sobota, kwietnia 13, 2013

Caduta / Burza - odc. 11

Weszli na klatkę schodową. Ojciec Bruno zatrzymał się. Jeden ze Szwajcarów pchnął go.
- Absit omen!1 – usłyszał szept skazańca. Ojciec Bruno wszedł na schody. Nie pamiętał, kiedy ostatnio widział przed sobą taki przepych i dostojeństwo. Patrzyły na niego marsowe oblicza, figlarne uśmieszki, kusiły nagie torsy. On widział tylko Chrystusa z obrazu „Ukrzyżowanie” Sergio Anattiego Usta Pana wykrzywiał przedśmiertny grymas. Otaczające krzyż zbiry miały znajome rysy twarzy. Byłby przysiągł, że jeden z Rzymian grający w kości o szaty ukrzyżowanego Syna Bożego, to on sam.
Stanęli przed drzwiami sypialni. Ten, który go pchnął wszedł do środka. Po chwili wyszedł i otworzył szeroko drzwi. Książę siedział w fotelu, nieopodal kominka. Ogień łagodnie skakał po polanach. Ojciec Bruno zapomniał, że istnieje jego ożywcza moc. Myśląc "płomień" miał przed oczami widok nadchodzącego rozstania z tym światem. Ku niemu szedł sekretarz. W dłoni trzymał szklany puchar o kolorze purpury. Jak krew. Wcisnął go niemal w zaskoczone dłonie ojca Bruno.
- Witaj ojcze Bruno! - zawołał książę. Ale nie wstał na jego powitanie.- A może lepiej, bądź pozdrowiony Bruno Scoliarii?
- Ojciec Bruno... - obruszył się. Rażąco kontrastowali ci dwaj mężowie. Na jednym szata godna cesarza, na
drugim łachmany. Jeden zdobnie ufryzowany, drugi przypominał potargany snop zboża. Pachnęli światami, w których żyli. Książę, mimo choroby, czuł się teraz o niebo lepiej. Kazał sobie podać szaty godne gościa z Rzymu. Ale zrobił to dla stojącego przed nim łachmaniarza.
- Wiesz, ojcze Bruno... - chrząknął z przekąsem. Nie rozumiał tej przemiany. Jak chyba nikt z tych, którzy znali wcześniejszą drapieżność, cynizm i próżność Scolariego. Ale przecież nie był to kaprys chwili. Dla zabawy czy dogodzenie sobie nie porzucił wysadzanych kosztownościami siodeł, kies pełnych florenów i dukatów, namiętności alkowy czy wiejskiej stodoły.- Nigdy nie pojmę twej drogi. Jak ktoś taki, jak ty przeobraził się w taką obmierzłość?
- Errare humanum est! 2 - odpowiedział pokornie starzec.
- Wiem, wiem! - parsknął książę i sięgnął ręką nad tacę, która stała opodal. Wziął jedną figę.- Seneka! Pamiętaj, że i ja sięgałem po nauki! Długo myślałem o tobie, ojcze Bruno. I postanowiłem... zamienić wyrok, który wydali ci głupcy...
- Na twój panie rozkaz - dopełnił ojciec Bruno bez emocji. Stał z kielichem, jakby zaraz miało nastąpić Podniesienie.
Książę na te słowa żachnął się i rozgryzł zębami owoc, którym bawił się przez chwilę.
- Na pewno uraczysz mnie w tej chwili jakąś mądrością? - zakpił.
- Nemo prudens punit, quia peccatum est, sed ne peccetur3 - powiedział z lekkim dostojeństwem. Mimo swych łachmanów czuł wyższość nad pysznym, acz złamanym chorobą panem. Nie miał wątpliwości, że jest po stokroć szczęśliwszy stojąc tu w łachmanach i boso, niż ten, co mieni się złotem i brokatem. Łańcuch, który zdobił jego pierś mógł dać życie wsi przez kilka miesięcy.
- A! Jednak czujesz się winny?! - książę zdawał się triumfować nad tym sterczącym z pucharem nędzarzem.
- Jedyną moją winą... - przerwał mu ojciec Bruno - ...że ja zrozumiałem i uwierzyłem, a ty panie tkwisz w grzechu niewiedzy i bez miłosierdzia.
- Wiesz, co to jest?!- książę podniósł opasały tom.
- „Acta martyrum”4- odrzekł zapytany. Wielokroć studiował to anonimowe dzieło i szukał w nim natchnienia dla własnej drogi i wyborów. Uszlachetniała go ta lektura, jak żadna inna, poza Biblią.
- Nie, nie dopiszę tu kolejnego rozdziału!- uderzył gniewnie w skórzaną okładkę.- Nie będzie tu wzmianki o... ojcu... Scoliarim! Nie za mego życia i nie dzięki mnie! Takiej protekcji ode mnie wymagaj. Zresztą pamiętaj, że zostałeś oskarżony o herezję! Twoje nędzne ciało jest godne stosu! Pojmujesz to?!
- Magna est veritas5  – powiedział niemal szeptem. Ale książę dosłyszał.
- Jaka prawda?! - zaczął ciskać się. Teraz wracał w niego ogień. Odradzał się gromowładny Dzeus.- Jaka wielka?! Wielkość jest w sile! Czy ty tego jeszcze nie widzisz?!
- A ja myślę, że wielkość jest w słowie Bożym, miłosierdziu i wzajemnym miłowaniu Pana i siebie! Bo gdyby było inaczej, to nie zadawałbyś sobie panie tyle trudu na rozmowę z kimś takim, jak ja. Potrzebujesz mnie bardziej, niż tych błyskotek i ciepłego łoża, w którym topiłeś swoje żądze!
- I jeszcze dodaj: rzucę to wszystko, wystawię ród di Verroni na pośmiewisko całej Italii i pójdę za tobą, a za mną moi poddani!
- Niezmierzone są wyroki boskie.
Książę nerwowo pokręcił się na swoim fotelu.
- Ja jestem wyrokiem! - przerwał mu.
Na te słowa ojciec Bruno cisnął pucharem o posadzkę. Wino, niczym krew rozprysnęła się po kamiennej mozaice. Książę ujrzał przed sobą Mojżesza, który wrócił z góry Synaj i na widok orgii wokół złotego cielca roztrzaskał Tablice. Ojciec Bruno nie bał się człowieka, ani jego murów, ani Szwajcarów,
- Cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare!6 - zawyrokował.
Książę przestraszył się stojącego opodal starca. Nie tak chciał poprowadzić tą rozmowę. Chciał okazać wielkoduszną łaskę. Ironia, której poddał się zepchnęła go z drogi, którą chciał znaleźć pojednanie. Rozumiał to aż nadto. Postanowił się podnieść. Sekretarz, który stal, jak niemy pomnik, podbiegł do niego i pomógł mu wstać. Książę odepchnął podaną dłoń:
- Ja sam!
Trwało nim powstał i wyprostował się. Wzrostem kiedyś górował nad wszystkimi, ale teraz plecy jego ugięły się. Tracił na majestatyczności. Naprawdę stawał się trzciną, która chybocze się na wietrze. Teraz chyliła się pod ciężarem starczego spojrzenia, w którym był gniew i krzyk, ostrzeżenie i krzyż! Powoli podszedł do ojca Bruna.
- Masz starcze rację!- powiedział prawie szeptem. Położył mu dłoń na ramieniu.- Vanitas vanitatum, et omnia vanitas!7
- Cave ne cades- usłyszał słowa, które wracały do niego, jak przestroga zza grobu zmarłej księżny. Zachwiał się i osunął u nóg ojca Bruno.

1 „Oby to nie było złym znakiem”.
2 „Błądzić jest rzeczą ludzką”
3 „Nie karze się dlatego, że popełniono przewinienie, ale po to by go nie popełniano”
4 „Dzieje męczenników” Anonima z Ankony, dzieło powstało pod koniec XIV, prawdopodobnie napisane prze benedyktyńskiego mnicha z opactwa w Monte Cassino, miało wiele wydań, szczególnie popularne w czasach reformacji, ostatnie wydanie ukazało się w 1803 r.
5 „Prawda jest wielka”
6 „Każdy może błądzić, trwać w błędzie tylko głupi”
7 „Marność nad marnościami i wszystko marność”
(c.d.n.)

2 komentarze:

  1. Tym razem zatrzymała moją uwagę ostatnia ilustracja zaprezentowana w dzisiejszem odcinku Caduty.Miałam tą przyjemność zwiedzać Palazzo Ducale w Mantui i podziwiać freski autorstwa Andrei Mantegna w Camera degli Spozi.Czytałam potem opracowanie, nie pamiętam już jakiego autora, ale to niesamowite ile można odczytać z obrazu - z wyrazu twarzy, ułożenia sylwetek, ustawienia postaci, zastygłych gestów.Podobno w sylwetce mężczyzny odzianego na czarno( na drugim planie), mistrz Mantegna przedstawił samego siebie.Warto odwiedzić Mantue, choćby dla zobaczenia tej jednej sali ozdobionej freskami Mantegna.
    Wiele mądrych cytatów w dzisiejszym odcinku odnalazłam np: "Magna est veritas". Taką prawdą wydały mi się słowa wygłoszone w sobotę przez młodego kleryka w kościele Duchaczy w Bydgoszczy, które brzmiały mniej więcej tak-wielu ludzi zapytuje o sens życia, ale nie trzeba o to pytać, bo życie jest po to, żeby je przeżywać i na tym przeżywaniu trzeba się skupić, na przeżywaniu godnym i zgodnym z prawdą. Pozdrawiam z Bydgoszczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Donna w domu! Do Mantui? Dlaczego nie. Tylko, że prędzej palcem po mapie... Obecnie moja "pisana wyobraźnia" błądzi gdzieś na dzikich szlakach Ameryki. kolejne odcinki wychodzą chciałoby się napisać spod pióra. Choc jeden odcinek cały uroił się w mojej głowie w czasie... 150 minut obserwowania egzaminu z biologii w II LO.

    OdpowiedzUsuń