niedziela, kwietnia 24, 2016

Smakownie Bydgoszczy... (35) - wokół jednej kamienicy

Nie wiem kiedy po raz pierwszy... zakochałem się w tej kamienicy! Jest jakby moja? Stoi. I patrzy! Była świadkiem tak wielu wydarzeń w historii miasta? Też. Ale w takich chwilach rodzi się we mnie egoista. I widzę tylko siebie! To mój kawałek historii!




Nie, nigdy nie byłem w środku. Nikt z moich krewnych, znajomych, kolegów ze szkoły w niej nie mieszkał. Nigdy nie dane mi było spojrzeć z tych okien czy balkonów? Co w tym mego? A choćby ulica, przy której stoi: Świętej Trójcy, za komuny gen. K. Świerczewskiego. Kilkadziesiąt kroków dalej jest moja buda! Ta średnia! Do której uczęszczałem ze zmiennym szczęściem w latach 1978-1983.
 




Polska nazwa ulicy nawiązuje do kościoła św. Trójcy, który stoi vis a vis poznawanej kamienicy. Mój pradziad Stanisław (1870-1934) miał swój udział w jego powstawaniu. Ten zdeklasowany wielkopolski szlachcic herbu Poray był tu... stolarzem. Starczy przestudiować ówczesne książki adresowe. I to m. in. on (bo chyba nie tylko jeden?) wykonywał ławki do tej świątyni. Tak bardzo ważnej w historii Bydgoszczy, że poświęcę mu kiedyś jedno ze "Smakowań...".




Senna obecnie właściwie ulica Świętej Trójcy na szczęście nie masakruje pobliskich kamienic. Wielu z nas na pewno pamięta czasu, kiedy nieopodal był przystanek choćby linii autobusowej "56". 


Jak widać jest to naprawdę perełka pośród otaczających ją domów. Stoją obok większe, potężniejsze. Tworzy magiczną enklawkę urokliwej architektury. Ogląda się ją, czyta, wczuwa w jej klimat...


Pewnie, że podziwiałem gigantów, którzy na swych barkach dźwigają balkon. Tyle lat!  Ależ to już w tym roku minie 112! Wtedy to był Bromberg, kleine Berlin! Moich Dziadków (ani tych wileńskich, ani tych bydgoskich) jeszcze nie było na świecie, a dom stał. Ostatnia z moich Babć zmarła w 2001 r. (miała blisko 88. lat), a dom stoi. Czasy przemijają, burze i wichry (tak wojen jak i namiętności), a on stoi! Nie było NAS w Bydgoszczy (ani tych bydgoskich, ani tym bardziej tych wileńskich Dziadków), a dom pewnie przykuwał uwagę spacerujących swoją nowością, formą i treścią?




Trochę wstydliwie wkrada się w fasadę duch miłości, erotyki... Co autor "miał na myli"? Bo jak się "kadr po kadrze" śledzi fasadę, to musi rodzić się pytanie: co tu jest opowiadane? Dlaczego te płaskorzeźby, a nie inne? Czy to tylko puszczenie na żywioł gniewnych koni fantazji?... Nie wierzę! Uwielbiam domy "z kluczem". Że nie szukałem ich rozwikłania? No - nie! Trudno. Lepiej zwróćcie uwagę na szyby w drzwiach wejściowych - cięte. Oryginalne? Sprzed 112 laty? Ba! nie wiem.



Nie znam architektonicznej historii tej kamienicy. Kto, kiedy i dlaczego? - nie wiem. I nawet nie staram się szukać po dostępnych źródłach. To dla mnie... wiedza zbyteczna. Ktoś kiedyś z przekąsem twierdził, że "mózg, to nie śmietnik". Dla mnie starczy, że jestem pod jej urokiem. I ilekroć mijam go, to zatrzymuję się i podziwiam, jakbym raz pierwszy ją widział. Nawet boję się, jak kiedyś ktoś zabierze się do jej konserwacji i nie daj Boże odmaluje (odpicuje) ją na nowo... Mój zachwyt dla budowniczych i architekta jest stały i jak widać raczej nie przemija. Stara miłość...


Przed dekadami widziała śluby moich Dziadków, Rodziców, moje przyniesienie na chrzest, a nawet jak w pobliskiej rzeźni (tzw. taniej jatce) babcia Jadwiga kazała swemu synowi, a Ojcu memu, odprowadzić niechcianego jamnika. A pies uciekał i gnał na ul. Graniczną. Ojciec płakał i odprowadzał psa z powrotem. I tak wracał... Zapłakany malec musiał przechodzić koło tej kamienicy. Giganci nawet nie mrugnęli do Niego okiem?


Aha! Chcecie znać dokładny adres: ŚWIĘTEJ TRÓJCY 23 - BYDGOSZCZ.

Brak komentarzy: