niedziela, listopada 26, 2017
Tryptyk wyspiańki - odsłona III - Wyspiański słowa, słowa, słowa...

Pierwotnym zamysłem było, aby w ostatniej części zamieścić ulubione dzieła graficzne Bohatera, ale doszedłem do wniosku, że s ł o w o jednak robi większe wrażenie, daje poznać człowieka, odsłania jego wnętrze. Wiem, że takie wyrywanie słów może być tez nie spójne. Trudno. Próbuję być jednak logiczny w swoich wyborach. A obrazy i tak dorzucam. Jako dopełnienie.
- Prawdziwie, bo niech Pan sam powie, czy to nie śmieszne, żeby ktoś dlatego miał nie jechać nigdzie, że to na niego wywiera zbyt wielkie wrażenie - toć lepiej się nie rodzić dlatego, że życie jest ciągłą przykrością - albo ta obawa o głodzenie się, tak śmieszna dla mnie, że chyba brać ją muszę za pokrywkę czego innego.
- Peizażyści! - wy, co nas karmicie złamanemi barwami, co w szarych tonacjach - i brudnych światłach każecie się nam dopatrywać natury - i dajecie nam nie więcej, tylko to, na co co dzień patrzymy [...].
- ...kto mnie nie rozumie, potrafię go zostawić po drodze - i pójdę sam dalej.
- Otwarcie panu przyznaję, że przymuszonych rzeczy nie lubię, jeżeli tylko częsta korespondencja, zupełnie otwarta, panu by miała ciążyć, niech pan się nie fatyguje [...].
- Inna uwaga jak list odbieram nie cierpię w nim białych papier tak boli widzieć te miejsca puste gdzie tyle rzeczy interesujących mogłoby być jeszcze opowiadanych.
- W każdej twarzy możesz czytać ile chcesz [...] dlatego nieraz zamiast czytać książkę wolę iść na miasto, chodzić po boulevarach lub iść do teatru.
- Instalowałem się w mojem nowem mieszkaniu, mam święty spokój,jutro kupuję olejne farby na rozkaz mistrza Matejki, pojutrze zaczynam malować olejowo.
- Kiedy profesorowie przekonują się, że pan nie reaguje na korekty, przestaną się panem interesować i będzie pan mógł pracować swobodnie po swojemu.
- Jak sobie pomyślę jeszcze dziesięć lat choćby takiej pracy jak dotąd, toż to kolosalne już będą rezultaty we formie i plastyce zupełne a przecież może wolno nam będzie i poza te lat dziesięć prace przedłużyć i dalej rzecz ciągnąć rozpoczętą.
"Planty" z kilu powodów: bo to magiczne miejsce, bo to piękna kompozycja. Do tego żal za miejscem, które tak dawno przeze mnie nie widziane. Wstyd się przyznać, ale jeszcze w XX wieku. Z Synem, w lipcu 1999 r. Pierwsze zauroczenie było w styczniu 1981 r. To już prawdzie archeologia wspomnień.
- Ja się tutaj [tj. w Paryżu - przyp. KN] nikogo nie radzę ani nikogo nie słucham , ale sam sie uczę i nigdy inaczej nie chcę - ale chcę aby jeśli mi kto wierzy i ufa we mnie - aby mi dał spokój, a jeśli nie ma do mnie zaufania niech mi odbierze stypendium a ja sobie będę musiał sam radzić i poradzę sobie.
- Jak wyjdę na ulicę z domu to nie wiem czy iść w prawo czy w lewo - z tęsknoty.
- Wyczekiwać dnia z jednego na drugi i nie móc robić tego, co się pragnie - to jest męczarnia nie do uwierzenia, jeśli się ma to przeświadczenie, żeby się czasu marnie nie straciło.
- Mieszkanie przy rodzinie okropnie mnie nuży, ja nie mogę znosić tego ciepła domowego, tego heimlichu, a nie wypada znowu się odsuwać, owszem należy zostać.
- ...jestem strasznym samolubem i nieraz ze wstrętem to rozważam, jak natura moja na wskroś jest samolubna.
- Nie mogę się doczekać kwiatów i wiosny i wyobrażam sobie już moje szaleństwa jak cały pokój będzie pełny woni i barw zielska, zieloności, chwastów.
- Malwy, dziewanny co to za cudne rośliny. Jakie to strzeliste kształtów pędy - jakie to żywe, rozmowne kwiaty.
- Mam tyle prac i treści w myśli że nie mogę wcale pisać bo mi się spieszy z rozdrażnienia i ciągłego podniecenia wyobraźni.
- Jest mi po prostu źle, bardzo źle i boje się żeby to na mój umysł nie oddziałało i żebym tych przewrotności nie przypłacił chorobą, bo wtedy nie mógłbym nic robić wcale a tego się boję, boby mi tylko myślenie pozostało bezczynne i wyrzuty sumienia że do niczego nie doprowadziłem a że tak łatwo tak wiele zdziałać mogłem.
"Wnętrze pracowni w Paryżu" - niemal dotykamy świata, w którym żył Wyspiański. Sam zaprasza nas do siebie i odsłania zakamarki swej pracy. Stąpamy na palcach. Ma się nieodparte wrażenie, że Mistrz wyszedł na chwilę i zarz wróci. Może nas przegoni? Może zaprosi na herbatę? Syćmy wzrok tym miejscem, jego magią.
- Tak bym chciał przecie co pożytecznego zrobić, a tu nie wiadomo, jak się brać.
- Nie rysuje nic, nie maluję nic, głowę mam jak kocioł od ciągłego wrzasku dzieci i płaczu i krzyku - nie wypoczywam więc wcale, mimo iż absolutnie nic nie robię, nawet mało co widzę.
- Ja nie jestem człowiek praktyczny pod tym względem i nie umiem mieć wiele pieniędzy.
- Sprowadziłem aż z Krakowa farby, ukułem sztalugę, idę po kilku dniach namalować to cudo, a tu już owies był zżęty. - Rozpacz - i do dziś dnia przyjść do siebie nie mogę.
- Prezydent [tj. Juliusz Leo - przyp. KN] nie jest obowiązany znać się na sztuce i rozumieć się na artystach, ale powinien umieć się z artystami obchodzić.
- Stanowisko jakie ja zajmuje w Akademii Sztuk Pięknych, nie pozwala na to, żeby byle kto moje plany niweczył i odrzucał.
- Proszę uprzejmie o łaskawe zaawansowanie paru milionów koron z powodu niesłychanych i bajecznych wydatków świątecznych, które owe miliony pochłonąć mają i paszcze już trzymają rozdziawione.
- Proszę tak drukować jak ja dysponuję albo nie drukować wcale.
- Dyscyplina musiała być w domu... Surowa. A ojciec nadzwyczajny.
Na zamknięcie cyklu raz jeszcze Józef Mehoffer:
"PRZY MALOWANIU CHCE BYĆ ZUPEŁNIE ORYGINALNY
- NIE KRĘPOWAĆ SIĘ ŻADNYMI ZASADAMI,
WSKUTEK CZEGO BYWA ZABAWNY -
PRZYNAJMNIEJ DLA MNIE".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.