poniedziałek, stycznia 07, 2013

Józef Brandt - mistrz zapominany

Jestem zdania, że Józef Brandt (1841-1915) jest zapominanym Mistrzem malarstwa batalistycznego XIX w. W pamięci pokoleń zapisali się J. Matejko, A. Grottger, bracia Gierymscy, ba! J. Suchodolski, ale Brandt? Może nazbyt ambitnie nie szukałem, ale przez ostatnie lata wpadły w moje ręce raczej drobne publikacje na temat jego malarstwa. Przed laty Krajowa Agencja Wydawnicza wydawała miniaturową serię książeczek pt. "Malarstwo polskie monografie". W 1984 pojawiła się ta, autorstwa  Teresy Sowińskiej "Józef Brandt". To samo wydawnictwo, w tym czasie wydało komplet ośmiu pocztówek J. Brandta, w opracowaniu graficznym Danuty Żukowskiej. Wydawnictwo Dolnośląskie w 2005 r. wydało pracę Ewy Micke-Broniarek "Józef Brandt". Ładnie wydana, na dobrym papierze, wiele barwnych reprodukcji.


J. Brandt "Bogurodzica" (jako winieta mego blogu)
To nie jest przypadek, że obraz Brandta "Bogurodzica" znalazł się na "winiecie" mojego blogu. Nie zapomnę pierwszego z nim spotkania! Miejsce: Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Czas: sierpień 1981 r. Właśnie rozpocząłem zwiedzanie ekspozycji malarstwa polskiego. Pootwierane drzwi do kolejnych sal. Mnogość mistrzów i ich płócien przeogromna. Ale moją uwagę przykuło jedno dzieło: jakiś tłum wojowników... rozpostarte sztandary... śpiewają... z boku dumny wódz... Ze szkodą dla innych uznanych autorytetów artystycznych nikt i nic nie mogło mnie zatrzymać! Chciałem być od razu przed tym jednym, nieznanym mi obrazem! Ja po prostu gnałem tam. Chciałem być jednym z nich. Ta egzaltacja dopadła mnie, kiedy miałem 18. lat!... Po latach zmieniono miejsce eksponowania obrazu? Proszę mi wierzyć: w innym jakby... skarlało? Straciło swój magnetyzm?

J. Brandt "Czarniecki pod Koldyngą"
Wiem, że teraz narażę się wielbicielom palet naszych mistrzów: ale "Bogurodzica" Józefa Brandta poraziła mnie i odtąd zaliczam ją do moich najulubieńszych obrazów batalistycznych! Znałem dwa genialne dzieła Mistrza: "Chodkiewicz pod Chocimiem" i "Czarniecki pod Koldyngą". 
"...Józef Brandt - czytamy u  Teresy Sowińskiej - jest postacią tyleż znaczącą, co kontrowersyjną. Przez wiele lat zaliczany, obok Matejki i Siemiradzkiego, do czołowej trójcy malarskiej (...)". On, uczeń wielkiego Juliusza Kossaka, filar "polskiej szkoły monachijskiej", był atakowany za swoistą... odtwórczość. Henryk Piątkowski ówczesny krytyk sztuki napisał: "Brandt, potęgując myśl Kossaka, przedstawił ją w formie odmiennej, wprowadzając do niej żywioły nie znane, wspaniałość koloru i wyrobioną, wysoce elegancką swa technikę". Czytamy "między wierszami", że dzieła ucznia są jakby... akwarelami mistrza, które wzmocnił po prostu olejną farbą?

J. Brandt "Osiecz Wiednia"
Raczej nie pamiętamy o dziennikarskich dokonaniach Henryka Sienkiewicza. Był wręcz poruszony po obejrzeniu "Odsieczy Wiednia": "Ludzie, wielbłądy, konie albo padają pod uderzaniami wyciągniętych lasem kopii, albo w niepojętym bezładzie na próżno szukają w ucieczce ratunku. Przewracające się namioty, furia zwycięzców, trwoga malująca się w rysach i ruchach pobitych (...)". Szkoda, że autor "September Eleven 1683" ("Bitwy pod Wiedniem")  Renzo Martinelli nie obejrzał tych płócien, nie przeczytał takich relacji! Może porzuciłby myśl kręcenia swego "dzieła" i pokazywał go Lechitom... Po filmie (to chyba naprawdę był "dramat historyczny"!) nie dało się pójść za Sienkiewiczem i powtórzyć: "Zda się, że słychać jęki, rżenie i tętent koni, huk strzelby, wrzaski bojowe".
J. Brandt "Walka o sztandar turecki"
J. Brandt
 Kiedy w 1878 r. Sienkiewicz gościł w Paryżu i zwiedzał galerie napisał do Warszawy: "Malarze polscy zajmują niezaprzeczenie jedno z pierwszych miejsc na wystawie. Dość wam zacytować takie nazwiska, jak Matejko, Siemiradzki, Brandt, Maksymilian Gierymski itd., abyście zrozumieli, że jest się czym chwalić (...)". Było jednak coś, co poruszyło korespondenta polskiej prasy: dzieła polskich mistrzów nie tworzyły jednolitego zbioru, były rozproszone: "Matejko figuruje w oddziale austriackim, Siemiradzki w rosyjskim, Maksymilian Gierymski w pruskim, Brandt w monachijskim". Wręcz żalił się, że "niepodobna [cudzoziemcowi] dojść do przekonania, że jakiekolwiek malarstwo polskie jako takie istnieje". Nie zapominajmy, że Brandt od zarania swej monachijskiej kariery podpisywał swoje dzieła: "Józef Brandt z Warszawy". Tu obok na obrazie Bolesława Szańkowskiego (1910 r.)
J. Brandt "Alarm"
Kozaczyzna, Orient chyba nie zdają sobie sprawy, jak wiele zawdzięczają Brandtowi! Wiele obrazów osadzonych jest w malowniczej scenerii stepu, Zaporoża. Kto, jak nie "Mistrz z Monachium", zatrzymał tamten czas. Obozy, targi, przeprawy przez rzeki, chwytane na arkan konie! "Wesele kozackie" z 1893 r., to gotowa ilustracja do "Ogniem i mieczem"! Koniecznie chwyćmy za książkę i przypomnijmy, jak imć Onufry Zagłoba herbu Wczele najechał wesele! Zbyt teatralnie potraktowano to w filmie... Na kartach powieści? Cymes!

Gdybym chciał, tu nakreślić charakterystykę kilku ulubionych dzieł Brandta, musiałbym zmienić tytuł mego blogu na: "Brandt i ja". Uwielbiam "Alarm! Konfederaci barscy (?) podrywają się do boju (a może ucieczki?)! Ten na pierwszym planie, w białej konfederatce na głowie, próbuje wsunąć stopę w strzemię, reszta już opuszcza stajnię... Konie! Wszędzie konie! Nie dziwota, skoro było się uczniem samego Juliusza Kossaka?
"Malarstwo Józefa Brandta niejednokrotnie porównywano z rycersko-szlachecką epopeją stworzoną przez Henryka Sienkiewicza na kartach Trylogii, która przez ponad sto lat współtworzyła kanon patriotycznego wychowania kolejnych pokoleń Polaków" - pisze  Ewa Micke-Broniarek. Kto choć raz poczuł magię tych płócien tylko przytaknie. Bo zaprawdę każde niemal jest idealnym dopełnieniem literacko zarysowanych wojennych wyczynów różnych Skrzetuskich, Kmiciców, Bohunów czy Tuhaj-bejowiczów. Zresztą sam autor "Trylogii" pisał: "Czasy zamarłe zmartwychpowstają pod jego pędzlem (...)".
 "Chodkiewicz pod Chocimiem" wisi w  Pałacu Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie! To płótno jest świadkiem  wielu spotkań z zagranicznymi gośćmi, których podejmuje prezydent Polski. Na aukcjach co jakiś czas pojawiają się obrazy Brandta. "...niezmienne powodzenie (...) niekiedy niewspółmierne do rzeczywistej wartości, dowodzi wciąż żywych w społeczeństwie polskim sentymentów dla rycersko-szlacheckiech ideałów i tradycji życia ziemiańskiego"- kończy swoją monografię Ewa Micke-Broniarek.

J. Brandt "Chodkiewicz pod Chocimiem"

12 komentarzy:

  1. dziękije za ta stronke ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę bardzo. Tak miły, późny komentarz do tekstu o moim jednym z ulubionych Malarzy. To jeden z pierwszym postów!

    OdpowiedzUsuń
  3. A moze warto też dodac wzmianke o sławnych uczniach artysty?
    Pozdrawiam
    Anna Kubat

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio Mistrz wrócił do mnie. Może coś jeszcze napisze i wtedy wspomnę uczniów?

    OdpowiedzUsuń
  5. Blog dość stary, ale jakże pożyteczny! ;) Przyda mi się to do matury, a rzeczywiście o Brandtcie w szkołach nie uczą, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stary? Ale żywy! Niech służy i po maturze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Karolu,dziękuję.Józef Brandt,mój ulubiony malarz batalistyczny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że spotykam pokrewną duszę artystyczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 81r.miałem 17 lat,sierpień też zobaczyłem i oniemiałem.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.