poniedziałek, października 02, 2017
Przeczytania... (236) Janusz Rola-Szadkowski "Z błyskawicą na tygrysy. Dziennik powstańca" (Wydawnictwo Poznańskie).
"Wreszcie i Steb wyjaśnia nam sytuację i dodaje, że trzeba mieć zaufanie do KG [tj. Komendy Głównej Armii Krajowej - przyp. KN] i że to nie było daremne. Widzimy, że to będzie koniec. Bogu dzięki. Nawet niewola będzie lepsza niż to beznadziejne oczekiwanie na Bóg wie co - może śmierć? Bo jak się wezmą do nas z każdej strony - to po jednym dniu będzie koniec, a z nas przeżyje może co dziesiąty" - tego jeszcze nie było. Wracam do książki, która była bohaterem odcinka 226 tego cyklu, ba! pojawiły się w nim fragmenty dotyczące upadku powstania (patrz zapis 27 i 28): wspomnień Janusza Roli-Szadkowskiego pt. "Z błyskawicą na tygrysa...", Wydawnictwa Poznańskiego. Warto.
2 października sprawia, że po dwóch miesiącach (owych 63 dniach) wracam do powstania warszawskiego. Nie będzie przecież śpiewów na placu marszałka J. Piłsudskiego. Kto by obchodził rocznice klęski? Nikt nie zaśpiewa "Małej dziewczynki z AK" czy "Warszawskich dzieci". Na pewno na wielu mogiłach zapłoną ognie pamięci.
Nie chcemy utożsamiać się z klęską? Z każdym rokiem rośnie apoteoza tamtych 63 dni. Wielu buduje na tym swój kapitał. Niestety polityczny. Oczywiście eksponuje się heroizm, poświecenie, odwagę. Na pewno bardzo pomocne w ocenie tych wydarzeń są wspomnienia jednego z uczestników, jakim był m. in. Autor wspomnień pt. "Z błyskawicą na tygrysa...".
Zapis 29: Mówię, że kapitulujemy. Przyjmują te ze spokojem. Mimo perswazji oficerów spodziewali się tego i uważaj to za najmądrzejsze, co było do zrobienia.
Zapis 30: Drugiego października w nocy idziemy na patrol zrzutowy. Ostatni, bo następnego dnia została podpisana kapitulacja.
Zapis 31: Przed południem [tj. 3 X - przyp. KN] idziemy rozebrać barykadę przy Alejach - przez dwa miesiące była to życiowa arteria między Śródmieściem Północ i Południe, w całości nie dadzą się zepchnąć do rowu, łopata co chwile zawadza o tkaninę papierową - no, ale po dwóch godzinach żądane przejście trzymetrowe jest gotowe.
Zapis 32: Po południu każdy z nas musi wybić 750 odbitek ostatniego numeru "Biuletynu Informacyjnego" z doniesieniem o kapitulacji. Robimy zawsze w trzech, każdy po 250 - po trzy razy.
Zapis 33: Warunki kapitulacji są następujące - ewakuacja cywili, z ew. pociągnięciem ich do pracy, a wojsko do niewoli, jako jeńcy wojenni pod strażą Wehrmachtu, nie SS. Żadne konsekwencja z tytułu przygotowania lub powstania nie będą wyciągnięte.
Zapis 34: Przynosimy chleb - zdając go w magazynie, widzimy na podłodze dużo puszek miodu; pytamy się, czy to dostaniemy, ale magazynierka też była jedna z oficerskich kurw, więc myślała o nich.
Zapis 35: Wieczorem ostatnia praca: parę skrzyń amunicji z KG zanieść na punkt zborny na plac Napoleona. Ja dostaję skrzynkę granatów do granatnika.
Zapis 36: Sławek poszedł na szaber - wraca z mieszkania własnej ciotki z przedwojennymi papierosami, konserwami. Boguś z Zygmuntem też szabrują nici, sardynki... te ostatnie zjadają sami, nićmi i guzikami się dzielą.
Zapis 37: Wieczorem czytamy biuletyn o powstaniu: zaczęło ok 50 000 ludzi, wychodzi ok 12 000 + 7500 rannych + personel - reszta zabici, zaginieni. A cywile według niemieckich danych zginęło koło 300 000 (1 200 000 było - 900 000 Wyszło).
Chwilami gorzko robi się na duszy? Pojawiają się rysy na wyidealizowanym obrazie powstania? Taka widać była rzeczywistość AD 1944. Przestańmy patrzeć na obraz powstania przez jakieś wyimaginowane okulary. Jan Komasa oberwał "po uszach" za swój film "Miasto 44", bo pokazał inny wymiar odczuć i zachowań. Jestem zdania, że film sam się broni i za kilka (-naście) lat, kiedy dorastać będzie pokolenie mego wnuka Jerzego, to te kadry będą bardziej przemawiać niż "Kanał" A. Wajdy.
Zapis 38: ...wystrzeliwujemy całą
amunicję do mojego lub wspólnego nagana - miał jej Janusz, cholera,
sześćdziesiąt sztuk, a mówił, że ma tylko magazynek. [...] Potem psujemy
iglice karabinów, rakietnicy zbijamy lufę, pistolety zakopujemy.
Zapis 39:
Wieczorem po ulicach kręci się pełno Niemców - wszyscy grupami. Ale
nastawieni przyjaźnie - podobnie jak w dzień. [...] Oficerowie w
międzyczasie rozbili jakąś piwnicę z wódką i pija umór.
Zapis 40:
Rano, piąty, dzień wymarszu - część już wyszła wczoraj; reszta dziś.
[...] Nam zdaje się, że niebo spadło. Wszędzie gwiazdy. Same gwiazdy.
Zapis 41:
W całości na 126 ludzi - 26 oficerów. Oto powód przegrania powstania!
Nigdy nie sądziłem, że nasz oddział ma tylu ludzi - po wodę to nawet
ośmiu nie było...
Zapis 42:
Trochę odpoczynku, trochę pijemy i pożywiamy się, Nasze kobiety zostały w
tyle. Przed nami zaczynają się ruszać. U nas zbiórka. Pokryj!
Zapis 43:
I ta cała Warszawa nazywająca nas "rabuśnikami" teraz płacze za nami.
Nawet te panie, których ulubione pieski poszły na kotlety...
Zapis 44:
Ulica wygląda potwornie, upiornie... Wypalone domy, a tu i ówdzie na
balkonie wisi biała flaga... Tu się musiało dziać! Na Grójeckiej napis
po niemiecku: "Uwaga, wróg widzi".
Zapis 45: ...każdy
z nas nielicho objuczony, niedożywiony, nieprzyzwyczajony do takiego
chodzenia. A idziemy z ciężarem na plecach bez przerwy od dziesiątej
rano. Co godzinę dziesięć minut odpoczynku. Nadchodzi wieczór. Jesteśmy
już tak osłabieni, że na odpoczynek kładziemy się na miejscu na
asfalcie. Bogu dzięki, że już nie śpiewają Warszawianki lub Szturmówki... Ładne to zaiste "dzień krwi i chwały"!
Powstanie warszawskie zakończyło się klęską! Straszliwą! Nie da się precyzyjnie oszacować ilu ludzi zapłaciło swym życiem za godzinę "W". Udowadnia się nam, że moralne zwycięstwo rewanżuje to, co stało się na Woli czy Starym Mieście? Uważam, że to propagandowe uproszczenie. Na ile pomocne są dla nas zapiski Janusza Roli-Szadkowskiego? Ocenią ci, którzy starannie potraktują tę lekturę oraz ocenę roku 1944. Nikt nikomu nie odejmuje heroizmu. Nie wolno jednak lekceważyć głosów odmiennych, odbiegających od raz wytyczonego kanonu prawdy, bo wtedy upodabniamy się do tych, którzy przed laty spychali powstanie w mrok zapomnienia. Nie ma jednej prawdy o powstaniu. Książki, jak ta autorstwa Janusza Roli-Szadkowskiego - są bardzo potrzebne. Pokazują powstanie i czas po powstaniu. Język chwilami jest bardzo dosadny. Taki, żołnierski.Po prostu tę książkę trzeba przeczytać.
Za kilka lat nie będzie już nikogo z uczestników powstania warszawskiego. To naprawdę ostatni czas, aby dokumentować relacje świadków. Na naszych oczach (tj. pokolenie 50+ i młodszych) umiera pokolenie, jak było z tymi spod Verdun czy Westerplatte. Generał Zbigniew Ścibor-Rylski, pseudonim "Motyl", 'Stanisław" skończył w tym roku równe sto lat.
Jaki ciekawy blog. Nigdy wcześniej tu nie byłem. Co za strata. Pozdrawiam autora.
OdpowiedzUsuń