"My, Elżbieta i Maria, z łaski bożej królowe Węgier itd., (...), przyrzekamy, co następuje. Jak niegdyś najjaśniejszy pan Ludwik zawarł za życia swego związek małżeński miedzy Jadwigą córką i siostrą naszą a Wilhelmem księciem rakuskim według dawnych umów pisemnych, które ciągle mają mieć wagę nie naruszoną (...)" - czytamy w dokumencie wystawionym
"...w Budzie, w piątek po św. Jakubie, r. P. 1385". W tym samym dokumencie pada pewne uszczególnienie personalne:
"...my, obiedwie królowe, dajemy tobie, książę Władysławie opolski, zupełną moc i władzę, iżbyś to zamierzone małżeństwo przywiódł w spełnienie i przyrzeczoną córkę i siostrę naszą Jadwigę oddał księciu Wilhelmowi w stadło i uściski małżeńskie, zapewniając im sposobność połączenia się i małżeńskiego z sobą pożycia bez żadnej pod jakimkolwiek pozorem zwłoki". Cytowany
tu dokument odnalazłem w klasycznym, acz od lat pozostającym w cieniu dziele
Karola Szajnochy "Jadwiga i Jagiełło".
|
Pieczęć Wilhelma Habsburga |
|
Pieczęć króla(-owej) Jadwigi |
No to poddajmy się narracji XIX-wiecznego mistrza pióra, który dla sobie współczesnych był tym, kim dla kolejnego pokolenia stał się Henryk Sienkiewicz:
"...Wilhelm spieszył do Polski. Smutna katastrofa [Zygmunta - przyp. K.N.]
Luksemburczyka nie odjęła odwagi Rakuszanowi. Był to zaprawdę czas dziwnej przedsiębiorczości, zuchwałych i niepoczesnych przygód, awanturniczych romansów". Potem następuje długi i sumiennie dokładny opis młodego Wilhelma. Chciałbym widzieć, to co opisują historycy i kronikarze: austriacki książątko przemyka do Krakowa! Ks. Bolesław Przybyszewski podaje:
"Na widok strojnego orszaku Wilhelma, wiozącego zapewne dary dla Jadwigi w złocie i klejnotach, pan grodu wawelskiego i pierwszy dostojnik Królestwa, kasztelan krakowski Dobiesław z Kurozwęk polecił zamknąć bramy zamkowe". W przypisie do tego zapisu przytacza łaciński cytat z
"Opera omni, XII: Historie Polonicae, lib. IX, X" Jana Długosza: "Dobeslao autem de Kuriszwanky castellano Cracoviensis, qui et ipse arci Cracoviensi et summae rerum praeerat, Wilhelmo duci Austriae ad castrum Cracoviense negante prohibenteque ingressum". Czyż nie intrygujące jest stwierdzenie Szajnochy:
"Rada koronna czuwała, aby Wilhelm niespodziewanym sposobem nie stał się panem Jadwigi i zamku krakowskiego".
Albo to da się młodych upilnować? Nie czarujmy się: tamto pokolenie też stawało na głowie, aby zasmakować
"zakazanego owocu". Z tą tylko różnicą, że konsumpcja tego konkretnie związku niosła ze sobą poważne konsekwencje polityczne i prawne! Kasztelan
Dobko z Kurozwęk i pozostali dostojnicy Królestwa Polskiego mieli o czym myśleć... Tym bardziej, że już układali się z wielkim księciem litewskim
Jagiełłą, co do jego mariażu z Andegawenką i unii.
|
Kościesza herb Gniewosza z Dalewic |
Wilhelm miał poważnego mentora - księcia
Władysława Opolczyka. To ten sam, który na
Jasną Górę sprowadził cudowny obraz Matki Boskiej (zwanej później "Częstochowską" lub "Czarną Madonną"), a w przyszłości będzie ojcem chrzestnym samego Jagiełły. Teraz wspierał plany i zamiary Habsburga wierząc iż i jego fortuna na tym nie ucierpi. Oparcie miał tez znaleźć u
Gniewosza z Dalewic? Jego dom stał się przystanią dla syna Leopolda III? Tą rolę podważa badacz żywota króla(-owej) Jarosław Nikodem, pisząc m. in.:
"Kariera Gniewosza rozpoczęła się dopiero po kilku latach od omawianych spraw [osiągnął m. in. urząd podkomorzego krakowskiego - przyp. K.N.].
W 1385 r. nie pełnił żadnych urzędów, nie mógł więc byc ani zaufanym człowiekiem królowej, (...), ani tym bardziej nadawał się do tego, by zapewnić Wilhelmowi nietykalność, czyli dbać o jego bezpieczeństwo".
Śmiem twierdzić, że między bajki należałoby włożyć wątek uczuciowy obojga nastoletnich, niedoszłych małżonków. Szajnocha tak się do tego zabrał:
"Nigdy zapewne czysto ludzkie uczucia dwojga dziecinnych serc nie współdziałały w poważnej pracy tak niezmiernie rozległych dziejów. I nigdy też wzajemnie dzieje tak wielkiej treści nie zbliżały się bardziej kształtem swoich wypadków do poetycznych fantazji". I on odrzuca romantyzm tamtej nocy i czynów. Igrał sobie z marzycieli:
"W zamku mieszka samotna królewna dziwnej piękności. U stóp góry zamkowej tęskni młodzian książęcy, posiadający jej serce". Prawda, że robiłoby się bajkowo, gdyby było prawdziwe? A gdzie smok?! Jest i smok! Waruje u stóp Wawelu:
"...nad ręka królewny trzyma straż grono surowych starców, przeznaczających ją obcemu pogańskiemu książęciu...".
Jak to było z onym skradaniem się Wilhelma... przeniknięciem na Wawel... spotkaniem obojga... Jak ciśnienie musiało podskoczyć kasztelanowi krakowskiemu na wieść, że
"lis zakradł się do kurnika"! W powieści
"Litwin i Andegawenka" wielkiego polskiego historyka, mediewisty
Stefana M. Kuczyńskiego znajdziemy szczegóły tamtej nocy? Pościg, ucieczka niefortunnego zalotnika, gniewnych Dobka z Kurozwęk i
Dymitra z Goraja "przeszukujących na zamku izbę za izbą i komnatę za komnatą". Znajdziemy też romantyczną scenę (?), cytuję:
"
- Podaj nam halabardę! - rzekła [król(-owa) - przyp. K.N.].
|
J. Matejko "Dymitr z Goraja i Jadwiga" |
|
Korczak herb Dymitra z Goraja |
Zdziwiony strażnik podał królowej swój oręż. Córka Ludwika chwyciła drzewce i poczęła z siłą rozpaczy rąbać furtę w okolicy okutej szczeliny zamku. Drzewo furty było jednak grube i twarde, a nadto umocnione żelaznymi sztabami". U Szajnochy orężem jest topór! Jak pięknie słowem malował:
"Piętnastoletnia ręka najpiękniejszego onych lat dziecka pochwyciła żywo ciężkie narzędzie, wymierzając je przeciw kłodom. Kilka śmiałych uderzeń, a najkosztowniejszy skarb zamku królewskiego nad Wisłą, skarb całej świetnej przyszłości kraju stracony dla korony". Autor trochę dodał lat swej bohaterce.
W obu książkach natrafiamy na scenę, którą utrwalił swym pędzlem Jan Matejko, jak podskarbi Dymitr z Goraja uklęknął przed monarchinią i błagał ja o rozwagę. Szajnocha dodaje:
"Stary sługa dziada i ojca królowej, mianowicie od króla Ludwika łaskami i podskarbstwem powtórnym odznaczony, ozwał się błagalnym głosem do wnuki i córki swoich panów, iżby odstąpiła zamysłu". Kuczyński dodaje mowę:
"Ulitujcie się nad narodem, nad waszymi wiernymi poddanymi, którzy jeśli z Litwą jedności nie uczynią, tedy wszystkim nieprzyjaciołom sami rady nie dadzą". Co do której autentyczności współczesny nam historyk ma poważne wątpliwości:
"A przecież uderzanie jedenastoletniej, choćby i dobrze zbudowanej czy nad wiek rozwiniętej, dziewczynki toporem w bramę zamku, toporem właśnie, nie pięściami, co pasowałoby może do nastroju opowieści, wydaje się się znacznym przekroczeniem dramaturgicznego napięcie, nawet jak na te historię".
Wilhelm uszedł, jak niepyszny z polskiej stolicy! Sam Wawel opuszczał w koszu do bielizny, w jakim spuszczono go z okna... Oczywiście po dworach europejskich rozniosła się wieść, jak to niedoszli małżonkowie skonsumowali swój związek, a podli panowie polscy wygnali prawowitego suzerena! Szkoda, że nikt nie zechciał przybliżyć na taśmie filmowej burzliwego epizodu z życia świętej królowej.
Zamykam moje spotkanie z królową Jadwigą.Więcej na razie nie będzie. Ani o Jagielle, ani o chrzcie Litwy, ani o dobrodziejstwa pobożnej królowej, ani o testamencie monarchini. Jadwiga Andegaweńska, to piękna postać i wbrew pozorom mało nam znana.
|
Józef Simmler "Przysięga królowej Jadwigi" (fragment) |
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.