czwartek, sierpnia 11, 2016
Spotkanie z Pegazem... - 81 - Włodzimierz Wysocki "Epitafium dla Matki"
Nie, tym razem nie chodzi o Włodzimierza Wysockiego ( Владимирa Семёновичa Высоцкoгo) - tego od koni, wilków, braterskich mogił czy gimnastyki. To dla mnie zupełne zaskoczenie, kiedy szukałem wydarzenia do mego okna "Zdarzyło się...". Pod datą 11 sierpnia znalazłem wpis o śmierci w 1894 r.: "Włodzimierz Wysocki, polski poeta, fotograf, publicysta (ur. 1846)". Trudno, żeby ciekawości nie obudziło to we mnie? Obudziło. No to wrzuciłem frazę do wszechwiedzącej wolnej encyklopedii i znalazłem wpis. Raptem dziesięć linijek? Wzmianka o dziełach, których próżno szukam w sieci. Może nie stało wytrwałości. Stąd apel do każdego, kto może akurat ma przed sobą tomik poezji naszego, polskiego Włodzimierza Wysockiego (1846-1894) o pomoc w dotarci do Jego strof. "Ale TU coś jednak jest?" - ktoś zdziwi się ogromnie. Tak, bo odnalazłem portal "Kuriera Galicyjskiego" i stąd zapożyczenia, i cytowania poezji, które wykorzystała autorka pani Wiktoria Radik. Bezcenne okazały się wpisy na kolejnych portalach: "Mozaika berdyczowska" i "Monitora Wołyńskiego".
Na portalu "Monitora Wołyńskiego" znalazłem artykuł pt. "Polski poeta i fotograf - artysta pochodzący z Romanowa". Zacytowano wypowiedź Łesia Ukrainka: "Szkoła ukraińska była bardzo ostrożna w wyborze fabuł, opracowywała
balladowe, fantastyczne motywy ukraińskiej poezji ludowej, (…) jednak
jeśli chodziło o wspomnienia historyczne, młodzi Polacy z Ukrainy cofali
się do przedwiecznych ciemności ogólnosłowiańskich albo ograniczali się
do opisów nabiegów Tatarów, wczesnego okresu rozwoju Kozactwa lub do
nielicznych chwil solidarności polsko-ukraińskiej, w ten sposób unikając
wszelkiego rodzaju «momentów drażliwych». Taki kierunek literacki,
który poniekąd nawet krytyka polska mianowała «tańcem pomiędzy jajkami»,
nie miał przyszłości. I rzeczywiście, “szkoła ukraińska” uschła z taką
samą szybkością, z jaką rozkwitła. Jej ostatnie dźwięki przebrzmiały w
poematach kijowskiego poety, Włodzimierza Wysockiego".
Krążę po omacku, bo dziedzina mi kompletnie nie znana. Już mam jedną wątpliwość, jak nazywała się matka Poety? Na stronie "Wschodniej Gazety Codziennej" jest artykuł pt. "Matka dała mu serce, a Bóg duszę. Polski mistrz poezji i fotograf z Kijowa Włodzimierz Wysocki" i tam napisano, że matka nazywała się "Maksymiliana Wysocka". "Kurier Galicyjski" zaś informuje o pani "Emilii Wysockiej". Tu jest zresztą dosłowny cytat z nagrobka: "Najukochańszej Matce Emilii Wysockiej zm. 29 listopada 1887r., żyła lat 67".
Tytuł wiersza nie pochodzi od samego Włodzimierza Wysockiego. Jam ci, nie chwaląc się, to sprawił. Po prostu nie wiedziałem, jak strofy nazwać. Skoro wspomnienie o Matce, na grobowym pomniku, to chyba jednak "Epitafium dla Matki" nie powinno stanowić rażącego nadużycia z mojej strony?
Mienie, przyjaciół, zdrowie i dostatki –
Wszystko odzyskać możesz.
Tylko Matki
Drugiej nie znajdziesz i nie miej nadziei.
Jako Bóg jeden była mi jedyna,
Lecz ją Wszechmocny powołał
do siebie…
Więc cóż? Dwa bóstwa dzisiaj mam na niebie,
Do których teraz moje modły płyną…
Przebacz mi Panie, że w uczuć rozterce,
Między was
Matce tak zawdzięczam wiele,
Tyś mi dał duszę, ona dała serce.
Na szczęście grób matki Poety, o czym pisze pani W. Radik, zmienił się od 2012 r.! Odnowiony, pozłocone litery! Serce rośnie! Niestety mogiła samego Włodzimierza nie dotrwała do naszych czasów. Zwykła kolej rzeczy naszych kresowych mogił.
Ten sam portal, "Kuriera Galicyjski", cytuje m. in. fragment artykułu Bohdana Kutyłowskiego, jaki ukazał się w „Kalendarzu Kijowskim” z 1909 r.: "Nie rozpaczał Wysocki, wierzył, że w ogniu nieszczęść i pod ciosami
klęsk kują nam losy pancerz hartowny, a w rodzie młodzieży, którą kochał
serdecznie i z którą obcować lubił, zdawało mu się dostrzegał
zapowiedzi zbliżającego odrodzenia. Jakby czując zbliżenia
przedwczesnego zgonu, błogosławił tę młodzież we wzruszających strofach
niewydanego nigdy wiersza:
Nie zdążyć mi już za wami,
Za wami, młode orlęta,
Których brud serca nie plami,
W których młodości duch-płomień,
A serce-wonny kwiat świeży…
Nie zdążyć mi już za tobą,
Szczęśliwa, bujna młodzieży!
I tylko megoż padołu
Pełen sierocej tęsknoty,
Pozdrawiam ciebie spojrzeniem
I błogosławię twe loty".
O fotograficznych talentach Włodzimierza Wysockiego czytamy w wszechwiedzącej encyklopedii: "Obok Franza de Mezera był najpopularniejszym fotografem w mieście – łącznie zamawiano u nich ponad połowę portretów w Kijowie". Tam jest też podane coś, co mnie szczególnie ożywiło: "Fotografował wiele znanych postaci rosyjskiego życia publicznego, m.in.
rodzinę carską, za co był nagradzany. Otrzymał tytuł nadwornego
fotografa wielkiej księżnej Aleksandry Pietrowny [szwagierka cara/króla Aleksandra II; kanonizowana przez cerkiew prawosławną jako Anastazja Kijowska - przyp. KN]". Wkraczamy więc na petersburskie salony! Znalazłem fotografię samego Iwana Franki i jego żony Olgi wykonaną przez W. Wysockiego oraz dwie anonimowe z tego okresu. Tych z rodziną carską jakoś nie mogę "namierzyć"?
Olga i Iwan Franko - foto W. Wysocki - fragment |
I jak tu nie błogosławić dobrodziejstwa Internetu. Nie byłoby ani tego pisania, ani chęci (bo ta jest!) do szukania strof polskiego z krwi i kości Włodzimierza Wysockiego, kolejnego piewcy piękna stepów Dzikich Pól. Dwa znalazłem (może kiedyś wrócę do nich?): "Jedzie kozak, brzęczy szablą" oraz "Kraju rodzinny, jedyny na świecie!". Z tego drugiego ostatnia fraza, jakże wymowna, jakże cenna, a dla NAS odkrywcza:
Słowem: czyż ujrzę ten mój kraj kochany,
Gdzie w każdym miejscu i o każdej porze
Widzę cud jeden i gdzie daj, o Panie!
Daj, niechaj-kiedy kości moje złożę —
Niechaj po śmierci i duch mój zostanie!
Gdzie w każdym miejscu i o każdej porze
Widzę cud jeden i gdzie daj, o Panie!
Daj, niechaj-kiedy kości moje złożę —
Niechaj po śmierci i duch mój zostanie!
I jeszcze jeden cytat z B. Kutyłowskiego: "Na cmentarzu kijowskim obok prochów ukochanej matki, spoczął W. Wysocki,
zgasły w kwieciu wieku męskiego. Wierna i po śmierci ręka zdobi grób
cichy zielenią i kwiatami, ale pomnika nie ma dotąd. Ostatni lirnik
polski z Ukrainy, spadkobierca Goszczyńskich, Zaleskich i Sowińskich,
poeta, którego przedwczesna skruszona harfa legła na rozdrożu dziejów
tego kraju, nowym dziś toczącym się torem. Pieśniarzowi, które
społeczeństwo swoje ukochał szlachetnym sercem, odczuł jego cierpienia,
płakał nad jego upadkiem, przeczuł jego przyszłość i stawił ku niej
drogowskazy to społeczeństwo winno głaz grobowy". Pisał w XV rocznicę śmierci Poety.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.