środa, sierpnia 12, 2015

Spotkanie z Pegazem... - 54 - Jaromír Nohavica "Kometa"

Jaromír Nohavica (rocznik  1953)  nie po raz pierwszy na tym blogu. Nie po raz pierwszy po czesku! Ale po raz pierwszy w "Spotkaniu z Pegazem...". Zaczarowała mnie płyta  "Těšínské Niebo – Cieszyńskie Nebe" od pierwszego przesłuchania w pewnym markecie. Stałem w słuchawkach przy "muzycznym słupku" i świat dla mnie nie istniał. Nie robiła na mnie wrażenia Angelina Jolie, która na potężnym ekranie fruwała jako jakaś demoniczna wróżka (?).  Za pierwszym razem nie kupiłem płyty. Sam tego nie rozumiem. Przecież i tak wiedziałem, że po nią wrócę. I wróciłem. 


Nie, nie wykupiono jej. Nie groziło jej? Pewnie, że żałuję. Pewnie dla kogoś to może być... niszowa strefa muzyki? Jakiś folk z pogranicza cieszyńskiego? No to ja się z czymś zdradzę: raz jeden odwiedziłem Cieszyn. Latem 1998 r. Prowadziłem obóz wędrowny po Beskidzie Żywieckim, którego trasa zaczynała się w Bielsku-Białej, a kończyła w Cieszynie. I zakochałem się w mieście, które rozdzieliła Olza i jej pogmatwana historia. Różnica z dziś, a wtedy przed 17. laty jest taka, że dziś most na Olzie już nie dzieli. Nie miałem wtedy paszportu, więc nie mogłem "pójść na czeską stronę". Dlaczego nastąpił stan... zakochania? Ze względu na historię! A jakże! To niewielkie galicyjskie miasto umie cudownie czcić pamięć swych godnych synów! 
Cieszyn, to miasto pogranicza. Kolejna kresowa stanica? Krzyżowały się szlaki, losy rodzin, historia dookoła nie była (i nie jest) jednoznaczna. Ja bym nad Olzą nie powtarzał slogany typu: "Kto ty jesteś?Polak mały?" lub "Każdy Polak, to katolik". Wielokulturowy tygiel? Nie lubię tego drugiego określenia. Ten narodowościowy kogel-mogel odnajdziemy na płycie.   I na moim Facebooku, bo zapożyczyłem z YT urokliwą wersję (kilkujęzyczyną) "Komety" Jaromíra Nohavicy. Zupełnie inne wykonanie (fachowo nazywa się to: interpretacja), niż na płycie, o której wspominałem dwa miesiące temu (pt. "Kometa - The best of Nohavica")

Spatřil jsem kometu oblohou letěla
chtěl jsem jí zazpívat ona mi zmizela
zmizela jako laň u lesa v remízku
v očích mi zbylo jen pár žlutých penízků

Penízky ukryl jsem do hlíny pod dubem
až příště přiletí my už tu nebudem
my už tu nebudem ach pýcho marnivá
spatřil jsem kometu chtěl jsem jí zazpívat

O vodě o trávě o lese
o smrti se kterou smířit nejde se
o lásce o zradě o světě
a o všech lidech co kdy žili na téhle planetě

Na hvězdném nádraží cinkají vagóny
pan Kepler rozepsal nebeské zákony
hledal až nalezl v hvězdářských triedrech
tajemství která teď neseme na bedrech

Velká a odvěká tajemství přírody
že jenom z člověka člověk se narodí
že kořen s větvemi ve strom se spojuje
krev našich nadějí vesmírem putuje

Spatřil jsem kometu byla jak reliéf
zpod rukou umělce který už nežije
šplhal jsem do nebe chtěl jsem ji osahat
marnost mě vysvlékla celého donaha

Jak socha Davida z bílého mramoru
stál jsem a hleděl jsem hleděl jsem nahoru
až příště přiletí ach pýcho marnivá
my už tu nebudem ale jiný jí zazpívá

O vodě o trávě o lese
o smrti se kterou smířit nejde se
o lásce o zradě o světě
bude to písnička o nás a kometě

Rzadko na tym blogu dzielę się swymi muzycznymi zauroczeniami? To jest wyjątkowe. Słucham  kompaktu "Těšínské Niebo – Cieszyńskie Nebe"i nie mogę wyjść z podziwu.  Liryzm, piękno, nuta, muzyka -  poezja dla ucha. Chciałbym wierzyć, że wielu z nas uciekając przed chaosem muzycznym, który masakruje nasze uszy - wciąż poszukuje  s w o j e j   m u z y .  Czy to będzie ta płyta? Ja tego nie wiem. Posuwam pomysł, że warta jest uwagi subtelnego odbiorcy. Dla mnie to kolejny przykład, że muzyka zbliża, jednoczy, skupia wokół projektu ludzi, których może przodkowie patrzyli na siebie wilkiem? Chcąc zrozumieć kresowość warto zapatrzyć się w těšínské niebo i nauczyć się pewnej historycznej oczywistości: różne są drogi i rozdroża... Nie ma jednej Polski i jednego Polaka! I to jest nasza wartość, którą wnosimy do Europy. Jeśli uczy nas tego piosenka czeskiego barda Nohavicy, to też pięknie! 

PS: Kiedy byłem w Rajczy-Nickulinie i patrzyłem na góry wracał do mnie... Tadeusz Woźniak i jego "Hej Hanno": "...a ja mam dziewczynę po słowackiej stronie". Otwieram furtkę dla ciągu dalszego?

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.