czwartek, października 10, 2013

Zapomniana victoria (1) - Koronowo 1410

"Dnia 10 października, w dzień piątkowy św. Gereona (...).
Rycerstwa zastęp był niewielki, lecz dobór najpiękniejszy. Co gnuśniejszego – powróciło do domów, co przedniejszego – zostało. Wszystko to szło pod jedną tylko chorągwią, którą niósł Toporzyk Piotr Ryterz, z dwoma krzyżami szkarłatnymi w polu białym.(...).
Starostą i dowódcą był Toporzyk Piotr, Niedźwiedziem zwany, silny jak niedźwiedź i zarosły. Jeden Rej z Nagłowic, Brochocki Andrzej, Skarbek, Zaklina znani byli spod Grunwaldu jeszcze. Wszyscy ci przedniejsi rycerze nie darmo to imię i pas nosili, nie tylko imieniem, ale wprawą, nauką i męstwem sławiąc. (...)" - nie, to nie Długosz. Wygrzebałem to w powieści, którą zdominowali i zepchnęli w odmęty niepamięci "Krzyżacy" Henryka Sienkiewicza - chodzi o dzieło mistrza Józefa Ignacego Kraszewskiego "Krzyżacy 1410". Czytelników autora tej historii trzeba dziś ze świecą szukać. Trudno. Nie wnikam czy winny jest styl, narracja, opisy przyrody. Kraszewskiego podziwiam za jego powieści obyczajowe, w których kreślił obraz społeczeństwa (np. "Morituri" lub "Orbeka") Ja po prostu sięgam po nie, czego dam dowód w kolejnych "...myślach znalezionych". Na pewno znajdą się tam te z powieść J.I.K.
Józef Ignacy Kraszewski (1812-1887)
Herb Doliwa
Herb Oksza
„Gdy się wysforował naprzód Szlęzak, wywijając kopią i głośno wyzywając, spojrzeli po sobie niektórzy, bo tu się wiele ważyło. Serca nie brakło nikomu, ale siły i zręczności było trzeba. A stał u brzegu Szczycki Doliwa, który był z takich harców sławny, i gdy ruszył, uradowali się wszyscy. Ponieważ Szlęzak był przystanął, a ciężko zbrojny konia nierychło ścisnął, Doliwczyk nań natarłszy kopiją go z siłą wielką w ramię pchnął, tak że się zachwiał i własna mu z ręki na ziemię padła. Ponieważ Szczuckiego włócznia nie strzaskała się, dźwignął ją raz jeszcze, ugodził w pierś i Szlęzaka już ruszonego z siodła na ziemię obalił" - trudno uwierzyć w charakter potyczki pod Koronowem, kiedy ma się przed oczyma przytłaczającą wizję malarską Jana Matejki, tudzież filmową adaptację A. Forda. To nie była rzeź dwóch zakutych w stal wojsk! Tu mąż nastawał na męża uprzednio wywołując go na ubitą ziemię. Zaczynały się indywidualne harce!... 
"Z obu stron ci sami to byli rycerze w większej części, co z sobą pod Grunwaldem się ścierali, ale tego dnia szczególny charakter przybrała walka. Szyki się nie zmieszały, ludzie nie rozpierzchli: każdy niemal z jednym się bił i łamał, jakby jego tylko na rękę wyzywał. Kto kopiję skruszył, a resztę jej na hełmie przeciwnika połamał, rzucił ją, a brał się do miecza i młota i kuć zaczęli wszyscy, że tylko brzęk i jęk słychać było i nawoływania, bo łajano się też i krzyczano nieustannie. Kto swego powalił o ziemię, albo z kim koń padł, znalazł się zaraz świeży w miejscu jego zastępca” - czytamy dalej u Kraszewskiego. Sugestywność opisu niepodważalna. Ale niewielu do niej sięga. Szkoda. I dla nas, i dla znajomości rodzimej literatury. Na alarm nikt na pewno nie uderzy. Statystyka czytelnicza jest po prostu zatrważająca.
 
Te unikaty znajdziemy w  "Krzyżakach 1410" na stronach (podaję za wydaniem Katowice 1983): 231-232, 234-235, 238. Ale, jakoż nie na literaturze pięknej (choć zapomnianej) mamy budować swoje wyobrażenie o czasie przeszłym dokonanym, to proponuję sięgnąć do dzieła klasyków historiografii! Profesorowie Marian Biskup i Gerard Labuda byli autorami "Dziejów Zakonu Krzyżackiego w Prusach" Gdańsk 1988, tam na stronie 368 czytamy: "...10 października w bitwie pod Koronowem (ściślej: pod wsią Łasko) nad dolną Brdą, stoczonej w stylu zgoła średniowiecznym, oddziały polskie zadały klęskę armii [Michała] Küchmeistera [von Sternberg, przyszły wielki mistrz Zakonu; na rycinie obok - przyp. K.N.], który dostał sie do niewoli. Klęska tej armii uniemożliwiła połączenie się jej z grupą Plauena i Inflantczyków operujących na terenie ziemi chełmińskiej, co złamało akcję ofensywną strony krzyżackiej".
Smutne, że kolejna, ważna bitwa wielkiej wojny z Zakonem Krzyżackim (1409-1411) poszła w zapomnienie. A taka prosta data w nauczeniu: 10.10.1410! Może dlatego, że nie stawał tam osobiście JKM Władysław II Jagiełło? Podobnych zapomnianych  victorii jest sporo. To, że otworzyło ją Koronowo? Niezamierzony zbieg okoliczności.

PS:
„Nazajutrz, co się tym rycerzom obojej stron należało, poszły wozy po ciała (...), zarówno Polaków jak Niemców, aby z uczciwością pogrzebione były przy kościele Koronowskim. Ogromna moc jeńców prawie cała właśnie na cmentarzu stojąc, opłakiwała straty swoje.
Spod Koronowa wojsko ruszyło do Bydgoszczy, gdzie trzy dni stało, i tu, zwyczajem ówczesnym, zniesiono łupy wszystkie dla podziału między zwycięzców.
Tu Jagiełło nadesłał sześćdziesiąt wozów jeńców znakomitych i rannych, a sam czekał nadchodzącej chorągwi z wielką wdzięcznością i rad, a wesół, jak od Grunwaldu go nie widziano.
W Inowrocławiu dla rycerstwa i dla jeńców, bo dla tych szczególne zawsze miał względy, kazał król nagotować wieczerzę i służbę do niej naznaczył ze swego dworu, dla rannych wcześnie opatrzono mieszkania i opiekę.
Ten pochód do Inowrocławia i wjazd prawdziwie był uroczysty, wojsko ochocze, pokrwawione, lecz wesołe, jeńców tłumy, wozy pełne białych płaszczów krzyżackich, dalej lud pieszy, rycerstwo konne, łupy, konie”.

1 komentarz:

  1. Właśnie kończę czytać zapomniane dzieło Kraszewskiego Krzyżacy 1410 podzielam opinię ze zwycięstwo pod Grunwaldem było niepełne i dopiero po wojnie 13letniej z Zakonem Polska odzyskała Pomorze Gdańskie Ziemię Chelminska iMichalowska oraz terytoria po wschodniej stronie Wisły z Elblagiem...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.