środa, listopada 29, 2017

"Noc listopadowa" według Stanisława Wyspiańskiego

Nie mogłem. Musiałem. Jest-że piękniejszy poetycki obraz wydarzeń z 29 na 30 listopada 1830 r.? Nie ma! A któż go stworzył, jak nie Stanisław Wyspiański (1869-1907). Nie ma obaw, nie wyczerpię tematu tak szybko. Coś tam zostanie na rok 2019, na 150-te urodziny Mistrza.


Tragizm nocy listopadowej wystawiony na deskach teatru? Niezwykłe przedsięwzięcie artystyczne. Żar. Ogień. Patos. Trudno sobie wyobrazić, jakie emocje towarzyszyły wystawieniu tego dramatu.

Hej! skrzydła porozwijane 
nad miastem szeroko rozprężeni, 
aż one uzbrojone dosiężem, 
dopadniem, pochwycim siłą; 
rola się stanie mogiłą 
narodom; przez krew zwyciężeni!!
Swoją drogą ciekaw jestem, jakby zrobić uliczną sondę i zapytać "jakich znasz bohaterów nocy listopadowej?", to jakie uzyskalibyśmy odpowiedzi? Żadnych? Jestem zdania, że wydarzenia AD 1830 i 1831 są dla nas tak odległe, że aż obce. Przypomnę w tym miejscu cytat z Maurycego Mochnackiego: "...nie było nikogo, co by stanął na czele wzruszonej stolicy! Zamiast tedy wysypać się tym całym różnodźwięcznym gminem rewolucyjnym na Nowy Świat, ku Alejom, ażeby tak silnym okazem zaciętości pospólstwa do reszty zgnębić carewicza, żeby go potem w tryumfie prowadzić przez miasto z rozbrojoną gwardią: insurekcja postanowiła doczekać się świtu w postawie obronnej, w nieczynności, jakby z wieszczego przeczucia, że i w dalszych kolejach swoich tylko odpornego ducha żywić w sobie będzie". Jak widać już wtedy brak było jednego głosu, jednego czynu. A oto, jak Wyspiański czuł ducha jednego z bohaterów dramatu:

I we krwi się zjawię,
i albo los podejmę i Polskę wybawię,
i będę czymś - nie błaznem, nie kpem, nie dworakiem,
ale Carem Polski - przez krew.



Tak, to wielki książę Konstanty!  Moskal nr 1 ówczesnej Warszawy. Wbrew pozorom postać bardzo skomplikowana i nie jednoznaczna w ocenianiu.  Dla Polki odrzucił wizję carskiej korony. Dla miłości to zrobił. Proste?

Ty lalka -
ty cud - ty świętość polska ukradziona,
ty z twoim rysem dumy i bladością lica,
ty u mnie niewolnica - no - ty u mnie żona -
kochaj - ot, we mnie geniusz się obudził;
ty nie zapomnij mnie - patrz, ja się zbudził;
duchem ja był ugrzęzły w nędzy i rozpuście,
padlec - ale mi świecisz, ty sławo, urodo,
ty moja - ja cię miał, przygarnął świeżo, młodo;
moja ty służebnica - daj ust - pić, ja głodny
pić duszy czystość - w uścisku rozpalić
białą lilijkę do żaru płomieni -
daj ust -

I Ona go uratuje. Ujdzie w jej szatach ze zrewoltowanej Warszawy. A potem śmierć ich pogodzi: 27 VI - On, 29 XI - Ona. Tak, księżna Łowicka zmarła dokładnie w rocznicę nocy listopadowej. Cóż, to za ironia losu! Jakżeż historia sobie dziwnymi drogami chadza! Chciałoby się rzec: zagrała na nosie!...

Niepokój, ogień piersi żre,
jak Harpia; złość ssie krew.
Przysięgi, jako słowa czcze;
na marne poszedł siew.

To Seweryn Goszczyński. Zapomniany. Nie czytany. Pierwszy piewca Tatr. Ale przede wszystkim belwederczyk! Ten, który stanął na wysokości zadania, ba! zostawił nam wspomnienia z tamtego dnia: "Cała okolica Arsenału i pobliskie place oświecone ogniskami; żołnierze – jedni przy ogniskach i broń w kozłach, inni uszykowani pod bronią; patrole w różnych kierunkach, jedne wracają, drugie wychodzą. Twarze poważne, surowe, wyraz uroczysty, jak przystało w chwilach podobnej ofiary...". Tak, pisałem o Nim w "Poczcie poetów zapomnianych" (15 XII 2015 r.). I cytowałem to wspomnienie. On - tam był! I nie mogło Go zabraknąć w dramacie Wyspiańskiego! 

Polska czarownico.
Któż to piekielnym ogniem ogrzał twoje lico?
Nadzieja! Węże, żmije w oczach twych się prężą.
Ty może myślisz, że oni.....

To znów wielki książę. Chyba jedyny taki obraz satrapy z Belwederu w naszej literaturze. Tym bardziej wracać do tych strof, to niemal nasz obowiązek. Przesadzam? A czemuż to? Ilu z nas sięgnie choćby po dorobek naukowy Wacława Tokarza czy Jerzego Łojka? Ilu rzuci się do księgarń lub antykwariatów? Wyspiański daje nam namiastkę tego, co nam zostawiła rodzima historiografia. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. 
Do broni! Do broni!
Pókiż będziecie spać w podłej niewoli?!
Bóg Wojny przez miasto goni
i powołuje braci!!

Kocham Nike Napoleonidów i jej dialog z generałem Józefem Chłopickim. Ich wspólna gra w karty:

Z mojej to woli.
Jeśli zechcę,
buławę w dłoń pochwycę sam.
Orły w mój rydwan wprzęgnę
i kędy zechcę - sięgnę.


Chłopicki. Bohater spod Saragossy! "Klopecky" z Łuku Triumfalnego w Paryżu!

O twoje czyny.
Wymienię ci i wskażę
tryumfu górne szlaki,
czyn po czynie - ty dobądź kart.
Wszak masz przy sobie karty. - Daj.
Gdy wybierzesz jako krew czerwone
karowe albo kiery,
zwycięstwo masz zapewnione;
zaś czarne karty wyrzucone,
to bitwy i pozycje stracone.
Chcesz - graj. - Usiądźmy. - Rzuć!


Cudowna wizja! Cudowna scena! A Lelewel:

Nie najdziesz u mnie Pallady,
nie najdziesz u mnie nadziei.
Przez myśli moich ognisko
cień przemknął się z Cheronei;
przetom wylękły, przetom blady.
Nie najdziesz Pallady, nadziei.
Raczej, to widzę, Hermes nagi
wszedł i u wrót tych z wężem czeka,
by duszę wieść człowieka,
gdyby dziś martwe ojca ciało
w mym ręku syna - tam ostało.
Dopokąd Bóg ten wrót mych strzeże,
dostępu nie ma tu Bóg inny.



Tyle zapominanych dziś sław.


Czyli ty chcesz, by twoi przelewali krew
marnie?
I ty sądzisz, że ciebie nie ogarnie
ten lot orłów,
którychem ja pobudziła.
A wieszże ty, jaka jest siła,
co się dzisiaj w nocy przesila?



To Pallas do generała Stasia Potockiego. Wczytajmy się w późniejszy jego dialog. Ile podręczników historii w ogóle z imienia i nazwiska wspomina tych generałów, którzy zawiedli nadzieje rozpalonych wtedy młodych głów? A to, że na ówczesnym placu Saskim postawiono im pomnik? Tym bardziej godne, aby przypomnieć, jakie słowa włożył Autor w usta generała Wincentego Krasińskiego, ojciec Zygmunta (de facto... Napoleona):

Nie widzi Car, co polską wziął koronę,
że my tam trupów naszych ścielem mosty.
Nie widzi Wielki Książę brat, żeśmy wbrew woli
narodu, co nas wola tam - u jego boku
stanęli, jako mur, co brata chroni,
i dzisiaj, gdy nam Bóg na Wolność dzwoni,
my nie o sobie myślim w takiej chwili,
lecz by tej szczędzić krwi, co tam się leje,
gdyście jej tyle w kaźniach roztrwonili,
krwi naszej spodleni złodzieje.
Zginął Potocki, Blumer, Nowicki generał,
a przy Potockim byłem ja, kiedy umierał,
gdy śród poległych trupa wyszukano.
Zginął Trębicki, Siemiątkowski zginął.
Ja, Wielki Książę, jeżelim ocalał,
to nie na to, bym honor mój w podłości kalał,
by mię pod pręgierz bezwstydu stawiano.
Nie macie prawa pytać, Książę, w co ja wierzę.
Pewna, że mnie z podłością nie wiąże przymierze.

Wstrząsający czas wyborów. Komu być wiernym? Carowi-królowi czy tzw. narodowi?

Zdejmijcie zbroję, co krwawi.
Zdejmijcie z oczu kask.
Rozpłomienić domostwo ogniami.
Dziękczynne zapalić kadzidła
Zewsowi za wielość łask.

Cudowna jest ona mitologizacja treści, jaką podaje nam Wyspiański. Ares. Ale i inni bogowie. Zamykamy oczy i mamy niemal "Iliadę"? Bohaterowie nocy listopadowej, to greccy herosi. Zagmatwani w wir zdarzenia, które przywiodło do zguby...


29 listopada przypomina się tylko z jednego powodu: Święto Podchorążych. Nie ma narodowego śpiewania pieśni na placu, który widział tak wiele. Nie wzywa się do apelu Wysockiego, Nabielaka, Mochnackiego i wielu, wielu innych. 29/30 listopada 1830 r. umarł w świadomości ogółu. Bo też dawno odeszli bohaterowie tamtej nocy, tamtych uniesień. Nikt nie wspomina zrywu. Mamy dramat mistrza Stanisław Wyspiańskiego. Dość wyjątkowy, bo jego premiera odbyła się w rok po śmierci Autora, 28 XI 1908 roku. W pamięci wielu pozostała telewizyjna adaptacja Andrzeja Wajdy. Warto chyba od czasu do czasu sięgnąć po tekst. I nawet taki wybór, jakiego ja tu dokonałem spełni swoją rolę: przypomni dramatyzm najważniejszej nocy w naszej historii.

Hej, siostry, siostry orlice,
rzucajcie płonący dom!
Hej, do mnie, do mnie sam!
Zwycięstwo wasze kłam!
Biegajcie, nim padnie grom.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.