środa, listopada 01, 2017
Nekropolie - wizyta 19 - Cmentarz Komunalny przy ul. Kcyńskiej
Tak, już tu raz w tym roku zerknęliśmy na Cmentarz Komunalny przy ul. Kcyńskiej. Pod koniec czerwca. Miesiące minęły i wracamy w ten czas jesiennej zadumy, refleksji. W tym roku zaczynamy nasze spacerowanie od miejsca dla mnie wyjątkowego: tu spoczęła w sierpniu 1935 r. moja prababka Anna z Kujawów Maliszewska (1892-1935). Paradoks polega na tym, że ta nekropolia powstała dokładnie w roku narodzin prababki Anny. Niestety, grób nie istnieje od lat. Kiedy został zniwelowany? Nie ustalałem. Sądzę, że na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX w. Kiedy odwiedzałem to miejsce z moim śp. Ojcem (października 1990 r.) uzyskałem tylko informację, że mogiła (obok spoczął przedwcześnie zmarły syn, Franciszek Maliszewski III) była w głównej alei, po prawej stronie. Dlaczego prababka Anna nie znalazła miejsca pochówku na parafialnym, katolickim cmentarzu? Bo w czasie pobytu w Zagłębiu Ruhry rodzina Maliszewskich zmieniła wyznanie na... polskonarodowe.
Pierwsza moja wizyta przy ul. Kcyńskiej, to jeszcze lata 80-te XX w. Nie wiem, co mną kierowało, że obrałem tę nekropolię za cel wycieczki. Nie wiedziałem, że znajdę tu tak ciekawe kwatery. Chodzi mi głównie o te z prawosławnymi krzyżami, zdobione cyrylicą. Założę się, że gdybym pokazał li tylko same owe groby, to ktoś powiedziałby: Suwalszczyzna, Białostockie, wschodnia ściana. Raczej przeciętny konsument turystyki nie kojarzyłby, że tu nad Brdą (gdzie wielu pyszni się 100%-wością swej rzekomej polskości) znajdzie mogiły prawosławnych Polaków, emigrantów rosyjskich, ba! jeńców z czasu wielkiej wojny (1914-1918). A jednak są! Zostawili tu swój ślad. Współtworzyli historię również Bydgoszczy.
Dzieje tego miasta, to też czas pogardy i niszczenia ducha narodowego. To czego nie dopełnił niemiecki okupant, wypełniał swym okrucieństwem stalinowski oprawca. Nie rzadko rękoma polskich sowietystów! Dzisiejsze pomniki nie kłamią. Przypominają, że i w bydgoska ziemię wsiąkła krew współbraci. To dobrze, że nadszedł czas Żołnierzy Wyklętych. Źle, jeśli pamięć o nich służy tylko wyprofilowanej w jednym duch prawdzie historycznej...
Nie da się uciec od historii. Można jej nie zauważać. Można się z nią nie zgadzać. Ale ona jest w nas. Żadne inne miejsce tak o tym nam nie uświadamia, jak cmentarze. To tu (czy to się komuś podoba czy nie) uczymy się pokory. Wobec życia. wobec historii. Wobec siebie. Z tego pisania wychodzi belferski moralitet? Mądrzę się. Ale ja osobiście bardzo godnie podchodzę do miejsc wiecznego spoczynku.
Ofiary zbrodni niemieckich w 1939 r., żołnierze Armii Krajowej wymordowani prze UB. Jest pewien zaskakujący akcent nie-rodzinny, prawie rodzinny. To tu znalazł się grób lewicowego nauczyciela i działacza oświatowego, do upadku komuny patrona SP 46 (której byłem uczniem w roku szkolnym 1972/73) Jana Olszewskiego. To mój niedoszły... dziadek. Kochał się w córce prababki Anny, babci Jadwidze, pannie Maliszewskiej. Spotkała go rekuza! Pradziad, Franciszek (II) Maliszewski (1889-1958) nie zgodził się na ślub jedynaczki. Powody były dwa: 1. był komunistą, a pradziad endekiem; 2. cierpiał na gruźlicę. Ona (skutek m. in. przebywania w sanacyjnych więzieniach) go zabiła. Nie, nie szukałem jego grobu. Może przy innej okazji. Następnego lata?
Cmentarz Komunalny przy ul. Kcyńskiej w Bydgoszczy znajduje się na pograniczu dwóch dzielnic: Górzyskowo i Błonie. Kogo zapytać odpowiada raz tak, raz siak. To równoległa do ul. Szubińskiej. Ciekawe, że w chwili, kiedy ustalono miejskość tej nekropoli zdjęto z nad bramy i kaplicy krzyże. W sumie piękny gest wobec tych, którzy nie czczą Pana Boga i Jezusa Chrystusa. Tak, to kolejna lekcja tolerancji i zrozumienia dla innych. Skądinąd endeckie hasło, że "każdy Polak to katolik" tu traci wszelki wymiar i może tylko szkodzić, dzielić, a nie jednać. A ponoć śmierć wszystkich nas zrównuje.
Trudno nie wzruszyć się inskrypcją: "TU SPOCZYWA ZŁOTE SERCE MOJE ŻONY". Dzisiejsze tablice cmentarne odarte są z podobnych wyznań.
Cmentarz Komunalny przy ul. Kcyńskiej trzeba odwiedzić. To nie jest jakiś potężny obszar, aby wyjść zmęczonym i wtopić w gwar ul. Szubińskiej. Osobiście na cmentarzach... odpoczywam. Przechadzam się wśród grobów, zatrzymuję. Trafiam na nazwiska, które są wpisane i w moją historię (choć nie ma mowy o jakimś pokrewieństwie). Chciałoby się zapytać te wszystkie prawosławne krzyże: co tu robicie? dlaczego los wypchnął was aż tu? Znam te odpowiedzi. Moja kresowość pomaga mi w tym. Oto prawdziwa historia.
MEMENTO MORI!
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.