niedziela, września 08, 2013
Leningrad-miasto bohater/Лeнингра́д-город-герой
Są książki, które od pierwszego spojrzenia niemal proszą: weź mnie! przeczytaj mnie! zabierz mnie stąd! I od samego początku wiemy, że musimy ją mieć. Może nie w tej jednej chwili, bo żal nam wyskrobać "spod obrazka" kolejnych 60 zł. W końcu tą kwotę można spożytkować na tyle potrzebniejszych produktów? Ale to jest oszukiwanie siebie. Trochę przypominamy wtedy dziecko, które z nosem przy szybie cukierni zaglądał do środka i podziwiał wyrośnięte, drożdżowe baby, cieknące lukrem pączki, strojne marcepany. Albo pokusa jest silna i od razu wyciągamy gotówkę (lub teraz kartę). I ona jest NASZA!
Często jednak, przyznana mi będzie racja, to swoiste podchody! Krążymy wokół upatrzonego tytułu. Łudzimy się: może będzie przecena? Taka promocja o 20 czy 25 %, to dopiero pokusa. Zwykle w takiej chwili mówię sobie: diabeł pod różną postacią występuje. Tym razem był książką Anny Reid "Leningrad. Tragedia oblężonego miasta 1941-1944", którą wydało szacowne Wydawnictwo Literackie w tłumaczeniu Wojciecha Tyszki.
Boję się pytań typu: "fajna?". To nie ten typ literatury, by miała fajnować! "Czy dobra?" - mogę usłyszeć.
Dla mnie po prostu ważna! Wiedziałem, że musi być moja! Wiedziałem też, że nie podzieli losu dziesiątków tomów, które zdobyte, teraz czekają na swoją kolej! Nawet biografia ukochanego Malczewskiego musiała przed nią ustąpić. Jestem poruszony lekturą. Zresztą czego innego można było spodziewać się po książce, która jest zapisem okrutnej blokady: od 8 września 1941 r. do 27 stycznia 1944 r. Przyszedł czas na weryfikację, uzupełnienie wiedzy, którą już się miało. Nikogo nie powinno zdziwić, że pisaniu tego postu będzie mi towarzyszy VII Symfonia C-dur „Leningradzka”, op. 60 Dymitra Szostakowicza / Дми́трa Дми́триевичa Шостако́вичa.
Mam do Leningradu pewien emocjonalny stosunek. W końcu, kiedy był jeszcze Sankt Petersburgiem, na początku XX w., zbiegła tam ze swym ukochanym Apolinarym Horodeckim moja cioteczna prababka Zofia Sucharzewska. Pisałem o tym już. W latach 60. tych będąc w ówczesnym Leningradzie mój Wuj szukał krewnych z Newskiego Prospektu. Nie znalazł. Może byli ofiarami zbrodni, jakiej na mieście dokonały dwa bandyckie systemy totalitarne: hitleryzm niemiecki i stalinizm sowiecki!
Trudno z morza cierpień, jakie stały się udziałem leningradczyków wybrać kilka obrazów. Musiałbym zeskanować całą książkę Anny Reid. Zawsze szukam w historii człowieka! Uwikłanego, zagubionego, dokonującego wyborów, upadającego, złamanego, odradzającego się. I nigdy nie występować w roli sędziego. To byłoby nieludzkie. Bo, co my wiemy, aby występować w roli prokuratora i kata?! Nie było nas tam! Nie jesteśmy nawet w stanie ogarnąć ogromu tej wstrząsającej tragedii.
Od razu zderzenie z faktem, który może zaskoczyć. Pewnie znamy przykłady, jak np. na Ukrainie chlebem i solą witano niemieckiego agresora. Ale, że podobnie myślało wielu mieszkańców dawnej stolicy carskiej Rosji?
Od razu zderzenie z faktem, który może zaskoczyć. Pewnie znamy przykłady, jak np. na Ukrainie chlebem i solą witano niemieckiego agresora. Ale, że podobnie myślało wielu mieszkańców dawnej stolicy carskiej Rosji?
Zapis 1: "Wciąż żadnych Niemców. Poszliśmy na miasto. Wszechobecna cisza... Żadnego śladu władz. Jeśli tu są, dobrze się chowają. Wszyscy boją się, że może jednak wyjdzie na nasze, a nie na Niemców... Jeśli wyszłoby na Niemców - kilka mało ważnych ograniczeń, a potem WOLNOŚĆ. Jeśli na Czerwonych - dalszy ciąg tej beznadziejnej wegetacji i najprawdopodobniej represje..." . Kruszył się sowiecki monolit! Ideologia nie wytrzymywała wyjątkowej próby czasu! Masowo przerzedzały się szeregi W.K.P. (b). Na początku konfliktu leningradzka organizacja liczyła 122 849 członków i spadła do 61 842. Na ten temat czytamy
Zapis 2: "[jedna z sąsiadek spędziła pewną noc] biegając w tę i we w tę ze swojego pokoju do śmietnika na sąsiednim podwórku i wyrzucając całe naręcza oprawionych w czerwień tomów Lenina. (...) Użalała się sie nad swoim losem i nad władzą radziecką. (...) ani trochę nie wierzy już we wszystkie te komunistyczne bzdury, w ten idealistyczny sen. Zabawne jest na nią patrzeć, ale powinna wystrzegać się Niemców, skoro była żona trzech Żydów, a jej córka jest pół-Żydówką. Poza tym widać na niej jeszcze resztki komunistycznych piórek, w które się stroiła".
Obrazy z leningradzkiego szpitala, to niemal przedsionek piekła. Najokrutniejsza w chwili bombardowań była bezsilność. Ranni byli skazani na łóżko, ale zdrowi:
Zapis 3: "Siedziałam na stołku bez oparcia: nie miałam nawet do czego przylgnąć. Ze wszystkich stron okna, okna... Ranni, ludzie bezradni, mimo woli patrzą na mnie - zdrowego człowieka: co będę robić. wytężyłam całą swoją wolę; zaczęłam, aż ucichnie łoskot; czytałam w dalszym ciągu [opowiadania Gorkiego], pilnując się tylko, żeby głos mi nie drgnął".
Jesienią 1941 r. przed leningradczykami stanęła wizja g ł o d u ! Nie da się ze spokojem czytać kolejnych stron. Miałem nawet poczucie wstydu (?), kiedy po odłożeniu książki sięgałem po jabłko. Chciałoby się podzielić nim z Iriną, Nataszą, Wową czy Jurą. A. Reid podaje mnóstwo przykładów, jak pozyskiwano żywność, m. in. pisze: "W młynach ze ścian i spod desek podłogowych zeskrobywano pozostałości mąki, z browarów pozyskano osiem tysięcy ton słodu, a wojsko dostarczyło owies przeznaczony pierwotnie dla koni. (...) Nurkowie wyłowili barki z ziarnem, które zatonęły po bombardowaniu (...)". Nie miało znaczenia, że juz zaczęła się jego wegetacja : "...wysuszono [je] i zmielono na mąkę". Wydłubywano klej spod tapet. Gotowano skórzane buty i pasy
Zapis 4: "Znalazłem coś, co wydało mi się kawałkiem cukru, więc
włożyłem sobie do ust. Ssałem to
przez jakiś czas, wracając do domu. Nie
rozpuszczało się, ale miało słodki smak. Kiedy przyszliśmy do domu,
wyplułem to na dłoń - to był tylko zwykły kamień (...)".
Wciąż obniżano racje żywności. Kartki na jej zakup stanowiły bezcenny towar. co ja pisze "towar" to było życie, przepustka do przetrwania! 1216 osób aresztowano do połowy 1942 r. tylko z jednego powodu: morderstwa w celu zdobycia żywności i kartek!
Zapis 5: "Asia przeprowadziła się do nas po śmierci matki (...). Kiedy i ona zmarła, ku mojej rozpaczy, nie mogłam skorzystać z jej kartek żywnościowych, bo dwa dni wcześniej zjawił się u niej jakiś przyjaciel, który je sobie zabrał i zniknął, Kradzież kartek jest przerażająca i coraz bardziej powszechna (...). W sklepach i na ulicach często można usłyszeć przeszywający, rozdzierający krzyk -wtedy wiesz, że komuś właśnie ukradli jego kartki, albo też z czyichś rąk wyrwano kawałek". chleba.
Jako czytelnicy możemy tylko biernie przyjąć do wiadomości, jak pod ciężarem głodu uginały się charaktery. Zrozumieć tego - chyba nigdy nie pojmiemy! "GDY CZŁOWIEKOWI CHCE SIĘ JEŚĆ, ROBI RZECZY, KTÓRYCH BY KIEDY INDZIEJ NIE ZROBIŁ" - te słowa nie wyszły spod pióra leningradczyka. Znalazłem je w powieści Marka Twaina "Przygody Tomka Sawyera". Czyż Tomek nie mieszkał w St.Petersburgu? To nie żart. Ale zderzenie potwornego doświadczenia blokady z opinią znalezioną w powieści dla dzieci po prostu nałożyły mi się same. Jaką straszliwą tragedię spreparował własnemu narodowi Stalin, że lekceważąc zapowiedzi agresji ze strony swojego sojusznika Hitlera, nie przygotował Swego kraju na ewentualność wojny! Matka, która musi dokonać wyboru pomiędzy swymi dziećmi? Zostawić konającego rodzica? Ukryć fakt jego śmierci? Jak można było mieszkać i żyć wokół... śmierci. Nie jakiejś abstrakcji! Na jednym łóżku spał syn, a obok leżały zwłoki ojca lub babki?
Zapis 6: "Minął już miesiąc, odkąd Anna Jakowlewna Zwejnek umarła z głodu. Wciąż tutaj leży, w swoim przeraźliwie zimnym i brudnym pokoju - poczerniała, wyschnięta, z odsłoniętymi zębami. Nikt sie specjalnie nie pali, by ją stąd sprzątnąć i pochować, wszyscy są zbyt słabi, by się tym przejmować. Dwa pokoje dalej leży drugi trup - jej córka Asia Zwejnek, która także zmarła z głodu, przeżywszy matkę o dwanaście dni".
To słowo musiało tu paść: " k a n i b a l i z m ". Stajemy wobec niego bezradni? Obruszamy się? Krzywimy? Oskarżamy? Do spotkania z tym zagadnieniem trzeba się psychicznie przygotować. Jeśli ktoś szuka taniej sensacji, to mu współczuję. Przebrnąć przez rozdział "Trupożerstwo i ludożerstwo" nie jest proste. To nie powieść. To horror, jaki napisało życie. "O tak - czytamy jedną relację - to przecież heroizm i romantyzm wojny!". Wcześniej ta sama autorka napisała:
Zapis 7: "Kanibalizm - to fakt. Powiedział [znajomy psychiatra] nam o pewnej parze kanibali, która najpierw zjadła małe ciałko swojego dziecka, a następnie zwabiła w pułapkę troje kolejnych dzieci, po czym zwabiła je i zjadała (...)".
Zapominamy, że dokoła Leningradu trwały walki. Los żołnierzy w okopach był niemniej przerażający. Obraz składam z trzech relacji. To duże ryzyko tak otwarcie w swoich zapiskach zostawiać taki obraz frontu
Zapis 8: "Jesteśmy straszliwie głodni. Nie chcemy ginąć z głodu. Niektórych towarzyszy odesłano do szpitala. Niektórzy poumierali. Co to będzie? Jaki pożytek z takich śmierci płynie dla naszej Ojczyzny? Straciliśmy mnóstwo wagi - wyglądamy teraz jak własne cienie. Pogryzamy paszę z wytłoków roślin oleistych, którą karmione są nasze konie, bo nie ma już dla nich owsa. (...) dość [mam już] życia. albo umrę z głodu, albo się zastrzelę" .
I w okopach dochodziło do trupożerstwa!
Zapis 9: "...jeden z lekarzy wojskowych, kapitan Czepurny, kopie w śniegu na dziedzińcu. Obserwując go z ukrycia, sierżant dostrzegł, że odcina on kawałek mięsa z amputowanej nogi, wkłada go sobie do kieszeni, ponownie zakopuje nogę pod śniegiem i odchodzi".
Jeśli piewcy bolszewickiej ideologii sądzą, że w czasie blokady terror NKWD zelżał, to znajdzie w książce wiele przykładów na to, że tak nie było!
Zapis 10: "Jeśli odkryto, że skradziono chleb zganiano pięcioro ludzi i wszystkich ich rozstrzeliwano, niezależnie od tego, czy byli w to zamieszani, czy też nie".
Nie wierzmy w bolszewicką sprawiedliwość. A. Reid wspomina kelnerki w stołówkach i sprzedawczynie w sklepach z pieczywem lub personel przytułków dla dzieci - wszystkie one były "grube". A jak trwali w nędzy, chłodzie i głodzie towarzysz Żadanow / Жданов i jego towarzysze ze Smolnego? Znajdziemy wzmiankę o wędzonej szynce, jesiotrach i kawiorze!
Zapis 11: "Oni tam nie chodża głodni. Gdyby musieli przez kilka dni obyć się bez chleba, może usiedliby na chwilę i zastanowili się, zwrócili na nas trochę baczniejszą uwagę".
Ostatni przytaczany zapis tamtych okrutnych dni oblężenia skupia w sobie całe okrucieństwo i upadek. To tylko wycinek tamtego życia.
Zapis 12: "Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać przemiana, która nastąpiła u [...] kochającej matki. Zawsze wręcz się z niej podśmiewaliśmy, że za bardzo dba o swojego Igorka... A teraz zmieniła się w wilczycę, pozbawioną przez głód cech ludzkich. Troszczy się jedynie o to, jak by tu podwędzić kawałek jedzenia Igorowi, martwi sie tylko tym, że to on zabierze jej choć okruch chleba albo podkradnie łyżkę zupy zrobioną jej ziarna".
"Droga życia" - przez Ładogę docierały transporty z żywnością |
Po książkę Anny Reid powinien sięgnąć każdy kto szuka prawdy o II wojnie światowej. Te relacje ukazują rąbek świata, którego obyśmy nigdy nie musieli doświadczać. Nie zapominajmy, że dwa systemy totalitarne ponoszą odpowiedzialność za to, co stało się udziałem mieszkańców Leningradu w czasie blokady 1941-1944.
PS: 8 września, to doskonała okazja, aby przypomnieć, że 72. lata temu wydano wyrok na Leningrad. Gdyby jeszcze kilkanaście lat temu ktoś powiedział, że zostanie kiedyś przywrócona nazwa "Petersburg", to bym w to nie uwierzył. Jak widać bieg historii jest nieprzewidywalny.
PS: 8 września, to doskonała okazja, aby przypomnieć, że 72. lata temu wydano wyrok na Leningrad. Gdyby jeszcze kilkanaście lat temu ktoś powiedział, że zostanie kiedyś przywrócona nazwa "Petersburg", to bym w to nie uwierzył. Jak widać bieg historii jest nieprzewidywalny.
Witaj, dodałem blog do obserwowanych, zapraszam do siebie na Imperium Książek i Historii, niedawno recenzowałem książkę "Oblężone" - pamiętniki 3 kobiet z czasów oblężenia Leningradu, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJuż wpadłem. Lista obserwowanych blogów imponująca. Postaram się dotrzeć do recenzowanej książki.
UsuńSerdecznie pozdrawiam z Bydgoszczy
Nieludzki to był czas. Tyle tylko mogę wydusić - nieludzki.
OdpowiedzUsuńTym bardziej trzeba o nim pisać.
Usuń