sobota, kwietnia 08, 2017
Panienko Moja Nieprawdopodobna, czyli kilka urywków z listów na wyczerpanym papierze - AD 1965 - ciąg dalszy roku...
To niezwykle zaskakujące, kiedy Czytelnik blogu pisze do mnie na FB z prośbą o ciąg dalszy zaczętej historii. Nie dość na tym: nieomal ponagla do działania. Muszę w tym miejscu przeprosić tych wszystkich (a proszę mi wierzyć, że jest ich sporo, że wymienię tylko Natalię, Emilię, Rafała, Grzegorza), którzy nadesłali mi swoje materiały, a śladu na blogu po nich nie ma? Kochani - za tym blogiem nie kryje się sztab ludziów, którzy piszą i opracowują. Jestem ja jeden, przybierające na wadze 191 cm... Zatem przed nami przewertowania tego, co urodziło się w relacjach Agnieszka & Jeremi do końca 1965 r. Wbrew pozorom nie ma tego zbyt wiele. Nie zachowało się? Opiekun artystyczny, czyli Magda Umer, nie opublikowała? Szczególnie, że jak się przekonamy, w pewnej chwili jesteśmy pozbawieni czytania tego, co odpisywał swej Panience Nieprawdopodobnej Jeremi Przybora.
Przeszły bez echa i 4 marca, i 7 marca. XIII rocznica śmierci JEGO i XX śmierci JEJ. Ciekawe, bo oba marce mają dla mnie też wymiar bardzo osobisty. Kolejny przykład, jak różne życia wpisują się w te same dni. Tym bardziej sięgam po raz trzeci do tomu pt. "Listy na wyczerpanym papierze". I wracam do tej niezwykłej lektury. Przypomnę, że rozstaliśmy się z naszymi niezwykłymi Bohaterami 31 marca 1965 roku. Wychodzi na to, że trzeba podpatrzeć, co do siebie pisali 1 kwietnia. Wiem, włącza się nam żarówka o nazwie "czujność!!!". Ale żarty na bok. Życie jest zbyt poważne, aby sobie z niego dworować. A tu przecież też chodzi o związek dwojga ludzi. Nie kryjmy (przed tymi, co dopiero odkrywają TO pisanie) dość... etycznie i moralnie niestosowny. Z tego, co Bóg miał zostawić Mojżeszowi w wiadomym miejscu, mamy naukę nr 6: "Nie cudzołóż". Czy usprawiedliwieniem dla tych dwojga może być, że to... MIŁOŚĆ? Może już nie ciągnijmy tego wątku, bo zabrniemy (oj! zabrniemy) i wyłuskajmy tych -naście zdań. Pewnie, że po raz kolejny subiektywnie wybranych:
Ona do Niego:
"Jesteś podły! Po pierwsze, nie chciałeś wysłuchać moich faktów. [...] No trudno. Ale nawet jeżeli tego nie wysłuchałeś, nawet jeżeli byłeś wkurzony, to i tak nagadałeś mi takich rzeczy, jakich żaden porządny człowiek by mi nie nagadał. Jeżeli Ci to kiedykolwiek wybaczę, to dlatego, że nie masz pojęcia, na jakim świecie żyjesz, i dlatego, że Cię chyba kocham, no i dlatego, że nie wiesz, w jaki jestem stanie". (1 kwietnia, Paryż)
Ona do Niego:
"Nie lubię Cię za koszmarny egoizm, za zupełny brak intuicji i za kompletny brak trzymania się, i to ani w wesołych, ani w ponurych stronach moich wojaży.
Nie lubię Cię za idiotyczny telefon, który dołożył porządną porcję nerwów do mojej codziennej dawki.
I nie lubię Cię wreszcie za to myślenie - Agnieszka jest podła, bo do mnie nie przyjeżdża". (1 kwietnia, Paryż)
On do Niej:
"A Praga II nadaje się do tęsknoty specjalnie uciążliwej, obsesyjnej, pogoda jest ohydna, zimno. Kiedy siedzę i piszę, snuje mu się codziennie pod oknem jakaś wariatka, która wyśpiewuje i wykrzykuje, i wszystko to jest w ogóle nienormalne. Sam jestem zresztą stuknięty, jak to kiedyś zauważałaś i może powinnaś mnie się wystrzegać. Wszystko to jest moje usprawiedliwienie się przed Tobą z tego telefonu". (1 kwietnia)
Ona do Niego:
"KOCHAM CIĘ ZA TELEFON dzisiejszy, kocham Cię w ogóle, tylko czasem się wkurzam, jak i Ty.
I dziękuję Ci za telefon Kochany, który wlał mi miód w serce i pozwolił spędzić w tym przeklętym Paryżu dwa normalne, ładne dni z oglądaniem fajnych rzeczy, z turystycznym spokojem i ze świadomością, że jesteś coraz bliżej.[...] Paryż bez ciebie jeszcze bardziej nie ma sensu, niż można się było spodziewać. [...] Paryż to karuzela, na której kiedyś złamałam nogę i już nie umiem się tu bawić. Chyba, że z Tobą". (4 lub 5 kwietnia, Paryż)
Ona do Niego:
"Całuję Cię najmocniej jak umiem i jestem dobrej myśli po rozmowie z Kuku-chanką (tak się podpisuje), chociaż ona jest trochę stuknięta. Uściskaj Martę! Ona i Ty znacie mniej ludzi niż ja, bo jesteście bardziej wymagający. Więc to raczej o Was dobrze świadczy, prawda?". (5 kwietnia Londyn)
Ona do Niego:
Ona do Niego:
"Całuję Cię najmocniej jak umiem i jestem dobrej myśli po rozmowie z Kuku-chanką (tak się podpisuje), chociaż ona jest trochę stuknięta. Uściskaj Martę! Ona i Ty znacie mniej ludzi niż ja, bo jesteście bardziej wymagający. Więc to raczej o Was dobrze świadczy, prawda?". (5 kwietnia Londyn)
Ona do Niego:
"Przed Twoją Erą, zanim się pojawiłeś, mężczyźni byli u mnie zawsze na bardzo dalekim planie, gdzieś między łódką ciotką z Piotrkowa. A Ty, mimo wszystkich numerów, które ci robię, jesteś jednak naprawdę najważniejszy ze wszystkiego. Powtarzam się, ale to nic. A wiesz, nigdy nie myślałam, że tak daleko zawędrujemy. [...] Dawniej, mimo włóczęgowskiego charakteru, byłam zdecydowana wyjść drugi raz za mąż, mieć dziecko etc. Twoje pojawienie się, zamiast skonkretyzować te nastroje, to właśnie je rozwiało". (10 kwietnia, podróż morska)
Ona do Niego:
"...Napisałeś mi niedawno, że nie masz głowy do życia towarzyskiego. Oj, ja to mam! I nawet nie wiem, skąd biorę tych wszystkich ludzi. Vivienne to po prostu poznałam w knajpie...". (j.w.)
Ona do Niego:
"Kochanie! Po tej tyradzie, którą Ci napisałam na statku, aż się boję pisać o uczuciach, tym bardziej że coraz gorzej pewno o mnie myślisz! Siedziałam tu w końcu bite 2 miesiące i sadzisz chyba, żąe to ja jestem «niezdolna do uczuć wyższych». Więc tylko cię całuję, całuję! Śpiewaczka Twoja Paskudna". (15 kwietnia Uppsala)
Ona do Niego:
"Jeremi, nie śnij mi się w TEN SPOSÓB!
Nie śnij mi się w ten sposób, bo to po prostu nie wypada. Tutaj, w Szwecji, wszystko jest takie przyzwoite! A moja tęsknota za Tobą jest gorąca i nieprzyzwoita jak Twoja za mną. I też chyba jestem «na finiszu», bo tak to eis we mnie rozszalało i rozśpiewało. [...] niepotrzebnie chyba piszę ten list, bo powinnam przyjechać wcześniej, Jeżeli go piszę, to z potrzeby serca. Nie mogę dzisiaj wytrzymać bez jakiegokolwiek kontaktu z Tobą...". (19 kwietnia Sztokholm)
Ona do Niego:
"Odkąd doszedłem do wniosku, że Ty mnie nienawidzisz, a ja ciebie chromolę, mam w sobie jakiś zygzak. Wydaje mi się, że będzie albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Najzabawniejsze jest to, że oboje zarzucamy sobie to samo: egoizm (o, bo ja też Ciebie uważam za najpaskudniejszego egoistę ze wszystkich, jakich znam).
Kochany mój! nie przejmuj się tym wszystkim zanadto. Dość jest przecież ważne i to, że się kochamy. A że żyjemy jak pies z kotem - no to trudno. Może to i można porównać do konfliktu mocno uwiązanego psa łańcuchowego z wrednym wędrującym kotem". (20 maja Jelenia Góra)
Ona do Niego:
"Potworze kochany! Wczoraj przy kolacji miałeś taką znudzoną minę, że pierwszy raz uprzytomniłam sobie, jak będziesz wyglądał, kiedy przestaniesz mnie kochać. Gadałam i gadałam jak najęta, a u Ciebie mina zza siedmiu gór. Brr... Wymyśliłam aż Spatif, żeby nas rozkręcić". (18 czerwca Opole)
Ona do Niego:
"Jest mis strasznie łyso za Tobą i w ogóle bym się stąd urwała, gdyby nie wstyd przed «załogą». [...] O, Jeremi! Tak mi było wczoraj nadzwyczajnie i spokojnie z Tobą. Kocham Ciebie. Kocham Ciebie. Chcę być z Tobą całe życie. Cześć! Trzymaj za mnie palce!". (3 lipca Świnoujście)
Ona do Niego:
"...Ani na minutę nie przestaję myśleć o Tobie. Chciałabym przeleżeć z Tobą cały dzień w łóżku albo na tej najbrudniejszej krypie, którą przez formalność tylko można nazwać yachtem, myślę sobie ubrana w czarną sztormówkę jak gruby pajac - myślę sobie, że nie będę Ci już tyle wyjeżdżać, że nie pojadę chyba bez Ciebie do tego Rio de Janeiro i że okropnie się do Ciebie przywiązałam, że mi aż ciepło, że jesteś, że Cię mam, i że nie chcę tak wyjeżdżać na najfajniejsze kawałki naszego wspólnego życiorysu". (5 lipca Bornholm, z pokładu żaglówki "Wielkopolska")
On do Niej:
"Jeszcze parę godzin (już jestem na dworcu) i znów będziesz mnie miała na głowie, biedna utalentowana urodziwa Dziewczyno!". (16 listopada Kielce)
Powiecie: chwilami nie wiemy o CO chodzi! I ja rozumiem WASZ wzburzenie czy nawet niepokój. Ale taki jest mój zamiar tego pisania: wzbudzenie zainteresowania, rozbudzenie chęci dotarcia do tej wyjątkowej lektury. Nie, nie mam (wyjątkowo?) żadnego powiązania z Wydawnictwem Agora SA. Nawet nie pochwaliłem się, że podobny cykl zjawia się na moim blogu. Może teraz to nadrobię, po tym publikowaniu? Innymi słowy, jeśli już sobie TO wyjaśniliśmy, to po prostu nie przestajemy na tych ułupkach, wypisach, tylko docieramy do pełnego wydania dwustu szesnastu stron. Gwarantuję, że nie będzie to nudą, wyrzuceniem pieniędzy w błoto itp. "Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze" powinny znaleźć się na półce każdej wrażliwej duszy. Tak, pod strzechy! Gdyby jeszcze gdzie były! Że nam wypomną szóstą naukę Dekalogu? No, jest ryzyko. Ale ponieśmy ten gniew na swych barkach, weźmy to na swój cherlawy tors i jak mawia klasyk: "I do przodu!". Włosi mają takie piękny wyrażenie tego, co teraz myślę: "A V A N T I !". No to avantujmy razem z Osiecką & Przyborą. Do następnego spotkania.
Ona do Niego:
"...Napisałeś mi niedawno, że nie masz głowy do życia towarzyskiego. Oj, ja to mam! I nawet nie wiem, skąd biorę tych wszystkich ludzi. Vivienne to po prostu poznałam w knajpie...". (j.w.)
Ona do Niego:
"Kochanie! Po tej tyradzie, którą Ci napisałam na statku, aż się boję pisać o uczuciach, tym bardziej że coraz gorzej pewno o mnie myślisz! Siedziałam tu w końcu bite 2 miesiące i sadzisz chyba, żąe to ja jestem «niezdolna do uczuć wyższych». Więc tylko cię całuję, całuję! Śpiewaczka Twoja Paskudna". (15 kwietnia Uppsala)
Ona do Niego:
"Jeremi, nie śnij mi się w TEN SPOSÓB!
Nie śnij mi się w ten sposób, bo to po prostu nie wypada. Tutaj, w Szwecji, wszystko jest takie przyzwoite! A moja tęsknota za Tobą jest gorąca i nieprzyzwoita jak Twoja za mną. I też chyba jestem «na finiszu», bo tak to eis we mnie rozszalało i rozśpiewało. [...] niepotrzebnie chyba piszę ten list, bo powinnam przyjechać wcześniej, Jeżeli go piszę, to z potrzeby serca. Nie mogę dzisiaj wytrzymać bez jakiegokolwiek kontaktu z Tobą...". (19 kwietnia Sztokholm)
Ona do Niego:
"Odkąd doszedłem do wniosku, że Ty mnie nienawidzisz, a ja ciebie chromolę, mam w sobie jakiś zygzak. Wydaje mi się, że będzie albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Najzabawniejsze jest to, że oboje zarzucamy sobie to samo: egoizm (o, bo ja też Ciebie uważam za najpaskudniejszego egoistę ze wszystkich, jakich znam).
Kochany mój! nie przejmuj się tym wszystkim zanadto. Dość jest przecież ważne i to, że się kochamy. A że żyjemy jak pies z kotem - no to trudno. Może to i można porównać do konfliktu mocno uwiązanego psa łańcuchowego z wrednym wędrującym kotem". (20 maja Jelenia Góra)
Ona do Niego:
"Potworze kochany! Wczoraj przy kolacji miałeś taką znudzoną minę, że pierwszy raz uprzytomniłam sobie, jak będziesz wyglądał, kiedy przestaniesz mnie kochać. Gadałam i gadałam jak najęta, a u Ciebie mina zza siedmiu gór. Brr... Wymyśliłam aż Spatif, żeby nas rozkręcić". (18 czerwca Opole)
Ona do Niego:
"Jest mis strasznie łyso za Tobą i w ogóle bym się stąd urwała, gdyby nie wstyd przed «załogą». [...] O, Jeremi! Tak mi było wczoraj nadzwyczajnie i spokojnie z Tobą. Kocham Ciebie. Kocham Ciebie. Chcę być z Tobą całe życie. Cześć! Trzymaj za mnie palce!". (3 lipca Świnoujście)
Ona do Niego:
"...Ani na minutę nie przestaję myśleć o Tobie. Chciałabym przeleżeć z Tobą cały dzień w łóżku albo na tej najbrudniejszej krypie, którą przez formalność tylko można nazwać yachtem, myślę sobie ubrana w czarną sztormówkę jak gruby pajac - myślę sobie, że nie będę Ci już tyle wyjeżdżać, że nie pojadę chyba bez Ciebie do tego Rio de Janeiro i że okropnie się do Ciebie przywiązałam, że mi aż ciepło, że jesteś, że Cię mam, i że nie chcę tak wyjeżdżać na najfajniejsze kawałki naszego wspólnego życiorysu". (5 lipca Bornholm, z pokładu żaglówki "Wielkopolska")
On do Niej:
"Jeszcze parę godzin (już jestem na dworcu) i znów będziesz mnie miała na głowie, biedna utalentowana urodziwa Dziewczyno!". (16 listopada Kielce)
Powiecie: chwilami nie wiemy o CO chodzi! I ja rozumiem WASZ wzburzenie czy nawet niepokój. Ale taki jest mój zamiar tego pisania: wzbudzenie zainteresowania, rozbudzenie chęci dotarcia do tej wyjątkowej lektury. Nie, nie mam (wyjątkowo?) żadnego powiązania z Wydawnictwem Agora SA. Nawet nie pochwaliłem się, że podobny cykl zjawia się na moim blogu. Może teraz to nadrobię, po tym publikowaniu? Innymi słowy, jeśli już sobie TO wyjaśniliśmy, to po prostu nie przestajemy na tych ułupkach, wypisach, tylko docieramy do pełnego wydania dwustu szesnastu stron. Gwarantuję, że nie będzie to nudą, wyrzuceniem pieniędzy w błoto itp. "Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze" powinny znaleźć się na półce każdej wrażliwej duszy. Tak, pod strzechy! Gdyby jeszcze gdzie były! Że nam wypomną szóstą naukę Dekalogu? No, jest ryzyko. Ale ponieśmy ten gniew na swych barkach, weźmy to na swój cherlawy tors i jak mawia klasyk: "I do przodu!". Włosi mają takie piękny wyrażenie tego, co teraz myślę: "A V A N T I !". No to avantujmy razem z Osiecką & Przyborą. Do następnego spotkania.
Dedykacja należy się Mateuszowi!
PS: Oddzielnie niejako pragnę wypisać, to co Agnieszka pisała do Jeremiego
na temat... Wojtka. Ależ oczywiście, że chodziło o zmarłego miesiąc temu
Wojciecha Młynarskiego: "Jeżeli ja na przykład pomogłam Wojtkowi
Młynarskiemu w starcie, to nie z miłości do piosenek i nie po to, żeby
się chwalić, że mu «zrobiłam karierę», ale żeby mieć tę satysfakcję,
jaką daje udane posunięcie. Zaczęłam nagrywać piosenki Wojtka, Wojtek
zaczął zgarniać za nie nagrody, ergo wygrałam mój zakład". Ten zapis z
10 IV.
Jestem w szczęśliwym posiadaniu tego niezwykłego zbioru listów.
OdpowiedzUsuńWracam do niego , nie mogąc się nadziwić, jak bardzo zwykłe kolokwializmy potrafią zmienić się w poezję,"zaklęcia miłosne", gdy tylko kierowane są z uczuciem do kochanej osoby...
To niesamowicie ujmujące