sobota, sierpnia 03, 2019
Powstanie warszawskie w dokumentach - 7 - Józef Szczepański "Dziś idę walczyć - Mamo!"
"Wiersz? Jako... dokument?" - prycha pan z boku. Właśnie. Przecież powstał w konkretnej chwili. Zrodzony został w wojennej potrzebie! Jest zatem świadectwem odczuć młodego Autora. Józef Szczepański ("Ziutek") miał raptem 22. lata. Jak zwykliśmy pisać: należał do "pokolenia Kolumbów". Bardzo emocjonalny utwór. Skierowany do najważniejszej kobiety: matki.
Oto kolejne pokolenie z błogosławieństwem (lub nie) swoich matek poszło w bój, sypało barykady, nie dość na tym: szło z ViS-em w garści na niemieckie "Tygrysy". Dziwimy się niby- mitologicznym szarżom polskiej kawalerii na czołgi niemieckie w 1939 r.? ViS był przecież pistoletem. Z taką bronią na czołgi? Jakoś nikt z tego nie kpi i nie ironizuje?
Niestety, Józef Andrzej obojga imion Szczepański (ur. 30 XI 1922 r.) nie wrócił w objęcia swojej matki. Zmarł 10 IX 1944 r. w wyniku odniesionych ran. Był żołnierzem "Parasola".
To autorstwa "Ziutka" jest pieśń, która dziś rozbrzmiewa przy różnych powstańczych okazjach: "Pałacyk Michla". "1 września 1944 r. "Ziutek" objął dowództwo grupy żołnierzy Parasola stanowiącej straż tylną Grupy Północ ewakuującej się kanałami do Śródmieścia. Tego samego dnia został ciężko ranny przy ul. Barokowej, przeniesiony przez kolegów kanałami do Śródmieścia i umieszczony w szpitalu powstańczym przy ul. Czackiego. Po zbombardowaniu szpitala został przeniesiony na ul. Marszałkowską 75 gdzie zmarł z ran 10 września" - czytamy na portalu: Powstanie warszawskie 1944"*.
Pozostała poezja. I właśnie wiersz "Dziś idę walczyć - Mamo!":
Dziś idę walczyć - Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!
Już umilkło śpiewanie na placu Krasińskim. Już rozszedł się tłum. Wrócono do domu. Za kilka dni usuną spod pomnika przekwitłe kwiaty i wiązanki. Życie potoczy się swoimi ścieżkami. Do kolejnej rocznicy, do kolejnego czczenia godziny "W". Smutne jednak jest, co innego: mizerny, żeby nie rzecz rozpaczliwy, poziom wiedzy na temat tego, co stało się między 1 VIII, a 2 X 1944 r. Przerażają odpowiedzi rekrutujące się z grona zdecydowanie młodego pokolenia na zadane przez dziennikarza pytanie: "kto wygrał powstanie warszawskie?". Niemcy? Ależ skąd!... POLACY! Żart? Proszę poszukać na YT. Samemu przekonać się.
Ignorancja jest wszech potężna! Nie starczy stroić się w koszulki, bluzy, emblemy Polski Walczącej. Trzeba jeszcze wiedzieć. Kiedy jesienią 1981 r. nosiłem w szkole znaczek z napisem "Katyń" zaczepiła mnie pewna nauczycielka. Była ciekawa, co ja na temat owego Katynia wiem. Po kilku minutach odrzekła: "Wiesz. Masz prawo nosić". Dziś należałoby też dokonać podobnej weryfikacji. Ale pewnie wcześniej otrzymałbym po ryju!... To tak, jak próby obudzenia myślenia wokół tego czym (i dlaczego) było powstanie warszawskie. Bezkrytycyzm w jego pojmowaniu robi wiele szkód, ba! pustoszy myślenie nad czym był dramat tamtych 63 dni.
Trudno nie chylić czoła wobec dramatu ludzi i miasta. Liczby, nawet te wielkie, nie przemawiają. Powinno się za każdą z nich dostrzec pojedynczego człowieka. Dramat ich poświęcenia, męki, okrucieństwa i śmierci. Zamykam ten rozdział wierszem innego poety, Artura Oppmana (Or-Ota) pt. "List z Sybiru":
To, co przeżyło jedno pokolenie,
Drugie przerabia w sercu i w pamięci:
I tak pochodem idą cienie... cienie...
Aż się następne znów na krew poświęci***.
Or-Ot zmarł w 1931 r. "Treść była tak aktualna, że trudno było uwierzyć, że wiersz był pisany dla innego pokolenia" - wspominała pani Margareta Korsak. Odsyłam do całego tekstu, przypis poniżej. Ufać należy, że już żaden Ziutek, Kazik, Staszek nie pójdzie już w bój i nie będzie musiał swego młodego życia rzucać na barykady śmierci. W końcu sam należę do pierwszego w mej rodzinie pokolenia, które nie zna straszliwego słowa: wojna. I niech tak pozostanie.
* http://www.sppw1944.org/index.html?http://www.sppw1944.org/poezja/poezja_poeci.html (data dostępu 1 VIII 2019)
** http://www.sww.w.szu.pl/index.php?id=slowo_23 (data dostępu 1 VIII 2019)
*** cytat za "Warszawskie dzieci", Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2014, s. 288
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.