niedziela, stycznia 13, 2013

Kordian Józef Zamorski "Dzienniki (1930-1938)"

K. J. Zamorski "Dzienniki..."
Każdy, komu nie obce są dzieje II Rzeczypospolitej, a lubi poznać jej sekrety niemalże "od kuchni", to musi poszukać "Dzienników (1930-1938)" komendanta głównego Policji Państwowej generała Kordiana Józefa Zamorskiego. Nie pamiętam, kiedy i gdzie, ale jeszcze w dziecinnych latach, wpadła mi w oko fotografia, którą i tu zamieszczę: Himmler i Zamorski. Była pod nią jakaś komentarzowa złośliwość rodem z PRL-u, nie mogę jej tutaj niestety przytoczyć, bo jej nie pamiętam. "Zdjęcia okolicznościowe" pozyskałem ze stron Narodowego Archiwum Cyfrowego (N. A. C.), zdjęcie kanclerza III Rzeszy, Adolfa Hitlera z Bundesarchiv (Bundesarchiv_Bild_183-533882), pozostałe z dostępnych i dozwolonych do wykorzystania zbiorów Wikipedii. Mimo, że Heinrich Himmler jest wspominany w książce, to jednak owej fotografii, którą bez trudu odnalazłem, nie zamieszczono...

 
Gen. F. Sławoj Składkowski
Każdy, kto kiedyś sięgnął np. po "Strzępy meldunków" gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego - powinien teraz wzbogacić się o spojrzenie Zamorskiego. Jego dzienniki to chwilami duże zaskoczenie. O ile pisze się, że Sławoj pisał "z poziomu jamnika" (głównie w stosunku do marszałka J. Piłsudskiego), to tym razem czytelnik będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Bo to, co pisał i jak pisał komendant główny PP chwilami nas rozśmieszy, chwilami obruszy, zapewne oburzy, zmusi do refleksji, zdziwi, ale i też najnormalniej wkurzy lub zanudzi jakimiś personalnymi szczegółami. Tym bardziej polecam, a piszę tak dlatego, aby potencjalnego czytelnika przygotować do obcowania z literaturą różnorodną, kontrowersyjną, ciekawą i wartą poświęcenia czasu i uwagi na kilka długich godzin.
Gen. T. Rozwadowski
Właściwie od chwili odłożenia książki, przed tygodniem, nosiłem się z zamiarem krótkiego jej streszczenia. Ciężka sprawa. Wolę to i owo przytoczyć, aby zachęcić do wydatku zakupu lub wypożyczenia. Warto jednak, by to tomisko na stałe trwało na półce.
Czytam swoje książki, jak Adaś Miauczyński w "Dniu Świra": z ołówkiem w ręku i niemiłosiernie kreślę po stronach, chwilami dopisuje komentarze na marginesach, zdarza się poprawiam błędy. Książka Zamorskiego czuła na sobie mój ołówek bardzo często. I teraz patrzę na tą wypełnioną moimi karłowatościami stronę, drapię po brodzie i zastanawiam: co z tego wybrać? A może, jak z tego gąszczu wybrnąć?
Jako piłsudczyk z wychowania (a może i urodzenia?) byłem wyczulony na wszystko, co dotyczyło Marszałka. Zaskoczyła mnie informacja dotycząca spuścizny literackiej generała T. Rozwadowskiego: "Bolanowski twierdzi, że endecy zniszczyli pamiętniki Rozwadowskiego z czasów polskich, by nie kompromitować siebie, a nie wywyższać Komendanta, zachowali tylko pamiętnik jego służby austriackiej i wojny światowej tyczący"
Marszałek J. Piłsudski
Dla Zamorskiego Józef Piłsudski to "Komendant". Nie sili się na kolejną laurkę dla "Ukochanego Wodza". Gdzie trzeba potrafi ostro zareagować na jego poczynania, w końcu padł też ofiarą polityki personalnej starzejącego się Marszałka. Krytycyzm autora, na co zresztą zwracają uwagę historycy opracowujący zapiski naukowo, miał brać się stąd, że "pisane do szuflady" nie miały ujrzeć światła dziennego. Tym bardziej stanowią materiał wart poznania! O języku Piłsudskiego napisano wiele, ale rzadko możemy poznać relację kogoś, kto naprawdę był bardzo blisko: "Wszystko jest źle. Metody pracy durne, założenia, z których wychodzimy, głupie, gdyby nie były głupie, byłyby zbrodnią stanu, a tak są tylko idiotyzmem itd. Cały szereg podobnych epitetów. Na pytanie, jak wobec tego ma być, nie dostajemy odpowiedzi, co najwyżej takie powiedzonko jak: Oto są wasze metody pracy, zabździć, zapierdzieć i już się Wam zdaje, że wszystko zrobione".  Te określenia są doskonale znane z przemówień Marszałka, jakie kierował głównie do... posłów. Co zrobić z takim zapisem: "Charakterystyczne dla K[o]m[en]d[an]ta lubowanie się w omawianiu plugawych historii i używania plugawych wyrażeń, np. pytał Michałowskiego, czy wobec tego, że w Rumunii jest ciepło i że ciepło podnieca płciowo, jest dużo kurwerencji w armii rumuńskiej"?
Ostatnie imieniny Komendanta - 18 III 1935; K. J. Zamorski salutuje trzeci od lewej
Jako piłsudczyk wcale nie popierał tego, co się stało w Brześciu. Pozwolę sobie tu zrobić mały miks i połączyć kilka zdań z różnych okresów w jedną, spójną i logiczną całość. Ma się wrażenie, że pisze to współtowarzysz niedoli W. Witosa czy H. Liebermana: "...usłyszałem od Langnera [ generał, w 1939 obrońca Lwowa przed Niemcami i Sowietami - przyp KN]  - nieco szczegółów o aresztowanych posłach. Otóż istotnie ostrzyżono im głowy, mieszkają po dwóch, jednak bez książek i żadnych udogodnień. Sami wynoszą nieczystości z cel, sami je szorują, szorują i zamiatają również korytarz. Zielan twierdzi, że nie wszyscy z Brześcia wyjdą żywcem - skoro jest tam Kostia Wieszatiel. Brześć z metodami stosowanymi w stosunku do więźniów przez oficerów to hańba. Trudno, ale oficer nie na to nosi mundur i broń, by być oprychem lub rakarzem".
Gen. K. J. Zamorski w swoim biurze
Gen. D. Mac Arthur
Rozbawił mnie zapis z "8/IX [1932]": "Manewry. (...), zblazowany starszy pan, zrobił na mnie wrażenie mumii". Zabawność polega na tym, że "wyciąłem imię i nazwisko" amerykańskiego gościa, który za 12. lat na plaży Leyte na Filipinach wypowie swoje słynne; "Wróciłem!". Tak, to Douglas Mac Arthur! W chwili tego zapisu "starszy pan" miał 52 lata...
Proszę mi wierzyć wiele ciekawych spostrzeżeń dotyczy III Rzeszy, Hitlera i jego otoczenia. Ze szczegółami opisuje swój pobyt w Norymberdze i Monachium w 1938 r. To właściwie materiał na oddzielny post. Niespełna miesiąc po dojściu Hitlera do władzy Zamorski zapisał: "Hitlerowskie Niemcy wkroczyły w nader niebezpieczną drogę - tępienia ogniem i żelazem opozycji lewicowej. Represje rzeczowe i prasowe obejmują coraz szerszy odcinek. (...) fala zamknięć, konfiskat, pogromów obejmuje coraz więcej warstw, dochodząc do prasy burżuazyjnej". Właściwie trudno z tych różnych zapisów wyciągnąć jednoznaczny wniosek, co do oceny czym dla Zamorskiego była III Rzesza. 
Prof. K. Bartel
Czy Zamorski był antysemitą? Zapis z 1935 r. może przerazić: "Zakopane. To przeklęte miejsce, polski Tel-Aviv. Aryjskich twarzy się nie widzi. Ma się wrażenie, że Polacy w Polsce wyginęli od taby. Kilku ostatnich Mohikanów chyłkiem przemyka pod reglami. Rasą tu panującą i tu nadającą ton są Żydzi i tylko Żydzi. Zakopane jest żydowskie". Dodajmy tą wypowiedź i mamy chaos: "Zdziczenie lub pochód barbarzyństwa coraz szybszy! Urodziłem się za późno. Nie pasuję do tych czasów!". To tylko dwa lata różnicy w pisaniu? O, co chodziło? O bicie Żydów na Politechnice Lwowskiej! Były premier prof. Kazimierz Bartel nie tylko, że stanął w obronie bitego studenta-Żyda, ale wydostał go z łap tłumu "wydobywszy rewolwer"! I dodał: "Nikt nie ośmielił się go tknąć. Moim zdaniem słusznie, na bandytów, bo tak określić należy napad w kilkudziesięciu na jednego, pomaga rewolwer". Jak te dwie wypowiedzi tego samego człowieka ocenić i wyważyć? 

Wizyta H. Himmlera w Warszawie, obok komendant główny Policji Państwowej K. J. Zamorski
 Godne zapamiętanie jest zdanie i data jego zapisania! "3/IX[19]38" generał zanotował: "W WYSTĄPIENIE FRANCJI NIE WIERZĘ. ŻADEN ŻOŁNIERZ FRANCUSKI NIE BĘDZIE SIĘ BIŁ POZA GRANICAMI FRANCJI". Strzał w "10"! Za równy rok Francja wypowie "dziwną wojnę" III Rzeszy...
A. Hitler
Na koniec o spotkaniu z Himmlerem: "Jest miły, mogę powiedzieć wręcz uroczy. Częstuje mnie jakimiś kanapkami". Ciąg dalszy pewnie przypadłby do gustu jaroszom i ekologom (?), bo okazało, że miast pomidora znalazł na kanapce "surowe mięso", dodał: "Oczywiście z najwyższym wstrętem zjadłem tę padlinę". Jest i spotkanie z samym Adolfem Hitlerem: "...wita mnie nader serdecznie i gestem wskazuje na fotel, bym usiadł". Rozmawiają m. in. o studiach malarskich Zamorskiego w Krakowie, tu Hitler nakazał, aby gościowi z Polski "udostępniono wszystkie zbiory sztuki i oficjalne budynki". Konkluzja, mimo czaru i euforii, który otacza kanclerza, jest zaskakująca: "Człowiek prosty, straszny banalnością swego typu, przecie niewątpliwie, że coś w nim jest obcego, wrogiego i strasznego. Coś się w nim czai. Geniusz, który siedzi tuż przy pospolitości aż śmieszny".
Marszałek E. Rydz Śmigły
Poruszyłem tu tylko kilka wątków. Wybiórczo? Egoistycznie? Subiektywnie? A niech tam! Kto chce poznać, jak oceniał obóz sanacyjny, to bez dwóch zdań szpera pośród przeszło pięciuset stronami. Oj obrywa się tam różnym Sławkom, Prystorom, Składkowskim i innym. Bardzo ciepłe, przyjacielskie, po-artystyczne związki łączyły Zamorskiego z gen. Edwardem Rydzem Śmigłym! Znajdziemy na kartach tych dzienników późniejszych bohaterów wojny obronnej 1939 r.. Jak byli oceniani - dowiemy się. Jak spełnili swój względem Ojczyzny obowiązek znamy z innych źródeł. Proszę się nie zrażać i brnąć strona po stronie. Mnie tez dopadł kryzys czytania, ale wytrwałem. Proszę się przygotować na kilka wstrząsów historycznych, szczególnie tych dotyczących lat bezpośrednio przed wybuchem II wojny światowej... A propos ekologów, zapewne poruszą ich takie zapisy, jak cytowany na koniec (16/XI [19]37): "Kupione polowanie w cenie 5 zł za bażanta. Zabiliśmy razem 340 bażantów 12 myśliwych, polując pół dnia". Zgroza! Prawdziwa rzeź!...

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.