wtorek, sierpnia 20, 2024

Przeczytania (506) Michał Jagiełło "Pusta drabina" (Wydawnictwo Iskry)

To będzie trzecie już spotkanie z Michałem Jagiełłą (1941-2016). Drugie poetyckie. Przypominam, że odcinek 488 tego cyklu poświęciłem tomikowi pt. "Zszywanie - w ucieczce". "Na ostatni przygotowany przez poetę tomik składają się wiersze nowe i drukowane już w periodykach. Czasem przybierają formę relacji, innym razem pytań bądź spowiedzi. Przejmująco osobiste, z górami w tle, tworzą opowieść o poszukiwaniu prawdy o sobie i świecie" - tyle na stronie Iskier, które wydały również tomik "Pusta drabina". Na jednym ze skrzydełek okładki mini-biogram, z niego ten fragment: "...z wykształcenia polonista (UJ 1964), prozaik, poeta, publicysta; taternik, naczelnik GOPR w latach 1972-1964". Wikipedia dopowiada m. in.: "...w latach 1989–1997 podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Sztuki, w latach 1998–2007 dyrektor Biblioteki Narodowej i przewodniczący Krajowej Rady Bibliotecznej". Bez wątpienia to wyjątkowa biografia.
 

To "Przeczytanie" traktujmy też jako wspomnienie rocznicowe. 23 sierpnia Michał Jagiełło obchodziłby LXXXIII urodziny. I tak, jak było przy poprzednim tomiku poezji nie ważę się oceniać, analizować czy co tam jeszcze da się z tekstem poetyckim nawyrabiać. Czy była to poezja wielkich lotów, przeciętnego natchnienia czy kosząco-spadający lot grafomana? - nie wiem. Czas wakacji, to też dobra pora, aby na górskim szlaku, na mazurskim jezior przemierzaniu czy wdychając cenny jod nad Bałtykiem, aby zrobić krok ku poezji. Po to w końcu jest ten cykl, że ma inspirować, przypominać, natychać chęcią bycia między rymem, a wierszem białym.
Tak, kolejna, z fragmentów zbudowana konstrukcja, choć i cytowania w 100 %, tj. bez skrótów. Które to? A, nie zdradzę. Zachęcam do osobistego odbioru, a tym samym sprawdzenia.

Zagroda Tatry Proch

Zetrzeć okruchy zmyślonej pamięci
na garstkę wierszy i rozpalić w górach.
Oby tylko zdążyć. Zagroda Tatry Proch.

W pachwinie

W pachwinie, w kieszeni, między stodołą i stajnią,
pod strzechą zwiotczałą starością - kwadratowa
klapa stękająca pamięcią po przodkach. Po których.
Nie mgiełki zapachu żywicy. Coś jednak odsłaniają.
Sęki. O czymś chcą z tobą rozmawiać - do kropli.
Krwi. Drzazgi.
 
Zadufana pokora
 
Nie te od owoców, nie te od wybuchów.
Od granatus - ziarnisty.  
Minerały skałotwórcze, odporne na wietrze-
nie.
Nie! Nie jestem extremus - ni z rodu, ni z herbu,
ni z miłości własnej.
Tylko ta resztka świadomie rozrywanego. Różańca?
Trzy Osobne Turnie ranione pojedynczo i razem
- wybaczcie.
Skrajny Pośredni Zadni - módlcie się za nami
zadufanymi.
W pokorze.

Nagość - w zapętlenie

Wyświechtane i pochopne, utaplane w zaślinionej
nagości. Słowa. Jakbym zdradził Matkę i Ojca, porzucił
przyjaciół, zaniechał pulsujących spełnieniem Tatr
poprzerastanych bolesnymi bliznami Zagrody. 

Błogosławiony grzech

Tyle dni w górach - czysta perwersja.
Odłupuję grube warstwy narosłe
na tutejszej przyrodzie i próbuję
nakrywać je swoją płachtą utkaną
z nieporadnych słów.
Kultura dziurawym odzieniem natury.
Błogosławiony niech będzie grzech.
Pierworodny.

Graniczne

Uwierzyć. W możliwość. Oparcia się 
o siebie.
Jak trwoga pohukiwań końca, to do 
swojego osobistego wydrążonego
w myślach
przekonania.

Jeszcze chociaż szelest nadziei,
łyk rozgrzewającego gradu,
pewność chwytu mgły.

Wcisnąć się resztką słów.
W miazgę objawionego.
Sensu? 

Elegia na głupawkę

Krzyżne od Pańszczycy: gdzie stąpniesz - tam obraz,
gdzie spojrzysz - tam nazwy opuchnięte znaczeniami. 
I nagle- - atak górskiej głupawki: granią!
Słońce w październikowych jesieni, wiatr w podszeptach
radzi, żeby igrać z podmuchami - tylko przylec
w objęciu do śliskiej skały. Trzeba jednak kiedyś z tego
zejść.

Tren

Człowiek - grudka zmrożonego
śniegu fruwająca na wietrze. 

To tylko życie

Zgęszczone powietrze -  aż po hausty poczucia boskości.
Euforia zapierająca dech - aż po przylgnięcie do stoku
ciałem broniącym się pazurami stygnącej woli przed.
Perwersyjną nachalnością.
Halnego.

Wierność

Hak, lina, sprawność palców, tak posłuszne
w górach, więc czemu miały się zbuntować
akurat tu.
Na strychu drewnianej chaty.
W przypadkowym lesie.
W miejskim mieszkaniu.
Uczestniczyły w sakramencie ratowania ludzi -
nikt im tego nie odbierze.
Lecz skoro nadszedł czas ścigania się.
Z byle jakim rzuceniem sie pod.
Skokiem z.
Sięgnięciem po garść.
Wykazały wierność.

Odbiór poezji jest tak subiektywny, jak wygłaszanie opinii na temat malarstwa. Jeden będzie tracił oddech na widok jelenia na rykowisku, ktoś inny będzie drgał przed płótnami Siemiradzkiego, komuś jak powietrze będzie potrzebny Dali, Beksiński lub Warhol. Tak też, moim zdaniem, jest z wierszami. może to nie jest zbyt męski przyznawać się: tak, czytam poezję. Nie twierdze, że pod poduszkę skrywam jakiegoś klasyka. Uparciuch jednak znajdzie u mnie antologie, zbiory, tomiki. Cieszę się, że Iskry podsunęły mi to, co napisał Michał Jagiełło. Czy wrócę jeszcze do tej poetyckiej twórczości? Nie wiem. Jedna zaległość na mnie czeka: "Piarżysko. Tatry i Zakopane w reportażach prasowych". Mea culpa! - grzmocę się kułakiem w pozrastaną klatkę piersiową. 

Brak komentarzy: