czwartek, kwietnia 13, 2017

Paleta (XXX) Николай Николаевич Ге

Śmiem twierdzić, że wielu z nas otarło się o płótna tego rosyjskiego mistrza pędzla. Bohaterem dzisiejszej "Palety" jest Mikołaj Gay / Николай Николаевич Ге (1831-1894). Najprościej określić zakres twórczości, jako: malarza historycznego (wybór zrozumiały), malarz religijny (wybór też nie do dyskutowania w czas Wielkiego Tygodnia), portrecista. I tak krótko charakteryzuje tę twórczość rodzima mutacja "Wikipedii". To spod Jego ręki wyszedł słynny portret Aleksandra Hercena (patrz okładka biografii wydana ostatnio przez "Iskry"). To on namalował scenę "Piotr I przesłuchuje carewicza Aleksego...". 
Dlaczego ON? Właśnie ze względu na kilka religijnych płócien. Ten Rosjanin o francuskich korzeniach nie szedł drogą, jaką wytyczał prawosławny kanon. Tu nie znajdziemy bizantyjskiego przepychu, zniewalającego blasku ikon. Zanurzamy się w malarstwie... łacińskim. Moje interpretowanie może wydać się naiwne i zabawne. Ale z dzieł Gaya bije zachodni sztych. 




Czy na tym blogu w ogóle zaistniało jakieś dzieło tego Twórcy? Owszem! Proszę odnaleźć moje opowiadanie (z 27 III 2013 r.) pt. "Pontius Pilatus..."- i trafiamy na obraz "«Cóż to jest prawda?» Chrystus przed Piłatem". Dlaczego wtedy nie poszedłem drogą tego zaskakującego w formie i treści płótna? Nie wiem. Na nowo odkryłem ten obraz kilka miesięcy temu. I już wiedziałem: TE dzieła MUSZĄ znaleźć się w cyklu "na wielki tydzień".


Ostatnia wieczerza nie jest czasem podniosłego pożegnanie. Dla Mikołaja Gaya to raczej czas oczekiwania. Oczekiwania na coś, co nieuniknione. W końcu jeden z Uczniów zdradzi, drugi zaprze się nim kur zapieje trzy razy... Ciężar tej nieuchronności musiał być przytłaczający. I ja TO widzę w wizji rosyjskiego malarza.

Uważam, że ponurość, przygnębiający chłód oddają czas, jaki został przed Chrystusem.  Nie mnie toczyć dysputy teologiczne. Ani mam do tego przygotowanie, ani wiara moja zbyt głęboka. Podziwiam jednak ponurość czasu zatrzymany na tych obrazach. "Golgota" po prostu wdziera się do mózgu swoją surowością i dramaturgią! Trudno odejść bez zadumy. Nie wiem czy twórczy "Pasji" znali te dzieła. Ale mam wrażenia, jakby Mikołaj Gay dotykał istoty dramatu, jakim była męka i śmierć Jezusa. 




Można by uzupełnić obrazy cytatami z "Biblii". Świadomie tego nie robię. Niech do przeżywania tych smutnych chwil pozostaje nasz wzrok, nasze myślenie. Nie potrzebujemy wspomagacza słownego. Na tym opiera się siła malarstwa, po które tu teraz sięgam: zmusza nas do zadumy. Nie zobaczymy tu radosnego wjazdu do Jerozolimy. Nie ma Jezusa na osiołku. Jest za to niezwykłość tamtego czasu.


Mam wrażenie, że nie ma w tym wszystkim... świętości. Apoteoza? Uświęcenie? Ja tego po prostu TU nie wiedzę. Jest po prostu życie tego, który ośmielił się  iść wbrew prawom, jakie choćby stanowił Sanhedryn /  סנהדרין. Mogę się mylić. Ludzka rzecz. Skoro jednak zatrzymałem się przy płótnach TEGO malarza, to chyba znak, że każdemu potrzebna jest chwila zadumy, przyhamowania, przemyślenia. 


Po chwili spotkania z taką wizją Golgoty i ukrzyżowania chyba dopiero widzimy dramat i śmierć. Czy M. Gay nie odziera tych wzniosłych chwil z natchnionego proroctwa? "Boże, mój Boże! Czemuś mnie opuścił?" - jakżeż boleśnie te słowa docierają do nas. Na mnie TO ukrzyżowanie robi piorunujące wrażenie.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.