wtorek, sierpnia 11, 2015
Mój Broniewski V - od Kijowa do Warszawy... - (IV-VIII 1920 r.)
"Tak, zacne wydawnictwo P.I.W. wydało "Pamiętnik 1918-1922". To do dzisiaj jedyna w moim księgozbiorze książka wydana oficjalnie (w tzw. pierwszym obiegu?), w której zaznaczono wtrącenia cenzury. Na wielu stronach pojawiły się znaczki: [----]. Od blisko 30. lat czekam na wznowienie pamiętnika bez owych cenzorskich interwencji" - pisałem 9 III 2013 r. o pamiętniku Władysława Broniewskiego. No i doczekałem się: "Pamiętnik" ujrzał świat w całości dzięki Wydawnictwo Krytyki Politycznej (Warszawa 2013 r.).
Władysław Broniewski z babką Jadwigą Lubowidzką (Płock 1921 r.) |
Sam swoje pisanie Broniewski określił jako "śmietnik umysłowy". Okastrowane wydanie z 1984 r. i tak było dla nas, czytelników, s e n s a c j ą ! Nie mielimy wtedy szansy na jawne (!) dotarcie do pamiętników, wspomnień, analiz tamtego okresu. Czytanie bełkotu, który był dostępny doprowadzało tylko do furii! A tu nagle mogliśmy wczytać się w Broniewskiego, jakiego nam nie podawano na żadnych lekcjach (tak historii, jak języka polskiego): "Piszę w wagonie, jadąc już trzeci dzień na Ukrainę. Minęliśmy Sarny, Równo i wyładowywać się mamy w Zwaihlu, po czym prawdopodobnie robimy «skok» na Kijów. Imponuje mi ogrom wojskowych transportów podążających bezustannie jedne za drugimi, ogrom zajętych terenów, masy wojska na wszystkich stacjach [...]". Nam też imponowało samo czytanie. Oczyma wyobraźni widziało się, jak "szlakiem Bolesławów" szły polskie zastępy AD 1920! Po prostu serce rosło.
Frajdą było móc czytać uczniom taki zapis z 12 maja: "Już od kilku dni w Kijowie. Zajęliśmy go bez wystrzału - bolszewicy sami uciekli. Później«odkuwanie się», wreszcie kwatery. [...] W Kijowie. łatwo o znajomość, dziewczynki nadzwyczaj przystępne [...]. Na randkę jednak nie mogłem się stawić, ponieważ wysłano mnie na rekwizycję bydła". Że mało patriotyczne? Szukanie patosu? Wszystko w swoim czasie.
Móc obcować z tą garścią fotografii z okresu walk z bolszewizmem - to była iście wartość dodana. Wtedy, w 1984 r.? Bezcenność. Móc przeczytać pod jedną z nich coś takiego: "Kompania szturmowa 1 p. p. Legionów w Wilnie (wiosna 1919 r.)". A na niej autor - oznaczony strzałką pod porucznik Broniewski, co miłemu sercu miasto niósł wolność! W nowym wydaniu tego zdjęcia nie reprodukuje się? Nie. Nie wiem dlaczego.
29 maja zapisał: "Ataki bolszewickie na Białą Cerkiew. Bolszewicy wdarli się między II a III armię, to znaczy na nasze prawe skrzydło. [...] Nie opuszcza mnie jakoś depresja, chociaż dziś po raz pierwszy udało mi się coś napisać. W pobliżu sztabu są jakieś dziewczęta, z którymi «od nieczewo diełat'» romansuję. [...] Przerwano mi w tej chwili pisanie - muszę ekspediować amunicję na pozycje". Czterdzieści trzy lata później przyjdzie na świat piszący te słowa...
Sytuacja na froncie nie pozwala młodemu oficerowi na bieżące, systematyczne pisanie. Odwrót spod Kijowa! Sowiecki walec ruszył siłami Budionnego (Будённoго) i Tuchaczewskiego (Тухачевскoго). W czerwcu zostawi w pamiętniku tylko cztery zapisy - z 9, 14, 26 i 29 dnia tego miesiąca. Cytuję zapis z 14 VI: "Cofnęliśmy się. Od pięciu dni po raz pierwszy jestem w miejscu względnie bezpiecznym, [...] a więc rozkładam niniejszą księgę, którą dla pewności nosiłem w mapniku. Od pięciu dniu nie jadłem nic porządnego (nawet teraz piszę głodny), nie spałem, nie rozbierałem się - jednym słowem [...] czuję się jak każdy przeciętny żołnierz liniowy, a może nawet gorzej. [...] Bolszewicy rzucili na nas jakieś lepsze, bitniejsze wojska i w dużej ilości. Trudno było w niektórych momentach utrzymać żołnierza". Najgorsze miało dopiero nadejść!...
Wł Broniewski - 1919 r. |
W zapisie z 29 czerwca pojawia się wspominany przeze mnie cenzorski znaczek: [----]! W starym wydaniu, a oba mam teraz otwarte (s. 183 - z 1984 r.; s. 267 - z 2013 r.), czytamy: "Teraz dopiero przypomina się stara wojna, kiedy to nie spało się, nie jadło, tylko biło [----]". Wyobraźnia podpowiadała jedno rozwiązanie: coś musiało "być na rzeczy", tj. antybolszewickiego! Czekałem trzy dekady na potwierdzenie. Zdanie powinno skończyć się tak: "...tylko biło Moskali i wszy". Pacyfista to w tym zapisie znajdzie zdanie: "Im dłużej jestem na wojnie, tym pewniej dochodzę do wniosku, że wojna w imię czegokolwiek jest niedorzecznością". Nie zapominajmy w jakich okolicznościach i kto to pisał! Oficer Wojska Polskiego w ogniu walki z nawałą sowiecką!...
Cenzorowi w PRL nie przeszło przez gardło, to co przyszły poeta rewolucyjny napisał jeszcze tego samego dnia (w oryginale, to dwie strony tekstu: 267-268). Wykreślił: "Jutro zbledną, zmaleją socjalizmy, komunizmy i ludzkość stworzy sobie nowych Chrystusów i zawsze ją będą za nas jacyś nad-ludzie prowadzić".
Ciężko przychodziło czytać uczniom zapisy z 11 lipca: "Przeżyłem ciężkie dwa tygodnie. Defensywa. Rzadko ją robiłem, więc nic dziwnego, żem nie przyzwyczajony. [...] Cofnęliśmy się ogółem około trzystu wiorst i zakładamy stał już i ostateczną pozycję na Styrze. [...] Od czasu gdy pisałem po raz ostatni, nie spałem, zdaje się, porządnie ani jednej nocy i nie siedziałem ani dnia na miejscu". Jest i przejmujący opis jak z "oleodruku z zamierzchłej przeszłości". Dalej opis walk o Równe: "Nad ranem natknęliśmy się na placówki bolszewickie pod miastem. Kilka strzałów i wdarliśmy się na ulice. Z boku uciekły tabory, artyleria, kawaleria, które ostrzeliwały z k. m. [...] Uporczywa, zawzięta walka trwała cały dzień".
Okazuje się, że brak cenzorskich [----] wcale nie oznacza, że tekst nie został okaleczony! Starczyło postawić zwykły "[...]"? Ze sporego akapitu, który rozpoczyna zapis z 13 lipca (mej żony dziadek Stanisław kończył akurat tego dnia osiem lat) usunięto to, co teraz przytaczam (bez uwagi na temat Brusiłowa): "Sowdepja wytężyła wszystkie swoje siły przeciw Polsce; hordy Wielkorusów półdzikich Baszkirów, Chińczyków walą na nas pod hasłem «Śmierć Polsce». Kilka lat temu brzmiało to: «Śmierć buntowniczej Polsce» - dzisiaj dosłownie przeczytałem w jednym z bolszewickich świestków: «Śmierć pańskiej Polsce»! Treść ani trochę się nie zmieniła. Jest to walka dwu nacji - walka ognia z wodą - walka idei narodowości z zaborczością - wszystko jedno czy pod hasłem «zjednoczenia słowiańszczyzny» czy «zjednoczenia proletariatu». Rewolucja rosyjska jest obecnie grą polityczną na wielkie stawki, grą, którą się wygrywa lub przegrywa jednym va banque". Komunistyczny urzędas musiał wiele satysfakcji, kiedy zatrzymywał podobną, według niego, "herezję"? Swoją drogą ciekawe co ów towarzysz robi obecnie?
Jedenaście dni później Broniewski napisał m .in.: "Przygnębiło wszystkich wzięcie Wilna, Lidy - i te rokowania pokojowe. [...]". Co tym razem stanęło na przeszkodzie publikacji? Jedno zdanie i poetyckie strofy p.por. Broniewskiego! Zdanie wymowne: "Wilno bezwzględnie powinno być odebrane". No, to trudno się temu rakarzowi literackiemu dziwić? Oni bali się samych dźwięków: Wilno! Lwów! Kresy!... Ale poezja? Nie ma tam nic na hordy azjatyckie, Lenina, Trockiego czy kozaków z Kubania!...
Mam dylemat, co wybrać "z dnia 25 lipca". O dziwo nie pokrojonego, a tu tyle o Wilnie! Bo i troska o bliskich, i o pogłoskach że "mają nas przerzucić na Wilno celem odebrania go". Jest i o pogrzebach, nekrologach i zwykłej żołnierce - życiu i walce. Ale jest też gorycz wobec... społeczeństwa? Gorzko robi się w gębie (jak prapradziadowi Stanisławowi, kiedy tego dosięgał knut Murawiowa!) , kiedy padają słowa: "Czym my jesteśmy i czym dla mas jest społeczeństwo paskarzy, zbogaconych chamów - zarówno chłopów, jak i arystokratów, zbiurokratyzowanych łapaczy posad, zwariowanych politykomanów? Czym oni są ze swym milionem kłopotów, trosk, zabiegów, radości i smutków? Takie to wszystko nędzne, małe, podłe i przyziemne. [...] Od Kijowa cofamy się w zwycięstwach, groby szańcami stają na granicach, i lekko, obojętnie to się traktuje. to jest nasza duma". Proszę wrócić "do dnia 13 lipca" - już tam znajdziemy taką informację: "W kraju? - popłoch, zapał, tchórzostwo, ofiarność".
I znowu, tym razem w zapisie z 4 sierpnia (brak notatek między 26 VII, a 3 VIII), w wydaniu z 1984 r. na s. 191: [----]. Opis starcia z Armią Czerwoną tak "uszkodzony": "Imponująco wyglądały trzy kompanie rozwinięte w linię. Bolszewicy natychmiast zaczęli odwrót [---] - mieli na przedpolu bagno, które po pas i po szyję musieliśmy przechodzić". Nie uwierzycie, co ta nadgorliwa kanalia rodem z PZPR (?) wydarła! Jedno słowo! "Idioci". Że co? No powinno być tak: "Bolszewicy natychmiast zaczęli odwrót. Idioci - mieli na przedpolu bagno, które po pas i po szyję musieliśmy przechodzić". Gorliwość godna Sztandaru Pracy! Zapis tego dnia zajmuje sześć-siedem stron w zależności od formatu wydania.
Ciekawe rozważania na temat ewentualnej przyszłości Polski, jeśli bolszewikom udałoby się jednak zdobyć Warszawę, znajdziemy w notatce z 10 sierpnia: "...z pewną dozą ironii o... zapanowaniu bolszewizmu w Polsce, o naszym losie na skutek tego, o robocie przyszłej, o emigracji. Nie jest to przecież wykluczone".
15 sierpnia z tekstu Broniewskiego w 1984 r. opublikowano (na s. 197): "Ja, nałogowy optymista, wierzę [----] [Bolszewicy] są już dziś w Płońsku i Sierpcu, dochodzą do Modlina". Pan pod porucznik dorzucić za słowem "wierzę, że": "...my jeszcze mamy prawo dać w d... bolszewikom" - koniec cytatu! Zwracam uwagę na owo "d...". Jakże dziś brakuje tej subtelności! No, bo skoro "gwiazdy" publicznie, "na TV" mówią "zaje....iście", to dziwić się maluczkim? W takim tekście nawet pospolita (?) "dupa" nie przeszła by!... Jak daleko odeszliśmy od tamtego poziomu.
Ostatni fragment "Pamiętnika", którego tutaj cytat pozostawię,a dotyczący 26 sierpnia - został zaatakowany w kilku miejscach! Miał ten gnojek z nożyczkami, co robić! I etat miał, i emeryturę wyrobił! Psiakrew!... Zapis z 1984 r. (s. 198) od razu zaczyna się: [...]. A powinno zabrzmieć tak: "Dziewięć dni i «finis bolszewiae»". Dalej jest o walkach o Białystok: "Walimy dalej, przecinamy tor. Po chwili słychać huk wysadzanego mostu. [----]". A w to "wyczyszczone miejsce" wstawimy to (s. 290 z wyd. 2013 r.): "Na Wołkowysk jeszcze wieją tabory bolszewickie. Idioci. Bierzemy to i nie ciągnąc nawet za sobą walimy dalej. Cofa się to, boi, poddaje". No i w ciekawym momencie "trzecie rąbanie tekstu" nastąpiło po zdaniu: "...później zwycięstwo nasze było już jasne. Jeńcy prowadzeni setkami, zdobycz, konie... [----]". Po trzydziestu latach mogę się wreszcie nasycić triumfem oręża polskiego bez obawy o zarzut, że podważam sojusze ze Związkiem Radzieckim. Władysław Broniewski nie omieszkał dodać: "Czterema baonami rozbiliśmy pięć dywizji bolszewickich, które jednak częściowo przedarły się przez miasto. Uległy jednak takim stratom i zdemoralizowaniu, że nie spodziewałem się. Wzięto około pięciu tysięcy jeńców".
* * *
Prawda - jaka może być pouczająca taka analiza porównawcza dwóch wydań niby tego samego pamiętnika. Czy z pierwszej edycji byłem niezadowolony? Nic podobnego! Powinienem podziękować tym "systemowym rzeźnikom" (przepraszam wszystkich wykonujących ten zawód za zapożyczenie)! Za co? Ano, za to, że pozwolili Państwowemu Instytutowi Wydawniczemu (który ginie na naszych oczach pod ciężarem... wolnego rynku?) na wydanie książki z [----]. Do dziś pokazuję swoim uczniom te znaczki, jako pozostałość cenzury PRL-u! Nawet t a k okaleczony "Pamiętnik" Władysława Broniewskiego stanowił doskonałe źródło dla poznania okresu walk z Sowietami! Pewnie, że nie mogłem później zrozumieć, jak ktoś kto ratował Ojczyznę przed zalewem bolszewizmu mógł mu później służyć. To jednak materiał na inną opowieść.
* * *
"Wczoraj z wielką paradą przypięto mi Virtuti Militari - na razie zamiast krzyża wstążeczkę".
Władysław Broniewski - 2 IX 1920 r.
Czekałam na to wznowienie dzienników Broniewskiego.
OdpowiedzUsuńGrunt, że już je maMy!
OdpowiedzUsuń