piątek, maja 10, 2019

Przeczytania... (301) Paweł Wieczorkiewicz "Sprawa Tuchaczewskiego" (Zysk i S-ka Wydawnictwo)

"Marszałek Michaił Tuchaczewski, nazywany «sowieckim Bonapartem», był jednym z najsłynniejszych dowódców Związku Sowieckiego. Jego proces i egzekucja w 1937 roku rozpoczęły masową czystkę w szeregach Armii Czerwonej.
Sprawa Tuchaczewskiego, który zdaniem wielu stał na drodze Stalina do władzy absolutnej, odbiła się szerokim echem nie tylko w Związku Sowieckim, lecz również na arenie międzynarodowej. Paweł Wieczorkiewicz w swojej książce dokładnie analizuje przyczyny i skutki polityczne, jakie spowodowała, odtwarza przebieg samego procesu i mechanizm działań sowieckiego wywiadu oraz przedstawia dramatyczną historię walk o władzę wśród sowieckiego przywództwa"* - czytamy na portalu Zysk i S-ka Wydawnictwo (ale i na okładce książki). Bo to dzięki mamy możność znów wziąć do ręki plon pracy śp. prof. Pawła Wieczorkiewicza pt. "Sprawa Tuchaczewskiego". W 2012 r. wydała ją "Bellona".
Nie przesadzę pisząc, że marszałek Michaił Tuchaczewski / Михаил Николаевич Тухачевский (1893-1937) jest znany każdemu, kto interesuje się historią wojskowości ZSRR/ZSRS/CCCP. Do tego K. Woroszyłow, S. Budionny - i tyle raczej przeciętnie wiemy o dowódcach Armii Czerwonej / Краснoй арми z lat 1917-1941. Z naciskiem na Tuchaczewskiego. wiadomo: wojna polsko-bolszewicka, ofensywa sowiecka, bitwa warszawska, bitwa nad Niemnem. To sołdaty Tuchaczewskiego dopadli mego wileńskiego Dziadka gdzieś w okolicach jego rodzimego zaścianka Domanowa nad Wilią i odgrażali się nastolatkowi, że jego Warszawu czapka nakryją. Sam od początku lat 80-tych jestem posiadaczem "Pochodu za Wisłę" (wydanie z 1937). Nie wiem, nie pamiętam, kiedy w moich uszach po raz pierwszy zabrzmiało nazwisko Михаилa Николаевичa. Pewnie na równi z Piłsudskim i Murawiowem. Dziękuję memu wileńskiemu Dziadkowi.  
Pewnie, że ta książka musiała trafić w moje ręce. Nie, nie należałem do studentów Autora. I nie wszystko, co głosił przed swoją śmiercią docierało do mego historycznego rozumowania. Nie dość na tym byłem zaskoczony wieloma teoriami i tezami, jakie stawiał. Ale to oddzielny przyczynek do pisania.
Terror, czystki w Armii Czerwonej / Краснoй арми - ponury czas dyktatury Stalina. Napisano na ten temat setki książek. Jedna z nich zajmuje nas teraz. "Przekaż żonie i synowi, że nie jestem winny ani przed partią, ani przed Stalinem, ani przed narodem, ani przed nimi. Chroń ich przyjacielu do mojego powrotu" - jakżeż to charakterystyczna wypowiedź tego okresu. Niewinni ludzie dostawali się w tryby machiny, którą uruchamiał Stalin, która zwała się NKWD / НКВД. 
Trudno książki o takiej tematyce czytać bez emocji. Właściwie powinno być to polskiemu czytelnikowi obojętne, że Rosjanie mordowali swoich, często z grona agresorów AD 1920. Powinno spłynąć po nas, a jednak nie daje się. Ogrom zbrodni, jakich poznajemy korzenie, po prostu są przez nas nie do ogarnięcia. Wiemy doskonale, że ci sami oprawcy za lat kilka będą nieść śmierć pomiędzy naszymi rodakami. Trudno w takiej chwili zapomnieć o losie polskich komunistów (czytaj: KPP), których w tym samym czasie dopadła "czerwony karzeł" (czytaj Nikołaj Jeżow / Николай Иванович Ежов). Zresztą znajdziemy tu wzmiankę o... Polakach w Armii Czerwonej / Краснoй арми, np. K. Rokossowski.
Jest okazja przyjrzeć się z bliska samemu M. Tuchaczewskiemu. Dlatego śledząc mechanizm śledczy NKWD / НКВД wsłuchiwałem się w opinie o marszałku. Nie, nie dziwiły mnie te głosy. Chcąc je później tu wykorzystać zaznaczałem je jako: 1o, 2o, 3o... itd.
  • Typowy karierowicz epoki rewolucyjnej. Bolszewikiem zapewne nie był, ale i narodowa Rosja była mu doskonale obojętna. Chciał władzy - gen. A. von Lampe.
  • ...dwudziestopięcioletni młodzieniec otrzymał w dawnej armii bardzo słabe przygotowanie, obliczone w najlepszym razie na dowodzenie kompanią - L. Nikulin.
  • Przeciwko Tuchaczewskiemu było wszystko: jego cechy osobowe - inteligencja, charakter, mądrość, wyrazista powierzchowność. I bojowa sława. [...] Podobnych ludzi Stalin w swoim kręgu nie znosił, zadowalali go jedynie woroszyłowowie - A. Antonow-Owsiejenko.
  • ...był szczególnie wyczulony na wszystkie nowości, wynalazki i przejawiał niezwykłą pasję przy wprowadzaniu tych nowości i wynalazków do wojsk - marszałek K. Miereckow.
  • Rewolucja pozbawiła Tuchaczewskiego nie tylko oficerskiego stopnia [...], ale i poczucia wojskowego honoru - W. Rapoport.
  • ...brakowało mu umiejętności oceny położenia wojskowego, we wszystkich jego aspektach. W jego strategii przewijał się zawsze element awanturnictwa - L. Trocki. 
  • Stosunki pomiędzy nimi był naprężone. Woroszyłow bardzo nie lubił Tuchaczewskiego - marszałek G. Żukow. 
  • ...wydawał się ulubieńcem losu. Miał sławę, honory, wysokie stanowisko - D. Szostakowicz.
  • ...pewnego rodzaju pańskość, lekceważenie codziennej żmudnej pracy. W tym ujawniało się jego pochodzenie i wychowanie - marszałek G. Żukow.
  • Cała jego bibliografia składała się z 9 broszurek. [...] Cała genialna spuścizna - W. Mołotow.
  • Towarzysze, nie należy się spieszyć z decyzjami. Otóż przeciwko Tuchaczewskiemu organy śledcze także mają materiały, ale połapaliśmy się i towarzysz Tuchaczewski może teraz spokojnie pracować - J. Stalin.
  • Wierzę i oświadczam, że Tuchaczewski nie miał i nie mógł mieć żadnego związku z naszą kontrrewolucyjną działalnością. Wiem, dzięki jego postawie, że jest człowiekiem całkowicie oddanym Partii i rządowi - K. Radek.
  • Tuchaczewski w wielu przypadkach przejawiał manię wielkości, a maniacy na wysokich stanowiskach mogą być szkodliwi - marszałek B. Szaposznikow.
  • Tuchaczewski okazał się szpiegiem na rzecz Niemiec [...]. Sprzedał on niemieckiej Reichswehrze nasz plan operacyjny, naszą największą świętość - J. Stalin. 
  • Był bardzo groźnym człowiekiem. Nie byłem przekonany, że w trudnym momencie stanie w zupełności po naszej stronie, ponieważ był prawicowcem - W. Mołotow.
Nie wiedziałem, że bliskim przyjacielem tegoż był sam Dymitr Szostakowicz / Дмитрий Дмитриевич Шостакович. "Lubił się podobać, był bardzo przystojny i wiedział o tym. Ubierał sie aż nadto elegancko" - wspominał kompozytor. O muzycznej stronie życie marszałka ZSRR oczywiście wspomina P. Wieczorkiewicz: "...imponował ogromną erudycją i kulturą humanistyczną; miał też ambicje mecenasa. Jego pasję stanowiła muzyka: sam grywał na skrzypcach, które z większym jeszcze zamiłowaniem konstruował, zaś wirtuozi bywali w jego domu najchętniej witanymi gośćmi". I znajdujemy ślady związków właśnie (choć nie tylko) z Szostakowiczem. 
Jeśli ktoś przed laty przeczytał "Dzieci Arbatu" A. Rybakowa musi pamiętać, jak działał mechanizm strachu na wszystkich, których dotknęły aresztowania bliskich, jak nagle stawali się wrogami ludu, ludźmi podejrzanego pochodzenia, od których odsuwano się niczym od trędowatych. Nie inaczej było w przypadku Tuchaczewskiego, stąd m. in. cytat ze wspomnień niejakiego Boguckiego: "...był nieboszczykiem. Całkowicie izolowany, obstawiony przez GPU. Każdy unikał z nim kontaktu. [...] Każdy oficer bał się pozostać z nim w pokoju sam na sam". Stąd tez i taka opinia, na która natrafił autor książki: "...rzucano na niego cień. Widocznie o to szło oskarżycielowi publicznemu Wyszyńskiemu". Obraz osaczonego brata, jaki zostawiła nam Jelizawieta Tuchaczewska, jedna z sióstr, robi jeszcze dziś wrażenie: "Nigdy nie widziałam Miszy tak przygnębionego i przybitego. Obiad, zwykle wesoły i ożywiony, przebiegał w poczuciu niejasnego niepokoju. I, co najbardziej dziwne, kobiety obsługujące marszałka i jego rodzinę, dawniej uprzejme, były nadęte i jawnie wrogie".
Nadarza się rzadka okazja, aby w ogóle poczytać samego M. Tuchaczewskiego. Nic tak nie określa człowieka, jak to co sam mówił. Nie zdziwiłbym się, jakby tych kilkanaście opinii, jakie przytoczyłem wyżej zmodyfikowały nasze spojrzenie na marszałka. Pewnie już ci, którzy mają za sobą lektury Wiktora Suworowa natknęli się na... krytyczne uwagi na temat talentów dowódczych i strategicznych pomysłów niedoszłego Paszkiewicza nr 2
  • Jestem przekonany, że wszystko, co jest konieczne, abym osiągnął mój cel, to męstwo i wiara w siebie. Powiedziałem sobie, że albo będę generałem w wieku trzydziestu lat, albo nie dożyje do tego czasu. 
  • Pójdę z bolszewikami. Biała armia niczego zdziałać nie potrafi. [....] Myślę, że robię dobry wybór. Rosja jest w trakcie wielkich przeobrażeń. 
  • Albo niczego nie rozumiem z generalnej linii politycznej, albo nikt nie rozumie mnie. W obydwu wypadkach nie mogę pozostawać na stanowisku. 
  • ...zawsze, we wszystkich wypadkach występowałem przeciwko Trockiemu, właśnie tak, jak występowałem przeciwko prawicowcom.
  • ...strzelacie nie do nas, strzelacie do Armii Czerwone.
  • ...jeśli Niemcy i Związek Sowiecki posiadałyby takie same stosunku jak uprzednio, byłyby w stanie dyktować warunki całemu światu. 
"...nie jest wykluczone, że przeciwnie - jest prawie pewne, że w szeregach wojska znajduje się niemało niewykrytych, nieujawnionych trockistowsko-zinowjewowskich szpiegów, dywersantów i terrorystów" - upojne są tego typu cytaty z epoki, tym bardziej cenne, że wyrażone przez samego Klimienta Woroszyłowa / Климентa Ефремовичa Ворошиловa. Ten język, ta retoryka, a wszystko gdzieś tam podskórnie podszyte strachem. O prostactwie tegoż marszałka wiele ciekawostek znajdziemy na kartach "Sprawy Tuchaczewskiego". To chyba jedyna okazja, aby tyle poczytać o nim w polskiej książce. Mamy marne szanse na publikację w Polsce biografii tego Героя Советского Союза. Starczyć nam musi co najwyżej Izaak Babel**. Zresztą prof. P. Wieczorkiewicz cytuje później bardzo dosadną opinię Boguckiego o Woroszyłowie (i Budionnym). Proszę zerknąć na stronę 167. Ja tu zamilknę...
"Samą decyzję o zatrzymaniu Tuchaczewskiego podjęto z rozwagą i namysłem, starannie przygotowując ją od strony organizacyjnej. Dokumenty, które miały rzecz uzasadnić, pojawiły się w Moskwie w okolicy 9 maja" - uświadamia nam prof. P. Wieczorkiewicz. Prostak, jakim był marszałek Siemion Budionny / Семён Миха́йлович Будённый nie bawił się w słowne niuanse, a walił prosto z mostu (zresztą wielu było tego samego, co on, zdania): "Takich łajdaków należy bezwarunkowo karać". Czytający nie może wyjść z podziwu, że dawano wiarę, iż wczorajszy bohater nagle okazywał się agentem imperializmu, renegatem, pospolitą swołoczą!... 25 maja 1937 r. skończyła się kariera "sowieckiego Napoleona". "...bez koalicyjki, z oberwanymi pagonami, na których jeszcze niedawno znajdowały sie marszałkowskie gwiazdy. A na bluzie widniały otwory od wyszarpanych odznaczeń bojowych - Orderów Czerwonego Sztandaru" - cytuje Autor. niską ocenę o aresztowanym wydał późniejszy marszałek lotnictwa A. Gołowanow /Александр Евгеньевич Голованов: "Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby mnie dzisiaj posadzili, jak Tuchaczewskiego, a jutro żebym złożył zeznana, że jestem niemieckim szpiegiem czy polskim rezydentem. Bili? Niech biją, niech katują! [...] Jeśliby miał charakter, myślę, że sprawa by się nie posunęła". Cóż za cynizm i buta. 
"...podczas postępowania rehabilitacyjnego na protokołach przesłuchań wykryto ślady krwi padające na papier pod kątem lub ściekającej «z przedmiotu znajdującego się w ruchu» (np. pejcza - jak wykazała to analiza kryminalistyczna" - nie zapomina o tym szczególe Autor "Sprawy Tuchaczewskiego". Przed laty w którymś ze swoich cyklicznych programów Bogusław Wołoszański również nawiązał do owych krwawych plam.
Hipokryzję Stalina doskonale oddaje przytoczony taki zapis wypowiedzi: "Towarzysze, widzę na waszych twarzach zakłopotanie i posępny wyraz. Rozumiem, że ciężko słuchać o tych, z którymi pracowaliście dziesiątki lat i którzy okazali się zdrajcami Ojczyzny. Ale nie trzeba posępnieć. To jest prawidłowość. Dlaczegóż zagraniczny wywiad miałby się interesować rolnictwem, transportem, przemysłem, pozostawiając na uboczu Armię Czerwoną?". Teraz skóra cierpnie, a co musiało się w sercach słuchających? Przecież to już był wyrok na wielu z nich. Machina ruszyła. Wyszyński działał, Jeżow robił swoje. Porażają mnie zawsze listy, jakie słano bezpośrednio na Kreml, do Stalina w naiwnej wierze, że ten o niczym nie wie: "Jestem uczciwy w każdym swoim słowie, umrę ze słowami miłości do Was, do Partii i Kraju, z bezgraniczną wiarę w zwycięstwo komunizmu". To oddanie i wierność po grób.
"Sprawa Tuchaczewskiego", to dość ponura opowieść. Innej spodziewać się prawa nie mieliśmy. Cenne są wszelkie wpisy źródłowe. Intencja wyroku - bezcenna: "Sądowy Trybunał specjalny Sądu Najwyższego ZSRS uznał wszystkich oskarżonych [...] winnymi złamania przysięgi wojskowej, zdrady RKKA [tj. Рабоче-крестьянская Красная армия - przyp. KN]   i Ojczyzny; postanowił pozbawić ich wszystkich stopni wojskowych, w tym oskarżonego Tuchaczewskiego stopnia Marszałka Z[wiązku] S[owieckiego], i skazać wszystkich na najwyższy wymiar kary - rozstrzelanie". Podziwiać należy odwagę, że podsądni zdobywali się na odwagę i potrafili rzucić w twarz swoim oprawcom: "Spójrzcie mi w oczy! Czyż nie pojmujecie, że wszystko to kłamstwo!". To Tuchaczewski na jeden z zarzutów oświadczył: "Przyśniło się Wam?!".
Przeszło trzydzieści lat temu na łamach "Polityki" ukazał się wywiad z żyjącymi jeszcze wtedy trzema siostrami marszałka Tuchaczewskiego. Niestety, teczki z wycinkami nie mam pod ręką. Szkoda. Zresztą przypis 315 zdradza nam, że się nie mylę. "Polityka" 1989, nr 14. Porający, acz i charakterystyczny dla tej ponurej epoki, był los najbliższych skazanego na śmierć marszałka Tuchaczewskiego. Aresztowania, egzekucje, domy dziecka, zacieranie nazwiska. Starczy jedno zdanie prof. P. Wieczorkiewicza, aby dotarł do nas ogrom nieszczęścia: "Z pokolenia Michaiła z 12 osób przeżyły jedynie Olga, Liza i Maria". To właśnie wspomniane siostry. Jeśli ktoś dotrze do archiwalnego numeru tygodnika, zobaczy fotografię tech starszych dam.
Jak bardzo skuteczna była sowiecka propaganda niech na koniec zaświadczy to, co o Tuchaczewskim napisał nie byle kto, ale sam  Edvard Beneš: "Tuchaczewski mógł istotnie nie rozumieć, że podtrzymując kontakty z Reichswehrą, dokonuje przestępstwa. Zwłaszcza jeśli założyć, że Tuchaczewski widział jedyny ratunek ojczyzny w wojnie toczonej ręka w rękę z Niemcami przeciwko całej pozostałej Europie, wojnie, która pozostała jedynym środkiem spowodowania światowej rewolucji". Chciałby się powiedzieć: wstyd Panie Prezydencie. Edvard Beneš sam wkrótce nie udźwignie odpowiedzialności za własny kraj i w 1938 r. pozwoli na jego okupację.
Po lekturze "Sprawy Tuchaczewskiego" trzeba czasu, aby ochłonąć. To taki charakter książki. Nie ukrywam, że z chęcią przeczytałbym biografię. Zaglądam na YT i znajduję m. in. rosyjski serial z 2009 r. pt. "Тухачевский. Заговор маршала"***. Moja znajomość rosyjskiego coraz bardziej płocha, ale nie ustaję i oglądam, i wsłuchuję się, i staram się zrozumieć. Wielka szkoda, że jedyne ilustracje książki prof. Pawła Wieczorkiewicza znajdujemy tylko na okładce. Oczywiście najważniejsza ta pierwsza, a na niej K. Woroszyłow, M. Tuchaczewski i J. Gamarnik / Я. Гамарник . Dwaj ostatni rozstrzelani w 1937 r. Szkoda, że ikonografia taka skromna. Pozostaje internet? Nie wyobrażam sobie, aby ktoś kogo interesuje historia ZSRR/ZSRS/CCCP mógł obojętnie wyminąć tę książkę. Dla mnie to cenne dopełnienie księgozbioru i kolejna krok ku zrozumieniu czym był stalinizm, czystki w Armii Czerwonej i dramat pokolenie M. Tuchaczewskiego. 

* https://sklep.zysk.com.pl/sprawa-tuchaczewskiego.html (data dostępu 24 IV 2019) 
** http://historiaija.blogspot.com/2017/08/rok-1920-czesc-xi-izaak-babel.html?q=babel  
***https://www.youtube.com/watch?v=IlQItgJqVgI (data dostępu 24 IV 2019) 

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię programy Wołoszańskiego. Wielokrotnie miałam okazję słuchać ,czytać o histerycznym lęku Stalina przed utratą władzy .
    Tuchaczewski miał nieszczęście być inteligeny i ambitny. To starczyło by stać się celem czystek jakie urządzał ( dość systematycznie )Stalin .
    Tak to już chyba jest, że do władzy dopadają "zawistne miernoty" , a ludzie wybitni trafiają do "lamusa" z wyboru narodu ,bądź z powodu czystek samozwańców.
    Po lekturę chętnie sięgnę .

    Shanti

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.