niedziela, października 08, 2017
Przeczytania... (237) Maria Nurowska "Anders" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)
"Niniejsza opowieść opiera się na faktach i relacjach świadków. Jednak tam, gdzie dokumenty i świadectwa przedstawiają różne wersje wydarzeń lub milczą, prawdę historyczną uzupełnia pisarska wyobraźnia" - ta deklaracja może wielu zniechęcić do czytania? Maria Nurowska nie jest historykiem. Książkę, jak rozumiem, zrodziła potrzeba serca. Mamy zatem popularne ujęcie biografii jednej ze znaczących postaci czasów nie tylko II wojny światowej. Generał Anders wpisał się na karty XX-wiecznej historii Polski. Pewnie, że dla większości z nas, to żołnierz kampanii polskiej 1939 r., więzień sowieckich łagrów, dowódca II Korpusu Polskiego. Po 1944 r. jedni nad Wisłą żyli nadzieją, że wróci na siwym koniu, drudzy straszyli tym powrotem. Dla jednych był bohaterem, dla drugich niebezpiecznym rewizjonistą! Jednego ci drudzy (polscy sowietyści spod chorągwi m. in. PZPR-u) zrobić nie mogli: wydrzeć z pamięci rodaków kogoś takiego, jak generał broni Władysław Anders (1892-1970).
Popularność formy, w jaką Autorka ujęła biografię swego bohatera, to dobry pomysł. Jakoś trzeba trafić do szerszego odbiorcy. Format książki i jej objętość pozwalają na swobodne jej czytanie w środkach komunikacji miejskiej lub podmiejskiej. Nie czarujmy się: niewielu sięgnie po pełne wydanie "Monte Cassino" M. Wańkowicza. Prędzej będą to "Szkice spod Monte Cassino" i podejrzewam, że dla wielu to będzie ostatni kontakt choćby z postacią generała Wł. Andersa. Nie generalizuję. Ale tak jest. Tym bardziej należy pogratulować Prószyńskiemu i S-ce, że zechciano przypomnieć ten rys biograficzny.
Tak, dla mnie pewnym zgrzytem (ale w stosunku do pracy, jaką wykonała Autorka) jest to owo Jej zastrzeżenie o... uzupełnieniach wyobraźnią pisarską. Jestem zdania, że nie powinna był tego robić. Bo, co to znaczy "wyobraźnia" w zderzeniu z biografią historycznej postaci? Konfabulacja. Wymysł. Krok na wyczucie. Gdybologia lub modna niby-historia, szumnie określana alternatywną? Nie mam w sobie za grosz wyrozumiałości dla takiego pojmowania historii. Albo coś jest nią, albo bajdurzeniem seniora rodu przy kominku w noc grudniową. Dla mnie wartością samą w sobie jest to, o czym Autorka również nadmienia zdaniem wstępu: "...opiera się na faktach i relacjach świadków". I chwała Jej za to, bo dotarcie do tego, co o Generale mówili, pisali bliscy wcale nie jest proste. Miast kilkunastu książek (patrz bibliografia) mamy jedną.
"Andersowie byli rodziną pochodzenia niemiecko-szwedzko-węgierskiego, osiadła jednak od wieków w Polsce [...]" - warto to zdanie Marii Nurowskiej przytoczyć dla tych wszystkich, co to grzeszą tropiąc ile Polaka w Polaku. Ciekawe czy wobec Andersa też zostaną kiedyś jeszcze raz wyciągnięte armaty nie-polskości? Wcale by mnie to nie zdziwiło. Czas nowych Grabców przed nami?
Skoro wartością są dla mnie zawsze źródła na nich skupiam swą tu uwagę. Fabularyzację pozostawiam. Nie będę tu cytował rozkazów, które uzupełniają choćby biega wydarzeń z 1939 r. Cenne są dla mnie opinie o Generale i kilka z nich przytaczam:
- Panie pułkowniku. Bił się pan jak na oficera przystało. Jestem z pana zadowolony, oto nominacja na dowódcę brygady kawalerii w Baranowiczach. Wyjedzie pan jeszcze dzisiaj wieczorem, a jutro rano obejmie pan nowe stanowisko. Życzę powodzenia. - marszałek J. Piłsudski.
- Moim zdaniem Anders to najpopularniejszy po Piłsudskim wódz polski w XX wieku. Porównałbym go z księciem Józefem. Jak książę Józef stał się on dla nas i dla świata symbolem wierności Polski swoim sprzymierzeńcom, pomimo wszystkich naszych zawodów i żalów. Dla wielu naszych wygnańców i katorżników w Rosji generał Anders był prawdziwym Mojżeszem, który ich wyprowadził z domu niewoli... - W. Zbyszewski.
- Podpierając się laską, podszedł w naszym kierunku. Na jego chudej, ascetycznej twarzy pozostał ślad po przesłuchaniach w więzieniu na Łubiance. Doznał wszystkich prześladowań, których i my doświadczyliśmy. - ułan 7. Pułku Kawalerii Zmechanizowanej w Kenimach.
- Zabrał mnie do stolika, tam siedzieli sami generałowie, Kotański, Szyszko-Bohusz, taki generalski stół, któryś z kapelanów naszych. Namawiano Generała, żeby zatańczył, ale odparł, że zatańczy dopiero w wolnej Polsce. - R. Andersowa.
- Generał po dłuższym namyśle i rozważaniu wszystkich czynników pro i contra zawiadomił nazajutrz gen. Leese, że się zdecydował wykonać to ryzykowne zadnie [tj. atakowanie monte Cassino - przyp. KN]. - E. Lubomirski
- Generał Anders bardzo mi odradzał wyjazd do Polski, uważał, że niebawem wybuchnie wojna z Rosją, według niego to była kwestia dwóch, trzech lat. - S. Mikołajczyk
Ze wspomnień i wypowiedzi Generała:
- Starzy żołnierze płakali jak dzieci podczas nabożeństwa, pierwszego po tylu latach, a gdy zagrzmiała pieśń Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie..., zdawało się, że otaczające lasy odpowiadają nam stokrotnym echem. Pierwszy i daj boże ostatni raz w życiu, przyjąłem defiladę żołnierzy bez butów.
- Żołnierze! Nadszedł moment rozpoczęcia walki. doczekaliśmy się chwili, w której weźmiemy odwet na naszym odwiecznym wrogu. Ramię w ramię z nami walczyć będą dywizje brytyjskie, amerykańskie, kanadyjskie, nowozelandzkie, a także oddziały francuskie, włoskie i hinduskie.
- Dzisiaj w ogóle bitwa nie toczy się w zasięgu oka czy lunety dowódcy, a już gdzie jak gdzie, ale tam, na stokach Monte Cassino, gdy nasz nacierający żołnierz każdym niemal krokiem wchodził w jakąś pułapkę, a obrońcy niemieccy siedzieli jak w zasadzce najstaranniej przygotowanej i kilkakrotnie wypróbowanej, bitwa była czymś naprawdę niesamowitym.
- Dla nas, walczących żołnierzy, walka Warszawy jest symbolem bohaterstwa, jest natchnieniem do dalszej, wytrwałej, nieubłaganej i zwycięskiej walki o świętą sprawę wolności i całości Polski.
- Moi przodkowie zapracowali na to [tj. polskie - przyp. KN] obywatelstwo danina krwi, brali udział we wszystkich powstaniach narodowych tak jak i ja sam, byłem ośmiokrotnie ranny, broniąc ojczyzny, a że moje nazwisko brzmi z obca... Wielu wspaniałych Polaków nosiło takie nazwiska: Rómell, Beck, Kleeberg i tak dalej...
- Generał Sikorski był dobrym wojskowym i świetnym politykiem, ale nie znał Rosji. Ja niestety znałem Rosję od podszewki. I to na tym tle powstawał między nami rozdźwięk.
- ...postanowienia Jałty są zbrodnią popełnioną na narodzie polskim.
- Wojny nie wygrałem, ale za to płaszcz mi podaje prawdziwy książę [tj. E. Lubomirski - przyp. KN].
Zaskakuje mnie Autorka swymi analogiami dotyczącymi... marszałka J. Piłsudskiego i Stalina? Obszerne cytowanie pani Aleksandry Piłsudskiej, przypominanie o "młodej lekarce", by ukazać miłość Andersa do równie młodych kobiet, jak to było w życiu Marszałka? I konkluzja: "A Generała... mimo wrogości, jaka otoczenie okazywało jego frontowej narzeczonej, potrafił obronić te miłość. Czy dlatego, że był silniejszy od swojego idola, czy tylko bardziej bezwzględny...". Mam bardzo mieszane uczucia czytając tego typu wnioski. Dobrze choć, ze dalej stoi napisane: "Uroda Renaty Bogdańskiej musiała zrobić na Generale wielkie wrażenie, skoro zdecydował się na związek, który miał zrujnować życie wielu osobom". Proszę zwrócić uwagę na skomplikowane relacje Generała z pierwszą córką, Anną. Autorka książki szczodrze darzy nas korespondencją z czasu, kiedy próbowano prostować pogmatwane ścieżki rodziny Andersów. Poznajemy szczegóły tych skomplikowanych relacji: "A Generał stale powtarzał, że to ona jest ostatnią, największą miłością jego życia. Mógł być z niej dumny, dobrze się uczyła, była ambitna i pracowita i wyrastała na piękna dziewczynę". Czy doszło do pojednania pani Generałowej nr 1 i pani Generałowej nr 2?
Pewnie, że wyczulam węch historyczny (i rodzinny), kiedy padają bliskie sercu memu nazwy miejscowości. W tym wypadku: Mołodeczno. Szkoda, gdy pada przy okazji procesu, w którym chciano podważać polskość Andersa. Jakiż niezwykły skład świadków. Autorka podaje wiele szczegółów, niemal fragmenty stenogramów.
Maria Nurowska otwiera przed nami londyński dom Renaty i Władysława Andersów: "Ci, co bywali w domu Andersów, chwalili panującą tam pogodną atmosferę. Generała nigdy nie widywano w złym humorze i nie było to zachowanie na pokaz, Inaczej z panią domu, miała niestety charakterek, potrafiła się pieklić o byle co, a jej mąż traktował ją w takich momentach jak niesforną córkę". Cytuje żonę: "W Londynie to Generał okazywał się bezradny wobec naszej codzienności, rolę się zmieniły. On teraz stawał się bardziej zależny ode mnie niż ja od niego...". Prywatne poznanie Andersa, to bez wątpienia cenna doświadczenie. Finał żywota miał godny strof C. K. Norwida, czytamy m. in.: "General miał trzy pogrzeby: najpierw trumna wystawiona była w polskim kościele Świętego Andrzeja Boboli, potem w Katedrze Westminsterskiej, gdzie odbywała się oficjalna uroczystość zorganizowana przez Anglików, i w końcu w klasztorze na Monte Cassino, dokąd przewieziono trumnę samolotem Royal Air Force".
Pewnie, że wyczulam węch historyczny (i rodzinny), kiedy padają bliskie sercu memu nazwy miejscowości. W tym wypadku: Mołodeczno. Szkoda, gdy pada przy okazji procesu, w którym chciano podważać polskość Andersa. Jakiż niezwykły skład świadków. Autorka podaje wiele szczegółów, niemal fragmenty stenogramów.
Maria Nurowska otwiera przed nami londyński dom Renaty i Władysława Andersów: "Ci, co bywali w domu Andersów, chwalili panującą tam pogodną atmosferę. Generała nigdy nie widywano w złym humorze i nie było to zachowanie na pokaz, Inaczej z panią domu, miała niestety charakterek, potrafiła się pieklić o byle co, a jej mąż traktował ją w takich momentach jak niesforną córkę". Cytuje żonę: "W Londynie to Generał okazywał się bezradny wobec naszej codzienności, rolę się zmieniły. On teraz stawał się bardziej zależny ode mnie niż ja od niego...". Prywatne poznanie Andersa, to bez wątpienia cenna doświadczenie. Finał żywota miał godny strof C. K. Norwida, czytamy m. in.: "General miał trzy pogrzeby: najpierw trumna wystawiona była w polskim kościele Świętego Andrzeja Boboli, potem w Katedrze Westminsterskiej, gdzie odbywała się oficjalna uroczystość zorganizowana przez Anglików, i w końcu w klasztorze na Monte Cassino, dokąd przewieziono trumnę samolotem Royal Air Force".
Książka Marii Nurowskiej może stanowić krok ku poznaniu osobowości generała Władysława Andersa. Wymagający Czytelnik może mieć z nią... kłopot. Trudno jednak, aby wyczerpywały tematykę. Dziwi jednak oszczędność ikonografii. Autorka tyle miejsca poświęciła tyle czasu i miejsca rodzinie - i ani jednego familijnego kadru? Pada tak wiele znaczących dla życie nie tylko głównego bohatera nazwisk - i ani jednej fotografii tychże ludzi? W tekście (drugie na okładce) jest tylko jedno zdjęcie Generała! O złych, nieżyczliwych sobie w polityce ludziach mówił:
"ONI PRZEMINĄ, A POLSKA ZOSTANIE".
Anna Anders ; "senator - widmo"?
OdpowiedzUsuńJeremi
Dokładnie, to Anna Maria. Anna Anders, to córka z pierwszego małżeństwa Generała. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzyli budowania kapitału politycznego na chwale przodków ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńPoczytam.
Również pozdrawiam
Jeremi
Tak, pani AMA popłynęła na popularności śp. Ojca swego. A do tego znaleźli się ludzie o odpowiedniej opcji politycznej, którzy ja wsparli. Ciekawe czy ci sami pomyśleli, że Anders stawał przeciwko Marszałkowi w maju 1926 r. Nie sądzę, aby byli równie wyrozumiali...
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie,że nastał czas , gdzie wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, a cel uświęca środki.
OdpowiedzUsuńJeszcze wszystko zdarzyć się może, a przyjaciele mogą rychło stać się wrogami...
Jeremi
Bardzo smutna konkluzja. Świat chyba dookoła nas oszalał. Zaczynamy się zastanawiać co i do kogo mówimy, ba! rozglądać się na boki czy nie słucha ktoś niepowołany... Czy to paranoja czy już totalitaryzm?
OdpowiedzUsuńHistoria zatoczyła krąg..?
OdpowiedzUsuńZa"chwilę" zniknie FB( jak niegdyś "Teleranek"),a w słuchawce telefonu usłyszy się komunikat-"rozmowa kontrolowana"?
OBY NIE!