sobota, maja 16, 2015

Przeczytania... (40) - Jewgienij Wodołazkin "Laur" (Wydawnictwo ZYSK i S-KA)

Rzadko w moich "Przeczytaniach..." pojawia się powieść. Jak zauważyliście skupiam się na biografiach, monografiach. Szukam zaspokojenia głodu wiedzy i pozbycia się niewiedzy w tego typu książkach. Czy to znaczy, że powieści, jako formę literacką, odrzucam? Skądże znowu! Prędzej jednak sięgnę po wspomnienia, pamiętniki, zbiory listów - niż po fabułę literacką, choć jak wiadomo od niej zaczyna się nasza książkowa podróż. Kto mi był sterem? Na początku Bahdaj, Niziurski, Nienacki, kiedy dorastałem Wernic, May, Dumas-ojciec, później Hugo, Sienkiewicz, Prus, Bunsch, Kraszewski, Graves, Parnicki, Dankowski - lista ciągnie się! Inie wymieniam tu wszystkich. A Steinbeck, Green i tylu innych...
Co mnie przyciągnęło do książki, która leży przy mnie: Jewgienij Wodołazkin "Laur" (Wydawnictwa ZYSK i S-KA)? Okładka. Autor. Nie, że znam twórczość, ale że ROSJANIN! Nie ukrywam, że skupiałem się na wielkich klasykach: Gogolu, Czechowie, obu Tołstojach, rzadziej Dostojewskim. Nazwisko Jewgienij Wodołazkin nic mi nie mówi! Nie zrobiło na mnie wrażenia, że otrzymał prestiżową nagrodę literacką "Wielka Księga". Po prostu nie znam jej wagi. Zbyt mało (nic!) wiem o współczesnej prozie rosyjskiej. Tym bardziej wziąłem się do czytania.
Na swoim Facebooku napisałem m. in.: "Mroczna, tajemnicza Ruś, jakiej nie znamy. Nie wiem czy nazwanie Jewgienija Wodołazkina «rosyjskim Umberto Eco» nie jest trochę na wyrost, ale książkę «LAUR» czyta się dobrze". Wciąga. Nie pozwala na dłuższy z nią rozbrat. Po prostu chcemy towarzyszyć życiowej drodze głównego bohatera, Arsenija. Znaleźć się w drugiej połowie XV wieku na Rusi.
Tak, każdy komu bliższa jest historia Rusi, jej klimat powinien znaleźć czas, aby odwiedzić monastyry, być na pogrzebie Christofora, poznawać bukwy-cyrylicę, dać się uwieść temu klimatowi, który jest jakby zawieszony między jawą, baśniami Kryłowa, mistycyzmem cerkwi prawosławnej.  Chyba nie przesadzę, że ograbimy się z pewnych doznań, o ile nie poznamy Ustiny...
Tak, tropię zdania-klucze, które mnie adepta historii zatrzymują i każą przyswoić. Czy takie nie jest godne naszego zapamiętania: "Ludzie są wolni, odrzekł Ambrogio, lecz historia nie jest. Jest w niej tyle, jak sam mówisz, czynów i zamiarów, że nie można połączyć ich w całość i ogarnia je tylko Bóg".  A może to: "Każda historia to w jakimś stopniu zwój w rękach Najwyższego". Pod ciężarem tych liter zaczyna nam marszczyć się czoło? "Człowiek nie rodzi się gotowy. Uczy się, zdobywa doświadczenie i buduje swoją własną historię. Do tego potrzebny jest mu czas".
Proszę się nie obawiać - nie będziecie skazani na siedzenie w okolicach tylko Pskowa (jakżeż inaczej kojarzonym nam z czasami XVI w.), bo powiedzie was do Wenecji i... Ziemi Świętej. Czy zachętą nie będzie to oto lekkie odsłonięcie szlaku wędrówki: "Dalej zaczyna się Królestwo Polskie. Powiedział to tak głośno i dobitnie, że otaczający ich ludzie się odwrócili. Po Królestwie Polskim spodziewano się czegoś szczególnego, było nie było, na drodze  karawany pojawiło się pierwsze królestwo. Nastrój był uroczysty". Uwaga na chorobę morską!... Czy i jak dotarł do Grobu Pańskiego?
Każdy kto próbuje zbadać tzw. ruską duszę powinien znaleźć się w świeci stworzonym przez Wodołazkina. Pewnie zastanawialiście się, jak to możliwe, że w XX w. jakiś niegramotny chłop Griszka Rasputin mógł otumanić rodzinę carską? Nie palne głupoty, kiedy napiszę: tu są opisane tego korzenie. Starczy, że poznamy jurodiwych mężów. Ci "boży szaleńcy" odgrywali ogromną rolę w życiu biedoty i elity ruskiej! Alboż Arsenij nie jest takim nawiedzeńcem?
To chwilami bardzo natchniona i uduchowiona powieść. Jest okazja poznać cerkiewne zwyczaje, obrzędy, nazwy. O ile nie jesteśmy obrządku wschodniego, to raczej nie mamy na ten temat bladego pojęcia! Proszę sprawdzić siebie i bez szukania "pomocy z zewnątrz" odpowiedzieć, co to są: schima, prosfora, mytarstwa, ciwun, archiepiskop, uspienski post, ryza, kafizma, ihumen, tytło, kukoł czy nawet ikonostas? Który to rok 7028? Dla ułatwienia podpowiem, że w tym czasie JKM Zygmunt I Jagiellończyk (Starym później zwanym) był na ostatniej wojnie z Zakonem.
Intryguje główny bohater z Rukinej Słobodki. Szczególnie, kiedy potrafi pokonać biesy! Choć nie wiem czy mnie zadowalały wtrącenia wizji przyszłości, dygresje choćby o zburzeniu pewnej cerkwi przez Polaków w 1609 r.? Ubawiło mnie wizjonerstwo Ambrogia, który nie dość, że wieszczy odkrycie Troi, to sugeruje... niemieckie pochodzenie odkrywcy? Czemu autorowi była potrzebna wizja Petersburga lub helikoptera Mi-8?
A Laura? Kim jest Laura? A tytułowy LAUR? Musicie poznać przemiany, jakich doznał w swym życiu. Tak, chciałbym zobaczyć film w oparciu o tą książkę. Koloryt, mrok, świece, las, skaleczeni życiem ludzie, jaskinia - i śmierć. Dużo śmierci! Różnych śmierci!
Czytanie trochę utrudnia... forma zapisu. Gubi się nam wzrok, kiedy zaczyna się dialog, a kiedy już mamy przed sobą opis?
Skromnie podchodzę do powieści Jewgienija Wodołazkina? Odpowiedź znajdziecie na kartach tej niesamowitej powieści: "Przecież całego życia ze wszystkimi szczegółami nie da się opowiedzieć, rozumiesz?"

PS: Z chęcią bym przeczytał kolejną powieść Jewgienija Wodołazkina. Sprawdził, w jakim kierunku "idzie" jego pisanie. Czy potrzebna jest mu etykietka «rosyjskiego Umberto Eco»? Przeczytajcie "Laura" i oceńcie sami!

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.