czwartek, kwietnia 18, 2013

Krzyk getta... głosy... - 19 IV 1943 r.

"W drugiej połowie listopada, bez podania jakichkolwiek powodów, Niemcy rozpoczęli ogradzanie drutem kolczastym północnej strony ulicy Marszałkowskiej" - czytamy w "Pianiście" Władysława Szpilmana. Dla polskich Żydów rozpoczęła się gehenna. Nie mogli wiedzieć, że otwierają się wrota piekła. Książka polskiego kompozytora jest wstrząsającym świadectwem zbrodni, jakiej w imię rasowej nienawiści jeden naród (Niemcy) dokonał bezprzykładnej w dziejach eksterminacji na drugim narodzie (Żydach).



Kilka dni później do Warszawy dotarła wstrząsająca wiadomość o klęsce "cioci Frani". Szpilman przyznał się po latach: "Oparłem głowę o fortepian i wybuchnąłem po raz pierwszy w czasie wojny płaczem". Zapominamy, że dla Polaków upadek Paryża był strasznym ciosem. Proszę obejrzeć odcinek "Polskich dróg" pt. "Lekcja geografii". Nauczyciel Jedliński, w którego rolę wcielił się niezapomniany Bronisław Pawlik (1926-2002), nie wytrzyma ciężaru klęski i popełnił samobójstwo. Jedyna nadzieja odsieczy runęła. Oto bohater spod Verdun, sędziwy marszałek Philippe Pétain (ur. 1856 r.) stał sie symbolem kolaboracji, a miasto Vichy stolicą "nowej Francji"? Napoleon Wielki przewracał się chyba w swoim grobie!
Kiedy myślimy getto pojawiają się skojarzenie: Żydzi!... gwiazda Dawida!... mur!.... głód!... Dzieci, które przenikały "na aryjska stronę", aby zdobyć coś do jedzenia. Z czasem w samym getcie rodzi się swoisty egoizm życia? "Dajcie nam kawałeczek chleba, a jeśli nie chleba, to przynajmniej jednego kartofla czy cebulę, byśmy mogły przeżyć chociaż do jutra" - przytacza Szpilman. Ale po chwili dodaje wstrząsające memento "Ale prawie nikt nie miał tej jednej cebuli, a nawet gdyby który miał, to nie miał serca. Wojna zamieniła je w kamień". Miałbym-że oceniać, szkalować tych, co kryli ostatnią cebulę, mijali z obojętnością wychudzonych pobratymców, martwe wyniszczone głodem ciała? A jakim prawem? Kto z nas, kto zna to wszystko tylko z książki, opowieści lub filmu - może wystąpić w roli prokuratura i kata?! Nie wolno! Nie mamy prawa! Podobne pytania stawiali sobie również uczestnicy, Żydzi, którzy przeżyli... Znajdziemy te głosy poniżej.

Marek Edelman na tle pomnika Bohaterów Getta Warszawskiego /portal Newsweeka/
Marek Edelman wspominał Hannie Krall: "L:udzie garnęli się wtedy do siebie jak nigdy przedtem, jak nigdy w normalnym życiu. Podczas ostatniej likwidacyjnej akcji biegli do gminy, szukając jakiegoś rabina czy kogokolwiek, kto im da ślub, i szli na Umschlagplatz jako małżeństwo". Getto niosło zagładę. Ale w getcie zaczynało się życie? Jakby wbrew logice.Wstrząsające jest wspomnienie Edelmana o pewnym porodzie: "Kiedy dziecko się urodziło, lekarz podał je pielęgniarce. Ułożyła je w poduszce, przykryła drugą poduszką, dziecko pokwiliło chwilę i ucichło". Czy ktoś się podejmie oceny tego zdarzenia?

Getto warszawskie - jedna z najsłynniejszych fotografii - album J. Stroopa
Wspomnienie o Mordechaju Anielewiczu może zaskoczyć? Edelman wspominał, że przyjaciel dla zdobycia broni zabił Niemca:"...po południu tego samego dnia przyjechali Niemcy i w odwet wygarnęli wszystkich z Zamenhofa - od Miłej do Placu Muranowskiego, kilkaset osób. Byliśmy na niego wściekli. Chcieliśmy nawet... Zresztą mniejsza z tym".
Mordechaj Anielewicz

Cywia Lubetkin
"Dwudziestego drugiego lipca [1942 - przyp. K.N.] - pisze Halina Aszkenazy Engelhard w "Dnień, noc, dzień" - rozpoczęła się likwidacja getta warszawskiego. Prezes gminy żydowskiej [Adam] Czerniaków popełnił samobójstwo. Pojawiły się plakaty z rozporządzeniem, w sposób podstępny oszukujący ludność. Głosiły, że każdy, kto zgłosi się na Umschlagplatz otrzyma trzy kilogramy chleba i marmoladę i zostanie wysłany do obozu pracy". Niemcy wyznaczyli limit: 10 000 ludzi, każdego dnia, do godziny 16,00 miała znaleźć się na Umschlagplatz! Marek Edelman też wspomina 22 VII i ową odezwę: "...tej samej nocy jeszcze naklejaliśmy kartki: Przesiedlenie to śmierć". Zapamiętał, jaka była pogoda w chwili śmierci prezesa Judenratu "...słońce zachodziło na czerwono i myśleliśmy, że będzie nazajutrz deszcz, ale znowu było słońce".
Pomnik Bohaterów Getta Warszawskiego - zdjęcia Autora blogu
Pamiętnego 19 kwietnia 1943 r. Niemcy postanowili zlikwidować warszawskie getto. Halina Aszkenazy Engelhard wspominała: "Oddziały niemieckie, Ukraińcy i Łotysze wkroczyli. Przywitały ich kule bojowników żydowskich. Pociski artyleryjskie padały na domy. Wśród Niemców było dużo ofiar i na razie nie wchodzili do getta, tylko je ostrzeliwali. Zbrojny opór był dla nich niespodzianką". Tak rozpoczęła się walka. Nie, o wolność, bo ta była poza zasięgiem możliwości garstki powstańców, ale o śmierć z godnością. Proszę sobie przypomnieć sceny z filmu "Ulica Graniczna". Na długie lata jedyny, tak pełny  kinowy obraz życia i umierania getta warszawskiego!
Poruszający jest wiersz Władysława Szlengela "Kontrakt",  który można znaleźć w książce Hanny Krall "Zdążyć przed Panem Bogiem":

...Słyszysz, niemiecki Boże,
jak modlą się Żydzi w dzikich domach
trzymając w ręku łom i żerdź.
Prosimy cię, Boże, o walkę krwawą,
błagamy cię o gwałtowną śmierć.
Niech nasze oczy przed skonaniem
nie widzą, jak się wloką szyny.
ale dłoniom daj celność, Panie...

Cywia Lubetkin wspominała  pierwsze chwile walki "...Niemcy byli zaskoczeni. Zbici z tropu. stracili panowanie nad sytuacją. Słyszeliśmy ich krzyki: Żydzi do nas strzelają. Zaszokowało ich to i zdumiało, nie mogli zrozumieć, co się dzieje". Po chwili oszołomienia otrząsnęli się z tego stanu. Ciąg dalszy jej opowieści nie tchnie już takim optymizmem: "...Niemcy ochłonęli i nasi towarzysze spostrzegli, że ze swymi rewolwerami stoją twarzą w twarz z uzbrojonymi po zęby Niemcami. Niemal wszyscy członkowie tej grupy zginęli".
Heinrich Himmler
Dla reichsführera SS Heinricha Himmlera zbrodniczy rozkaz zniszczenia getta i jego bojowników było konsekwencją polityki III Rzeszy, która wykluczyła Żydów z życia: "...zarządzam, aby getto warszawskie (...) zostało zburzone, przy czym należy uprzednio wykorzystać wszystkie posiadające jakąkolwiek wartość części domów i materiały wszelkiego rodzaju". Brzmi, jak koszmarny żart eks-agronoma?! Nie starczyło naród upodlić, zniszczyć, ale na koniec wydrzeć jakieś strzępy  "posiadające jakąkolwiek wartość"?!
Wstrząsający jest Apel Żydowskiej Organizacji Bojowej do Polaków. W czwartym dniu powstania, w święto patrona Polski św. Wojciecha:  
"Polacy! Obywatele! Żołnierze Wolności! 
Wśród huku armat, z których armia niemiecka wali do naszych domów, do mieszkań, do naszych matek, dzieci i żon, wśród terkotu karabinów maszynowych, które zdobywamy w walce na żandarmach i SS-manach wśród dymów pożarów i kurzu krwi mordowanego getta Warszawy – my, więźniowie getta, ślemy wam bratnie pozdrowienia. Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem. Lecz wiedzcie, że każdy próg getta, jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą, że możemy wszyscy zginąć w tej walce, lecz nie poddamy się, że dyszymy jak i Wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga. (...) Toczy się walka o naszą i Waszą wolność!".


Tego samego dnia Mordechaj Anielewicz pisał list z getta do Icchaka Cukiermana (męża Cywi Lubetkin). Kończył go słowami: "Bądź zdrów, mój drogi. Być może jeszcze się zobaczymy. Najważniejsze, że marzenie mojego życia spełniło się. Dane mi było zobaczyć żydowską obronę w getcie - w całej jej wielkości i chwale". Nie spotkali się już nigdy.

O nierównej walce wspominał Marek Edelman "Pierwszy czołg spłonął od wybuchu naszej butelki
Icchak Cukierman
zapalającej, pozostałe nie zbliżają się do naszych pozycji. Los Niemców zamkniętych w kotle Miła-Zamenhofa jest przesądzony. Ani jeden nie wyszedł stąd żywy".
Nie zapominajmy, że powstańcy z rzadka umieli posługiwać się bronią. Niewielu miało za sobą jakieś przeszkolenie wojskowe. Edelman napisał: "Tak, miałem w kieszeni rewolwer, ale przecież nigdy z niego nie strzelałem, nie umiałem jeszcze strzelać".
Może nas zaskoczyć, że dla niektórych uczestników walk w getcie pojęcie "bohater" właściwie... nie istnieje. Powinna zaszokować reakcja Symcha Ratajzer-Rotema ps. "Kazik", którego poniosło, kiedy w czasie wycieczki po Warszawie usłyszał w drodze na Umschlagplatz od przewodniczki, że kroczą "Szlakiem Bohaterów": "Jakich bohaterów! Jakie bohaterstwo? O czym ty mówisz? - krzyczał na ulicy. - Co, myśmy zwyciężyli? Czy ja mogłem obronić swoich rodziców w getcie? Czy ja w ogóle mogłem kogoś obronić?". Proszę sięgnąć po książkę "Bohater z cienia..." i przekonać się, jaką bronią mogli posłużyć się w walce. Tam m. in. znajdziemy dialog dwóch przyjaciół: Ratajzera i Edelmana! "...Korboński - mówił Marek Edelman - uparcie twierdził: 500 pistoletów, 500 granatów. No, gdybyśmy mieli 500 pistoletów i 500 granatów... Przypomnij sobie, że nie było ani jednego karabinu maszynowego, jeden kupiony przed powstaniem miał 25 naboi. Kupiliśmy go na czarnym rynku... Pamiętasz?". 10 maja 1943 r. Szymcha-Kazik będzie czekał przy włazie kanału przy ul. Prostej. Z piekła wydostanie m. in. Marka! W biały dzień? Słyszą komentarz warszawiaków "O, koty wychodzą...", granatowy policjant gotowy jest zadenuncjować ich Niemcom? Tylko determinacja Ratajzera sprawiła, że ów... "obraca się w miejscu i posłusznie odchodzi". Proszę sięgnąć po tą książkę.
Szymcha "Kazik" Ratajzer po lewej, z tyłu I. Cukierman
Znajdziemy tam też m. in. wstrząsającą historię. Na szczycie pryzmy rozstrzelanych ludzi "ciało młodej dziewczyny (...) opiekuńczo coś kryje". "Kazik", bo to on, rozsuwa ramiona zabitej: "...widzi kilkumiesięczne, płaczące niemowlę, schowane przez matkę w rękach niczym w kołysce". Zabiera je? Wtula w swe młodzieńcze piersi?! Unosi z płonącego getta?! "Bez słowa - czytamy dalej - zostawia plączące niemowlę na stercie trupów i ostrożnie rusza dalej (...)". Jak ocenić "Kazika"? No to, nim się na taką śmiałość porwiemy, oddajmy jemu głos: "Tylko dlaczego chcecie osądzić mnie albo te matki (które "same zatykały usta swojego płaczącego dziecka tak mocno, że to dziecko się dusiło" - wspominał wcześniej Ratajzer), a nie Niemców, którzy mnie do tego zmusili?". "Kazik" miał rozkaz do wykonania. to był czas wojny! A nie sentymentów. Nie będąc w takich okolicznościach nie możemy nawet powiedzieć: rozumiemy twój wybór. Kwilenie dziecka mogło być wyrokiem dla pozostałych ukrywających się lub uciekających Żydów! Sam dopowiedział: "...jak miałem pomóc temu dziecku, jak, skoro moją misją było uratowanie ocalałych powstańców? Miałem postawić życie sześćdziesięciu ludzi na tej samej szali, co życie dziecka, wiedząc w dodatku, że  dzieckiem nie ocalejmy?" Oto okrutna wojenna kalkulacja! 

Niemcy palą getto

Niemcy podpalili getto! "Stało się to, co przepowiedział Antek - wspominał M. Edelman. - To nie my podpaliliśmy getto, ale nas podpalają. Ogień jest blisko". Już dwa lata po tej gehennie pisał o tym okrutnym epizodzie: "Płomienie czepiają się po drodze ubrań, które zaczynają się tlić. Asfalt topi sie pod nogami w czarną lepką maź. Rozsypane wszędzie szkło zamienia się w ciągnącą, lejącą maź, do której przyczepiają się nogi idących. Od żaru rozpalonego bruku zapalają się podeszwy". 
J. Stroop pacyfikuje getto warszawskie
8 maja 1943 r. śmiercią samobójczą ginie Mordechaj Anielewicz. Powstanie dopala się w dosłownym tego słowa znaczeniu. Kilka dni później  gruppenführer-SS Jürgen Stroop mógł meldować: "Była żydowska dzielnica mieszkaniowa przestała istnieć!". Oddaję raz jeszcze głos Symsze Ratajzer-Rotema ps. "Kazikowi": "Nie mówiłem i nie mówię, że powstanie było dla historii, dla narodu, dla honoru. Ja tylko nie chciałem dusić się w komorze gazowej. Bardzo nie chciałem. Więc łatwiej umrzeć w walce. Szybciej. Ale nie żeby w imię czegoś poświęcać życie. Nie. Życie ludzkie jest ważniejsze niż honor".
Szmul Zygelbojm, członek Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, 11 maja 1943 r. napisał list, którego adresatami byli prezydent Wł. Raczkiewicz i premier
Szmul Zygelbojm
gen. Wł Sikorski.
Czytamy w nim m. in.: 


"Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem.
Towarzysze moi w ghetcie warszawskim zginęli  bronią w ręku, w ostatnim porywie bohaterskim.
Nie było mi dane zginąć jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich, do ich grobów masowych.
Przez śmierć swą pragnę wyrazić najgłębszy protest przeciwko bezczynności, z jaką świat się przypatruje i pozwala lud żydowski wytępić".
Popełnił samobójstwo 13 maja. 

*      *      *

Bealema di wera chirutech. Wejamlich malchuteh bechajeichon uwejomeichon uwechajei dechol beit Jisrael baagala uwizman kariw. Weimru: Amen

/W świecie, który Sam stworzył według Swojej woli. I niech nastanie Jego królestwo, za waszego życia i waszych dni, i za życia całego Domu Jisraela, prędko w bliskim czasie. Mówcie: Amen/
- Kadisz jatom -  

13 komentarzy:

  1. Poruszyłeś mnie swym postem ogromnie. Niby to się wie, ale przytaczane przez Ciebie wspomnienia są porażające. Historia ludzkości to jak wyrzut sumienia, którego się nie słucha.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego - k r z y k ! Nie wyobrażasz sobie, jak czuję sie wolny nie musząc podejmować takich decyzji, przed jakimi stawało pokolenie Mordechaja, "Kazika" czy Marka. Straszny okres, straszni ludzie...
      K.N.

      Usuń
  2. Panie,coś Pan narobił?! Siedzę z żoną i płaczemy!
    Kazimierz z Rzeszowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to wzruszyło. Dopiero, kiedy napisałem i przeczytałem to wszystko raz jeszcze mnie uderzyło swym okrucieństwem. Mam nadzieję, że nie zniechęci to Państwa do odwiedzania mego blogu.
      Z wiosennym pozdrowieniem i serdecznym uściskiem dłoni
      Karol Narocz

      Usuń
  3. Aż chce się powiedzieć że historia zatoczyła okrąg. Otóż teraz to żydzi wybudowali getto i masowo mordują naród palestyński przy poklasku swoich braci zza "wielkiej wody". Szkoda że naród wybrany nie wziął sobie od serca tego co go spotkało tylko zadaje ból innym... a przecież "ludzie ludziom zgotowali ten los".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co napisać. Nie chcę tu uprawiać polityki historycznej. ale, przyznaję, też tego, co Pani/Pan napisał chwilami nie ogarniam! Nowe mury? Nowa wrogość?... Homo homini lupus?
      K.N.

      Usuń
    2. Mnie
      ciekawi ze wymazalismy sobie z pamieci slowa "powstaniec" czy
      "partyzant" zastepujac go czesto i nieslusznie terrorysta. Bo myslac tak
      Zydzi w gettcie czy powstancy w warszawie to tez byli... terrorystami.

      Usuń
    3. Pamięta Pan/Pani czasy PRL-u? Kiedy zza węgła strzelał lewak do prawicy, to słyszeliśmy "partyzant". Kiedy to samo robił prawicowiec względem komunisty krzyczano "bandyci". Z punkt widzenia Niemców termin "terrorysta" byłby bardzo umiarkowany. Dla nich to byli po prostu "bandyci". I tak to się niezmiernie kręci. Punkt oceny (i słownictwa) zależy pewnie od punktu siedzenia.

      Usuń
  4. Poruszające! Wstrząsające! Prawdziwe!Szalom!...

    OdpowiedzUsuń
  5. 19 kwietnia 1943 - nie zapominajmy!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod żadnym pozorem zapomnieć nie wolno. W II Rzeczypospolitej blisko 10% społeczeństwa stanowili Żydzi. Jak wyglądałaby polska kultura bez wkładu "mojżeszowych dzieci"? Wole sobie nawet nie wyobrażać. Dziękuję za odwiedzenie mojego blogu.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.