sobota, listopada 30, 2013
Somosierra... Honneur aux braves des braves!
Ze wspomnień Andrzeja Niegolewskiego (1787-1857): "Szwadron dogoniłem, kiedy już był wpadł do wąwozu i już był zabrał
pierwsze piętro armat, i pędził dalej bez najmniejszego zatrzymania i
bez żadnego porządku wojennego, któren dla cieśniny nawet był
niepodobny. Wszyscy pędzli wśród ogromnego ognia tak kartaczowego z
przodu i z prawej strony wąwozu, i samego jego szczytu, jak z ręcznej
broni przez piechotę na nas w tę cieśninę ciskanego (...)." Pamiętna szarża na wąwóz Somosierra 30 listopada 1808 r. obrosła legendą! Każdy nieomal miał w tym swój udział. Mistrzowie pędzla dali wyraz swym artystycznym wizjom. Że nie zawsze zgodne z historią? Kogo to dziś pach ku sporom o detale? Czy Vernet czy Suchodolski czy Michałowski? Chyba najbardziej wierni Wojciech i Jerzy Kossakowie? Każda z nich ma swoje indywidualne tchnienie. Z poetów kogo tu wymienić? Kogo to strofy?
A czyjeż to imię rozlega się sławą.
Kto walczył za Francję z Hiszpanami krwawo?
To konnica polska, sławne szwoleżery.
Zdobywają cudem wąwóz Samosierry.
Już francuska jazda cofa się w nieładzie,
Pod śmiertelnym ogniem wał trupów sie kładzie.
A wtem Napoleon na Polaków skinął,
Skoczył Kozietulski w czwórki jazdę zwinął.
Na wiarusów czele, jak piorun sie rzucił
Wziął pierwsza baterię, ale już nie wrócił.
Piękne, prawda? To... Maria Konopnicka! Ona to napisała wiersz "Czyjeż to imię"! Skłamię pisząc dziś, że to popularna pieśń - skłamałbym. Tak może było za dorastania moich Dziadków. Na szczęście cierpliwy poszukiwać narodowych nut odnajdzie na YT wykonanie godne swego ucha... Trochę mi zajęło czasu odnalezienie wiersza, który pomieścił Władysław Bełza w swoim lwowskim zbiorze "Ojczyzna w pieśniach poetów polskich", po który sięgam w takich chwilach: "Dobycie wąwozu pod Samo-Sierra" Antoniego Goreckiego:
Gdzie wąwóz Samo skałami się jeży,
Jest ciasne przejście jak szyk rycerzy;
Tam dumny Hiszpan, siadłszy na gór szczycie,
Czekał z pioruny na wrogów przybycie.
Uwielbiam cesarza Napoleona pod Somosierrą! chciałbym widzieć jego sztabowców, którzy nie wierzą w pomyślność kolejnego ataku na umocnienia hiszpańskie. Baterie groźnie wycelowane czekają tylko rozkazu "ognia!", aby zadać kolejny cios armii francuskiej! "Zostawcie to Polakom" - pada z ust Cesarza. Czy ktoś naprawdę odważył się powiedzieć "Sire, trzeba być pijanym, by taki rozkaz wydać, i trzeba być pijanym, by taki rozkaz wykonać"? Rodzi się mit o... pijanych Polakach? Musiało zrobić wrażenie oświadczenie Napoleona: "Niemożliwe? Tego słowa nie znam! Dla moich Polaków nie ma nic niemożliwego!". Okrzyk: "Vive l'Empereur!" - podniósł się wśród szwoleżerów gwardii!
Ze wspomnień Andrzeja Niegolewskiego: "Widząc mnie obok nich (tj. innych szwoleżerów - przyp. KN) pędzącego galopem, na jaki tylko mój doniec mógł się zdobyć, wołali na mnie: - Panie poruczniku, panie poruczniku, nie jeździj, bo tam bardzo strzelają! - W mgnieniu oka przecież, gdy widzieli, żem nie tylko na ich przestrogę nie zważał, ale przeciwnie, rzuciwszy im kila ostrych słów z wykrzykiem: En avant, vive l'empereur! w jednej chwili jużeśmy się złączyli ze szwadronem".
Skoczył Dziewanowski, jak piorun się rzucił,
Skoczył Dziewanowski, jak piorun się rzucił,
Wziął drugą baterię, ale już nie wrócił.
Już biorą armaty, już tną kanoniery,
Już wzięli Polacy wąwóz Samosierry.
Niegolewski ranny z konika się chyli,
Napoleon z piersi orła mu przyszpili.
Ze wspomnień Andrzeja Niegolewskiego: "Dobrze sobie przypominam porucznika Rowickiego, który juz obok mnie pędząc, wołał: - Niegolewski, trzymaj mi konia bo mi się zbiegał, nie mogę go wstrzymać! - Na co mu odkrzyknąłem: - Puszczaj go! - Już też młody ten oficer z nikim więcej nie mówił, bo zaraz potem ujrzałem go spadającego z konia. (...) Z wszystkich oficerów szwadronu, którzy tą szarżę czwartego piętra wykonali ja jeden nie odniosłem na mem ciele żadnego szwanku, ale mój koń, mój mundur, ładownica, czapka - wszystko to ucierpiało od kul karabinowych świszczących na wszystkie strony". Niech nas ten opis nie zwiedzie.
Pod prąd wąwozem w twarz ognistym wiatrom
Po końskie brzuchy w nurt płynącej lawy
Przez szwoleżerów łatwopalny szwadron
Gardła armatnie kolanami dławić
W mokry mrok topi głowy szwoleżerów
Deszcz gliny, ziemi i rozbitej skały
Ci, co polegną - pójdą w bohatery
Ci, co przeżyją - pójdą w generały
Tym razem bard nam współczesny, Jacek Kaczmarski i jego "Samosierra". Zauważyliście, jak strofy utrwalają zakorzeniony błąd? "Samo...", a nie "Somosierra"! Ależ nawet na mapach historycznych spotkamy ten sam błąd! Nie ma "Samosierry" jest tylko "Somosierra"!
Ze wspomnień Andrzeja Niegolewskiego: "Wtem koń krwią plużący padł pode mną od strzału działowego. W oka mgnieniu kilku Hiszpanów uciekających nawróciło, a dwóch z karabinów do głowy przyłożonych dało ognia (...). W tej chwili dziewięć razy pchnięto mnie bagnetem, obrano mnie z pieniędzy, a konia zostawiono na mnie". Jak to przeżył? Doprawdy zakwalifikować to się chyba da do największych cudów na polach bitew? Niegolewski nie dość, że przeżył, to jeszcze doczekał chwili podniosłej: "Wkrótce nadjechał cesarz i krzyżem legii honorowej mnie zaszczycił. Pierwszy to był krzyż, który sie pułkowi naszemu był dostał".
Z listu Tomasza Łubieńskiego do żony: "Mieliśmy wiele rozpraw, z których dzięki opatrzności wyszliśmy szczęśliwie, a szczególnie z dzisiejszej bitwy pod Somosierrą możemy sie pochwalić, że rozstrzygnęliśmy los tej bitwy za trzeciem, raz po raz, uderzeniem na nieprzyjaciela. Zabraliśmy mu 13 armat, 5 sztandarów i rozproszyliśmy go zupełnie, a to w wąwozie prawie nieprzystępnym dla jazdy. Kozietulski okrył się sławą. Biedny Dziewanowski umarł, utraciwszy nogę. Niektórzy z naszych walecznych ziomków polegli, okrywszy się chwałą".
(...) - Huczą trąby, ostrz mieczów się świeci,
Przez grad kartaczy las proporców leci,
Grzmi grom po gromie i razem ustały:
Na wierzchu szańców usiadł orzeł biały!
"HONNEUR AUX BRAVES DES BRAVES!"
("Cześć najdzielniejszym z dzielnych")
("Cześć najdzielniejszym z dzielnych")
Napoleon
Na zakończenie wypowiedź zaskakująca? Otto von Bismarck był świadkiem rozmowy pomiędzy pruskimi oficerami, którzy kwestionowali bohaterstwo szwoleżerów w hiszpańskim wąwozie, ba! ich brawurę przypisali... spłoszeniu się koni? "Żelazny Kanclerze" stanął w obronie czci Polaków: "Możliwe, że konie poniosły. Ale jeżeli na koniach siedzą tchórze, to ponoszą one do tyłu. Natomiast gdy siedzą na nich mężni, to ponoszą do przodu - na nieprzyjaciela". Tą dygresję, jak również cytaty z Niegolewskiego i Łubieńskiego pozwoliłem sobie zaczerpnąć z książki Mariana Brandysa "Kozietulski i inni".
PS: Dla tego postu wróciliśmy do kościoła św. Wojciecha w Poznaniu. Powyżej zdjęcie z kaplicy, w której znajduje się popiersie i epitafium Andrzeja Niegolewskiego (stan z 1997 r.). Poniżej podziemia kościoła i trumna z ciałem bohatera spod Somosierry!
PS: Dla tego postu wróciliśmy do kościoła św. Wojciecha w Poznaniu. Powyżej zdjęcie z kaplicy, w której znajduje się popiersie i epitafium Andrzeja Niegolewskiego (stan z 1997 r.). Poniżej podziemia kościoła i trumna z ciałem bohatera spod Somosierry!
to był wyczyn, prawdziwy wyczyn, zdobyć 3 linie obrony, obstawione przez działa i 8 tys piechoty... A szwadron liczący nieco ponad 100 ludzi zagarnął wszystkie działa i kilkuset jeńców, tracąc około 20 ludzi...
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, bardzo interesując post ;)
Z drugiej jednak strony (to chyba pozostałość po lekturze Gąsiorowskiego) chciałoby sie zapytać: co Polacy robili w dalekiej Hiszpanii? Heroizm pozostaje heroizmem i chylę przed nim czoło!
Usuńa ja chciałbym zauważyć zmiany na blogu! w pierwszym momencie myślałem że trafiłem na jakiś inny, a teraz tutaj tak przejrzyście i w ogóle "schludnie"... nie żeby wcześniej tak nie było ale teraz wygląd na duży plus :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Obawiałem się tego "zamieszania"? To zasługa mego syna, który jednego wieczoru zrewolucjonizował i posprzątał ten nieład i bałagan. Na pewno ucieszy się czytając ten komentarz. Dziękuję.
UsuńA ja znam inny jeszcze wiersz, napisany chyba przez uczestnika bitwy. Znalazłem go chyba w przedwojennej książce na strychu, jako chyba kilkunastoletni (10-12) chłopiec. Nie ma tego wiersza w internecie. On jest długi. Zacytuję fragment: "dym, kurz, krew płomienie, ludziom pióra i koniom wystrzeliły pióra. Wpadliśmy w wąwóz, gnamy, rąbiem jak szatany, spod kopyt ogłupiałe znikają Hiszpany. ......... Z konnicą był sam cesaż, z orderową wstęgą, pod swą szarą kapotą na białym Maręgo". itd. Po 60 latach pewnie nie wszystko dobrze pamiętam, a nie zapisałem sobie. Kto wie co to za wiersz ?
OdpowiedzUsuńJest taki wiersz o ataku szwadronu ułanów polskich w wąwozie samosierra zaczynający sie od słów "Szwadron nasz przy Cesarzu w służbie był od świtu. NIerzyjaciel zasłonił drogę do Madrytu i wstrzymał armię całą, z osobna lub razem ziejąc na awangardę płomiennym żelazem .......... Major Segour , chwat francuz, dusza jak skra dziarska , Kapitanie ! zakrzyknął , komenda cesarska . Wskok szarżować na wąwóz i wziąćść działobitnie ! Oto szansa , zwyciężyć lub umrzeć zaszczytnie . Miałem szkapę jak siarka ojcowego chowu , gniadą w pończoszkach białych bez wad i nałogów , więć gdy kapitan krzyknął jak mi skoczy i zaraz mgła ni krwawa przesłoniła oczy ....... - dalej nie pamiętam i nie pamiętam autora tego wiersza, bo czytałem go w roku 1938 , w takiej księżce " Wypisy z literatury polskiej " format A3 w okładce koloru jasno brązowego . Niestety ani tej książki ani tego wiersza nigdzie nie udało mi się znaleźć.
OdpowiedzUsuń