wtorek, września 24, 2013

Mury mruczą dawne dzieje... (IV)

Poznań. Lubię włóczęgę po stolicy Wielkopolski! Ja po prostu kocham Poznań! Ile odnajdywanych perełek. Popełniłem w pewnym czasopiśmie pewien cykl z mego wojażowania. Tym bardziej, że otwierały się często przede mną zakamarki, o jakich nawet nie mogłem pomarzyć. Moje osobiste archiwum przechowuje mnóstwo różności. Setki zdjęć!
Dziś wracam do cyklu, w którym gościła Toruń i Bydgoszcz. Dziś proponuję wycieczkę ku Wzgórzu Świętego Wojciecha. Mamy przed sobą ulicę, której patronuje  święty-męczennik z Czech! Nie myślmy, co nas czeka tam na górze. Wiem, że same wspaniałości. Rozejrzyjmy się wokół mijanych kamienic. Jest szansa, że dostrzeżemy to:
Nie ukrywam, że miałem pewną satysfakcję, kiedy podobne fotografie pokazywałem memu serdecznemu koledze Bartkowi (tu koleżeński ukłon) i pytałem: gdzie to jest? Wytężał wzrok, siły i całe skupienie. Po chwili dawał za wygraną. Nie drwię z kolegi. Często "człowiek z zewnątrz" widzi więcej lub inaczej, niż tubylec! I to jest normalne.
Gnamy i nie zwracamy uwagi na detale. Tego staram się uczyć moich uczniów: rozglądajcie się, fotografujcie. Asia kiedyś przysłała zdjęcia z Paryża. Czego? Murów, gzymsów, graffiti! Podparła to zdaniem: bo pan kiedyś mówił... Jednak zapamiętują. Owoce zjawiają się niespodziewanie. Jeśli ktoś "jest w branży" wie o czym piszę. Na tym polega niewdzięczność zawodu belfra: nigdy do końca nie wiemy, jaki naprawdę osiągniemy efekt. Dość tego gadania.
Cieszy mnie, jak trafiam na takie "graffiti". Oto prawdziwa historia, która sama wydostaje się spod tynku i krzyczy do nas: przeczytaj mnie! jestem tu! jutro może mnie juz nie być!... Mam nadzieję, że te napisy jeszcze są? Nie byłem w Poznaniu od grudnia 2011 r. - chyba nikt tego nie zamalował, nie skuł tynku? Niestety nie pomyślałem, aby zapisać numeru posesji przy ul. św. Wojciecha. Wierzę, że rodowici poznaniacy pomogą uzupełnić tą lukę.

PS: Nie zapominajmy, że jeszcze sto lat temu na mapie było napisane: P o s e n ! Czy te napisy pamiętają "czasy Kaisera"? Nigdy nie zapominam o moich wielkopolskich korzeniach. Pisałem o tym. Może dlatego tak lubię wracać nad Wartę?

2 komentarze:

  1. Niestety nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, bo nie miałam przy sobie aparatu, ale w Gdańsku jest ulica (o ile się nie mylę jest to ulica Na stoku), która cała jest usiana budynkami z podobnymi napisami :) Oglądałam ją z ogromnym zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak aparatu - to bardzo duży błąd.

    OdpowiedzUsuń