wtorek, kwietnia 11, 2017

Smakowanie Bydgoszczy... (53) z wizytą u Leona Wyczółkowskiego

Zaniedbałem cykl pt. "Smakowanie Bydgoszczy"? Coś jest na rzeczy, skoro od 9 lutego  (pisałem wtedy m. in. o fontannie "Potop") nie powstał kolejny odcinek. Inspiracją dziś są 165 urodziny mistrza palety: Leona Wyczółkowskiego. Tak, przypadają właśnie 11 kwietnia. "Ale Wyczółkowski był już bohaterem tego cyklu" - przypomina pan inżynier. Tak, w odcinku 21 przeszliśmy cały uliczny szlak od obrazu do obrazu! Ależ spotkałem się z zaskakującymi reakcjami na ten temat. Zagonieni pędzimy ulicami i nie widzimy opisywanych reprodukcji? Zdarza się. Tym bardziej trzeba wracać do Mistrza. Ze swej stront przypomnę, że wspominaliśmy dzieła, kiedy w grudniu przypadła 80-ta rocznica śmierci Artysty. No, to kolejna rocznica tym bardziej usprawiedliwia nas, że piszemy...



Zabieram teraz wszystkich, nie po raz pierwszy, na urokliwą Wyspę Młyńską. Dokładniej trafimy do kamienicy przy ul. Mennica pod numerem 7. Tu bowiem znajduje się jeden z gmachów Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, a dokładniej "Dział Leona Wyczółkowskiego".




Na portalu muzeum Okręgowego czytamy o kamienicy przy Mennicy 7, co następuje: "Zakres adaptacji budynku do funkcji muzealnej nie spowodował znacznej ingerencji w jego bryłę i wnętrze. Odsłonięto ściany przyziemia do fundamentów i wykonano izolację, przeprowadzono gruntowną renowację wszystkich elementów drewnianej konstrukcji budynku połączoną ze wzmocnieniem osłabionych fragmentów. Zabudowano drewnianą konstrukcję więźby dachowej, dach ocieplono i pokryto dachówką ceramiczną w koronkę. Wykonano nowe blaszane opierzenia. Dokonano nowego podziału części przestrzeni na kondygnacjach oraz zamontowano posadzki. Naprawiono drewniane schody wewnętrzne. Wykonano pełną konserwację zewnętrznych elementów drewnianej konstrukcji szkieletowej. Wykonano montaż instalacji (centralnego ogrzewania, sanitarnych, elektrycznych, teletechnicznych, wentylacyjnych, odgromowych itp.) oraz urządzeń o komunikacji osób niepełnosprawnych. Rozebrano budynki gospodarcze i usunięto ogrodzenie". Tyle na temat budynku.



W muzealnym folderze czytamy dodatkowo: „Muzeum Okręgowe posiada jedną z największych kolekcji dzieł Leona Wyczółkowskiego. Zbiór ten jest uzupełniany licznymi dokumentami, bogatym archiwum fotograficznym, pamiątkami osobistymi, warsztatem i meblami pochodzącymi z dworku w Gościeradzu (obecnie własność prywatna), z którym związany był Leon Wyczółkowski”. Czy tym samym aranżacja pokoi, które zwiedzamy, to odwzorowanie tamtego domu? Czy tylko urokliwe wprowadzenie nas „w epokę”?

Niestety nie wolno nam używać w muzeach lamp błyskowych. Efekt amatorskiego fotografowania  nie zawsze zadawała nasze oczekiwania. Wiele kadrów, z powodów technicznych, nie nadaje się do reprodukowania tu. Przykro mi. Mimo wszystko jednak warto naciskać spust aparatu fotograficznego lub smartfona. Z mnogości zrobionych fotografii zawsze jest jednak możliwość dokonania wyboru.


To jest magiczne miejsce. Od samego wejścia czuć, to coś nieuchwytne, jak… ducha artystycznego. Ma się wrażenie, że Mistrz dopiero odszedł od sztalugi. Leży przecież paleta, pędzle, tuby z farbą. Naprawdę można uwierzyć, że Gospodarz zaraz wejdzie i zza swych okularów zerknie na nas, jak na intruzów?



Tu naprawdę można poczuć się jak we dworze z drugiej połowy XIX w. Napiszę może coś na wyrost, ale nie ma tu nic… niemieckiego. Żaden landszafcik, jakiś „bawarski” rysunek – tego moglibyśmy spodziewać się zapewne w mieszczańskim domu w niemieckiej, do 1920 r., Bydgoszczy. I właśnie, żeby tak już nigdy nie było zaczęto zachęcać wybitnych ludzi kultury z dawnej Galicji, aby mogli pomagać przywracać polskiego ducha nad Brdę. Wszak nikt już, poza znikomą mniejszością niemiecką (bardzo szybko odwróciły się „miejskie proporcje”), nie nazywał jej: Brahe. Bez sztuki, jaką tworzył m. in. Leon Wyczółkowski byłoby to bardzo trudne, a może i niemożliwe? Polska substancja intelektualna Bydgoszczy w 1920 r. była bowiem bardzo uboga!



Pewnie, że przychodzi nam obcować z wielką sztuką. Widzimy obrazy doskonale znane z reprodukcji w albumach i książkach. Móc spojrzeć w oczy profesora Ludwika Rydygiera i jego asystentom, przyjrzeć się pani Kunegundzie Falińskiej? Bezcenne doświadczenie. Nieomal dotknąć autoportretów Mistrza, jak choćby tych z 1912 czy 1931 r. Bezcenne doznanie.

W jednym z folderów/informatorze edukacyjnym znalazłam propozycję… lekcji dla szkół ponad gimnazjalnych: „Leon Wyczółkowski – mieszkaniec małej i dużej ojczyzny. Zajęcia, prowadzone w oparciu o źródła i dzieła malarza eksponowane w Muzeum, stanowią barwną opowieść o niezwykłych związkach i relacjach Leona Wyczółkowskiego z artystami, pisarzami i politykami, m. in. Janem Matejką, Juliuszem Słowackim, Ignacym Janem Paderewskim, Adamem Chmielowskim oraz bydgoszczaninem Marianem Turwidem”.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.