sobota, kwietnia 13, 2013

K A T Y Ń

         „...Groby, groby. Przepaść na trupy. Rozkład. (...) Aby obraz owej katyńskiej wizyty był pełny, dodam, że nie byłem pytany, czy chcę jechać...
...Na drugi dzień wieczorem byliśmy na pożegnalnej kolacji u dowodzącego frontem. Pozory zupełnej normy. Elegancko, skromnie, ale jaki w tym poziom! Generał wzniósł toast, „aby w tym tragicznym dla Polaków miejscu otwarły się ich oczy na fakt, że nieubłagane prawo historii nakazuje im iść we wspólnym froncie europejskim”. Odpowiedziałem, że nikt spośród społeczeństwa polskiego nie uczynił mnie delegatem, że dzieli nas takie morze łez, że nie wiem, czy wystarczy tego zwału trupów poległych z sowieckiej ręki, aby je – tamto morze – zasypać”.
Wiem, to dość długi cytat, ale muszę jeszcze dopisać jedną scenę. Niech mi będzie darowane:
„- ...sądzi pan, że jednak Goetel ma tu rację?
- Z czym?
- No, z tym Katyniem.
        (...)
         - Drogi panie (...) wiem, o czym pan myśli. Moralnie obie strony są tu równouprawnione, ale w tym wypadku tylko Wschód jest obciążony praktycznie. Mogliby to zrobić Niemcy, ale zrobili oni...”


Zdjęcie z ulicznej wystawy - Warszawa 10 IV 2010 r.
Uczepiłem się tych dwóch fragmentów, jak rzep psiego ogona w klasie maturalnej, kiedy trwał stan wojenny! Zapożyczyłem je do swojej pracy na temat związków literatury polskiej z historią. Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy czytałem te słowa w książce, która była... lekturą obowiązkową. Oto miałem przed sobą furtkę, która pozwalała mi bez obawy o sianie wrogiej Polsce Ludowej propagandy, wymawiać najbardziej magiczne słowo-klucz naszej na ówczas brukanej historii! Gdzie je znalazłem? W „Kolumbach rocznik 20” Romana Bratnego. Nawiasem mówiąc w wersji serialowej scena spotkania z Ferdynandem Goetlem nie pojawiła się. Nie wiedziałem wtedy kim ów był. Nikt nas o kimś takim nie uczył.
Zdjęcie z ulicznej wystawy - Warszawa 10 IV 2010 r
  
Nasi nauczyciele zbywali problem Katynia na dwa sposoby: albo słyszeliśmy, że to mordowali Niemcy, albo unikając niebezpiecznego tematu po prostu robili unik krótkim stwierdzeniem: „nie wiadomo kto to zrobił”. Skakaliśmy im wtedy do oczu, jak hieny!
Pamiętniki F. Goetla mogły się dopiero ukazać w wolnej Polsce. Znajdujemy w nich zapiski z pobytu w lesie katyńskim: „A oto zwłoki generała Bohatyrewicza – słyszę, przystanąwszy nad postacią. Leżącą na uboczu. Nie mogę dłuższy czas oderwać od niej wzorku, gdyż więzi mnie wstążka Virtuti na krawędzi płaszcza... (...) Bohatyrowicz... Bohatyrowicz... Skąd znam to nazwisko? Ach, prawda! To z powieści Orzeszkowej „Nad Niemnem”. Wzruszam się. W duszy burzy się gniew. Proszę profesora (dr Gerhard Buhtz, profesor Zakładu Medycyny Sądowej z ówczesnego uniwersytetu w Breslau/we Wrocławiu – przyp. K.N.), aby odjął wstążkę Virtuti, gdyż chcę ją zabrać ze sobą do Warszawy. Biorę jeszcze szlifę leżącego obok generała Smorawińskiego, parę guzików z Orłem Polskim i garść ziemi z grobu. Myślałem wówczas o chwili, gdy relikwie te przekaże do jakiegoś muzeum czy pomnika w wolnej Polsce”.

Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie - ekspozycja katyńska

Żeby móc oficjalnie przeczytać wiersz Zbigniewa Herberta "Guziki"  musiał upaść system, który nie dopuszczał do siebie żadnego ustępstwa na ten jeden temat. Zaczęły pękać lody wokół Marszałka - dla Katynia wciąż trwała paniczna zmowa milczenia!

Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie

są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi

przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las

tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów

Niemcy umiejętnie postanowili wykorzystać sprawę Katynia. Pisał o tym F. Goetel, wspominał R. Bratny. Bardzo szybko, bo jeszcze w 1943 r., wydana została książka, która do dziś stanowi niezaprzeczalne źródło dla poznania okoliczności katyńskiego mordu: „Amtliches Material zum Massenmord von KATYN”. Pragnę w tym miejscu wyrazić podziękowanie pani Marii Stefanowskiej za okazane zaufanie i wypożyczenie cennej pamiątki po swoim śp. Ojcu, jakim jest przechowywany od blisko 70 lat, egzemplarza tego dzieła. Tam m. in. znajduje się spis 4143 nazwisk i ciał odkrytych w masowych grobach. Lista może sprawiać problem w jej śledzeniu, bo nie sporządzono jej alfabetycznie. Pod pozycją nr 2 wymieniony jest generał Bronisław Bohatyrowicz. Na kredowym papierze zamieszczono zdjęcia z ekshumacji, badań szczątków, pobytu delegacji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, jeńców alianckich. Wiele z nich do dziś jest reprodukowanych we wszystkich publikacjach, były kolportowane przez nielegalne wydawnictwa w latach 80-ych XX wieku. Te zdjęcia od zawsze krzyczały o pamięć dla pomordowanych! Mnie zawsze poruszało to ze s. 310: skrępowane ciało, zaciśnięta garota, jakiś worek na głowie...


Dla dzisiejszego pokolenia, to jest takie oczywiste. Ot, kolejny epizod z martyrologicznej karty ojczystych dziejów: Katyń. Dla nich data, którą trzeba zapamiętać, punkt na mapie, który trzeba pokazać. Kiedy słyszą, jak niebezpiecznie było kiedyś wspomnieć tylko o tym miejscu, patrzą na nas z niedowierzaniem. Nikt nie musi dzisiaj manifestować swojej wrogości do Z.S.R.R.
Kogo dzisiaj porusza fakt pojawienia się na księgarskich półkach kolejnej książki o Katyniu? Nikogo. Na wyprzedażach, internetowych portalach niemal za bezcen można kupić publikacje. Tak bardzo wszystko spowszedniało? Tak bardzo wszystko zobojętniało? Straszne. Tak nieodległy zdaje się być czas, kiedy po nocach czytało się szmuglowaną z Zachodu książkę „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów. Z przedmową Władysława Andersa”. Musiały nam wystarczyć powielaczowe wydania. Byle jaki papier, kiepskie odbitki zdjęć i kartonowa okładka. Wielu z nas posiadał w swoim księgozbiorze pewnie ten egzemplarz.

Czekałem na film A. Wajdy Bałem się jednego: jak reżyser, którego ojciec również został zamordowany przez siepaczy N.K.W.D., pokaże śmierć podporucznik Janiny Lewandowskiej, córki generała Józefa Dowbór Muśnickiego. A. Wajda nie odważył się. Zatrzymał? I bez tego film był wstrząsającym obrazem hekatomby polskich oficerów i zimnego bestialstwa radzieckich służb specjalnych. Nie wyobrażam sobie sceny, kiedy podporucznik lotnictwa J. Lewandowska staje nad dołem śmierci i pada strzał... Zapomnieć jednak o jej ofierze? Nie wolno!... Każdy z guzików krzyczy do nas!
  Ci z nas, którzy czytali „Pamiętniki znalezione w Katyniu” i oglądali film na pewno zwrócili uwagę, że bohater grany przez A. Żmijewskiego, pisał pamiętnik. Od razu wiedziałem, że aktor czyta zapiski majora Adama Solskiego? Potrafiłem niemal z pamięci przytoczyć ostatnie zdani: .„8 IV. Przywieziono [nas] gdzieś do lasu; coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano [mi] zegarek, na którym była godzina 6,30 (8,30). Pytano mnie o obrączkę, którą (...). Zabrano ruble, pas główny, scyzoryk (...)”. Za kilka chwil padną strzały w potylicę... Sięgam po ten zbiorowy pamiętnik, aby przeczytać taki zapis: „20 IV. Dzień ciepły, ale zamglony. Idzie transport. Jedzie Wacek Jurzyński. Robi mi się b.[ardzo] markotno. Tak bym już chciał jechać. (...) Nie pojechałem. Byłem wściekły”- zapisał podporucznik Andrzej Rieger. Proszę sięgnąć po „Listę ofiar i zaginionych” [patrz również Amtliches Material..., s.178 (pozycja 490), s. 232 (pozycja 2431), s. 254 (zapis nazwiska Jurzinski, pozycja 3359) ]. Tam znajdziemy nazwiska obu oficerów oraz wzmiankę przy autorze notatek: notatnik (AM 2431). Majora Solskiego znajdziemy na s. 152.  Oto stajemy oko w oko z prawdziwym dramatem pojedynczego żołnierza.

Zdjęcie z ulicznej wystawy - Warszawa 10 IV 2010 r.
Kiedy myślę Katyń widzę konsekwencję zbrodni dokonywanej na Narodzie przez Moskala. Tak było w XIX w., nie inaczej niż w XX w. Jeśli przypomnimy sobie  zbrodnie na powstańcach 1863 r., kiedy strzałem w tył głowy rozstrzeliwano ich, a potem to samo w 1940 r., to łatwiej będzie zrozumieć, że zbrodnia też może być procesem historycznym! Jedno z drugiego wynika, jest kontynuacją, logicznym ciągiem zbrodni i okrucieństwa. To wspaniałe, że możemy głośno i bez trwogi wygłaszać słowo: K – A – T – Y – Ń . To wspaniałe, że nikt nie burzy pomników czczących ten mord. To wspaniałe, że bez obaw możemy składać przed nimi kwiaty, zapalać znicze. Nie budźmy demonów, ale uczmy szacunku i czci dla bezprzykładnej ofiary, śmierci, której nie udało się zamknąć ust. Walka z zakłamaniem opłaciła się, a pewnie wielu z nas ma dziś satysfakcję, że nie kłamałem w obliczu obłudy, fałszu i plugawieniu rodzimej historii.

10 komentarzy:

  1. Znakomity post. Katyń to ludobójstwo, ale Rosjanie nigdy tego nie potwierdzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale wiesz, co jest najgorsze? Że ci sami ludzie, którzy kilkanaście lat temu krzyczeli "Katyń, to mord niemiecki!" dziś składają pod pomnikami kwiaty?! Ponoć tylko krowa nie zmienia poglądów. W wielu kwestiach wole pozostać krową!...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz zerknę Alicjo na Twoje pisanie. Sam nie pojmuję, jak cenzura nie zauważyła tego fragmentu. Może byli przekonani, skoro Goetel był wyklęty, to jego wspomnienia zostaną potraktowane jako wyssana z palca opowieść? A jak uczyłem o zsyłkach na Syberię (1940-41)? Cytowałem... "Czterech pancernych i psa".
    Pozdrawiam z Bydgoszczy.
    KN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Przymanowski karkołomnie wykręcił losy Janka Kosa. Oczywiście, że to bzdura, że chłopak z Gdańska znalazł się na Syberii. A skąd Lidka (warszawianka) na Syberii? Ojca, ani matki nie szukała. Uciekała na Kresy i tam ją zagarnęli? A Wichura?... I zobacz Alicjo, co się dzieje? Mały leksykon tułactwa i martyrologii narodu w czasie II wojny światowej.
      KN

      Usuń
  5. bardzo madry tekst,dziekuje Panu za niego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam inne moje posty. Katyń to wstrząsający temat, a widzę, że naprawdę najmłodsze pokolenie oddala się "od tematu" I to jest smutne.
      KN

      Usuń
  6. Dziś komuchy pierwsze pchają się przed pomniki,a za PRL-u pluli i modlili się do Moskwy. Psiakrew! Precz z komuna i jej popłuczynami!
    Polak

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to na swój użytek nazywam "chichotem historii". Wolę być krową...

    OdpowiedzUsuń