toż to bzdura totalna. A rozumiem, że taka jest oficjalna wykładnia obecnych władz". Brawo! To jest dokładnie to, co wpajam moim uczniom. Mitologizacja musi się skończyć. Sprowadzenie wojny do komiksu i grup rekonstrukcyjnych, jakieś zabawy? "...wojna to jest straszna rzecz, a nie komiks czy film. Wojna to krew, wojna to ból, to rozpacz i straszliwe ofiary" - to kolejne ostrzeżenie. Co my z nim zrobimy?  Jak zmierzymy się ze stwierdzeniem, że  żołnierze wyklęci byli... złodziejami i rabusiami? Zwracam uwagę na korespondencję pana Stanisława Aronsona z... prezydentem Andrzejem Dudą. Bardzo krytycznie ocenia Głowę Państwa: "To, co robi prezydent, to jest polityka. Ja to głośno mówię. I dlatego dziś jestem często persona non grata".
"Wojna nadejdzie jutro. Żołnierz legendarnego Kedywu AK ostrzega" - to naprawdę przestroga. Nie zapominajmy jednak, że książka nie kończy się na powstaniu warszawskim. Jest okazja, aby zobaczyć, jak wykuwało się państwo Izrael. "Wojna nadejdzie jutro. Żołnierz legendarnego Kedywu AK ostrzega"- to bardzo odważna książka. I takim odważnym stwierdzeniem chcę to "Przeczytanie..." zamknąć: "Już sam nie wiem, kto to wreszcie powinien Polakom powiedzieć. Łajdak czy święty? Powiedzieć tak: skończcie wreszcie ze snem o bohaterstwie całego polskiego narodu. Tego już wytrzymać nie można. Kiedy politycy to w końcu pojmą?". O tym przeczytamy w tym poruszającym wywiadzie! Że pewnych wątków nawet nie napocząłem? Proszę o wyrozumiałość. I tak napisałem zdecydowanie więcej, niż pierwotnie zamierzałem. To książka, która odpowiada na wiele pytań, ale i zostawia nam bagaż tamtych dni. To dzisiejsze pokolenie musi to wszystko ponieść w kolejne -lecia. Jak to zrobi? Nie wiem. Kiedy dzisiejsi nastolatkowie dożyją choćby mego wieku (tj. lat 56-ciu) świadków II wojny już nie będzie. Tym bardziej dbajmy, żeby opowieść i dziedzictwo jednego z ostatnich żołnierzy Kedywu przekazać dalej. Nawet, jeśli ta prawda boli, nie godzimy się z nią.

*  https://www.youtube.com/watch?v=M7MSG4Q-4as (data dostępu 25 VIII 2019)

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.