niedziela, listopada 05, 2017

Nekropolie - wizyta 22 - Łomnica koło Piły

Nigdy nie byłem w  Łomnicy.
Wszystkie wykorzystane tu zdjęcia zawdzięczam koleżance Renacie Wądołowskiej. Serdecznie w tym miejscu dziękuję za możliwość wykorzystania tych bezcennych dla mnie kadrów. To nie pierwszy i ostatni odcinek tego cyklu, który może być kontynuowany dzięki pomocy moich drogocennych znajomych. 
Nie ja chodziłem pośród tych mogił. Powiecie: "podobne kadry już znamy z innych miejsc". To prawda. Bo każdy taki opuszczony cmentarz wygląda tak samo. Ostatnia wojna zniszczyła świat ludzkich relacji, jakie budowały stulecia. Wyroki historii dosięgnęły tych, którzy niczemu nie byli winni. Konferencje Wielkie Trójki, a wcześniej paniczny strach przed nadciągająca armia sowiecką, sprawiły, że okoliczni Niemcy pozostawiali swoją ojcowiznę i uciekali za oddającym się frontem.  
Te miejsca zginęły już wtedy, na przełomie 1944 i 1945 r. Kto miał ich doglądać, kiedy nastała tu polska władza? Kto miał chronić te porzucone mogiły przed grabieżą i profanacją? Znalazł się jeden sprawiedliwy, który sprzeciwił się? Wątpię. Kiedy ucichły działa nie było klimatu (a może i sensu?), aby miejsc spoczynku wczorajszych bauerów.



Po dawnym cmentarzu ewangelickim w Łomnicy pozostało kilka betonowych obramowań grobowych. Rzec można: tego, co nie opłacało się ukraść. Pisałem już o dewastacji bydgoskiej ewangelickiej nekropoli, co się stało z marmurami i figurami. Nie wiem, jaki status majątkowy był okolicznych mieszkańców i czy w ogóle było kogoś stać na marmury. To dla mnie nie ma znaczenia. Porusza mnie stan zastany. Nie jest mi obojętny. Może dlatego, że na wileńskich Kresach (choćby rodowy cmentarz w Horodyszczy, dawne województwo wileńskie) zostały groby moich pradziadów Poźniaków herbu własnego i Głębockich herbu Doliwa. 


Nie jesteśmy betonowymi słupami. Ratujmy te cmentarze. Tak, fotografując je. Niech choć ten ślad po nich zostanie. Jesteśmy winni to leżącym tam ludziom. Kto wie w jakiej poniewierce będą miejsca naszego spoczynku za sto, dwieście lat? Mnie to dręczy. Nie wiem, gdzie gniją kości moich germańskich przodków (bauerów Müllerów spod Mąkowarska, żyjących na przełomie XVIII i XIX w.). Pozostaje moja pamięć, choć nie wiem, jakie imię nosił mój niemiecki prapraprapradziad. Jego córka, Magdalena, wyszła za Pawła Kuczkowskiego: Polaka i katolika. Trudno się nawet dziwić, że wydziedziczył córkę. Jest w okolicy ślad po bytności tychże Müllerów: pewien obszar nazywa się cały czas "millerowem". 


NON OMNIS MORIAR

1 komentarz:

  1. "Non omnis moriar" - moja ulubiona łacińska sentencja .
    Żyjem puki pamięć trwa......

    Fox-i

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.