poniedziałek, września 03, 2018

Historia przyszła do mnie sama - 13 - niemieckie ślady

Zachodnio-pomorskie. Jeszcze 75-lat temu był to Deutsche Reich. Kiedy 1 września 1939 r. runęli żelaznym wojskiem, a kolbami swych karabinów wybijali drzwi polskich domów, nikt w miejscowości [lokalizację pozostawiam tylko dla swojej wiadomości] nie mógł wiedzieć, że to początek końca ich świata. Na ile mieszkańcy tego domu wielbili swego Führera - nigdy się nie dowiemy.  Czy i w tym domu było przechowywane z namaszczeniem "Mein Kampf"?... Rodzą się pytania, mnożą spekulacje. Odpisy zachowanych dokumentów, jak łatwo się przekonać, wystawione w czasach III Rzeszy.

To nie pierwszy sygnał skierowany do mnie, że w starym domu był remont... że rozbijano ściany i... że jako materiału izolacyjnego użyto gazet... Ale nigdy jeszcze nie wzmiankowano o podobnym skarbie! Tym razem coś  b a r d z o  wyjątkowego. W dawnej leśniczówce (?) znaleziono dokumenty byłych właścicieli! Pod podłogą, na poddaszu. Niemieckie ślady przeszłości...


Zachowały się w idealnym stanie. Zresztą fotografie nie kłamią. Poprzedni właściciel, albo co najmniej jeden z adresatów, to "den Bauer Richard Schwolow". Dość dziwnie brzmiące, jak na Niemca nazwisko. Chyba zdradza jakiś słowiański, za przeszły rodowód przodków. Jeniec rosyjski z wojen, jakie jeszcze prowadził na tych ziemiach der „Alte Fritz“? Wszystko możliwe. Na pewno nie z czasów wielkiej wojny, skoro zachował się dokument datowany na dzień 18. Februar 1935 potwierdzający udział Richarda Schwolowa w tej wojnie.


Niespodzianie obcy ludzie, po siedemdziesięciu trzech latach (?), mają wgląd w życie rodziny Schwolow. Niezwykłe. Czy to... zaproszenie? A może wkraczamy z buciorami w tamto życie? Może nam nie wolno. Należałoby wsadzić te skarby z powrotem pod podłogę. Zaskakują kartki pocztowe, słodkie, kiczowate. Widać, że przedstawiały jakąś wartość skoro trafiły pod podłogę. Nie wiem czy opatrzono je treścią, wyznaniem miłosnym, tęsknotą. kolejna spekulacja...


Dlaczego dokumenty zostały tak zmyślnie ukryte? "Głupie pytanie" - obruszy się lokalny patriota, historyk amator. Jakbym nie wiedział? Wiem. I widzę to: rok 1945, rodzina Schwolow drży na każdą wieść o zbliżającym sie froncie, nadciągają Sowieci, nie mają wyboru, uciekają, pakują się, ale dokumenty zostawiają, wrócą tu. Nie, nikt nie wrócił. Nie wiem czy dotarli bezpiecznie w głąb Rzeszy i tam rozpoczęli nowe życie. Może zginęli gdzieś w wojennej zawierusze. Nie wykluczone, że oto trafiono na jedyne ślady po familii, którą walec historii zmiótł bezpowrotnie.


Tak, wierzę, że potomkowie "den Bauera Richarda Schwolowa" trafią na mój blog. Odezwą się, aby dopełnić obrazu z 1945 r. Co najmniej dwóch rodzin ze sobą skoligaconych, spokrewnionych. Akt urodzenia z 25 XI 1913 r. dotyczy rodziny "Terwedow". I znów raczej słowiański rodowód się kłania. Dla mnie o tyle ciekawy dokument, że chodzi o dziecko urodzone  dzień wcześniej (nie potrafię rozczytać imienia). "I, co z tego?" - lokalny patriota zrobi wielkie oczy.  Zaledwie cztery dni później na dalekich dawnych Kresach rodziła się moja wileńska Babcia. Czy owo dziecko widziało upadek III Rzeszy? Miałoby wtedy 32. lata. Moja Babcia wraz z rodziną na początku 1946 r. opuszczała na zawsze swój rodzinny dom, zaścianek (potwierdzone bytowanie tam rodu już w XVII w.).


Nie wiem ile jeszcze razy historia nas zaskoczy. Dyskretnie odsłania swe sekrety. Ile podobnych dokumentów leży  ukrytych w po-niemieckich domach? Zapewne mnóstwo. Ufam, że ci, którzy odnaleźli ujawnione tu dokumenty upublicznią swe znalezisko. A zza Odry odezwie się głos, np. taki: "Ich bin Johann Schwolow, mein Grossvater...".


Zanim to nastąpi trzeba zerknąć do Internetu. Jaki efekt?  Z a s k a k u j ą c y ! Chyba trafiamy na seniora rodu: Matthiasa Schwolowa, który zmarł w 1761 r.* A i Richard jest wzmiankowany**. Znajduję wykaz zmobilizowanych w 1914 r. mieszkańców stosownego okręgu administracyjnego (Kreis). Podany jest rok urodzenia  der Bauera: 1877 r. Choć z zachowanego dokumentu (patrz zdjęcie powyżej) wiemy, że to drobna nieścisłość: Richard Schwolow urodził się 4 III 1876 r. Jeden z Schwolowów, Wilhelm, był sołtysem tej wsi do 1935 r.*** Skąd ta wiedza? A natrafiłem na "Słownik  historyczny wsi powiatu sławieńskiego" Jana Sroki. Na stronie 91 (opracowanie dostępne w pdf) znajdziemy interesujące nas informacje, włącznie z datą zajęcia wsi przez Sowietów: 7 marca 1945 r., o godzinie 17.00. Proszę przy okazji zwrócić uwagę na świadectwo szkolne, wystawione 31 III 1928 r. Jest podpisane. Informację o tym nauczycielu też tu znajdujemy: "We wsi istniała jednoklasowa szkoła.  Ostatnim niemieckim nauczycielem był Eduard Zühlke". Do przeczytania są też wspomnienia Helmuta Kräfta, urodzonego tam i wrastającego aż do 1945 r. Bardzo ciepło wspomina swego nauczyciela****. 


Chcąc nie chcąc historia wsi i ludzi wciąga.  Dawno jest po północy. A ja tonę w informacjach o czymś, czego nie znałem jeszcze kilka dni temu. Wszystko za sprawą jednego maila i nadsyłanych zdjęć. Historia przyszła niespodzianie. Dziękuję mojej eks-Uczennicy, która prosiła o zachowanie anonimowości, za możliwość poznania tych dziejów. Liczę, że rozsiani po Polsce i świecie moich byli Uczniowie jeszcze nie raz natchną mnie do działania. Wiem, wiele już pozyskanych materiałów czeka na opracowanie. 




* https://gedbas.genealogy.net/search/simple?placename=Meitzow%2C+Schlawe%2C+Pommern (data dostępu 28 VIII 2018)
** https://pommerscher-greif.de/militaerpflichtige.html?search=&for=&page=1358&order_by=Nachname&sort=desc&page_l116=431 (data dostępu 28 VIII 2018)
*** https://bibliotekacyfrowa.eu/Content/48537/52348.pdf (data dostępu 29 VIII 2018)
****  http://bibliotekacyfrowa.eu/Content/46889/904.pdf (data dostępu 29 VIII 2018)

3 komentarze:

  1. Zazdroszczę takiego znaleziska.
    Przeglądając takie dokumenty wkracza się w intymną strefę ludzi, którzy je gromadzili.
    Często, gdy mogę dotknąć murów, zdjęć, czy dokumentów z "historią", zastanawiam się kto był świadkiem ich "narodzin" , gospodarzem.
    Jak żył, co czuł, jakim był człowiekiem?
    Czy tylko ja tak mam?
    Bardzo interesująco opisane.Jestem ciekawa rozwoju sytuacji.
    Gratuluję "żyłki tropiciela"

    Fox-i

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta historia naprawdę przyszła do mnie sama. Dziękuję byłej Uczennicy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczęściarz, pozazdrościć

    Fox-i

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.